Ułożyłem więc plan, że pojadę taksówką do swojego magazynu w North Hollywood i wezmę nowego lincolna. Samochód pod „Four Green Fields” i tak miał na liczniku ponad pięćdziesiąt tysięcy mil. pomyślałem, że może nowa bryka pomoże mi pokonać przygnębienie po śmierci Raula Levina.
Gdy umyłem patelnię i talerz, uznałem, że już można bezpiecznie obudzić Lornę i potwierdzić rozkład dnia. Wróciłem do gabinetu, ale kiedy podniosłem słuchawkę, usłyszałem przerywany sygnał – znak, że miałem nagraną co najmniej jedną wiadomość.
Zadzwoniłem pod numer poczty i elektroniczny głos poinformował mnie, że nie odebrałem telefonu o jedenastej siedem poprzedniego dnia. Kiedy głos wyrecytował numer, zamarłem. To był numer komórki Raula Levina. Nie odebrałem ostatniego telefonu przyjaciela.
– Hej, to ja. Pewnie już wyszedłeś na mecz i chyba wyłączyłeś komórkę. Jeżeli tego nie odsłuchasz, pogadamy na stadionie. Ale znalazłem ci nowego asa. Mam dla…
Urwał na chwilę, słysząc w tle szczekanie psa.
– …mam dla Jesusa wypiskę z San Quentin. Mandat wolnego człowieka. Muszę kończyć, koleś.
Nic więcej. Odłożył słuchawkę bez pożegnania, kończąc znów tym głupim irlandzkim akcentem, który zawsze działał mi na nerwy. Tym razem zabrzmiał sympatycznie. Już zaczynałem za nim tęsknić.
Wcisnąłem klawisz, żeby jeszcze raz odsłuchać wiadomość. Słuchałem jej jeszcze trzy razy, po czym zapisałem ją i odłożyłem słuchawkę. Siedziałem przy biurku, starając się dopasować wiadomość do tego, co wiedziałem. Pierwsza zagadka wiązała się z godziną telefonu. Na mecz wyszedłem dopiero o wpół do dwunastej. A jednak nie odebrałem telefonu Levina, który dzwonił ponad dwadzieścia minut wcześniej.
Nie rozumiałem, dopóki sobie nie przypomniałem, że dzwoniła Lorna. Siedem po jedenastej rozmawiałem z Lorną. Tak rzadko korzystałem z domowego telefonu i tak niewiele osób znało jego numer, że nigdy nie zamówiłem sobie połączeń oczekujących. Oznaczało to, że ostatni telefon Levina został automatycznie przełączony do poczty głosowej i rozmawiając z Lorną, nawet o tym nie wiedziałem.
To wyjaśniało okoliczności, ale nie treść wiadomości.
Levin coś znalazł. Nie był prawnikiem, ale z pewnością znał się na ocenie dowodów. Znalazł coś, co miało mi pomóc wyciągnąć Menendeza z więzienia. Wypiskę dla Jesusa. Mandat wolnego człowieka.
Pozostawało jeszcze szczekanie psa, ale to akurat łatwo było wyjaśnić. Bywałem kiedyś u Levina i wiedziałem, że jego pies ujada z byle powodu. Ilekroć zbliżałem się do domu, słyszałem szczekanie, zanim jeszcze zapukałem do drzwi. Szczekanie psa w tle i pośpiech, z jakim Levin odłożył słuchawkę, powiedziały mi, że ktoś podchodził do drzwi. Prawdopodobnie morderca.
Rozmyślałem nad tym przez chwilę. Uznałem, że nie mogę z czystym sumieniem ukrywać przed policją tak ważnej informacji jak godzina telefonu. Treść wiadomości wywoła nowe pytania, na które trudno mi będzie odpowiedzieć, ale istotniejsza była pora telefonu. poszedłem do sypialni i przetrząsnąłem kieszenie dżinsów, w których byłem wczoraj na meczu. W tylnej kieszeni znalazłem bilety i wizytówki, które dostałem od Lankforda i Sobel, gdy opuszczałem dom Levina.
Wybrałem Sobel, zauważając, że na wizytówce było napisane tylko „Detektyw Sobel”. Bez imienia. Ciekawiło mnie dlaczego. Może tak jak ja miała dwa rodzaje wizytówek w różnych kieszeniach. Jedne z pełnym imieniem i nazwiskiem, a drugie bardziej urzędowe.
Odebrała od razu, a ja postanowiłem sprawdzić, co uda mi się z niej wyciągnąć, zanim przekażę jej swoją informację.
– Jest coś nowego w śledztwie? – zapytałem.
– Niewiele. W każdym razie niewiele, o czym mogę mówić. Na razie porządkujemy dowody. Zrobiliśmy analizę balistyczną i…
– Była już sekcja? – przerwałem jej. – Trzeba przyznać, że szybko.
– Nie, sekcja zostanie przeprowadzona dopiero jutro.
– No to jak zrobiono analizę balistyczną?
Nie odpowiedziała, ale sam się domyśliłem.
– Znaleźliście łuskę. Został zastrzelony z automatu, który wyrzuca łuski.
– Nieźle, panie Haller. Owszem, znaleźliśmy łuskę.
– Broniłem w niejednym procesie. Proszę mi mówić Mickey. Zabawne, morderca przeszukał dom, ale zostawił łuskę.
– Pewnie dlatego, że potoczyła się po podłodze i wpadła do wylotu ogrzewania. Morderca musiałby mieć śrubokręt i dużo czasu.
Skinąłem głową. Szczęśliwy zbieg okoliczności. Nie zdołałbym policzyć, ilu moich klientów wpadło przez szczęśliwy dla glin zbieg okoliczności. Z drugiej strony wielu klientów uniknęło kary, bo im szczęście sprzyjało. Wszystko się ostatecznie wyrównywało.
– Czyli pani partner miał rację, przypuszczając, że to dwudziestkadwójka?
Milczała przez moment, zastanawiając się, czy może ujawnić informacje ze śledztwa osobie, która wprawdzie jest osobiście zainteresowana sprawą, ale jest równocześnie wrogiem – adwokatem.
– Miał rację. A dzięki śladom na łusce wiemy nawet, jakiej broni dokładnie mamy szukać.
Z przesłuchiwania podczas procesów ekspertów balistyki i analityków broni palnej wiedziałem, że ślady pozostawione na łusce pocisku w momencie strzału pozwalają zidentyfikować broń, nawet jeżeli policja jej nie odnalazła. W automacie iglica, rygiel zamka, wyciąg i wyrzutnik zostawiają na łusce ślady, które analizowane razem mogą wskazać markę i model broni.
– Okazuje się, że dwudziestkędwójkę miał pan Levin – powiedziała Sobel. – Ale znaleźliśmy ją w sejfie i to nie był woodsman.
Nie znaleźliśmy tylko jego telefonu komórkowego. Wiemy, że miał komórkę, ale…
– Dzwonił do mnie tuż przed śmiercią.
Na chwilę zapadła cisza.
– Przecież mówił nam pan wczoraj, że ostatni raz rozmawialiście w piątek wieczorem.
– Zgadza się. Właśnie w tej sprawie dzwonię. Raul zadzwonił do mnie wczoraj siedem po jedenastej przed południem i zostawił wiadomość. Dopiero dzisiaj ją odsłuchałem, bo wczoraj poszedłem się upić. Potem zasnąłem, nie wiedząc, że mam od niego wiadomość.
Dzwonił z informacją o mojej sprawie, nad którą pracował trochę na boku. Chodzi o apelację, a klient jest w więzieniu. Nic pilnego.
W każdym razie treść nie jest ważna, ale godzina. W dodatku kiedy nagrywał wiadomość, słychać, jak zaczyna szczekać jego pies.
Szczeka, kiedy ktoś podchodzi do drzwi. Wiem, bo byłem u niego parę razy i pies zawsze ujadał.
Znów przed odpowiedzią na moment zamilkła.
– Czegoś tu nie rozumiem, panie Haller.
– Czego?
– Wczoraj twierdził pan, że był w domu prawie do południa, a potem wyszedł na mecz. Teraz mówi pan, że pan Levin zostawił wiadomość siedem po jedenastej. Dlaczego nie odebrał pan telefonu?
– Bo w tym czasie rozmawiałem z kimś innym. Nie mam usługi połączeń oczekujących. Możecie sprawdzić w billingach. Rozmawiałem ze swoją sekretarką, Lorną Taylor. Wtedy zadzwonił Raul. Nie zorientowałem się. A on pomyślał, że już wyszedłem na mecz, więc nagrał wiadomość.
– Dobrze, już rozumiem. Prawdopodobnie będziemy potrzebowali pańskiej pisemnej zgody na sprawdzenie billingów.
– Nie ma sprawy.
– Gdzie pan teraz jest?
– W domu.
Podałem jej adres, a Sobel powiedziała, że zaraz u mnie będą.
– Proszę się pospieszyć. Za godzinę muszę jechać do sądu.
– Już jedziemy.
Odłożyłem słuchawkę, czując niepokój. Broniłem kilkunastu morderców, miałem więc kontakt z wieloma detektywami od zabójstw. Ale sam nigdy nie byłem przesłuchiwany w sprawie morderstwa. Lankford, a teraz także Sobel traktowali podejrzliwie każdą moją odpowiedź. Zastanawiałem się, co mogą przede mną ukrywać.
Читать дальше