– To dla mnie nazbyt hipotetyczne.
– To nie jest hipoteza. Ja tylko pytam, czy gdyby się okazało, że to pomyłka i on tego nie zrobił, czy równie energicznie próbowałby mu pan pomóc?
– Gdyby to była pomyłka, nie potrzebowałby mojej pomocy.
– A jeśli?
– W takim wypadku tak – odparł Reacher, ponieważ bezpiecznie mógł tak powiedzieć.
– Zatem musi pan mieć otwarty umysł.
– Dlaczego się pani wyprowadziła?
Zawahała się.
– Był wciąż rozdrażniony. Nieprzyjemnie się z nim mieszkało.
– Co go drażniło?
– Wszystko.
– A więc może to pani powinna mieć otwarty umysł.
– Mogłam wymyślić jakiś powód. Nie zrobiłam tego. Powiedziałam panu prawdę. Nie chcę niczego ukrywać. Chcę, żeby mi pan ufał. Muszę sprawić, żeby mi pan uwierzył. To nieszczęśliwy człowiek, może nawet niezrównoważony. Jednak on tego nie zrobił.
Reacher patrzył na nią w milczeniu.
– Będzie pan miał otwarty umysł'? – zapytała.
Reacher nie odpowiedział, tylko wzruszył ramionami i od
szedł.
***
Nie skierował się do szpitala. Nie odciął tlenu Jamesowi Barrowi. Zamiast tego wrócił do Metropole Palace, wziął prysznic i poszedł do sportowego baru. Minąwszy sześć przecznic na północ od wieżowca z czarnego szkła, znów przeszedł pod estakadą i znalazł się na obrzeżu miasta. Poprzednio zauważył, że odnowiona część dzielnicy ma swoją granicę od południa, a teraz stwierdził, że również od północy. Bar znajdował się kawałek za nią. W zwyczajnym budynku, w którym kiedyś mogło mieścić się wszystko. Może sklep spożywczy, salon samochodowy lub bilardowy. Miał płaski dach, zamurowane okna i mech rosnący w niedrożnych rynnach.
W środku było lepiej, chociaż typowo. Jak w każdym innym sportowym barze, jaki Reacher widział. Jedna wysoka sala miała pomalowane na czarno kanały klimatyzacyjne przymocowane do sklepienia. Na ścianach i pod sufitem zawieszono
trzy tuziny ekranów telewizyjnych. Ponadto było tam mnóstwo przedmiotów, jakie zwykle widuje się w sportowym barze: podpisane koszulki futbolistów w szklanych gablotach, kaski ochronne na półkach, kije hokejowe, piłki do koszykówki i baseballu, stare programy sportowe. Wszystkie kelnerki miał na sobie mundurki cheerleaderek. Barmani byli ubrani w pasiaste stroje sędziów.
Wszystkie ekrany pokazywały transmisję z meczu futbolu. To nieuniknione, pomyślał Reacher, w poniedziałkowy wieczór. Były tam zarówno telewizory kineskopowe, jak i plazmowe oraz ekrany projekcyjne. Ten sam moment można było zobaczyć na kilkudziesięciu ekranach, nieznacznie różniących się barwą i ostrością, dużych i małych, jasnych i ciemnych. W sali panował tłok, ale Reacher miał cały stolik dla siebie. W kącie, tak jak lubił. Zalatana kelnerka przybiegła do niego, a on zamówił piwo i cheeseburgera. Nie zajrzał do menu. W sportowych barach zawsze mają piwo i cheeseburgery.
Zjadł posiłek i pił piwo, oglądając mecz. Czas płynął i w lokalu robiło się coraz tłoczniej i głośniej, ale nikt się do niego nie przysiadł. Reacher właśnie tak działał na ludzi. Siedział tam sam, jak w szklanej bańce z wyraźnie wyrytą na niej wiadomością: Trzymajcie się ode mnie z daleka .
Nagle ktoś zignorował to ostrzeżenie i przysiadł się do niego. Częściowo była to jego wina. Oderwał wzrok od ekranu i zobaczył stojącą w pobliżu dziewczynę. Trzymała butelkę piwa i talerz ze stertą tacos. Była wystrzałowa. Miała falujące rude włosy i czerwoną bawełnianą bluzkę, rozpiętą i zawiązaną w pasie na węzeł. Obcisłe spodnie wyglądały jak dżinsy, ale musiały być z lycry. Miała figurę jak klepsydra i potrafiła ją pokazywać. I błyszczące buty z krokodylowej skóry. Otwórz encyklopedię na haśle „amerykańska dziewczyna”, a z kartki spojrzy na ciebie jej zdjęcie. Wydawało się, że jest za młoda na picie alkoholu, ale była już dojrzałą kobietą. Bez dwóch zdań. Czerwona bluzeczka niemal pękała na piersiach. A pod lycrą odcinały się majteczki. Reacher przyglądał się jej sekundę za długo, co uznała za zaproszenie.
– Mogę się przysiąść? – zapytała, stojąc o krok od niego.
– Proszę – odparł.
Usiadła. Nie naprzeciw, ale obok niego.
– Dziękuję.
Pociągnęła z butelki, nie spuszczając go z oczu. Jej oczy były zielone, jasne, szeroko otwarte. Obróciła się bokiem i wypięła piersi. Trzy górne guziki bluzki miała rozpięte. Chyba 34D, pomyślał Reacher, miseczki uwydatniające piersi. Widział ich brzeg. Biała koronka.
Nachyliła się do niego, żeby usłyszał ją w tym gwarze.
– Podoba ci się? – zapytała.
– Co?
– Mecz.
– Średnio – odparł.
– Też grałeś?
Grałeś, a nie grasz . Poczuł się staro.
– Bo masz odpowiednią posturę
– Trochę w wojsku – odparł. – Kiedy byłem w West Point.
– Byłeś w reprezentacji?
– Tylko raz.
– Zrezygnowałeś z powodu kontuzji?
– Nie, byłem zbyt agresywny.
Uśmiechnęła się niepewnie, nie wiedząc, czy żartuje.
– Chcesz taco? – zapytała.
– Dopiero co jadłem.
– Jestem Sandy – powiedziała.
Jak piasek, pomyślał. W piątek miałem go mnóstwo na plaży.
– A jak ty się nazywasz? – zapytała.
– Jimmy Reese.
Zobaczył błysk zdziwienia w jej oczach. Nie wiedział dlaczego. Może miała kiedyś chłopca, który tak się nazywał. A może zapamiętale kibicowała nowojorskim Yankees.
– Miło mi cię poznać, Jimmy Reese – powiedziała.
– Mnie ciebie też – powiedział i znów spojrzał na ekran.
– Jesteś nowy w tym mieście, prawda? – zapytała.
– Jak zwykle – odparł.
– Pomyślałam sobie – dodała – że jeśli mecz tylko średnio ci się podoba, to może chciałbyś mnie gdzieś zabrać.
– Na przykład gdzie?
– Na przykład w jakieś spokojniejsze miejsce. I może trochę mniej tłoczne.
Nic nie odrzekł.
– Mam samochód – zachęcała.
– Jesteś dość dorosła, by prowadzić?
– Jestem dość dorosła, żeby robić różne rzeczy. I w niektórych jestem naprawdę dobra.
Przesunęła krzesło. Odsunęła je trochę od stolika. Obróciła się do Reachera i spojrzała w dół.
– Podobają ci się te spodnie? – zapytała.
– Myślę, że są doskonale dopasowane.
– Ja też tak sądzę. Tylko że są za ciasne, by nosić coś pod spodem.
– Każdy z nas musi dźwigać swój krzyż.
– Uważasz, że za dużo odsłaniają?
– Są półprzezroczyste. Zwykle to mi wystarcza.
– Wyobraź sobie, że je zdejmujesz.
– Nie potrafię. Wątpię, czy zdołałbym się w nie zmieścić. Zmrużyła zielone oczy.
– Jesteś ciotą?
– A ty dziwką?
– Skądże. Pracuję w sklepie z częściami samochodowymi.
Nagle zamilkła i zastanowiła się. Rozważyła coś. Najwidoczniej znalazła lepszą odpowiedź. Zerwała się z krzesła, wrzasnęła i uderzyła go w twarz. Krzyk i policzek były głośne, więc wszyscy spojrzeli w ich kierunku.
– Nazwał mnie kurwą! – wrzasnęła. – Nazwał mnie
przeklętą kurwą!
Kilku gości poderwało się, szurając krzesłami. Rośli faceci, w dżinsach, roboczych buciorach i koszulach z grubej flaneli. Wsioki. Jednak było ich pięciu.
Dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie.
– To moi bracia – oznajmiła.
Reacher nic nie powiedział.
– Właśnie nazwałeś mnie kurwą przy moich braciach. Pięciu młodzieńców gapiło się złowrogo.
– On nazwał mnie kurwą – zaskowyczała dziewczyna.
Читать дальше