Arturo Perez-Reverte - Terytorium Komanczów

Здесь есть возможность читать онлайн «Arturo Perez-Reverte - Terytorium Komanczów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Terytorium Komanczów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Terytorium Komanczów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Autor opowiada o prawdziwej wojnie. Kreśli barwne postaci dziennikarzy, operatorów, tłumaczy i dźwiękowców, pracujących dla prasy i telewizji na frontach. Zmusza do refleksji nad etyką na granicy życia i śmierci, na terytorium Komanczów.
"gdzie instynkt każe zatrzymać samochód i zawrócić. Gdzie drogi są puste, a domy obrócone w ruiny, i zawsze wydaje się, że zaraz zapadnie zmrok; idziesz przyklejony do muru, w kierunku padających w oddali strzałów i słyszysz chrzęst swoich kroków na potłuczonym szkle. (…) i choć nikogo nie widzisz, wiesz, że jesteś obserwowany. To tam, gdzie nie widzisz luf, ale lufy widza ciebie".

Terytorium Komanczów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Terytorium Komanczów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Tak czy inaczej, Barles cieszył się, że od dziesięciu lat pracuje dla telewizji, a jego stare pentaxy rdzewieją na dnie szafy. Jest lepiej, kiedy obrazem zajmują się inni.

Jeszcze spojrzał na zabitego. Kieszenie miał wywrócone; zapewne koledzy zrewidowali go w poszukiwaniu amunicji, pieniędzy i papierosów, zanim go tu zostawili. Odpędził stopą muchy znad twarzy, ale zaraz wróciły. Przez chwilę Barles wyobraził sobie, że ktoś gdzieś na niego czeka. Może jakaś kobieta. Zabity był młody, może więc ma matkę albo dziewczynę. W każdym razie ten ktoś, oczekujący listu czy wiadomości, słuchając radia – intensywne walki w centralnej Bośni – jeszcze nie wie, że osoba, o której myśli, jest już strzępem mięsa gnijącym na drodze między Bijelo Polje i Cerno Polje. Bo tak naprawdę każdy zabity jest przyszłym bólem tych, którzy na niego czekają, nie wiedząc, że już nie żyje.

Barles odwrócił się od Sekssymbola i z plecakiem i hełmem w ręce podszedł do Marqueza. Tak czy inaczej, biali, czarni czy żółci, wszystko jedno z której strony, wszyscy zabici, których mógł sobie przypomnieć, byli zawsze tym samym zabitym w tej samej wojnie, w jego pamięci i poza nią. Kiedyś zrobił sprawdzian: przygotowywał materiał do “Przeglądu Tygodnia" na temat Angoli, gdzie zabitymi byli czarni, i włączył kilka ujęć z archiwum sprzed dwóch lat, z zabitymi białymi, z Salwadoru. Antolin, montażysta materiałów wideo, był przerażony. Zobaczysz, z tego będą kłopoty, mówił. Ale nikt nie zauważył różnicy.

III. SZAMPAN, DZIEWCZYNY, FAKTURA, NO PROBLEMA

Wybuch wstrząsnął drzewami po drugiej stronie rzeki i ogień karabinowy, który już słabł pomiędzy płonącymi dachami, przez chwilę znów się wzmógł. Po pierwszej detonacji nastąpiły kolejne, pośród których Barles rozpoznał huk działa kalibru 100 mm jakiegoś starego czołgu T-54 zdobytego przez Muzułmanów. Na drugim brzegu dachówki musiały latać w powietrzu, a ostatni chorwaccy żołnierze w każdej chwili mogli przerwać obronę i opuścić Bijelo Polje. Jeśli czołgi już tam dotarły, pomyślał, kleszcze zaraz zacisną się wokół wsi. Wkrótce pojawią się za zakrętem, na wprost mostu, postanowił więc wrócić do Marqueza.

Kilka kul wysoko przeleciało z gwizdem, kiedy przechodził przez drogę. Wystrzelono je zza rzeki i musiały to być zagubione kule, z tych, które latają bez konkretnego kierunku i czasem spadają z trzaskiem na asfalt. Dźwięczały tak jak długi drut poruszony w powietrzu. Ziaaang. Ziaaang. Instynktownie pochylił nieco głowę, słysząc, jak przelatują. Kula, która cię zabija, to ta, której nie słyszysz. Kula, która cię zabija, to ta, która z tobą zostaje, nie mówiąc ci: Tu jestem.

Wojna w rzeczywistości jest właśnie tym, myślał, podchodząc do Marqueza: to kilogramy, setki kilogramów, tony kawałków metalu latających we wszystkie strony. Kule, odłamki, pociski o trajektoriach prostych, linearnych, krzywych lub wymyślnych, kawałki stali i żelaza lecące zygzakami, odbijające się tu czy tam, krzyżujące się w powietrzu, przebijające skórę, wyrywające kawałki mięsa, łamiące kości, plamiące krwią ziemię i ściany. Po dwudziestu latach pracy korespondenta wojennego Barles ciągle dawał się zaskoczyć dziwnym zachowaniem tych kawałków metalu: od skaczącej miny przeciwpiechotnej, która zamiast wybuchnąć na ziemi, kiedy stawał na niej Sekssymbol (wskaźnik śmiertelności 60 procent), eksplodowała w powietrzu (wskaźnik śmiertelności 85 procent), po granaty i amunicję kalibru 5,56 mm, która w ostatnich czasach pojawiała się na wszystkich frontach w Bośni, w miarę jak przemytnikom broni udawało się zadomowić na rynkach.

Ziaaang. Ziaaang. Gwiżdżąc, przeleciały wysoko dwie kolejne kule, ale tym razem nie pochylił głowy, dlatego że spodziewał się ich i dlatego że Marquez leżący na skarpie, z kamerą w ręku, patrzył na niego. Pocisk 5,56 mm też ma swoją specyfikę, pomyślał Barles. Jest lżejszy niż jego bracia innego kalibru, a na dodatek ma tę zaletę, że wystrzelony, leci na granicy równowagi i jeśli napotyka ludzkie ciało, zmienia trajektorię. Wtedy, zamiast wyjść prosto, zaczyna koziołkować, wylatuje gdzie indziej, a po drodze sukinsyn łamie kości i niszczy organy wewnętrzne. To prawda, że zabija na miejscu rzadziej niż pociski kalibru 7,62 NATO czy krótszy nabój kałasznikowa; ale to wszystko jest wykalkulowane. Co do kul, to zabici wrogowie są zabici i koniec. Ale naprawdę skuteczność polega na tym, żeby przeciwnik więcej niż zabitych miał ciężko rannych i okaleczonych: ich ewakuacja z pola walki, leczenie i pobyt w szpitalu wymagają wiele wysiłku, komplikują logistykę wroga, rozbijają mu organizację i obniżają morale. Teraz już się nie zabija wroga. Teraz lepiej przysporzyć mu wielu beznogich, bezrękich i sparaliżowanych i niech sobie z nimi radzi, jak potrafi. Do tego wniosku, sądził Barles, musiały dojść sztaby główne po przeczytaniu raportu – skrzyżowania statystyk z Wietnamu, kampanii napoleońskich i kto wie, czego jeszcze – który jakiś wykwalifikowany specjalista opracował po przeanalizowaniu czynników, tendencji i parametrów. Barles wyobraził sobie gościa w koszuli, który ma na imię Mortimer albo Manolo, sekretarka przynosi mu kawę, dziękuję, co słychać, dziękuję, dobrze, tutaj siedem tysięcy zabitych, tam dziesięć tysięcy, dodaję pięć, do licha, bardzo gorąca ta kawa, posłuchaj, moja droga, bądź tak dobra i przynieś mi dane procentowe o oparzeniach napalmem. Nie, to dotyczy ludności cywilnej, a ja miałem na myśli żołnierzy piechoty. Dziękuję, Jennifer albo Maripili. Pójdziemy na drinka po pracy? Nie żartuj, no to co, że masz męża? Ja też jestem żonaty!

Barles doskonale wiedział: fakt, że serbski artylerzysta, na przykład, wystrzeli z moździerza nabój PPK-S1A, a nie PPK-SSB i trafi w kolejkę po chleb w Sarajewie, stanowi o różnicy, czy Mirjan albo Liljiana będą żyły, umrą, zostaną lekko ranne, czy też zostaną kalekami do końca życia. A używanie czy dostęp do PPK-S1A lub PPK-SBB mniej zależą od woli czy chęci serbskiego artylerzysty, a więcej od obliczeń statystycznych dokonanych przez Mortimera czy Manola, który między jedną kawą a drugą kombinuje, jak by tu przelecieć sekretarkę. Swawolna kula kalibru 5,56 mm, taka która w ciele człowieka koziołkuje i zamiast wylecieć którędy powinna, wychodzi gdzie indziej, po drodze niszcząc wątrobę, zachowuje się w ten sposób dlatego, że jakiś utalentowany inżynier, spokojny człowiek jakich wielu, może praktykujący katolik, miłośnik Mozarta i ogrodnictwa, spędził wiele godzin na analizowaniu całego zagadnienia. Może nawet dał temu nabojowi jakieś imię – Luiza, Mała Euzebia albo podobnie – bo akurat w dniu, kiedy go zaprojektował, były urodziny jego żony czy córki. Kiedy plany zostały ukończone, czując satysfakcję z dobrze wypełnionego obowiązku, ze spokojnym sumieniem morderca o czystych rękach zgasił światło nad deską kreślarską, gdzie zrobił projekt, i pojechał z rodziną do Disneylandu.

Dotarł do skarpy i położył się obok Marqueza. Kamerzysta zapalił kolejnego papierosa i spokojnie się zaciągał, od czasu do czasu spoglądając na płonące dachy wioski.

– Słyszałeś czołgi? – zapytał.

– Tak, chcą to szybko skończyć.

– Nie sądzę, żeby ktoś jeszcze miał tędy przejść.

– Ja też nie.

Barles spojrzał na zegarek, zniecierpliwiony. Nienawidził zegarków. Od dwudziestu jeden lat jego życie przebiegało pod ich dyktando, było zależne od godziny zwanej w żargonie deadline. To ta chwila, kiedy zamyka się wydanie gazety albo telewizyjnych wiadomości, i cała robota, jeśli nie dotrze na czas, idzie w diabły. Jeszcze trzeba dojechać do miejsca nadawania – domu otoczonego workami z ziemią, z agregatem prądotwórczym i anteną paraboliczną na dachu, gdzie pracuje Pierre Peyrot i ludzie z EBU. A i tam transmisja czasem bywa przerywana z powodu uszkodzenia linii, kłopotów z sygnałem, awarii agregatu czy zbyt bliskiego wybuchu bomby. Praca całego dnia może w ten sposób przepaść i wtedy Barry, amerykański technik, wzrusza ramionami, patrząc na Barlesa, jakby mu składał kondolencje. Mayhe the next time, może następnym razem. Barry to rosły facet, zawsze w dobrym humorze, rozmawiał przez telefon satelitarny ze swoją filipińską żoną w dziwnej mieszance angielsko-hiszpańskiej i zanim odłożył słuchawkę, mówił: kocham cię, cichutko, zasłaniając usta dłonią, jakby się wstydził, że inni słyszą, kiedy staje się na pięć sekund czuły. Ludzie z EBU to ekipa najemników bardzo dobrych w swoim fachu, którzy obsługiwali transmisje satelitarne telewizji stowarzyszonych w sieci Eurowizji. Pierre, ich lokalny szef, był Francuzem, chudym i miłym, w okularach, który przez pół roku mieszkał w Amsterdamie z żoną i córką, a drugą połowę spędzał na wojnach w najróżniejszych miejscach planety. Barles pracował z nim już wszędzie, byli starymi przyjaciółmi. Każdego dnia, bez wysyłania przez Madryt oficjalną drogą zapotrzebowania do Brukseli, Peyrot rezerwował dla Barlesa i Marqueza satelitę na dziesięć minut i godzinę na montaż u Franza, milczącego Niemca, lub u Salema, jasnowłosego, drobnego i uśmiechniętego Szwajcaro-Tunezyjczyka. W gorsze dni redagowali materiał w hełmach na głowie i w kamizelkach kuloodpornych. Kiedyś, w Sarajewie, Franz i Barles odeszli od stołu montażowego na trzydzieści sekund przed tym, jak granat wybuchł pod oknem, pokrywając cały pokój odłamkami. Pierre ułożył, do muzyki w rytmie znanych kupletów, tekst o całym wydarzeniu: “Raz, gdy hiszpańska ekipa poszła odlać się", itd. Często ją śpiewali, kiedy po ciemku upijali się w Holiday Inn, podczas gdy na zewnątrz spadały bomby, Manucher opowiadał niezrozumiałe irańskie dowcipy, a Arianne, korespondentka France Inter, która czasami wydawała się podobna do księżniczki Karoliny z Monako, wyciągała od Barlesa całe paczki chusteczek higienicznych, bo jej się skończyły podpaski.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Terytorium Komanczów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Terytorium Komanczów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arturo Pérez-Reverte - La Carta Esférica
Arturo Pérez-Reverte
Arturo Perez-Reverte - The Flanders Panel
Arturo Perez-Reverte
libcat.ru: книга без обложки
Arturo Pérez-Reverte
Arturo Pérez-Reverte - The King's Gold
Arturo Pérez-Reverte
Arturo Pérez-Reverte - Purity of Blood
Arturo Pérez-Reverte
Arturo Perez-Reverte - Captain Alatriste
Arturo Perez-Reverte
Arturo Pérez-Reverte - Der Club Dumas
Arturo Pérez-Reverte
libcat.ru: книга без обложки
Pérez-Reverte, Arturo
Arturo Perez-Reverte - Queen of the South
Arturo Perez-Reverte
Arturo Perez-Reverte - The Seville Communion
Arturo Perez-Reverte
Arturo Perez-Reverte - Szachownica Flamandzka
Arturo Perez-Reverte
Отзывы о книге «Terytorium Komanczów»

Обсуждение, отзывы о книге «Terytorium Komanczów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x