Belmonte był w domu sam. Przyjął Julię i Muńoza w salonie, siedząc w wózku pod ścianą, gdzie niegdyś wisiała Partia szachów. Samotny, zardzewiały gwóźdź i wyblakły ślad po ramie przywodziły na myśl patetyczny obraz złupionego, opuszczonego domu. Belmonte popatrzył w ślad za ich spojrzeniem i uśmiechnął się smutno.
– Na razie nie chciałem tu niczego wieszać – wyjaśnił. – Jeszcze nie – uniósł wychudzoną rękę i machnął z rezygnacją. – Ciężko się przyzwyczaić.
– Rozumiem pana – odrzekła Julia ze szczerą sympatią.
Starzec powoli pochylił głowę.
– Tak. Wiem, że pani rozumie – spojrzał na Muńoza, spodziewając się naturalnie podobnego odruchu współczucia z jego strony, ale szachista milczał i tylko obserwował beznamiętnie puste miejsce na ścianie. – Od pierwszego spotkania wydała mi się pani inteligentną młodą osobą. – Zwrócił się do szachisty: – Pan też jest tego zdania, kawalerze?
Muńoz wolno przeniósł wzrok ze ściany na starego gospodarza i lekko skinął głową, nie otwierając ust. Wyraźnie pochłonięty był własnymi, odległymi myślami.
Belmonte zerknął na Julię.
– Jeśli chodzi o pani przyjaciółkę… – nachmurzył się zakłopotany. – Życzyłbym sobie, żeby jej pani wytłumaczyła… Zapewniam panią, że nie miałem wyboru.
– Rozumiem to doskonale, proszę się nie martwić. A Menchu też zrozumie.
Twarz inwalidy pojaśniała, a jego mina wyrażała uznanie.
– Cieszę się, że pani się tym zajmie, bo strasznie mnie naciskali… Nawiasem mówiąc, pan Montegrifo uczynił nam korzystną propozycję. Do tego obiecał, że nagłośni historię obrazu… – pogłaskał się po niedogolonym podbródku. – Przyznam, że to mnie trochę oszołomiło. No i pieniądze.
Julia pokazała na grający w kącie gramofon.
– Zawsze nastawia pan Bacha, czy to przypadek? Zeszłym razem też była włączona ta płyta…
– Musikalisches Offert – Belmonte wyraźnie się ucieszył. – Często tego słucham. To dzieło tak skomplikowane i genialne, że do dziś zdarza mi się odkryć w nim jakąś niespodziankę – przerwał, jakby coś sobie przypomniał.
– Wiedzą państwo, że niektóre tematy muzyczne można interpretować jako streszczenia całego życia…? Coś w rodzaju luster, w których można się przejrzeć… Weźmy na przykład tę kompozycję: temat pojawia się rozpisany na różne głosy i w różnych tonacjach. Czasem nawet w różnych tempach, przy odwróconych interwałach albo od końca do początku… – Przechylił się przez podłokietnik wózka w stronę gramofonu. – Proszę posłuchać. Dostrzegają to państwo? Najpierw pojedynczy głos śpiewa swój temat, potem drugi rozpoczyna cztery tony wyżej albo niżej od pierwszego, ten zaś podejmuje motyw drugoplanowy… Każdy głos wchodzi we właściwym momencie, tak jak różne wydarzenia w życiu… A kiedy wszystkie głosy wchodzą do gry, następuje koniec reguł – posłał Julii i Muńozowi szeroki, smutny uśmiech. – Sami państwo widzą, to idealna metafora starości. Muńoz wskazał na pustą ścianę.
– Ten goły gwóźdź – powiedział nieco szorstko – też może symbolizować mnóstwo rzeczy.
Belmonte spojrzał z uwagą na szachistę i powoli przytaknął.
– Bardzo trafna uwaga – westchnął. – Wiedzą państwo? Czasem łapię się na tym, że wpatruję się w to miejsce po obrazie i wydaje mi się, że nadal go widzę. Już go tam nie ma, a ja go widzę. Po tylu latach – dotknął palcem własnego czoła – mam go tutaj: postacie, precyzyjnie oddane szczegóły… Moimi ulubionymi fragmentami były zawsze krajobraz widoczny za oknem i wypukłe lustro po lewej, w którym ukośnie odbijają się gracze.
– I szachownica – dodał Muńoz.
– I szachownica, naturalnie. Czasami, szczególnie na początku, kiedy moja biedna Ana go odziedziczyła, odtwarzałem na swojej szachownicy sytuację z obrazu…
– Grywa pan? – zapytał Muńoz z głupia frant.
– Kiedyś grywałem. Teraz właściwie już nie… Ale po prawdzie nigdy nie przyszło mi do głowy, że tę partię można rozegrać wstecz… – zamyślił się, bębniąc palcami w kolana. – Gra do tyłu… Zabawne! Wiedzą państwo, że Bach uwielbiał odwrotne układy muzyczne? W niektórych kanonach odwraca temat i tworzy melodię, która cofa się w tym samym czasie, gdy oryginalny motyw posuwa się naprzód… Efekt może się wydać dziwny, ale jak się przyzwyczaić, to nawet sprawia wrażenie bardzo naturalne. Nawet w Musikalisches Opfer jest jeden kanon, który należy grać wstecz wobec partytury. – Spojrzał na Julię. – Chyba już pani wspominałem, że Johann Sebastian lubił przewrotne pułapki. W jego twórczości dosłownie roi się od zagadek. Tak, jakby niektóre nuty, warianty czy pauzy mówiły: “Ukrywam przesłanie. Odkryj je”.
– Zupełnie jak ten obraz – powiedział Muńoz.
– Tak. Z tą tylko różnicą, że muzyka nie polega wyłącznie na obrazach, usytuowaniu figur czy w tym wypadku na częstotliwościach, ale na emocjach, jakie te częstotliwości wywołują w mózgu danej osoby… Napotkałby pan poważne problemy, gdyby chciał zastosować przy muzyce podobne metody badawcze, jakimi posłużył się przy rozwiązywaniu zagadki obrazu… Musiałby pan stwierdzić, która nuta odpowiada za konkretne stany emocjonalne. A ściślej, która kombinacja nut… Chyba to bardziej skomplikowane niż gra w szachy?
Muńoz zastanowił się nad tym.
– Moim zdaniem nie – odezwał się po chwili. – Bo ogólne zasady logiki są zawsze takie same. Muzyka, podobnie jak szachy, opiera się na regułach. Czyli zadanie polegałoby na wyodrębnieniu symbolu-klucza – skrzywił kącik ust. – Jak kamień z Rosetty dla egiptologów. Kiedy tego dokonamy, reszta jest kwestią roboty, kwestią metody. No i czasu.
Belmonte z niedowierzaniem zamrugał powiekami.
– Tak pan sądzi…? Uważa pan, że wszystkie ukryte komunikaty są do odczytania…? Ze wystarczy zastosować jakiś system, żeby zawsze znaleźć właściwe rozwiązanie?
– Jestem o tym przekonany. Istnieje jeden system uniwersalny, ogólne prawa, które pozwalają udowodnić to, co da się udowodnić, i wykluczyć to, co da się wykluczyć.
Stary pokiwał głową ze sceptycyzmem.
– Absolutnie się z panem nie zgadzam, proszę mi wybaczyć. Uważam, że wszelkie podziały, klasyfikacje, porządki i systemy, które przypisujemy wszechświatu, są arbitralną fikcją… Nie ma takiego układu, który nie zawierałby własnego przeciwieństwa. Mówi to panu ktoś, kto już swoje przeżył.
Muńoz przekręcił się nieco na krześle, błądząc wzrokiem po pokoju. Nie był uszczęśliwiony tokiem rozmowy, ale Julia odniosła wrażenie, że wcale nie chce zmieniać tematu. Wiedziała, że ten facet nie jest skłonny gadać po próżnicy, więc na pewno coś tam ukrywa. Może także Belmonte jest jedną z figur, które szachista bierze pod uwagę, próbując rozwiązać zagadkę.
– To dyskusyjna sprawa – odezwał się wreszcie Muńoz.
– Wszechświat jest na przykład pełen udowadnialnych nieskończoności: liczby pierwsze, kombinacje szachowe…
– Naprawdę pan w to wierzy…? Ze wszystko da się udowodnić? Muszę to panu powiedzieć jako były muzyk – starzec trzepnął pogardliwie dłonią w bezwładne nogi – albo mimo kalectwa ciągle jednak muzyk, że nie istnieje system zamknięty. A udowadnialność jest dużo słabszym pojęciem niż prawda.
– Prawda jest jak doskonałe zagranie szachowe: istnieje, ale trzeba ją znaleźć. Po upływie odpowiedniego czasu zawsze da się udowodnić.
Słysząc to, Belmonte uśmiechnął się złośliwie.
– Skłonny jestem raczej dopuścić, że doskonałe zagranie, jak pan to nazwał, czy po prostu prawda, być może istnieje. Ale nie zawsze da się przeprowadzić na to dowód. A każdy system, który podejmie się tego zadania, jest ograniczony i względny. Niech pan wyśle mojego van Huysa na Marsa albo na planetę X i ciekaw jestem, czy tam ktoś rozwiąże jego zagadkę. Powiem więcej: niech pan im wyśle tę płytę, której teraz słuchamy. A żeby jeszcze bardziej ten kłębek zasupłać, niech im pan ją wyśle połamaną. I jakiego sensu się w niej dopatrzą…? A skoro jest pan wielbicielem ścisłych reguł, przypomnę panu, że suma kątów w trójkącie równa się stu osiemdziesięciu stopniom w geometrii euklidesowej, ale jest większa w eliptycznej, a mniejsza w hiperbolicznej… Rzecz w tym, że nie ma jednego systemu, nie ma aksjomatów. Mamy różne systemy, mamy różnice w łonie każdego systemu… Lubi pan rozwiązywać paradoksy? Nie tylko muzyka, ale podejrzewam, że i malarstwo, i szachy są ich pełne. Proszę popatrzeć. – Wyciągnął dłoń w stronę stołu, chwycił ołówek i papier, napisał coś szybko i podał kartkę Muńozowi. – Proszę rzucić na to okiem, jeśli łaska.
Читать дальше