Ariana Franklin - Mistrzyni sztuki śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Ariana Franklin - Mistrzyni sztuki śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Mistrzyni sztuki śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Mistrzyni sztuki śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Cztery potworne morderstwa… Nieuchwytny zabójca… I niezwykła kobieta, która potrafi skłonić zmarłych do wyjawienia sekretów. W 1171 roku bestialskie zabójstwa dzieci wstrząsają Cambridge. Król sprowadza ze słynnej sycylijskiej szkoły medycznej najlepszego mistrza sztuki śmierci – biegłego w anatomii i arkanach śledztwa. Któż mógłby jednak przypuszczać, że ów medyk jest… kobietą. W zabobonnej Anglii Adelia musi kryć swą prawdziwą tożsamość, by nie oskarżono jej o czary. Potajemnie bada okaleczone zwłoki, dokonuje oględzin miejsc zbrodni i dzięki wiedzy i dedukcji układa listę podejrzanych. Bogobojni mieszczanie, rozmodleni mnisi, usłużni dworzanie, waleczni rycerze… Kto z nich jest mordercą, który już wybrał następną ofiarę?

Mistrzyni sztuki śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Mistrzyni sztuki śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Były też inne, straszliwe supły na linie.

– Zabił na Rodos, zanim tam dotarłem, w winnicy znaleziono jakąś małą chrześcijańską dziewczynkę. Całą wyspę ogarnęła wściekłość.

W Marsylii kolejna śmierć, tym razem mały żebrak zabrany z pobocza szlaku, ciału chłopca zadano tyle ran, że nawet władze, zazwyczaj niezbyt przejmujące się losem włóczęgów, wyznaczyły nagrodę za zabójcę.

W Montpellier jeszcze jeden chłopiec, tym razem zaledwie czteroletni.

– Po czynach ich poznacie, naucza nas Biblia – mówił Rowley. – I poznałem go po jego czynach. Pozaznaczał na mojej mapie punkty dziecięcymi ciałami. Zdawało się, że nie potrafi wytrzymać trzech miesięcy, nie dogodziwszy sobie. Kiedy traciłem jego trop, starczyło tylko poczekać na krzyk rodzica, odbijający się echem od jednego miasta do drugiego. Wtedy wsiadałem na konia i jechałem za nim.

Znajdował także kobiety, które Rakszasa zostawiał za sobą.

– Pociąga niewiasty, Bóg wie dlaczego. Nie traktował ich dobrze. Wszystkie te biedne posiniaczone istoty, które wypytywał Rowley, odmawiały pomocy.

– Zdawały się mieć nadzieję, że on kiedyś do nich wróci. To jednak nie miało znaczenia, do tego czasu, już tropiłem go po ptaku, którego miał przy sobie.

– Ptaku?

– To był szpak. W klatce. Wiedziałem, gdzie go kupił, na suku w Gazie. Mógłbym ci nawet powiedzieć, ile za niego zapłacił. Ale dlaczego go przy sobie trzymał… Może to był jego jedyny przyjaciel.

Na twarzy Rowleya pojawił się grymas uśmiechu.

– Dzięki Bogu, ten ptak go wyróżniał. Nie raz i nie dwa opowiadano mi o człowieku z ptasią klatką przy siodle. I koniec końców, dzięki temu wiedziałem, dokąd zmierza.

Gdy myśliwy i zwierzyna dotarli już do doliny Loary, sir Rowley popadł w rozterkę, albowiem Angers było domem właściciela kości, które wiózł.

– Czy powinienem podążać za Rakszasą, jak przysięgałem? Czy wypełnić swoją przysięgę złożoną Guiscardowi i zabrać go do miejsca wiecznego spoczynku?

Opowiadał, że w Tours ów dylemat zaprowadził go do miejscowej katedry, gdzie modlił się o radę.

– I tam Bóg wszechmogący, cudownie, w swojej łasce, widząc, że moja sprawa jest słuszna, podał mi swoją dłoń.

Kiedy Rowley wyszedł z katedry jej wielkimi zachodnimi drzwiami i mrugał oślepiony światłem słońca, usłyszał pisk ptaka, dobiegający z ulicy. Klatka wisiała za oknem jednego z domów.

– Spojrzałem na niego. On spojrzał na mnie i powiedział „dzień dobry" po angielsku. A ja pomyślałem wtedy: Bóg zaprowadził mnie na tę uliczkę celowo, sprawdźmy, czy to ulubieniec Rakszasy. A zatem zapukałem do drzwi i otworzyła mi kobieta. Zapytałem ją o męża. Powiedziała mi, że wyszedł, ale mógłbym przysiąc, że był w środku. Ta niewiasta przypominała tamte inne, potargana i wystraszona. Dobyłem miecza i przepchnąłem się obok niej. Jednak walczyła ze mną, kiedy próbowałem pójść na górę schodami, wczepiła się w moje ramię jak kotka i krzyczała. Usłyszałem, jak woła z komnaty na piętrze, a potem głuche uderzenie. Wyskoczył przez okno. Zawróciłem na dół, a kobieta przeszkadzała mi cały czas i gdy dotarłem do uliczki, jego już tam nie było.

Rowley w rozpaczliwym geście, opisując bezowocny pościg, przesunął dłonią po swoich gęstych kędzierzawych włosach.

– Wreszcie wróciłem do domu. Kobiety już nie było, ale w pokoju na piętrze ptak miotał się w klatce na podłodze, tam gdzie Rakszasa strącił ją, kiedy uciekał. Podniosłem klatkę i ptak powiedział mi, gdzie go odnajdę.

– Och! Jak on ci powiedział?

– No, nie powiedział mi, gdzie tamten dokładnie mieszka. Spojrzał na mnie swoim koralowym, bezczelnym okiem i oznajmił, że jestem ładnym chłopczykiem, mądrym chłopczykiem, wszystkie te takie zwyczajne rzeczy, ich banalność zaszokowała mnie, bo wiedziałem, że słucham głosu Rakszasy. On go specjalnie wyszkolił. Nie było niczego szczególnego w tym, co mówił ptak, ale w tym, jak mówił. Mówił z akcentem. Mówił z akcentem z hrabstwa Cambridge. Ptak naśladował sposób mówienia swojego pana. Rakszasa pochodził z Cambridge.

Poborca podatków przeżegnał się z wdzięczności do Boga, który okazał się dla niego tak łaskawy.

– Pozwoliłem ptakowi wypaplać cały swój repertuar – powiedział. – Teraz miałem już wystarczająco dużo czasu, mogłem spokojnie zabrać Guiscarda do Angers. Wiedziałem, gdzie kieruje się Rakszasa. On wracał do domu, aby osiąść tam z pozostałymi klejnotami Guiscarda. I tak zrobił. I tym razem już mi nie ucieknie.

Rowley spojrzał na Adelię.

– Wciąż mam tę klatkę – powiedział.

– Co stało się z ptakiem?

– Skręciłem mu kark.

Grabarze skończywszy robotę, odeszli niepostrzeżenie. Długi cień muru na krańcu ogrodu sięgnął ławki.

Adelia, drżąc od chłodu nadchodzącego wieczoru, uświadomiła sobie, że od pewnego czasu przenika ją zimno. Może było jeszcze coś więcej do powiedzenia, ale w tej chwili nie potrafiła już o tym myśleć. Ani on. Wstał.

– Muszę przyjrzeć się przygotowaniom.

Inni jednak przyjrzeli się już za niego. Szeryf, Arab, poborca podatków, przeor augustianin, dwie kobiety i pies stali na szczycie schodów, na zewnątrz budynków, kiedy Szymon z Neapolu w swojej wierzbowej trumnie, poprzedzany przez ludzi z pochodniami i z wszystkimi Żydami, jacy byli na zamku z tyłu, niesiony był do miejsca pod wiśnią, na drugim krańcu ogrodu. Bliżej ich nie zaproszono. Pod sierpem księżyca postaci żałobników zdawały się bardzo ciemne, zaś kwiecie wiśni bardzo białe, jak zastygła w bezruchu śnieżna zamieć.

Szeryf poruszył się niespokojnie, Mansur położył dłonie na ramionach Adelii i ona odchyliła się ku niemu, słuchając niskich dźwięków Psalmu 91, wydobywających się z ust rabina, raczej nie starając się rozróżnić słów.

Raziła ją pewna rzecz, na którą wszyscy pozostali nie zwracali uwagi, bo przyzwyczajeni byli do hałasu w zamku. Nie podobały jej się uniesione głosy ludzi przy głównej bramie, którym ojciec Alkuin, miejscowy ksiądz, głośno wyrażał swoje niezadowolenie.

Tam też, wysłuchawszy tego wszystkiego, Agnieszka wyszła z szałasu i pobiegła do miasta, zaś Roger z Acton zaczął przekonywać strażników, iż ich zamek jest właśnie bezczeszczony przez potajemny żydowski pochówek dokonywany w jego murach.

Żałobnicy pod wiśnią również słyszeli to wszystko. Ich uszy wyłapywały ową zapowiedź kłopotów.

– El ma'eleh rachamim - głos rabina Gotsce jednak nie zadrżał. - Shochayn bahmro… Panie, wypełniony ojcowskim współczuciem, daj odpoczynek naszemu bratu Szymonowi, pod skrzydłami Twego schronienia, na wysokości, wśród świętości i czystości, jasnemu jak błyszczący firmament, i duszom wszystkich spośród Twego ludu, zgładzonych na tych ziemiach, po których chadzał ojciec Abraham i wokół nich.

Słowa, pomyślała Adelia. Jakiś niewinny ptak może powtórzyć słowa mordercy. Słowa można wypowiedzieć nad człowiekiem, którego on zabił, i tak wlać balsam do zbolałej duszy.

Usłyszała stuk, stuk, stuk grudek ziemi uderzających o trumnę. Teraz procesja szła przez ogród, by wyjść furtą i chociaż Adelia nie była Żydówką, lecz tylko kobietą, każdy z mężczyzn pozdrawiał ją, przechodząc, tam gdzie stała, obok podstawy schodów.

Hamakom y 'nachem etchem b 'toch sh 'ar availai tziyon ee yerusha-layim. Niech Bóg ukoi cię wśród wszystkich żałobników Syjonu i Jerozolimy.

Rabin zatrzymał się i ukłonił szeryfowi.

– Jesteśmy wdzięczni za twoją szczodrość, mój panie, niech nie sprawi ci ona kłopotów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Mistrzyni sztuki śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Mistrzyni sztuki śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Mistrzyni sztuki śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Mistrzyni sztuki śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x