Mokre oczy Delacroix wyjrzały spomiędzy palców.
– Gdzieś tutaj. Pewnie śpi na łóżku. Dlaczego pan pyta?
– No cóż, zadzwonimy do schroniska dla zwierząt, żeby się nim zajęto. Pojedzie pan z nami. Został pan właśnie aresztowany. Będziemy dalej rozmawiać na komendzie.
Delacroix opuścił ręce, wyraźnie wytrącony z równowagi.
– Nie, w schronisku się nim nie zajmą, uśpią go natychmiast, kiedy się zorientują, że po niego nie wrócę.
– No, nie może pan go po prostu tutaj zostawić.
– Pani Kresky się nim zajmie. Mieszka obok. Może tu przychodzić i go karmić.
Bosch potrząsnął głową. Wszystko waliło się z powodu kota.
– Nie możemy na to pozwolić. Musimy opieczętować przyczepę, dopóki jej nie zrewidujemy.
– Dlaczego teraz tego nie zrobicie? – zapytał Delacroix z autentycznym gniewem w głosie. – Powiedziałem wam to, co chcieliście wiedzieć. Zabiłem swojego syna. To był wypadek. Pewnie uderzyłem go za mocno. Ja… – Zasłonił twarz rękami i ze łzami wymamrotał: – Boże… co ja narobiłem?
Edgar pisał dalej. Harry wstał. Chciał, żeby Delacroix jak najszybciej znalazł się w pokoju przesłuchań na posterunku. Minęło jego zdenerwowanie; zastąpiła je niecierpliwość. Chciał, żeby przyznanie Delacroix znalazło się na taśmie – magnetofonowej i wideo – nim porozmawia z adwokatem i dotrze do niego, że ładuje się na resztę życia do celi o wymiarach dwa na trzy metry.
– No dobrze, później wymyślimy, co z kotem – powiedział. – Na razie zostawimy mu dosyć jedzenia. Niech pan wstanie, Delacroix. Jedziemy.
Delacroix wstał.
– Mogę się przebrać w coś porządniejszego? To stare łachy, które noszę po domu.
– Niech pan się tym nie przejmuje – rzekł Bosch. – Później dostanie pan ubrania.
Nie fatygował się informowaniem go, że nie będą to jego ubrania. Na
Delacroix czekał więzienny kombinezon z numerem na plecach. Żółtej barwy, identyfikującej więźniów z maksymalnie strzeżonego piętra – morderców.
– Skujecie mnie? – zapytał Delacroix.
– Takie są przepisy – odparł Bosch. – Musimy.
Obszedł stolik i odwrócił Delacroix plecami do siebie, żeby nałożyć mu kajdanki.
– Wiecie, byłem aktorem. Grałem kiedyś więźnia w jednym z odcinków „Ściganego”. W pierwszej serii, z Davidem Janssenem. Małą rólkę. Siedziałem obok Janssena na ławie. To wszystko. Udawałem, że jestem naćpany.
Bosch nic nie odpowiedział. Delikatnie pchnął Delacroix do wyjścia.
– Sam nie wiem, dlaczego to sobie przypomniałem – powiedział Delacroix.
– Nic się nie stało – odparł Edgar. – Ludzie w takiej chwili przypominają sobie najdziwniejsze rzeczy.
– Niech pan tylko uważa na schodku – ostrzegł Bosch.
Wyprowadzili go na zewnątrz; Edgar szedł z przodu, Bosch z tyłu.
– Ma pan klucz? – zapytał Bosch.
– Leży na blacie w kuchni.
Harry wrócił do środka i odszukał klucz. Zaczął otwierać szafki w kuchni, aż znalazł pudełko karmy dla kotów. Otworzył je i wysypał zawartość na papierową tackę pod stołem. Karmy było niewiele; będzie musiał później zająć się zwierzęciem.
Gdy wyszedł z przyczepy, Edgar wsadził już Delacroix na tylne siedzenie samochodu. Zobaczył, że przygląda się im sąsiadka z otwartych drzwi drugiej przyczepy. Odwrócił się i zamknął drzwi na klucz.
Bosch wetknął głowę do gabinetu porucznik Billets. Siedziała bokiem przy biurku i pracowała przy komputerze stojącym na bocznym stoliku. Posprzątała z blatu – kończyła urzędowanie na ten dzień.
– Tak? – spytała, nie podnosząc głowy.
– Wygląda na to, że mieliśmy szczęście – powiedział Bosch.
Grace Billets odwróciła się od komputera i popatrzyła na Boscha.
– Pozwól, że zgadnę. Delacroix zaprosił was do środka, usiadł i od razu się przyznał.
– Mniej więcej – przytaknął Bosch.
Jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
– Kurczę, nabijasz się ze mnie.
– Mówi, że to zrobił. Musieliśmy go uciszyć, żeby go tu przywieźć i nagrać zeznanie. Tak jakby czekał, aż po niego przyjedziemy.
Grace Billets zadała jeszcze kilka pytań. Bosch opisał cały pobyt w przyczepie, z problemem, jakim był brak magnetofonu, na którym mogliby nagrać przyznanie się Delacroix, włącznie. Pani porucznik zmartwiła się i zdenerwowała, w równym stopniu na Boscha i Edgara za brak przygotowania, jak na Carol Bradley z wydziału spraw wewnętrznych, że nie zwróciła magnetofonu Harry'ego.
– Mogę sobie tylko życzyć, żeby ta łyżka dziegciu nie zepsuła miodu – powiedziała, nawiązując do ryzyka, że przyznanie się Delacroix może zostać podważone, jako że nie nagrano go na taśmie. – Jeśli przegramy tę sprawę dlatego, że schrzaniliśmy robotę…
Nie dokończyła, nie musiała.
– Niech pani posłucha, chyba nie będzie problemów. Edgar zapisywał każde słowo. Przerwaliśmy, kiedy mieliśmy dosyć, żeby go zgarnąć, a teraz uwiecznimy wszystko na taśmie wideo.
Grace Billets wydawała się nieco uspokojona.
– A co z jego prawami? Jesteś pewny, że nie będzie z tym żadnych kłopotów.
– Nie sądzę. Facet zaczął gadać, zanim mieliśmy szansę mu je przeczytać. Potem mówił dalej. Czasami tak bywa. Człowiek wybiera się z taranem, a po prostu otwierają mu drzwi. Kiedy Delacroix będzie miał adwokata, może dostać zawału i wrzeszczeć, że wcale nie chciał, ale nic z tego nie wyjdzie. Ale mam jego podpis. Czysta sprawa, pani porucznik.
Grace Billets pokiwała głową – był to znak, że Bosch zdołał ją przekonać.
– Szkoda, że nie zawsze idzie tak łatwo – powiedziała. – Co z prokuraturą?
– Zaraz tam zadzwonię.
– No dobrze; jeśli zechcę się przyjrzeć, to w którym pokoju będziecie?
– W trójce.
– Dobra, Harry, idź i dopnij wszystko na ostatni guzik.
Odwróciła się z powrotem do komputera.
Bosch zasalutował i już miał wyjść, gdy przystanął. Wyczuła, że nie wyszedł, i obróciła się ku niemu.
– O co chodzi?
– Sam nie wiem. – Wzruszył ramionami. – Całą drogę tutaj zastanawiałem się, ilu rzeczy można by uniknąć, gdybyśmy po prostu pojechali po niego, zamiast kręcić się z daleka i zbierać obciążające go dowody.
– Wiem, o czym myślisz, Harry. W żaden sposób na świecie nie mogłeś wiedzieć, że facet po dwudziestu paru latach po prostu czeka, aż zastukasz do jego drzwi. Postąpiłeś jak należy i gdybyś miał to zrobić ponownie, zachowałbyś się tak samo. Wokół ofiary trzeba najpierw pokrążyć. Cokolwiek spotkało posterunkową Brasher, nie miało nic wspólnego z tym, jak prowadziłeś tę sprawę.
Popatrzył na nią przez chwilę i pokiwał głową. Jej słowa przynosiły pewną ulgę jego sumieniu.
Pani porucznik odwróciła się do komputera.
– Jak powiedziałam, idź i dopnij wszystko na ostatni guzik.
Harry wrócił do pokoju detektywów, żeby zadzwonić do prokuratury okręgowej z wiadomością o aresztowaniu podejrzanego w sprawie morderstwa oraz o jego przyznaniu się do winy. Rozmawiał z przewodniczącą wydziału O'Brien. Powiedział, że albo on, albo jego partner przyjedzie jeszcze dzisiaj przedstawić zarzuty. O'Brien, znająca sprawę tylko z doniesień środków masowego przekazu, powiedziała, że wyśle któregoś z prokuratorów na komendę, żeby nadzorował odebranie przyznania się do winy i dalszy bieg śledztwa.
Harry wiedział, że o tej porze dnia prokuratora można spodziewać się najwcześniej za trzy kwadranse. Powiedział O'Brien, że prokurator będzie mile widziany, ale że nie zamierza czekać na niego z odebraniem przyznania się do winy. O'Brien zasugerowała jednak, żeby to zrobił.
Читать дальше