Iain Banks - Most

Здесь есть возможность читать онлайн «Iain Banks - Most» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Most: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Most»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Most nie ma końca, na jego wielu poziomach żyją ludzie, a jednym z nich jest wyłowiony z rzeki John Orr. Bohater cierpi na amnezję i opowiada lekarzowi swoje dziwne sny. Jednak autor przenosi nas nagle i stajemy się świadkami życia pewnego dość przeciętnego Szkota. Cóż jest dalej? Wszystko zaczyna się mieszać i nie jesteśmy pewni o czyim śmie właśnie czytamy i co tak naprawdę jest snem a co rzeczywistością. Powieść Banks’a jest hybrydą łączącą w sobie obyczajową historię, fantastykę oraz jednocześnie jej parodię. To literacki eksperyment zabawa stylem, językiem i wyobraźnią.

Most — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Most», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ubrana jest w ciasno opiętą sukienkę z jaskrawoczerwonego atłasu; sukienka sięga jee do kolan, ale ma rozcięcie aż do szczytu uda. Gdy Abberlaine się obraca, widzę odcinek białego szczupłego ciała pomiędzy gęstą czernią brzegu pończochy a skrajem czarnej koronki powyżej. Sukienka ma wysoki kołnierz, który prawie całkowicie skrywa wąską czarną tasiemkę na szyi. Ramiona są wywatowane, biust… nie.

Abberlaine staje z rękami wspartymi na biodrach, zwrócona twarzą do mnie. Jej ramiona są nagie, a pokrywający je ciemny puszek tworzy na nich czarną obwódkę. Starannie umalowana twarz wydaje się rozbawiona; wspólnie stroimy sobie żarty. Nagle odwraca się i wsadza rękę do kieszeni płaszcza. Wyciąga z niej coś, co początkowo biorę za następną parę pończoch, są to jednak rękawiczki w tym samym kolorze. Naciąga je prawie do ramion. Wydobywa z siebie głęboki gardłowy chichot i robi następny obrót.

— Co o tym sądzisz?

— Rozumiem, że to nie było oficjalne przyjęcie? Nalewam wina.

— Coś w rodzaju balu maskowego. Poszłam tam jako kobieta lek kich obyczajów, a wyszłam na ciężkiej bani.

Śmiejąc się, unosi dłoń do ust. Gdy bierze kieliszek, składa mi głęboki ukłon.

— No cóż, wyglądasz olśniewająco, Abberlaine — mówię śmiertelnie poważnie.

Wzdycha i przeczesuje palcami włosy, po czym odwraca się, odchodzi miarowym krokiem i stuka w stary, wysoki kredens z ciemnego, mocno polakierowanego drewna, przesuwając po nim długie, odziane w rękawiczkę palce. Wypija łyk wina. Przyglądam się, jak krąży wśród zakrytych i odkrytych mebli w pokoju, otwierając drzwiczki, zaglądając do szuflad, unosząc rogi prześcieradeł, przesuwając dłonią po ich zakurzonych szybach i gładząc intarsje. Przez cały czas nuci coś i popija małymi tykami z kieliszka. Przez chwilę czuję się zapomniany, ale nie znieważony.

— Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko mojej wizycie — mówi, zdmuchując kurz z abażuru stojącej lampy.

— Oczywiście, że nie. Miło cię zobaczyć.

Odwraca się; znowu ten uśmiech. Potem spogląda, marszcząc czoło, na szare morze i chmury deszczowe za wysokimi oknami i układa dłonie na swych nagich ramionach. Popija z kieliszka; to dziwny, osobliwie wzruszający odruch; oszczędny, tulący, prawie dziecinny gest, zupełnie mimowolnie czarujący.

— Zimno mi. — Odwraca się, by spojrzeć na mnie. W jej oczach jest coś żałobnego niemal. — Możesz zamknąć okiennice? Mam wrażenie, że tam jest strasznie zimno. Zapalę w kominku, dobrze?

— Oczywiście.

Odstawiam kieliszek, podchodzę kolejno do okien i powoli zatrzaskuję długie deski okiennic przed mrocznym dniem. Abberlaine przekonuje stary syczący gaz, by się zapalił, a potem kuca przed kominkiem z wyciągniętymi ku niemu rękami w rękawiczkach. Siadam w pobliżu na okrytym prześcieradłem fotelu. Dziewczyna obserwuje płomienie. Kominek pali się z sykiem.

Po chwili Abberlaine budzi się chyba z jakiegoś snu na jawie i pyta, wciąż patrząc w ogień:

— Dobrze spałeś?

— Tak, dziękuję. Było bardzo wygodnie.

Abberlaine zostawiła kieliszek na kominku; podnosi go i pije. Jej pończochy mają krzyżykowy wzór, małe iksy w większych iksach; rozciągnięte pismo przejrzystego materiału, ukształtowanego na jej nogach w postaci linii rozkładu naprężeń; tu rozciąganie, rozświetlone widocznym pod spodem ciałem; rozluźnienie tam, gdzie pończochy ciemnieją; zwięzła gramatyka iksów zagęszczonych na bladej skórze dziewczyny.

— Dobrze — mówi cicho. Powoli kiwa głową, wciąż urzeczona ogniem, czerwona sukienka odbija pomarańczowe płomienie niczym rubinowe zwierciadło. — Jak dobrze — powtarza.

Ciepło ognia ogrzewa jej skórę; zapach perfum powoli wypełnia przestrzeń między nami. Abberlaine bierze głęboki oddech, wstrzymuje go, po czym wypuszcza powietrze, wciąż wpatrując się w syczący ogień.

Opróżniam swój kieliszek i podnoszę butelkę; podchodzę do dziewczyny i siadam obok, by nalać wina nam obojgu. Woń jej perfum jest słodka i mocna. Abberlaine siada na podłodze z nogami ułożonymi w jedną stronę, wsparta na jednej ręce. Przygląda się, jak napełniam kieliszki. Odstawiam butelkę, obserwując jej twarz; szminka rozmazała się trochę w kąciku ust. Dostrzega moje spojrzenie. Powoli unosi brew.

— Twoja szminka… — Wyciągam z kieszeni chusteczkę, na której wyhaftowała mój monogram. Abberlaine pochyla się, by pozwolić mi zetrzeć gorszący czerwony ślad. Gdy dotykam ust przez materiał chust ki, czuję na palcach jej oddech.

Proszę.

— Obawiam się, że zostawiłam jej trochę na sporej liczbie kołnierzy. — Jej głos jest teraz cichy i niski, przypomina niemal pomrukiwanie.

— Och — odpowiadam z udawaną dezaprobatą, kręcąc głową. — Ja nie całowałbym kołnierzy.

Abberlaine kręci głową.

— Nie?

— Nie.

Przysuwam się bliżej, by delikatnie trącić jej pełny kieliszek swoim.

— Więc co byś całował?

Jej głos nie staje się cichszy; przyjmuje natomiast inne brzmienie: konspiracyjne, znaczące, wręcz ironiczne. To jest wystarczające zaproszenie, co wcale nie znaczy, że od razu się na nią rzuciłem.

Całuję ją lekko, obserwując jej oczy (a ona odpowiada lekkim pocałunkiem i obserwuje moje). Jej skóra ma delikatny smak wina i czegoś pikantnego; wyczuwam także ślad papierosowego dymu. Napieram nieco do przodu i kładę wolną dłoń na talii Abberlaine, czując przez gładki czerwony atłas ciepło jej ciała; ogień syczy gorliwie, ogrzewając mi plecy. Powoli sunę wargami po jej wargach, poznając smak ust, muskając zęby. Spotykaaą się nasze języki. Abberlaine odchyla się na chwilę w bok, tak że myślę, iż się odsuwa (marszczy czoło), ale ona tylko szuka ręką miejsca, by odstawić kieliszek; potem chwyta mnie w ramiona i zamyka oczy. Jej oddech na moim policzku staje się szybszy i teraz całuję ją namiętniej, pozostawiwszy kieliszek na oparciu fotela.

Włosy Abberlaine są delikatne i pachną tymi samymi perfumami, talia jest w dotyku jeszcze szczuplejsza niż wygląda, piersi przesuwają się pod czerwonym atłasem, podtrzymywane (lecz nie zamknięte) przez coś, co nosi pod sukienką. Pończochy są gładkie w dotyku, uda ciepłe; obejmuje mnie, ściska mocno, a potem odpycha, chwyta moją głowę w dłonie i patrzy na mnie, przenosząc swe bystre spojrzenie z jednego mojego oka na drugie. Jej sutki tworzą małe czerwone wzgórki atłasu. Usta ma wilgotne, pomazane czerwienią szminki. Przez chwilę drży ze śmiechu i przełyka ślinę, wciąż oddychając z trudem.

— Nie przypuszczałam, że będziesz taki… namiętny — mówi zdysza nym głosem.

— Nie sądziłem, że tak łatwo dasz się oszukać. Po chwili:

— Tutaj. Tutaj. Nie w łóżku, tam będzie zbyt zimno, tutaj.

— Nie musisz czegoś najpierw zrobić?

— Słucham? Och, nie, nie. Tylko… och chodź, zdejmij tę cholerną marynarkę… Mam się rozebrać?

— No cóż, może nie?

Ciało Abberlaine Arrol jest pokryte czernią, skrępowane i ożebrowane obsydianowymi jedwabiami. Jej pończochy łączą się z czymś w rodzaju sznurowanego z przodu jedwabnego gorsetu; następny krzyżykowy wzór tworzy kroksztyn od łona do punktu tuż poniżej miejsca, w którym oddzielny biustonosz z czystego jedwabiu, ażurowy jak pończochy, obejmuje jej kształtne, jędrne piersi. Pokazuje mi, gdzie się go rozpina z przodu; reszta — wystarczająco luźna — jej kombinacji: czarna siatka nad jeszcze czarniejszymi włosami, zostaje. Całujemy się powoli, nie ruszając się jeszcze, po tym. jak wszedłem w nią po raz pierwszy; Abberlaine siedzi na mnie, oplótłszy moje biodra odzianymi w pończochy nogami. Rękami w długich rękawiczkach ściska moje ramiona.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Most»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Most» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Iain Banks - Der Algebraist
Iain Banks
Iain Banks - L'Algébriste
Iain Banks
Iain Banks - A barlovento
Iain Banks
Iain Banks - Inversiones
Iain Banks
Iain Banks - El jugador
Iain Banks
Iain Banks - Dead Air
Iain Banks
Iain Banks - The Algebraist
Iain Banks
Отзывы о книге «Most»

Обсуждение, отзывы о книге «Most» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x