Iain Banks - Most

Здесь есть возможность читать онлайн «Iain Banks - Most» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Most: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Most»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Most nie ma końca, na jego wielu poziomach żyją ludzie, a jednym z nich jest wyłowiony z rzeki John Orr. Bohater cierpi na amnezję i opowiada lekarzowi swoje dziwne sny. Jednak autor przenosi nas nagle i stajemy się świadkami życia pewnego dość przeciętnego Szkota. Cóż jest dalej? Wszystko zaczyna się mieszać i nie jesteśmy pewni o czyim śmie właśnie czytamy i co tak naprawdę jest snem a co rzeczywistością. Powieść Banks’a jest hybrydą łączącą w sobie obyczajową historię, fantastykę oraz jednocześnie jej parodię. To literacki eksperyment zabawa stylem, językiem i wyobraźnią.

Most — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Most», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Płomienie migotały na kłodach drewna na rozległym ruszcie kominka.

Andrea skinęła głową.

— OK, ale nie wiem, czy mamy wystarczająco dużo jedzenia.

— Chrzanić jedzenie. Mamy jakieś prochy? — odparł, siadając obok niej. Skręcił w palcach pasmo jej włosów i uśmiechnął się do niej szeroko. Stuknęła go szczotką w głowę.

— Nałogowiec.

Zakwilił i przetoczył się po podłodze, trąc skronie. Po czym, widząc, że to nie poskutkowało — Andrea nadal spokojnie szczotkowała włosy — znowu usiadł w fotelu. Spojrzał na stary odbiornik radiowy z adapterem.

— Chcesz, żebym znowu nastawił „Wheels of Fire”? Pokręciła głową.

— Nie…

— Może „Electric Ladyland”?

— Nastaw coś… starego — odparła, marszcząc brwi w świetle kominka i patrząc na brązowe fałdy aksamitnych zasłon.

— Starego? — zapytał ze zdziwieniem i udawaną odrazą.

— Taak. Mamy „Bringing It Al] Back Home”?

— Och, Dylan — mruknął, przeciągając się i przeczesując długie włosy palcami. — Chyba nie. Sprawdzę. — Przywieźli ze sobą skrzynkę pełną płyt. — Hmm. Nie… nie ma jej tu. Zaproponuj coś innego.

— Sam wybierz. Coś starego. Jestem w nostalgicznym nastroju. Coś z dawnych dobrych czasów. — Roześmiała się, gdy to powiedziała.

— To są dawne dobre czasy — zaprotestował.

— Gdy płonęła Praga, a w Paryżu panował spokój, mówiłeś coś innego — przypomniała.

Westchnął, patrząc na stare płyty długogrające.

— Taak, wiem.

— Prawdę mówiąc — ciągnęła — gdy ten przyjemniaczek Nixon został wybrany, też mówiłeś coś innego. Albo gdy May Dały…

— OK, OK. Więc czego chcesz posłuchać?

— Dobra, nastaw jeszcze raz „Ladyland” — odparła, wzdychając. Podszedł z płytą do adapteru.

— Chcesz coś zjeść na mieście? — zapytała.

Nie był pewien. Nie chciał opuszczać przytulnego domu; przyjemnie było z nią sam na sam. Poza tym nie mógł sobie pozwolić na ciągłe wizyty w restauracjach; to Andrea płaciła za większość posiłków.

— Mógłbym, mógłbym — odparł, zdmuchując kurz z igły pod ciężkim bakelitowym ramieniem. Zaprzestał już żartów z wiekowego radio-adapteru.

— Zobaczę, co jest w lodówce — powiedziała, prostując się. Wstała z podłogi i wygładziła kimono. — Działka jest chyba w mojej torebce.

— Wspaniale — mruknął. — Zrobię nam niesamowitego skręta.

Potem, gdy już zatelefonowała do swoich rodziców, żeby powiedzieć, że wrócą jutro, grali w karty. Nast ępnie Andrea wyjęła karty do tarota i wróżyła mu. Interesowała się tarotem, astrologią, znakami słonecznymi oraz przepowiedniami Nostradamusa; nie wierzyła w nie specjalnie, po prostu ją ciekawiły. On uważał, że było to gorsze niż bezgraniczna wiara w ich prawdziwość.

Podczas czytania z kart rozzłościła się na niego; był sarkastyczny. Zdenerwowana, złożyła karty.

— Chcę tylko wiedzieć, jak to działa — próbował wyjaśnić.

— Dlaczego?

Andrea rozciągnęła się za nim na kanapie, sięgnęła ręką w dół i podniosła okładkę płyty, której używali do przygotowywania skrętów.

— Dlaczego? — powtórzył ze śmiechem, kręcąc głową. — Dlatego, że to jedyny sposób zrozumienia czegokolwiek. Najpierw, czy to działa? Potem, jak?

— Być może, najdroższy — stwierdziła, śliniąc papierową bibułkę — nie wszystko musi być zrozumiane. Być może nie wszystko może być zrozumiane, w odróżnieniu od równań i wzorów.

Stale do tego wracali. Emocje kontra logika. On wyznawał coś w rodzaju jednolitej teorii pola świadomości; emocje, uczucia i logiczna myśl istniały po to, by je zrozumieć łącznie jako całość, byt niewspółmierny co prawda w swoich hipotezach i wynikach, jednak funkcjonujący na tych samych fundamentalnych zasadach. Wszystko w ko ńcu zostanie zrozumiane; było to tylko kwestią czasu i dociekań. Wydawało mu się to tak oczywiste, że miał ogromne i prawdziwe kłopoty ze zrozumieniem punktu widzenia innych ludzi.

— Gdybym o tym decydował, nie pozwoliłbym nikomu, kto wierzy w znaki zodiaku, Biblię lub uzdrawianie przez wiarę czy coś takiego, ko rzystać z energii elektrycznej i jeździć samochodami, autobusami oraz pociągami i latać samolotami ani używać niczego, co wykonano z two rzyw sztucznych. Chcą wierzyć, że świat działa według ich zwariowanych regułek? W porządku, niech żyją w ten sposób, ale dlaczego u diabła mie libyśmy im pozwalać korzystać z owoców ludzkiego geniuszu i ciężkiej pracy, z rzeczy produkowanych tylko dlatego, że ludzie lepsi od nich mie li kiedyś rozsądek i nadzieję, by… Przestaniesz się ze mnie śmiać?

Rzucił jej piorunujące spojrzenie. Andrea trzęsła się z bezgłośnego śmiechu, z różowym drżącym językiem wysuniętym, by polizać następną bibułkę. Zwróciła się do niego z błyszczącymi oczyma, wyciągnęła rękę i powiedziała:

— Czasami jesteś taki zabawny.

Chwycił jej dłoń i pocałował ją ceremonialnie.

— Tak się cieszę, że cię bawię, moja droga.

Nie uważał, że powiedział coś zabawnego. Czemu się z niego śmiała? Ostatecznie musiał jednak przyznać, że tak naprawdę jej nie rozumiał. Nie rozumiał kobiet. Nie rozumiał mężczyzn. Nawet dzieci trudno było mu zrozumieć. Naprawdę rozumiał tylko siebie i resztę wszechświata. Nie do końca rzecz jasna, ale na tyle dobrze, by wiedzieć, że to, co zostało do odkrycia, miałoby sens; pasowałoby, można by to stopniowo i cierpliwie dobierać po kawałku, niczym elementy bezkresnej układanki, bez prostych brzegów i bez końca w polu widzenia, ale takiej, w której zawsze będzie miejsce na dopasowanie absolutnie każdego kawałka.

Kiedyś, gdy był całkiem mały, tato zabrał go do zajezdni kolejowej, gdzie pracował. Przeprowadzano tam kapitalne remonty lokomotyw i tato pokazał mu wielkie, wysokie silniki parowe, rozbierane i na powrót składane, czyszczone i naprawiane. Pamiętał, że stał i przyglądał się masywnej lokomotywie podczas próby spoczynkowej, z wysiłkiem rozpędzającej się do maksymalnej prędkości na ukrytych w podłodze wyjących rolkach ze stali, z rozmazanymi tarczami wirujących kół wielkości człowieka, drżącym powietrzem rozgrzanym od jej blach, parą kłębiącą się wokół lśniących szprych; dźwignie i łączniki, pręty i tłoczy-ska błyskały w światłach rozbrzmiewającej echem, trzęsącej się zajezdni, a dym z komina lokomotywy pulsował i uderzał jak młot w wielkiej rurze z nitowanej blachy, która odprowadzała go na dach zajezdni. Było to przerażająco hałaśliwe, uderzająco potężne, nieopisanie żywe przeżycie; był przerażony, a zarazem pogrążony w ekstazie, przepełniony grozą, zachwytem i podziwem dla czystej, oszałamiającej, ujarzmionej potęgi maszyny.

Ta moc, ta kontrolowana energia użytkowa, ten metalowy symbol wszystkiego, czego można było dokonać pracą, rozsądkiem i przy użyciu materii, pobrzmiewały w nim echem wspomnień przez lata. Budził się ze swych snów dyszący, spocony, z łomocącym sercem, niepewny, czy czuje strach, czy podniecenie, czy też jedno i drugie. Wiedział jedynie, że po zobaczeniu tego łomocącego, nieruchomego silnika wszystko jest możliwe. Nigdy nie zdołał w zadowalający dla siebie sposób opisać tego pierwotnego przeżycia, nigdy też nie próbował wytłumaczyć tego uczucia Andrei, gdyż nigdy nie potrafił w pełni wytłumaczyć go sobie.

— Proszę — powiedziała, podając mu skręta i zapalniczkę. — Sprawdź, czy potrafisz wykrzesać z niej ogień.

Zapalił skręta i wydmuchnął kółko dymu w jej stronę. Andrea roześmiała się i machnięciem dłoni odegnała zwiewny szary naszyjnik od swoich świeżo umytych włosów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Most»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Most» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Iain Banks - Der Algebraist
Iain Banks
Iain Banks - L'Algébriste
Iain Banks
Iain Banks - A barlovento
Iain Banks
Iain Banks - Inversiones
Iain Banks
Iain Banks - El jugador
Iain Banks
Iain Banks - Dead Air
Iain Banks
Iain Banks - The Algebraist
Iain Banks
Отзывы о книге «Most»

Обсуждение, отзывы о книге «Most» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x