— Widma? — spytał Chris.
— Potem wam opowiem. Jak mówiłam, akurat teraz bardziej mnie martwią wyjące bomby. Nigdy jeszcze nie słyszałyśmy o takim zbiorowym ataku jak ten, którego doświadczyliśmy na Fojbe. Dotąd zawsze latały w pojedynkę. Być może zakłóciliśmy spokój ich gniazda, jest jednak również możliwość pojawienia się nowych elementów w ich zachowaniu. To się zdarza na Gai.
Gaby skrzyżowała ramiona. Patrzyła prosto w twarz Cirocco, która unikała jej wzroku.
— Być może jednak ten atak był zamierzony — powiedziała Gaby.
Robin nie mogła się w tym wszystkim połapać.
— Co macie na myśli?
— Mniejsza z tym — powiedziała szybko Cirocco. — Nie sądzę, a jeśli nawet, nie próbowały upolować żadnego z was.
Robin zrozumiała, że Gaby i Cirocco zastanawiały się, czy miało to coś wspólnego z wizytą Cirocco u Fojbe. Być może Phoebe miała jakiś wpływ na wyjące bomby i namówiła je, by zabiły Czarodziejkę. Po raz kolejny uderzyło ją, jak niezwykłe jest życie tych dwóch kobiet.
— Można również pójść przez góry — dokończyła Cirocco. — Mogą one stanowić pewną osłonę przed bombami, chociaż nadal musielibyśmy mieć się na baczności. Proponuję, byśmy poszli tędy, wzdłuż pasma Gór Przyjemnych Dźwięków. — Jeszcze raz uklękła i wyrysowała trasę, którą omawiała. — To jest niedaleko, najwyżej dwadzieścia kilometrów, stąd do wzgórz. Od końca pasma do południowej części Błękitnej Królewskiej jest następne trzydzieści kilometrów. Ile nam to zajmie, Piszczałko?
Tytania zastanawiała się przez chwilę.
— Jeśli dojdzie Gaby, jedno z nas będzie się posuwało wolniej. Myślę, że bez pośpiechu zdążymy w ciągu jednego obrotu. Drugie przejście zajmie jakieś dwa do dwu i pół obrotu.
— W porządku. Jakby na to nie patrzeć, wybór tej trasy zmniejszy jednak nasze tempo.
— Może coś mi umknęło — powiedziała Robin. — Czy jesteśmy umówieni?
Cirocco uśmiechnęła się.
— Masz rację. Śpiesz się powoli. Sama nie wiem. Myślę, że możemy się przebić do centralnego kabla jednym skokiem, jeśli do tego miejsca nie natrafimy na bomby, czy będziemy się trzymali drogi czy nie. Chcę jednak wiedzieć, co o tym sądzicie. — Popatrzyła po twarzach współtowarzyszy wędrówki.
Robin do tego momentu nie zdawała sobie sprawy, że Cirocco przejęła kierownictwo grupy. Zrobiła to w dziwaczny sposób — prosząc pozostałą szóstkę o opinię, ale faktem było, że jeszcze tydzień wcześniej to Gaby występowałaby w tej roli. Popatrzyła na Gaby, ale nie dostrzegła urazy. Właściwie to Gaby sprawiała wrażenie, że jej z tym lżej.
Uzgodnili, że pójdą wzdłuż łańcucha górskiego, bowiem wydawało się, że właśnie ten wariant jest najbliższy zamysłom Cirocco. Dosiedli tytanii; Gaby przez trzecią część trasy miała jechać za Cirocco. Niebo od zachodu zaciągnęło się chmurami.
Gdy Tytanie odpoczywały po długim biegu poprzez wydmy pomiędzy Trianą i podnóżem Gór Przyjemnych Dźwięków, nad ich głowami pojawiły się chmury. Cirocco zerknęła na Piszczałkę, który liczył coś z zegarkiem w ręku.
— Drugi decyobrót osiemdziesiątego siódmego — powiedział.
— W sam raz na czas.
Dopiero po długiej chwili Chris zrozumiał.
— Chcecie powiedzieć, że… Cirocco wzruszyła ramionami.
— To nie ja tworzę chmury. Faktycznie jednak zamawiałam je. Kontaktowałam się, jeszcze kiedy byliśmy w kanionie. Gaja powiedziała, że może dać mi zachmurzenie, ale z deszczem będzie trudniej. Nie można mieć wszystkiego.
— Nie rozumiem, po co ci chmury. — Albo jak można o nie prosić, dodał w duchu.
— To dlatego, że nie opowiedziałam ci jeszcze o piaskowych widmach. Piszczałko, jesteście gotowi? — Kiedy tytania skinęła, Cirocco wstała i otrzepała piasek z nóg. — Wsiadajmy, opowiem ci po drodze.
— Piaskowe duchy są stworzeniami opartymi na krzemie. Nazywamy je tak dlatego, że żyją pod powierzchnią piasku i są przezroczyste. Gdyby żyły w regionie nocnym, cholernie ciężko byłoby z nimi walczyć, ale na Tetydzie są na szczęście dostatecznie dobrze widoczne. Ich naukowa nazwa brzmi: Hydrophobicus gaeani. Może pomyliłam końcówki, ale chyba tak to mniej więcej brzmi. Są inteligentne i mają skłonności podobne do wściekłego psa. Rozmawiałam z nimi dwukrotnie, w warunkach całkowicie kontrolowanych. Są tak niechętne wszelkim obcym, że słowo „fanatyzm” byłoby tu żałośnie nieodpowiednie. Można powiedzieć, że to rasiści do dziesiątej potęgi. Istnieje dla nich tylko własny rodzaj oraz Gaja. Wszystko inne to albo pożywienie, albo wróg. Jeśli będą cię chciały zatłuc, zawahają się tylko po to, by zdecydować, czy jesteś jednym czy drugim, ale najprawdopodobniej wpierw dla pewności cię zabiją, a potem będą się zastanawiać.
— To bardzo zły naród — potwierdziła Valiha uroczyście. Wszystkie tytanie biegły teraz równo, więc Cirocco mogła opowiedzieć Chrisowi i Robin o tych przedziwnych stworzeniach. Chris nie był pewny, czy to dobra strategia, i nerwowo lustrował niebo. Góry Przyjemnych Dźwięków były bardziej pofałdowane niż wydmy, które ostatnio przebyli, ale nadal nie było to coś, co mogło by go uspokoić. Na pewno czułby się lepiej, gdyby mogli się posuwać kanionami tak wąskimi, by trzeba było iść gęsiego. Wzgórza przed nimi wznosiły się łagodnie, w niektórych miejscach tworząc rozleglejsze, spłaszczone na czubku wypiętrzenia. Oczywiście, w bardziej pofałdowanym terenie posuwali się wolniej, a tym samym dłużej pozostawali w kraju piaskowych duchów.
W sumie jednak bardziej obawiał się ryczących bomb. Być może zmieniłby zdanie, gdyby się zetknął z piaskowym widmem.
— Mieszkają w piachu — powiedziała Cirocco. — Mogą tam biegać czy pływać, nazwijcie to, jak chcecie, posuwając się mniej więcej tak samo szybko jak ja na powierzchni. Ich byt jest stale zagrożony, bowiem woda jest dla nich zabójcza. Chcę przez to powiedzieć, że zetknięcie ciała z wodą, i to nawet niewielką jej ilością, zabija je. W słoneczny dzień giną wtedy, gdy wilgotność przekracza 40%. Piaski Tetydy są w większej części suche jak pieprz, ponieważ żar buchający spod ziemi skutecznie usuwa wszelką wodę. Jedynym wyjątkiem jest miejsce, gdzie Ophion płynie pod piachem. Mimo że ujęty jest w głęboki, wyryty w skale kanał, na odległość dziesięciu kilometrów z obu stron wydziela wilgoć zabójczą dla widm. Dlatego też cała Tetyda jest podzielona pomiędzy dwa zupełnie odrębne szczepy tych stworzeń. Gdyby kiedykolwiek się ze sobą zetknęły, prawdopodobnie wywiązałaby się walka na śmierć i życie, ponieważ nawet wewnętrzne podziały wytwarzane przez okresowe zalewy rzucają je sobie do gardła.
— Czyli bywają tu deszcze? — spytała Robin.
— Rzadko. Powiedzmy raz do roku, i to raczej skąpe. Nawet i one jednak już dawno uśmierciłyby wszystkie duchy, gdyby nie skorupa, którą potrafią wytworzyć, gdy czują, że zbliża się deszcz, i która pozwala im przetrwać w stanie uśpienia. Dzięki temu zresztą udało mi się z jednym z nich porozmawiać: przyjechałam w czasie burzy, wykopałam bestię i wstawiłam do klatki.
— Zawsze arbiter i rozjemca — powiedziała Gaby zgryźliwie.
— No cóż, na pewno warto było spróbować. Kłopot z tą trasą polega na tym, że akurat teraz góry są zdrowo wysuszone. Natomiast tak się składa, że autostrada dokładnie trzyma się linii wyznaczonej podziemnym biegiem Ophionu.
— Możesz mi wierzyć, że nieprzypadkowo — powiedziała Gaby. — Wydawało mi się, że ma to taki sam sens, jak trzymanie się wyższych miejsc w terenie bagnistym.
Читать дальше