Pojawił się więc wątek kanadyjski. Czyżby tam chciał się schronić Pell? O wiele łatwiej przedostać się przez granicę na północy, niż uciekać na południe. No i było tam sporo gór.
Dance uśmiechnęła się i pochyliła w stronę dziewczyny.
– Mów dalej, Tarę. Świetnie ci idzie.
– Potem – ciągnęła Theresa – ktoś mówił o używanych samochodach. Jakiś inny mężczyzna. Miał niski głos. I mówił szybko.
Salony używanych samochodów były popularnym miejscem prania brudnych pieniędzy. Może rozmawiali o zdobyciu auta, którym chcieli uciec. W każdym razie poza Pellem i Newbergiem w domu był ktoś jeszcze. Trzecia osoba.
– Czy twój ojciec prowadził interesy w Kanadzie?
– Nie wiem. Dużo podróżował. Ale chyba nigdy nie wspominał o Kanadzie… Nigdy nie mogłam zrozumieć, czemu policja mnie wtedy o nic więcej nie pytała. Ale Pell był już w więzieniu, więc to i tak nie miało znaczenia. Tylko że teraz uciekł… Odkąd pan Walker powie dział, że trzeba pani pomóc w znalezieniu mordercy, cały czas próbuję rozgryźć, o co w tym wszystkim chodziło. Może pani uda się coś zrozumieć.
– Mam nadzieję. Słyszałaś coś jeszcze?
– Nie, wtedy chyba znowu zasnęłam. A potem… – z trudem przełknęła ślinę -…potem zobaczyłam kobietę w mundurze. Policjantkę. Kazała mi się ubrać… to wszystko.
Czterysta dolarów, myślała Dance, salon samochodowy, francuska prowincja Kanady.
I trzeci mężczyzna.
Czy Pell rzeczywiście postanowił przedostać się na północ? Powinna przynajmniej zadzwonić do departamentu bezpieczeństwa wewnętrznego i imigracji, aby mieli na oku przejścia graniczne z Kanadą.
Dance drążyła dalej, wypytując dziewczynę o przebieg wypadków tragicznego wieczoru.
Ale jej wysiłki okazały się bezowocne. Theresa nie wiedziała nic więcej.
Czterysta dolarów… Kanada… Co to jest Quebec?… używane samochody… Czy wśród tych zagadek kryje się klucz do spisku Daniela Pella?
Nieoczekiwanie Dance pomyślała o własnej rodzinie: o sobie, Wesie i Maggie. Coś zaczęło jej świtać. Jeszcze raz odtworzyła w pamięci fakty związane z morderstwem. Niemożliwe… jednak teoria stawała się coraz bardziej prawdopodobna, choć Dance nie spodobały się płynące z niej wnioski.
Niechętnie spytała:
– Tarę, mówiłaś, że była mniej więcej siódma, tak?
– Zdaje się.
– Gdzie twoja rodzina jadała posiłki?
– Gdzie? Zwykle w pokoju dziennym. Nie pozwalali nam korzystać z jadalni. Była tylko na… wie pani, uroczyste okazje.
– Podczas kolacji oglądaliście telewizję?
– Tak. Często. W każdym razie ja, mój brat i siostra.
– Czy ten pokój był blisko twojej sypialni?
– Aha, zaraz na dole przy schodach. Skąd pani wie?
– Oglądaliście czasem „Va Banque”?
Zmarszczyła brwi.
– Tak.
– Tarę, zastanawiam się, czy przypadkiem nie słyszałaś głosów z teleturnieju. Może ktoś wybrał kategorię „geografia” za czterysta dolarów. I wylosował odpowiedź „francuskojęzyczna prowincja Kanady”. Czyli pytanie brzmiałoby „co to jest Quebec?”.
Dziewczyna milczała, patrząc na nią nieruchomym wzrokiem.
– Nie – odparła stanowczo, kręcąc głową. – Nie, to na pewno nie było to.
– A ten głos, który mówił o używanych autach – to nie mogła być reklama? Niski głos mówiący w szybkim tempie. Jak w reklamówkach samochodów.
Na twarzy dziewczyny odmalowała się konsternacja. Chwilę potem zarumieniła się z gniewu. – Nie!
– Ale może? – spytała łagodnie Dance.
Theresa zamknęła oczy.
– Nie – powtórzyła szeptem. – Zresztą może i tak – dodała. – Sama nie wiem.
Zapewne dlatego Reynolds nie poszedł tropem zeznania dziewczynki. Też się domyślił, że mówiła o teleturnieju. Tajemniczym trzecim mężczyzną był prowadzący program Alex Tribec albo aktor czytający tekst reklamy.
Ramiona Theresy opadły, przesuwając się lekko do przodu. Ruch był bardzo subtelny, lecz Dance wyraźnie zauważyła niewerbalny sygnał smutku i poczucia porażki. Dziewczyna była pewna, że zapamiętała istotny szczegół, który pomoże złapać zabójcę jej rodziny. Teraz zdała sobie sprawę, że jej odważna decyzja o przyjeździe, wbrew woli ciotki… cały wysiłek okazał się daremny.
– Przykro mi… – Jej oczy zaszkliły się łzami.
Kathryn Dance uśmiechnęła się.
– Nie martw się, Tarę. Nic się nie stało. – Podała jej chusteczkę.
– Nic? To okropne. Tak bardzo chciałam pomóc…
Znów się uśmiechnęła.
– Och, Tarę, wierz mi, dopiero się rozkręcamy.
Na seminariach Dance opowiadała historię mieszczucha, który zatrzymał się w pewnej wiosce, aby zapytać rolnika o drogę. Przyjezdny spojrzał na psa siedzącego u stóp mężczyzny i spytał: „Czy pański pies gryzie?”. Rolnik odparł, że nie, a gdy przybysz pochylił się, by pogłaskać psa, ten ugryzł go w rękę. Mężczyzna odskoczył jak oparzony, krzycząc ze złością: „Mówił pan, że pies nie gryzie!”. Rolnik odrzekł: „Mój nie. A ten nie jest mój”.
Sztuka prowadzenia przesłuchań nie polega tylko na analizie odpowiedzi, języka ciała i zachowania przesłuchiwanego; polega także na zadawaniu właściwych pytań.
Fakty związane z morderstwem Croytonów i każda chwila po tragedii zostały udokumentowane przez policję i dziennikarzy. Kathryn Dance postanowiła zatem zbadać czas, o który nikt dotąd nie pytał: przed morderstwem.
– Tarę, chciałabym wiedzieć, co się działo wcześniej.
– Wcześniej?
– Tak. Zacznijmy od początku tamtego dnia.
Theresa zmarszczyła brwi.
– Och, niewiele pamiętam. Bo to, co się stało wieczorem, jakby wy pchnęło resztę.
– Spróbuj. Cofnij się myślami do tego dnia. To był maj. Byłaś wtedy w szkole, prawda?
– Tak.
– Jaki był dzień tygodnia?
– Hm, piątek.
– Szybko sobie przypomniałaś.
– Och, bo w piątki tato zwykle zabierał nas w różne miejsca. W tam ten piątek chcieliśmy pojechać na karuzele do Santa Cruz. Tylko że wszystko się posypało, bo zachorowałam. – Theresa zamyśliła się, ocierając oczy. – Mieliśmy jechać ja, Brenda i Steve – moja siostra i brat – a mama zostałaby w domu, bo w sobotę szła na jakąś imprezę charytatywną czy coś i musiała się przygotować.
– Jednak plany się zmieniły?
– Tak. Byliśmy już w drodze, ale… – spuściła oczy. – Zrobiło mi się niedobrze. W samochodzie. No i wróciliśmy do domu.
– Co to było? Przeziębienie?
– Grypa żołądkowa. – Theresa skrzywiła się, dotykając brzucha.
– Och, nie cierpię tego.
– Fakt, paskudna rzecz.
– I o której wróciliście do domu?
– Chyba wpół do szóstej.
– Poszłaś prosto do łóżka.
– Tak, zgadza się. – Spojrzała przez okno na skręcone sosny.
– A potem się obudziłaś, słysząc głosy z teleturnieju.
Dziewczyna owinęła na palcu kosmyk rudawych włosów.
– Quebec. – Skrzywiła się w niewesołym uśmiechu.
W tym momencie Kathryn Dance przestała zadawać pytania. Musiała podjąć decyzję. Ważną.
Ponieważ nie miała wątpliwości, że Theresa kłamie.
Podczas swobodnej rozmowy na początku i potem, gdy dziewczyna mówiła o dobiegających z telewizji głosach, jej zachowanie niewerbalne wskazywało, że Theresa jest rozluźniona i otwarta, choć wyraźnie przeżywała stres – takiego stanu doświadcza każdy, kto rozmawia z prowadzącym śledztwo funkcjonariuszem policji, nawet niewinna ofiara.
Kiedy jednak zaczęła opowiadać o wycieczce na promenadę w Santa Cruz, robiła pauzy, zasłaniała część twarzy i ucho gesty negacji – i spoglądała przez okno, co było oznaką niechęci. Starała się zachowywać spokojnie i swobodnie, ale odczuwany przez nią stres sygnalizowało potrząsanie stopą. Dance dostrzegła typowe oznaki stresu wynikającego z mówienia nieprawdy i uznała, że dziewczyna jest w stanie zaprzeczenia.
Читать дальше