W rozmowie ze strażnikiem Dance zwróciła uwagę, że kilka razy bez widocznej przyczyny w głosie Watersa zabrzmiała wyższa nuta i nastąpiły krótkie przerwy. Kiedy to zauważyła, zaczęła pilnie obserwować jego zachowanie i przekonała się, że może ono sugerować fałsz: podawał więcej informacji, niż to było konieczne, robił dygresje, wykonywał gesty negacji – dotykał głowy, nosa i oczu – oraz gesty odrzucenia, odwracając się od niej.
Gdy tylko pojawiają się dowody kłamstwa, rozmowa przechodzi w fazę przesłuchania i zmienia się postawa funkcjonariusza. W tym momencie Dance przestała pytać o Pella i zaczęła poruszać tematy, na które nie miał powodu kłamać – mówił o swoim życiu osobistym, o półwyspie i tak dalej. Zamierzała w ten sposób ustalić wzorzec stałego zachowania.
Jednocześnie Dance przeprowadzała standardową, czteroczęściową analizę przesłuchiwanego, aby wiedzieć, jak taktycznie zaplanować przesłuchanie.
Najpierw zadała sobie pytanie, na czym polegała jego rola w incydencie. Doszła do wniosku, że Tony w najlepszym razie był niechętnym do współpracy świadkiem; w najgorszym, wspólnikiem Pella.
Po drugie, czy miał motyw, by kłamać? Oczywiście. Waters nie chciał zostać aresztowany ani stracić pracy dlatego, że umyślnie lub przez własne zaniedbanie ułatwił Pellowi ucieczkę. Mógł mieć także osobisty albo finansowy interes, aby pomagać mordercy.
Po trzecie, jaki typ osobowości reprezentuje Waters? Taka informacja jest potrzebna przesłuchującym, żeby mogli właściwie postępować z przesłuchiwanym – czy powinni być agresywni, czy raczej pojednawczy? Niektórzy funkcjonariusze zadowalają się wiedzą, czy przesłuchiwany jest introwertykiem czy ekstrawertykiem, co na ogół wystarcza do ustalenia stopnia asertywności. Dance wolała się jednak posługiwać szerszą klasyfikacją, używając typologii Myers-Briggs, uwzględniającej, poza rozróżnieniem postawy ekstrawertycznej i introwertycznej, trzy inne opozycje cech osobowościowych: typ myślący i czujący, percepcyjny i intuicyjny oraz uporządkowany i spontaniczny.
Dance doszła do wniosku, że Waters jest myślącym, percepcyjnym, uporządkowanym ekstrawertykiem, co oznaczało, że mogła się z nim obchodzić mniej łagodnie niż z bardziej emocjonalną i skrytą osobą oraz wykorzystywać do obalenia kłamstw różne techniki karania i nagradzania.
Na koniec zadała sobie pytanie, z jakim rodzajem „osobowości kłamcy” ma do czynienia. Jest kilka typów, na przykład manipulatorzy, czyli „makiaweliści” (stosujący metody bezwzględnego włoskiego księcia), bezczelnie kłamią, nie widząc w tym nic złego, wykorzystując oszustwo jako narzędzie do osiągnięcia własnych celów w miłości, biznesie, polityce – albo zbrodni. Inne typy to kłamca towarzyski, który kłamie, by zabawić innych, oraz adaptatorzy – niepewni siebie ludzie, kłamiący w celu wywarcia pozytywnego wrażenia.
Zważywszy na fakt, że przez całe życie był strażnikiem więziennym, a także na łatwość, z jaką próbował przejąć inicjatywę w rozmowie i uniemożliwić jej dotarcie do prawdy, Dance uznała, że Waters należy do innej kategorii. Był „aktorem”, dla którego istotne jest sprawowanie kontroli. Ten typ uciekał się do kłamstwa tylko wówczas, gdy było to konieczne, był mniej zręczny od makiawelisty, lecz potrafił skutecznie oszukiwać.
Dance zdjęła okulary – w modnych ciemnoczerwonych oprawkach – i udając, ze musi je wyczyścić, nałożyła węższe szkła oprawione w czarny metal, „okulary drapieżnika”, w których przesłuchiwała Pella. Wstała, wyszła zza biurka i usiadła na krześle obok Watersa.
Przesłuchujący nazywają przestrzeń wokół człowieka „strefą proksemiczną”, której średnica może się wahać od półmetrowej strefy „intymnej” do strefy „publicznej” szerokości ponad trzech metrów. Dance zwykle zajmowała miejsce w granicach strefy „osobistej”, siadając w odległości niecałego metra od przesłuchiwanego.
Waters przyglądał się temu z zaciekawieniem, lecz ani słowem nie skomentował jej ruchu. Dance także nie.
– Tony, chciałabym wrócić do kilku rzeczy, o których mówiliśmy wcześniej.
– Proszę bardzo. – Założył nogę na nogę, opierając kostkę o kolano – gest wydawał się swobodny, w istocie był jednak manewrem obronnym.
Ponownie poruszyła temat, który, jak zauważyła, wywołał u niego widoczne oznaki stresu.
– Niech mi pan jeszcze raz opowie o komputerach w Capitoli.
– O komputerach?
Odpowiadanie pytaniem na pytanie stanowiło klasyczny sygnał fałszu; przesłuchiwany stara się grać na zwłokę, próbując odgadnąć zamiary przesłuchującego i układając w myślach stosowną odpowiedź.
– Tak, jakie to komputery?
– Och, nie bardzo się znam na technice. Nie wiem. – Zaczął postukiwać butem o podłogę. – Chyba Della.
Laptopy czy stacjonarne?
– I takie, i takie. Większość stacjonarnych. To znaczy, nie mamy setek komputerów, o nie. – Posiał jej konspiracyjny uśmiech. – Budżet sta nowy i tak dalej. – Zaczął mówić o niedawnych cięciach w Departamencie Więziennictwa, a Dance uznała tę opowieść za interesującą tylko dlatego, że była to bezceremonialna próba odwrócenia jej uwagi.
Skierowała rozmowę na właściwe tory.
– Pomówmy o dostępie do komputerów. Proszę mi jeszcze raz o tym opowiedzieć.
– Jak mówiłem, więźniom nie wolno z nich korzystać.
Formalnie rzecz biorąc, zdanie było zgodne z prawdą. Nie powiedział jednak wprost, że więźniowie z nich nie korzystają. Fałsz to nie tylko wierutne kłamstwa, ale także wymijające odpowiedzi.
– A czy mogą mieć do nich dostęp?
– Niezupełnie.
Tak jak prawie w ciąży i trochę martwy.
– Co to znaczy, Tony?
– Chciałem powiedzieć, nie, nie mają.
– Wspominał pan jednak, że pracownicy biura i strażnicy mają dostęp.
– Zgadza się.
– A dlaczego więzień nie mógłby skorzystać z komputera?
Waters mówił na początku, że to niemożliwe, ponieważ komputery są w „strefie kontrolnej”. Przypomniała sobie gest odrzucenia i podwyższony ton głosu, gdy wymawiał tę nazwę.
Zamilkł na sekundę, próbując – jak przypuszczała – przypomnieć sobie, co powiedział.
– Są w części więzienia z ograniczonym dostępem. Wolno tam wchodzić tylko skazanym za drobniejsze przestępstwa. Niektórzy pomagają w biurach, oczywiście pod nadzorem. Mają obowiązki administracyjne. Ale nie mogą korzystać z komputerów.
– A Pell nie mógł tam wchodzić?
– Ma kategorię jeden A.
Dance zwróciła uwagę na niejednoznaczność odpowiedzi. I towarzyszący jej gest blokujący – drapanie się w powiekę.
– Czyli nie miał wstępu do… jak się nazywają te części więzienia?
– Strefy OD. Ograniczonego dostępu. – Przypomniał sobie wcześniejsze określenie. – Albo strefy kontrolne.
– Kontrolowane czy kontrolne?
Chwila milczenia.
– Kontrolne.
– „Kontrolowane” – to by brzmiało sensowniej. Na pewno się tak nie nazywają?
Zaczynał się denerwować.
– Nie wiem. Co to za różnica? Używamy obu nazw.
– Czy to określenie odnosi się do innych części więzienia? Na przy kład gabinetu naczelnika, szatni strażników – to też są strefy kontrolne?
– No pewnie… to znaczy, niektórzy używają tego wyrażenia częściej niż inni. Przyniosłem je z zakładu, w którym pracowałem wcześniej.
– Którego?
Znów umilkł.
– Och, nie pamiętam. Wydaje się pani, że to jakaś oficjalna nazwa. Ale tak się po prostu u nas mówi. Za murami wszyscy używają swojego języka. Wszędzie, w każdym więzieniu. Strażnicy to „klawisze”, więźniowie to „frajerzy”. Nie ma w tym nic oficjalnego. Na pewno macie podobne wyrażenia w CBI, prawda? Wszyscy mają.
Читать дальше