– Jak?
– Bo na ścianie był odcisk prawej dłoni. Doszli do wniosku, że facet zwykle trzyma fiuta ręką, którą lepiej się posługuje.
Ferras przytaknął skinieniem głowy.
– Czyli zidentyfikowali podejrzanego na podstawie odcisku dłoni?
– Tak, ale dopiero trzydzieści lat później. Zamknęliśmy sprawę w zeszłym roku, w otwartych i niewyjaśnionych. Wtedy w bankach danych nie było zbyt wielu odcisków dłoni. Kiedy ja i moja partnerka dostaliśmy tę sprawę, wrzuciliśmy odcisk do komputera. I trafiliśmy. Namierzyliśmy tego faceta w Ten Thousand Palms na pustyni i pojechaliśmy go zdjąć. Zanim zdążyliśmy go aresztować, wyciągnął broń i się zastrzelił.
– Kurczę. Czyli nie mieliście nawet okazji z nim pogadać.
– Właściwie nie. Ale byliśmy pewni, że to on. Popełnił samobójstwo na naszych oczach i wziąłem to za dowód winy.
– Nie, jasne. Chodzi mi tylko o to, że chętnie pogadałbym z tym gościem i spytał go, dlaczego zabił psa.
Bosch przez chwilę przyglądał się partnerowi.
– Gdyby się nam udało pogadać, chyba bardziej interesowałoby nas, dlaczego zabił tę kobietę.
– Tak, wiem. Zastanawiam się po prostu, dlaczego pies, rozumiesz?
– Chyba się bał, że pies mógłby go zidentyfikować. Wiesz, pies go znał i mógłby zareagować na jego zapach. Facet nie chciał ryzykować.
Ferras pokiwał głową na znak, że przyjmuje wyjaśnienie. Bosch właśnie to wymyślił. W trakcie śledztwa pytanie o psa w ogóle nie padło.
Ferras wrócił do pracy, a Bosch odchylił się na krześle, zastanawiając się nad szczegółami sprawy. Na razie sprowadzały się do gmatwaniny myśli i zagadek. Spośród nich na pierwszy plan wybijało się podstawowe pytanie: dlaczego Stanley Kent został zamordowany. Alicia Kent twierdziła, że napastnicy mieli twarze zasłonięte kominiarkami. Jesse Mitford mówił, że człowiek, który zabił Stanleya Kenta w punkcie widokowym, miał kominiarkę. Boschowi nasuwały się pytania: po co strzelać do Stanleya Kenta, jeśli ten nie potrafiłby nawet zidentyfikować sprawcy? I po co zakładać kominiarkę, jeśli od początku planowano go zabić? Przypuszczał, że nałożenie kominiarek było sztuczką, żeby dać Kentowi fałszywe poczucie bezpieczeństwa i skłonić go do współpracy. Ten wniosek też jednak budził wątpliwości.
Bosch znów odłożył pytania na bok, uznając, że ma za mało informacji, by szukać właściwych odpowiedzi. Pociągnął łyk kawy i był gotów do drugiej tury przesłuchania Jessego Mitforda. Najpierw jednak wyciągnął telefon. Od sprawy Echo Park wciąż miał w nim zapisany numer Rachel Walling. Postanowił nigdy go nie usuwać.
Wcisnął przycisk i zadzwonił do niej, przygotowując się na to, że zostanie natychmiast rozłączony. Numer nadal działał, lecz usłyszał tylko nagrany głos Rachel, która prosiła, by zostawił wiadomość po sygnale.
– Tu Harry Bosch – powiedział. – Muszę z tobą pogadać i chcę dostać popiół z papierosa. To było moje miejsce zbrodni.
Zakończył połączenie. Wiedział, że wiadomość ją zdenerwuje, może nawet rozwścieczy. Wiedział, że zmierza ku nieuchronnej konfrontacji z Rachel i biurem, której prawdopodobnie mógłby bez trudu uniknąć.
Ale Bosch nie potrafił ustąpić pola federalnym. Nawet dla Rachel i wspomnień o tym, co ich kiedyś łączyło. Nawet dla nadziei na ich wspólną przyszłość, którą wciąż nosił w sobie jak numer w pamięci telefonu komórkowego.
Bosch i Ferras wyszli z hotelu Mark Twain i przystanęli przed drzwiami, oglądając poranek. Światło zaczynało dopiero wypełzać na niebo. Znad oceanu unosiła się gęsta, szara masa wilgotnego powietrza, pogrążając ulice w głębokim półmroku. Los Angeles wyglądało jak miasto duchów, ale Boschowi w ogóle to nie przeszkadzało. Potwierdzało jego punkt widzenia.
– Myślisz, że tu zostanie? – zapytał Ferras.
Bosch wzruszył ramionami.
– I tak nie ma dokąd iść – odrzekł.
Właśnie zameldowali swojego świadka w hotelu pod nazwiskiem Stephen King. Jesse Mitford stał się ich cennym atutem. Był asem w rękawie Boscha. Choć Mitford nie potrafił podać rysopisu człowieka, który zastrzelił Stanleya Kenta i zabrał cez, potrafił szczegółowo opowiedzieć śledczym, co się zdarzyło w punkcie widokowym. Mógł się też przydać, gdyby udało się doprowadzić do aresztowania i procesu. Jego zeznanie mogło posłużyć jako relacja z przebiegu zbrodni. Na jej podstawie prokurator mógł przedstawić przysięgłym dokładny obraz wypadków, dlatego Mitford był cenny, bez względu na to, czy potrafił zidentyfikować mordercę.
Po konsultacji z porucznikiem Gandle'em postanowiono, że nie powinni tracić z oczu młodego włóczęgi. Gandle zgodził się sfinansować czterodniowy pobyt Mitforda w hotelu. Uznali, że do tego czasu będą już wiedzieć, w którą stronę zmierza sprawa.
Bosch i Ferras wsiedli do forda crown victoria, wypożyczonego wcześniej przez Ferrasa, i ruszyli Wilcox w kierunku Sunset Boulevard. Bosch siedział za kierownicą. Na czerwonym świetle wyciągnął komórkę. Rachel Walling jeszcze się nie odezwała, więc zadzwonił pod numer, który mu dał jej partner. Brenner odebrał natychmiast, a Bosch zaczął ostrożnie:
– Chciałem się tylko dowiedzieć, co słychać. Dalej jesteśmy umówieni na zebranie o dziewiątej?
Przed przekazaniem Brennerowi najnowszych informacji musiał się upewnić, czy wciąż uczestniczy w śledztwie.
– Mhm, tak… tak, jesteśmy umówieni, ale zebranie zostało przełożone.
– Na kiedy?
– Chyba na dziesiątą. Damy ci znać.
Z tonu jego odpowiedzi trudno było wywnioskować, że decyzja o spotkaniu z policją rzeczywiście zapadła. Bosch postanowił go przycisnąć.
– Gdzie to się odbędzie? W taktycznym?
Z poprzedniej współpracy z Walling Bosch wiedział, że wydział wywiadu taktycznego pracuje w tajnym miejscu, poza siedzibą FBI. Chciał sprawdzić, czy Brenner puści farbę.
– Nie, w budynku federalnym w centrum. Na czternastym piętrze. Wystarczy zapytać o zebranie taktycznego. I co, świadek w czymś pomógł?
Bosch postanowił nie odsłaniać kart, dopóki nie będzie wiedział, na czym konkretnie stoi.
– Widział strzelaninę z daleka. Potem zobaczył, jak zabierają cez. Powiedział, że jeden człowiek zrobił wszystko, zabił Kenta, a potem przeniósł świnię z porsche do bagażnika innego samochodu. Ten drugi siedział w swoim wozie i tylko się przyglądał.
– Podał ci jakieś numery rejestracyjne?
– Nie, żadnych numerów. Do transportu materiału wykorzystali prawdopodobnie samochód Alicii Kent. Nie chcieli zostawiać śladów cezu w swoim wozie.
– Wiemy coś o podejrzanym, którego widział świadek?
– Tak jak powiedziałem, nie umiałby go zidentyfikować. Facet ciągle miał na twarzy kominiarkę. Poza tym nic.
Brenner zamilkł na chwilę.
– To pech – powiedział w końcu. – Co z nim zrobiliście?
– Z chłopakiem? Właśnie wysadziliśmy go z samochodu.
– Gdzie mieszka?
– W Halifaksie w Kanadzie.
– Bosch, przecież wiesz, o co mi chodzi.
Bosch wyczuł u niego zmianę tonu. I zwrócił uwagę, że zwrócił się do niego po nazwisku. Nie sądził, by Brenner pytał mimochodem o miejsce pobytu Mitforda.
– Nie ma tu żadnego stałego adresu – odparł. – To włóczęga. Podwieźliśmy go do Danny'ego na Sunset. Tam sobie zażyczył. Daliśmy mu dwie dychy na śniadanie.
Bosch poczuł na sobie wzrok Ferrasa.
– Możesz chwilę zaczekać, Harry? – spytał Brenner. – Mam drugi telefon. To może być Waszyngton.
Читать дальше