Taggert rozmyślał o swojej ofierze. Naturalnie Paul Schumann nie był głupi. Wiedział, że będą szukać Rosjanina i na pewno zdążył już porzucić fałszywą tożsamość, zostając z powrotem Amerykaninem. Ale Taggert wolał nie mówić o tym Niemcom; lepiej będzie pokazać im martwego „Rosjanina” wraz ze wspólnikami, dawnym hersztem gangu i kobietą z kręgów dysydenckich – Kathe Richter na pewno miała znajomych sympatyzujących z komunistami, co doda wiarygodności wersji o rosyjskim zamachowcu.
Sytuacja rzeczywiście była rozpaczliwa.Ale Taggert, jadąc białą furgonetką nad kanałem brunatnym jak mundury SA i kierując się na wschód, zachował niewzruszony spokój. Zaparkował na ruchliwej ulicy i wysiadł. Nie miał wątpliwości, że Schumann wróci do pensjonatu po Kathe Richter. Twardo upierał się, żeby mogła polecieć z nim do Ameryki. Oznaczało to, że nawet teraz nie zamierzał jej zostawiać. Taggert wiedział, że Schumann zjawi się tu osobiście; nie zadzwoni, gdyż zdaje sobie sprawę z wszechobecnych podsłuchów.
Maszerując ulicami i czując miły ciężar obijającego się o biodro pistoletu, skręcił za róg i znalazł się na Magdeburger Allee. Przystanął, rozglądając się uważnie po nagrzanej słońcem zakurzonej uliczce. Wyglądała na wyludnioną. Minął pensjonat Kathe Richter, a potem, nie zauważywszy żadnego niebezpieczeństwa, szybkim krokiem zawrócił i zszedł po schodkach prowadzących do sutereny. Otworzył ramieniem drzwi i znalazł się w zatęchłej piwniczce.
Następnie wszedł po drewnianych schodach, trzymając się blisko ściany, by jak najmniej skrzypiały. Na górze uchylił drzwi i wyciągnąwszy pistolet z kieszeni, wkroczył do korytarza na parterze. Pusto. Żadnego dźwięku ani ruchu, poza głośnym brzęczeniem muchy uwięzionej między dwiema szybami okna.
Przeszedł korytarzem, nasłuchując pod każdymi drzwiami. Cisza. Wreszcie wrócił pod drzwi, na których wisiała prosta tabliczka z napisem „Gospodyni”.
Zapukał.
– Panno Richter? – Zastanawiał się, jak mogła wyglądać. Pokój dla Schumanna rezerwował prawdziwy Reginald Morgan, ale chyba nigdy się nie spotkali; rozmawiali z Morganem przez telefon i wymienili umowę i gotówkę za pomocą systemu poczty pneumatycznej, której sieć przecinała Berlin wzdłuż i wszerz.
Zastukał jeszcze raz.
– Przyszedłem w sprawie pokoju. Drzwi były otwarte. Nikt nie odpowiadał.
Nacisnął klamkę. Ustąpiła. Wśliznął się do środka i zobaczył otwartą walizkę leżącą na łóżku, a wokół niej rozrzucone ubrania i książki. Ten widok go uspokoił; Schumann jeszcze nie wrócił. Ale gdzie była Kathe Richter? Może chciała odebrać pieniądze, jakie byli jej winni lokatorzy, albo, co bardziej prawdopodobne, pożyczyć, ile się da, od przyjaciół i rodziny. Emigrując z Niemiec oficjalnie, można było zabrać tylko ubrania i skromne kieszonkowe; ale Richter chciała wziąć jak najwięcej gotówki, gdyż zamierzała opuścić kraj nielegalnie z Schumannem. Radio i światła były włączone. Pewnie niedługo wróci.
Taggert dostrzegł przy drzwiach wieszak z kluczami do wszystkich pokoi. Odnalazł ten do pokoju Schumanna i wycofał się na korytarz. Cicho podszedł do drzwi, przekręcił klucz w zamku i wpadł do pokoju, unosząc broń.
Salon był pusty. Taggert zamknął drzwi i bezszelestnie wszedł do sypialni. Schumanna nie było, ale leżała jego walizka. Taggert stał pośrodku pokoju, zastanawiając się, co począć. W swej trosce o kobietę Schumann zdradzał pewien sentymentalizm, lecz nie przestał być stuprocentowym zawodowcem. Zanim wejdzie do pokoju, zajrzy przez okna od frontu i od tyłu, sprawdzając, czy ktoś jest w środku.
Taggert postanowił się na niego zaczaić. Wybrał jedyne możliwe miejsce: szafę. Uchyli drzwi najwyżej na parę centymetrów, aby usłyszeć wejście Schumanna. Gdy gangster będzie pochłonięty pakowaniem walizki, Taggert wysunie się niepostrzeżenie z szafy i go zabije. Jeśli dopisze mu szczęście i w pokoju będzie Kathe Richter, ją też zamorduje. Jeżeli nie, zaczeka na nią w jej pokoju. Mogło się oczywiście zdarzyć, że wróci pierwsza, wówczas zabije najpierw ją albo będzie czekał do powrotu Schumanna. Musiał rozważyć, które rozwiązanie jest lepsze. Następnie przeszuka pokoje, aby się upewnić, że nie pozostał tu żaden ślad prawdziwej tożsamości Schumanna, a potem zadzwoni do SS i gestapo i zawiadomi ich, że Rosjanin został unieszkodliwiony.
Taggert wszedł do dużej szafy, przymknął za sobą drzwi, pozostawiając wąską szparę, po czym rozpiął górne guziki koszuli, by nieco złagodzić dokuczliwy upał. Oddychał głęboko, wciągając do płuc gorące powietrze. Pot perlił mu się no czole i łaskotał skórę pod pachami, ale to nie miało najmniejszego znaczenia. Jedynym źródłem energii, a raczej narkotykiem Roberta Taggerta był pierwiastek znacznie lepszy od tlenu: euforia władzy. Chłopiec z marnego, szarego Hartford, którego poszturchiwano tylko dlatego, że myślał szybciej i biegał wolniej od innych chłopaków z szarej, marnej dzielnicy, właśnie poznał samego Adolfa Hitlera, najzręczniejszego polityka pod słońcem. W jego przeszywających niebieskich oczach ujrzał podziw i szacunek, szacunek, o którym niebawem zrobi się głośno w Ameryce, gdy Taggert wróci do domu i opowie o powodzeniu swej misji.Ambasador w Anglii, w Hiszpanii. Tak, może nawet tu, w kraju, który pokochał. Będzie mógł pojechać, dokąd sobie zażyczy.
Ocierając twarz, myślał, jak długo będzie musiał czekać na powrót Schumanna.
Już po chwili uzyskał odpowiedź. Otworzyły się frontowe drzwi pensjonatu, a potem w korytarzu rozległy się ciężkie kroki. Minęły pokój. Potem rozległo się pukanie.
– Kathe? – dobiegł z oddali głos.
Należał do Paula Schumanna.
Wejdzie do jej mieszkania, by tam na nią zaczekać?
Nie… Znów kroki, tym razem zbliżające się do pokoju.
Taggert usłyszał chrobot klucza, skrzypnięcie starych zawiasów, potem szczęk zamykanych drzwi. Paul Schumann wszedł do pokoju, w którym miał zginąć.
Robert Taggert nasłuchiwał, a serce waliło mu jak myśliwemu podchodzącemu zwierzynę. – Kathe? – zawołał Schumann.
Taggert usłyszał skrzypnięcie deski, szum wody w umywalce, odgłos łapczywego picia.
Uniósł pistolet. Lepiej będzie strzelić do niego z przodu, w pierś, jak gdyby Schumann go zaatakował. SS oczywiście chciałoby go dostać żywego i przesłuchać. Nie byliby zadowoleni, gdyby Taggert strzelił mu w plecy. Mimo to nie mógł ryzykować. Schumann był zbyt silny i niebezpieczny, aby stanąć z nim oko w oko. Powie Himmlerowi, że nie miał wyjścia; że zamachowiec próbował uciekać albo chwycił za nóż. Taggert po prostu musiał go zastrzelić.
Usłyszał, jak gangster wchodzi do sypialni i zaczyna szperać w szufladach, wrzucając rzeczy do walizki.
Teraz, pomyślał.
Lekko popchnął skrzydło drzwi szafy. Zobaczył kawałek sypialni. Zacisnął dłoń na pistolecie.
Ale Schumana nie było widać. Taggert dostrzegł tylko walizkę na łóżku. Wokół niej leżały porozrzucane książki i inne przedmioty. Zmarszczył brwi, zauważywszy buty stojące w drzwiach sypialni. Wcześniej ich tam nie było.
O nie…
Taggert uświadomił sobie, że Schumann wszedł do sypialni, ale zaraz zdjął buty i w samych skarpetach wycofał się do salonu. Potem zaczął rzucać książki przez drzwi, aby Taggert myślał, że nadal tam jest! To znaczyło ni mniej, ni więcej…
Potężna pięść przebiła drzwi szafy, jakby były zrobione z waty cukrowej, trafiając Taggerta w szyję i szczękę. Przed oczami zawirowały mu czerwone kręgi; zachwiał się i wypadł z szafy. Upuścił pistolet, chwytając się za pulsujące bólem gardło.
Читать дальше