– Tam – powiedział Shep, opuścił głowę jeszcze niżej i przechylił na prawo, spoglądając przez ramię w stronę Jilly.
– Wróćmy tam, skąd wyszliśmy – nalegał Dylan.
Vonetta Beesley okrążyła dom, kierując się w stronę wolno stojącego garażu.
– Tu, tam – powiedział Shep.
– Jak możemy się bezpiecznie dostać z powrotem do motelu? – zapytał Dylan. – Wystarczy wyciągnąć ręce, wejść z tej strony w bramę?
Obawiał się, że gdyby pierwszy wszedł do portalu i znalazł się z powrotem w motelu, Shep nie poszedłby za nim.
– Tu, tam. Tam, tu – powtarzał Shep.
Z drugiej strony, gdyby Shep ruszył w drogę powrotną pierwszy, brama mogłaby się zamknąć zaraz za nim, pozostawiając Dylana uwięzionego w Kalifornii, dopóki ten nie wróciłby do Holbrook tradycyjną drogą, a tymczasem Jilly musiałaby radzić sobie sama z chłopakiem.
Rozsądek podpowiadał, że wszystkie dziwne rzeczy, jakie im się przytrafiały, mają swe źródło w zastrzykach Frankensteina. Zatem Shepherd też musiał dostać zastrzyk i dzięki niemu posiadł umiejętność otwarcia bramy. Znalazł ją i jakoś uruchomił. Albo, co bardziej prawdopodobne, sam ją stworzył. W związku z tym brama w pewnym sensie działała według zasad Shepa, nieznanych i niepoznawalnych, co oznaczało, że przechodzenie przez bramę przypominało grę w pokera z diabłem niekonwencjonalną talią kart z trzema dodatkowymi kolorami i zupełnie nowym zestawem figur między waletem a damą.
Vonetta zatrzymała harleya przed garażem. Warkot urwał się jakby połknięty przez silnik.
Dylan nie miał ochoty brać Shepherda za rękę i razem z nim skakać w bramę. Jeżeli dostali się do Kalifornii dzięki teleportacji – a jakie mogło być inne wytłumaczenie? – jeśli w chwili opuszczenia motelowej łazienki każdy z nich został natychmiast rozszczepiony na megatryliony cząstek elementarnych, a potem doskonale zrekonstruowany w momencie zjawienia się na szczycie wzgórza, musieli, a przynajmniej powinni odbyć tę podróż osobno, aby uniknąć… pomieszania elementów. Dylan widział stary film „Mucha", w którym teleportujący się naukowiec odbywał krótką podróż z jednego końca laboratorium na drugi, niewiele dłuższą niż eksperyment Shepa przemieszczającego się z kabiny do kabiny, ale nie zauważył, że towarzyszyła mu zwykła mucha, co skończyło się wielką katastrofą, do jakiej mogą doprowadzić tylko politycy. Dylan nie chciał znaleźć się w motelu z nosem Shepa na czole albo kciukiem brata wystającym z oczodołu.
– Tu, tam. Tam, tu – powtórzył Shep.
Za domem Vonetta ustawiła motocykl na nóżkach i zsiadła z harleya.
– Nie tu. Nie tam. Tutam – powiedział Shep, tworząc z dwóch słów jedno.
Właściwie prowadzili rozmowę. Dylan bardzo mgliście rozumiał, co Shep próbował mu powiedzieć; tym razem jednak
był pewien, że brat go słucha i udziela odpowiedzi na stawiane pytania.
Mając to na uwadze, Dylan zadał najważniejsze z pytań, jakie musiały paść:
– Shep, pamiętasz film „Mucha"?
Shep skinął głową, nie podnosząc wzroku.
– „Mucha". Wyświetlana w kinach w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym dziewiątym roku. Czas projekcji – dziewięćdziesiąt cztery minuty.
– To nieważne, Shep. Drobiazgi mnie nie interesują. Chcę tylko wiedzieć, czy pamiętasz, co się stało z tym naukowcem? Daleko w dole, stojąc obok motocykla, Vonetta Beesley zdjęła kask.
– Wystąpili: David Hedison w roli naukowca, Patricia Owens, Vincent Price…
– Shep, przestań.
– …i Herbert Marshall. Reżyseria – Kurt Neumann. Inne filmy tego reżysera to „Tarzan i kobieta lampart"…
Rozmowa odbywała się w języku „shepowym", jak mawiał Dylan. Jeżeli chciało się uczestniczyć w rozmowie, należało się uzbroić w cierpliwość, a po półgodzinie można było ulec przeciążeniu danymi. Shep zapamiętywał mnóstwo informacji na interesujące go tematy i czasem chętnie się nimi dzielił.
– …„Syn Ali Baby", „Powrót wampira"…
Vonetta zawiesiła kask na kierownicy motoru, spojrzała na krążącego po niebie jastrzębia i zauważyła Shepa i Dylana stojących na wzgórzu.
– …„Zdarzyło się w Nowym Orleanie", „Mohawk", „Statek kosmiczny X-M" i inne.
– Posłuchaj, Shep, wróćmy do tego naukowca. Pamiętasz, że naukowiec wszedł do komory teleportacyjnej…
– „Mucha" została nakręcona jeszcze raz pod tym samym tytułem w roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym szóstym.
– …i trafiła tam też mucha…
– Czas projekcji drugiej wersji…
– …ale naukowiec nie wiedział…
– …sto minut.
– …że mucha tam jest.
– Reżyseria – David Cronenberg – powiedział Shepherd. – W rolach głównych: Jeff Goldblum…
Stojąc obok wielkiego motocykla, Vonetta pomachała do nich.
– …Geena Davis i John Getz.
Dylan nie wiedział, czy powinien pomachać do Vonetty. Patrząc na nich z tej odległości, na pewno nie wiedziała, kim są, ale gdyby zdradził się jakimś charakterystycznym gestem, mogłaby ich poznać.
– Inne filmy Davida Cronenberga to „Strefa śmierci", dobry, straszny, ale dobry film, Shepowi podobała się „Strefa śmierci"…
Vonetta mogłaby zauważyć cień trzeciej osoby na wzgórzu Jilly – ale nie dostrzegłaby bramy na tyle wyraźnie, by w pełni zrozumieć dziwność sytuacji.
– …„Potomstwo" i „Dreszcze". Shepowi nie podobały się te filmy, bo było w nich za dużo krwi. Pełno oślizłych rzeczy. Shep nie chce ich więcej oglądać. Nie chce oglądać krwi i oślizłych rzeczy.
Dylan uznał, że gdyby pomachał, mógłby zachęcić Vonettę do złożenia wizyty na wzgórzu, udał więc, że jej nie widzi.
– Nikt nie chce cię zmuszać do oglądania filmów Cronenberga – zapewnił brata. – Chcę tylko, żebyś pomyślał o tym, jak doszło do skrzyżowania naukowca i muchy.
– Teleportacja.
Nabrawszy jakichś podejrzeń, Vonetta nałożyła kask.
– Teleportacja! – przytaknął Dylan. – Tak, o to właśnie chodzi. Naukowiec i mucha teleportowali się razem i coś się między nimi pomieszało.
Wciąż mówiąc do ziemi pod swoimi stopami, Shepherd rzekł: – Wersja z osiemdziesiątego szóstego roku była zbyt obrzydliwa.
– Masz rację.
– Oślizłe rzeczy. Krwawe sceny. Shep nie lubi oślizłych i krwawych scen.
Gosposia dosiadła harleya.
– Pierwsza wersja nie była oślizła i krwawa – przypomniał bratu Dylan. – Ale ważne jest przede wszystkim…
– Dziewięć minut pod prysznicem to akurat – powiedział Shepherd, nieoczekiwanie wracając do tyrady Dylana.
– Pewnie masz rację. Tak, na pewno. Dziewięć minut. Masz absolutną rację. A teraz…
– Dziewięć minut. Po minucie na każdą rękę. Po minucie na każdą nogę. Minuta…
Vonetta spróbowała uruchomić motocykl, lecz silnik nie zaskoczył.
– …na głowę – ciągnął Shep. – Dwie minuty na resztę. I dwie minuty na spłukanie.
– Jeżeli razem skoczymy z powrotem do motelu – powiedział Dylan – obaj naraz, czy stanie się z nami to samo co z muchą i naukowcem?
W słowach, jakie potem padły z ust Shepa, wyraźnie dał się słyszeć ton wyrzutu świadczący o zranionych uczuciach chłopca: – Shep nie je gówna.
– Co? – zdumiał się Dylan.
Gdy Vonetta ponownie przekręciła kluczyk, harley zadudnił w odpowiedzi.
– Shep nie je ubogiej listy gówna, jak mówiłeś, ubogiej listy gówna. Shep je takie jedzenie jak ty.
– Oczywiście, dziecko. Chciałem tylko powiedzieć… – Gówno to kupa – przypomniał mu Shepherd.
Читать дальше