Kochasz go? zapytał pewnego wieczoru. Nie muszę wyjaśniać, kogo miał na myśli.
To ojciec mojej córki odparłam.
To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
Myślę, że jest.
Nie powiedziałam mu o swoim życiu seksualnym, a raczej jego braku. Coś takiego wydawało mi sięzbyt dużym pogwałceniem naszych rodzinnych zasad. Mogłam flirtować z nieznajomym. Mogłammu powiedzieć, że podejrzewam męża o niezgodne z prawem czynności w Internecie. Ale nie mogłamwyznać, że mój mąż nigdy mnie nie tknął. To stanowiłoby przekroczenie granicy.
I nie chciałam ranić Jasona. Ja po prostu… ja pragnęłam Wayne'a. Pragnęłam czuć się tak, jak wjego towarzyskie. Młoda. Ładna. Godna pożądania.
Silna.
Wayne mnie pragnął, a na razie nie mógł mnie mieć i przez to pragnął mnie jeszcze bardziej.
Nim styczeń dobiegł końca, e maile zastąpiły SMS y. Tylko podczas godzin lekcyjnych; Wayne niebył głupi. Wysyłał mi uśmiechniętą buźkę. Albo zdjęcie kwiatka, jakie zrobił w sklepie telefonem.
Następnie zaczęły się pytania.
Może mogłabym znaleźć opiekunkę dla Ree albo powiedzieć mężowi, że zapisałam się do klubuksiążki. Ile trwały moje przerwy na lunch?
Nigdy mnie nie poprosił, abym uprawiała z nim seks. Nigdy nie czynił uwag na temat mojego ciałaani żadnych zbyt sugestywnych komentarzy. Zamiast tego rozpoczął aktywną kampanię na rzeczprywatnego rendez vous. Nie trzeba było mówić, czym byśmy się wtedy zajmowali.
Zawetowałam przerwę na lunch. Zbyt krótka, zbyt nieprzewidywalna. A gdyby Jason wpadł doszkoły razem z Ree albo gdyby próbował mnie znaleźć jakiś uczeń? A gdyby Ethan zobaczył, jakrazem opuszczamy teren szkoły? Ethan z całą pewnością zadawałby wtedy pytania.
Opiekunka nie wchodziła w grę. Choć od przeprowadzki minęło kilka lat, nadal nie znałam nikogow swojej okolicy. Co więcej, Ree była w wieku, w którym by o tym opowiedziała, a Jasonnatychmiast chciałby wiedzieć, co takiego musiałam zrobić, co było ważniejsze niż opieka nadnaszym dzieckiem.
A jeśli chodzi o zapisanie się do klubu książki… Coś takiego łatwiej było powiedzieć niż zrobić. Gdzieby się mieścił taki klub? Jakie informacje kontaktowe podałabym Jasonowi i co by się stało, gdybyrzeczywiście zadzwonił w trakcie wyznaczonych godzin? Przewidywałam, że przynajmniej raz by tozrobił. Miał zwyczaj mnie sprawdzać.
Mogłam załatwić sobie wieczór „spa". No ale przecież nie powiedziałam Wayne'owi o moichniezwykłych małżeńskich zasadach. Zresztą noce spa były dla nieznajomych. A tym razem nie byłbyto nieznajomy. Tym razem byłoby inaczej.
A więc dreptaliśmy w miejscu. Wysyłaliśmy do siebie e maile i SMS y, ale przede wszystkimwyczekiwaliśmy naszych niewinnych czwartkowych spacerów wokół gimnazjum, podczas którychten oto mężczyzna wpatrywał się we mnie spojrzeniem pełnym głodu, pożądania, potrzeby…
A ja mu na to pozwalałam.
W drugim tygodniu lutego Jason mnie zaskoczył. Zbliżał się tydzień szkolnych ferii i mój mążoznajmił, że pora, aby rodzina wybrała się na wakacje. Stałam wtedy przy kuchence, smażąc napatelni hamburgery. Prawdopodobnie myślałam o Waynie, bo się uśmiechałam. Jednakże nowinaJasona przywołała mnie natychmiast do rzeczywistości.
Hura! zapiszczała Ree siedząca na blacie. Rodzinne wakacje!
Posłałam Ree ironiczne spojrzenie, dlatego że nigdy nie jeździliśmy na rodzinne wakacje, więc nibyskąd miałaby wiedzieć, że to rzeczywiście coś fajnego.
Jason nie patrzył jednak na naszą córkę. Przyglądał się uważnie mnie, zastanawiając się nadczymś i czekając.
Gdzie byśmy się wybrali? zapytałam lekko, odwracając się w stronę patelni.
Do Bostonu.
Mieszkamy w Bostonie.
Wiem. Uznałem, że od czegoś trzeba zacząć. Zarezerwowałem nam pokój w hotelu w centrum.
Basen, atrium, tego rodzaju rozrywki. Na kilka dni możemy się stać turystami w naszym własnymmieście.
Już zarezerwowałeś? Wybrałeś hotel i w ogóle?
Pokiwał głową, nadal się we mnie wpatrując.
Pomyślałem, że przyda nam się kilka dni spędzonych razem odparł z nieprzeniknionymwyrazem twarzy. Pomyślałem, że dobrze nam to zrobi.
Posypałam mięso przyprawami. Rodzinne wakacje.
Co mogłam powiedzieć?
Wiadomość przekazałam Wayne'owi w e mailu. Na jego odpowiedź czekałam dwa dni. Napisał
jedynie: „Myślisz, że to bezpieczne?".
To mnie zirytowało. Dlaczego nie miałabym być bezpieczna z Jasonem? Wtedy ponownieprzypomniało mi się tamto zdjęcie i twardy dysk, na który powinnam przekopiować zawartośćnaszego komputera. Tak bardzo pochłonęło mnie flirtowanie z Wayne'em, że zapomniałam, iż wujekEthana miał mi zamiast tego oferować swoją wiedzę.
„Mamy czteroletnią przyzwoitkę", tak mu w końcu odpisałam. „Co mogłoby się stać?".
Ale wiedziałam, że Wayne tego nie pochwala, ponieważ SMS y się urwały. Uświadomiłam sobie, żejest zazdrosny, a mnie, o naiwności, to schlebiało.
W niedzielę wieczorem wysłałam mu zrobione komórką zdjęcie Ree w różowym kostiumiekąpielowym z fioletową rurką, w niebieskiej masce i dwóch wielkich niebieskich płetwach.
„Przyzwoitka szykuje się do pracy", napisałam i dołączyłam drugie zdjęcie walizki Ree wypełnionejjakimiś pięcioma setkami rzeczy, które uznała za niezbędne podczas czterodniowego pobytu w hotelu.
Wayne nie odpowiedział. Wyczyściłam więc skrzynkę odbiorczą i nadawczą w telefonie, to samozrobiłam ze swoim kontem na AOL u i przygotowałam się na cztery dni rodzinnych wakacji.
Mój mąż nigdy nie zrobi mi krzywdy, pomyślałam. Wydaje mi się, że aż do tamtej chwili niezdawałam sobie sprawy z tego, w jak wielkim kłamstwie żyjemy oboje.
D.D. była na dobrej drodze. Czuła to. Najpierw rozmowa z Wayne'em Reynoldsem, potem przesłuchanie Maxwella Blacka. Śledztwo zaczynało trzymać się kupy, kluczowe fragmenty układanki pomału wpasowywały się na swoje miejsce.
Kiedy tylko skończyli rozmawiać z ojcem Sandy, D.D. przekazała zdjęcie Jasona do NCMEC, a także do Biura Śledczego stanu Georgia. Dysponowała całkiem porządną charakterystyką znane fałszywe nazwiska, możliwe koneksje geograficzne, kluczowe informacje finansowe i odpowiednie daty. Przez ostatnie pięć lat Jason zostawił po sobie wyraźny papierowy ślad, po tym jak zniknął z radaru. Teraz dowiadywali się ciut więcej i może to wystarczy, żeby rozpracować jego prawdziwą tożsamość i wyśledzić fundusze zagraniczne.
W tym momencie D.D. gotowa się była założyć, że jakiś inny organ ochrony porządku publicznego z inną jurysdykcją posiada takie same akta jak ona, tyle że z innym fałszywym nazwiskiem. Gdyby nawiązała kontakt z tym organem, Jason Jones/Johnson w końcu zostałby zdemaskowany i mogłaby go aresztować. Najlepiej tak, żeby zdążyć na wiadomości o jedenastej.
A tymczasem kontynuowali, rzecz jasna, śledztwo. D.D. analizowała w tej chwili kilka raportów dotyczących dowodów, włącznie ze śladową ilością krwi na kocu, który wyjęto z pralki państwa Jones.
Niestety „śladowe ilości krwi" nie bardzo mogły załatwić nakaz aresztowania. Śladowe ilości, ponieważ resztę udało się sprać? Śladowe ilości, ponieważ Sandrze Jones jakiś czas temu leciała krew z nosa?
Читать дальше