Przeanalizowaliśmy pańskie konta bankowe wtrącił Miller więc wiemy, że nie chodziło o hazard. Zostaje pornografia dziecięca i/lub cyberseks. Dlaczego nie odda pan przysługi sobie samemu i nie powie od razu, o co chodzi? Może jeśli będzie pan z nami współpracował, będziemy w stanie pomóc.
Nie zrobiłem niczego złego odparł automatycznie Jason, a myśli szaleńczo kołatały się w jego głowie. Sandra jakimś sposobem namierzyła jego nocne działania. Kiedy? Ile udało jej się dowiedzieć?
Nie wiedziała wszystkiego, bo wtedy nie potrzebowałaby Ethana Hastingsa. Ale wyszkolony sądowy analityk komputerowy… Cholera. Ekspert z policji stanowej z dostępem do prawdziwej kryminalistycznej pracowni komputerowej…
Mamy pański komputer kontynuowała D.D. Zna się pan na komputerach i wie, że możemy wszystko znaleźć. I mam na myśli naprawdę wszystko.
Kiwnął głową, dlatego że rzeczywiście miała rację. Biorąc pod uwagę dostępne współcześnie narzędzia, powinien był przejechać po twardym dysku samochodem, pokruszyć go na drobne kawałeczki, następnie wrzucić plastikowe fragmenty do pieca przemysłowego i wysadzić w powietrze całą kotłownię. Jedyny sposób na to, aby być bezpiecznym.
Miał ochotę pomknąć do redakcji „Boston Daily". Dorwać swój komputer i desperacko przeprowadzić własne badanie. Ile Sandra odkryła? Ile warstw zabezpieczeń udało jej się zdrapać? Blogi z chat roomów? Kopie potwierdzeń przelewów? Stronę MySpace? A może zdjęcia. Boże, zdjęcia.
Nie mógł wrócić do redakcji „Boston Daily". Nie mógł ryzykować. Co się stało, to się nie odstanie.
Najlepiej byłoby zabrać ze strychu metalowe pudełko i uciec z Ree do Kanady.
D.D. i Miller wpatrywali się w niego. Zmusił się do tego, aby głośno wypuścić z płuc powietrze i wyglądać na mocno rozczarowanego.
Szkoda, że żona nic mi na ten temat nie powiedziała rzekł.
D.D. spojrzała na niego sceptycznie.
Mówię poważnie upierał się, wchodząc w rolę skrzywdzonej strony. Gdyby tylko wspomniała coś na temat swoich obaw, niepokojów, chętnie bym jej wszystko wytłumaczył.
Proszę zdefiniować „wszystko" wtrącił Miller.
Jason ponownie westchnął.
No dobrze. Dobrze. Mam awatara.
Co takiego? zapytał Miller, rzucając spojrzenie swej partnerce i muskając wąsy.
Awatara. Komputerowa tożsamość na stronie internetowej, która nazywa się Second Life.
Och, litości, do cholery mruknęła D.D.
Hej, czterolatki mają uszy upomniał ją Jason, pokazując na pokój, gdzie Ree bez wątpienia znajdowała się w stanie telewizyjnej śpiączki.
Nie ma pan awatara oświadczyła ponuro D.D.
Pewnie, że mam. Zalogowałem się na tej stronie, kiedy zbierałem materiał do artykułu. Chciałem jedynie coś sprawdzić. Ale… nie wiem. To fajne miejsce. Znacznie bardziej rozbudowane, niż to sobie wcześniej wyobrażałem. Ma własne zasady, zwyczaje, wszystko. Na przykład kiedy człowiek loguje się po raz pierwszy, zaczyna od podstawowego ciała, podstawowej garderoby. Niczego nie wiedziałem, więc zacząłem chodzić do różnych barów i sklepów, żeby to posprawdzać. Od razu zwróciłem uwagę na fakt, że nie rozmawia ze mną żadna z kobiet. Dlatego że nadal dysponowałem podstawową garderobą. Miałem napisane na czole „nowicjusz", podobnie jak uczeń na wymianie w liceum. Nikt nie lubi nowego ucznia. Na sympatię trzeba najpierw zasłużyć.
D.D. ponownie obrzuciła go sceptycznym spojrzeniem. Miller z kolei sprawiał wrażenie zaciekawionego.
Zarywa pan noce, udając, że jest kimś innym na jakimś internetowym portalu społecznościowym?
Jason wzruszył ramionami i wcisnął ręce do kieszeni.
Cóż, nie jest to coś, do czego dorosły mężczyzna ma ochotę się przyznać, zwłaszcza żonie.
Kim pan jest w tym całym Second Life? zapytał Miller. Bogaty, przystojny, osiągający sukcesy?
A może jest pan biuściastą blondynką ze słabością do motocyklistów?
Prawdę mówiąc, to pisarzem. Pracującym powieścią przygodową, która może, ale nie musi być autobiograficzna. No wiecie, mężczyzna pełen tajemnic. Kobiety to lubią.
W rzeczywistości też pan taki jest stwierdziła cierpko D.D. Nie musi się pan po to logować w sieci.I dlatego właśnie nie powiedziałem o tym Sandrze. Pani żartuje? Ona pracuje cały dzień, a potem każdego wieczoru zajmuje się Ree, podczas gdy ja opisuję miejscowe wydarzenia dla „Boston Daily".
Ostatnie, czego pragnie, to usłyszeć, że jej mąż wraca nocą do domu i oddaje się grze komputerowej.
Proszę mi zaufać, to nie jest tego typu małżeńska rozmowa, która dobrze się skończy.
Uznał pan więc, że musi to trzymać w tajemnicy powiedziała D.D.
Nie wspominałem nic o tym odparł wymijająco.
Czyżby? W takiej tajemnicy, że czyścił pan historię przeglądarki za każdym razem, kiedy wylogowywał się pan z sieci?
Cholera, Ethan i ten koleś od komputerów dobrze wyszkolili Sandrę.
Robię to z racji wykonywanego zawodu odparł gładko. Przyszło mu do głowy, że kłamie z równą łatwością jak Maxwell Black. Czy właśnie dlatego Sandra za niego wyszła? Ponieważ przypominał jej ojca?Słucham?
Czyszczę historię przeglądarki, aby chronić swoje źródła wyjaśnił Jason. To coś, czego się nauczyłem w szkole dziennikarskiej na zajęciach z etyki w dobie komputerów. Teoretycznie mam pracować tylko na swoim laptopie, ale komputer domowy jest wygodniejszy. Zbieram więc materiały w necie właśnie na nim, a potem przerzucam zdobyte informacje. Komputer domowy nie jest oczywiście chroniony przed przeszukaniem i zarekwirowaniem posłał im znaczące spojrzenie czyszczę więc historię przeglądarki w ramach standardowego protokołu operacyjnego.
Kłamie pan. D.D. się krzywiła. Wyglądała na sfrustrowaną i ogarniętą ochotą walnięcia w coś.
Prawdopodobnie w niego.
Wzruszył ramionami, jakby mówiąc, że nic więcej nie może dla niej zrobić.
Jaka szkoła dziennikarska? zapytała nagle.
Jaka szkoła?
Gdzie miał pan te zajęcia z etyki? W jej ustach „etyka" zabrzmiała jak przekleństwo.
Och, dawno to było. Kurs internetowy.
Proszę podać mi nazwę nie ustępowała. Nawet uczelnie internetowe posiadają bazy danych.
Sprawdzę to dla pani.
Pokręciła głową.
Nie było żadnego kursu. Choć może i był, tyle że wtedy nie nazywał się pan Jason Jones, prawda? Z tego, co nam wiadomo, nosi pan to nazwisko zaledwie od pięciu lat. Kim był pan wcześniej?
Smithem? Brownem? I proszę mi powiedzieć, czy kiedy pan przyjmuje nowe nazwisko, z kotem dzieje się to samo?
Nie wiem odparł Jason. Kot ma dopiero trzy lata.
Kłamie pan. D.D. wstała z krzesła i zbliżyła się do niego, jakby jej bliskość mogła podziałać na niego rozstrajająco i wydobyć odpowiedzi, których nie miał.
Awatar, psiamać. Jedyne drugie życie, jakie pan ma, to tu i teraz. Ucieka pan od czegoś. Od kogoś. I zadał pan sobie sporo trudu, aby zacierać za sobą ślady, prawda. Ale Sandra zaczęła się domyślać. Coś ją zaniepokoiło. Zaangażowała więc w to Ethana, a Ethan sprowadził grubszą pomoc.
Nagle policja stanowa zaczyna się bardzo interesować pańskimi poczynaniami w Internecie. Jak bardzo to pana przestraszyło? Co, u diabła, jest tak straszne, że warto zabić żonę i nienarodzone dziecko?
żonę i nienarodzone dziecko?
Naprawdę jest w ciąży? wyszeptał Jason. Nie zamierzał o to pytać. Ale i tak czekał na odpowiedź, dlatego że pragnął ponownie to usłyszeć. Pragnął ponownie to poczuć. Ból był
niesamowity, jakby ktoś przecinał skórę nożem do gotowania.
Pan naprawdę nie wiedział?
Читать дальше