*
Trzecia nad ranem w Wirginii oznaczała północ na wybrzeżu Pacyfiku, a Rita Scimeca szła spać dokładnie o północy. Co noc o tej samej porze, częściowo dlatego, że z natury była osobą zorganizowaną, a częściowo dlatego, że ten aspekt jej natury wzmocniły rygory wojskowego życia. Poza tym jeśli zawsze było się samotnym i samotnym pozostanie, do łóżka chodzi tylko po to, by spać.
Zaczęła od garażu. Wyłączyła zasilanie automatu otwierającego drzwi, zasunęła rygle, sprawdziła, czy samochód jest zamknięty, wyłączyła światło. Zamknęła i zaryglowała drzwi do piwnicy. Sprawdziła piec. Weszła na górę, wyłączyła światło w piwnicy, zamknęła drzwi na korytarz. Sprawdziła drzwi frontowe, też je zaryglowała, założyła łańcuch.
Następnie przyszła kolej na okna. W domu było czternaście okien, wszystkie wyposażone w zamki. Późną, chłodną jesienią nie otwierała ich w ogóle, ale i tak sprawdzała je co wieczór. Rutyna. Wróciła do frontowego saloniku ze ścierką. Grała przez cztery godziny, głównie Bacha, głównie na pół tempa, ale robiła postępy. Musiała wytrzeć klawisze. To bardzo ważne, zetrzeć z nich kwas z opuszek palców. Wiedziała, że klawisze wyłożone są najprawdopodobniej odpowiednim tworzywem sztucznym i odporne na kwas, ale w ten sposób okazywała fortepianowi oddanie. Właściwie traktowany z pewnością jej się odwdzięczy.
Energicznie wycierała klawiaturę, od dźwięcznych basów w górę, wszystkie osiemdziesiąt osiem klawiszy. Zamknęła pokrywę, wyłączyła światło, odniosła ściereczkę do kuchni. Wyłączyła światło w kuchni, po omacku dotarła do sypialni. Skorzystała z łazienki, umyła ręce, zęby i twarz, jak zwykle w ściśle przestrzeganej kolejności. Stała pod kątem do umywalki, tak żeby nie widzieć wanny. Nie patrzyła na wannę od chwili, gdy Reacher powiedział jej o farbie.
Wróciła do sypialni, wślizgnęła się do łóżka. Podciągnęła kolana, objęła je ramionami. Myślała o Reacherze. Lubiła go. Naprawdę lubiła. Miło było znowu spotkać Reachera. Po chwili przewróciła się jednak na drugi bok i przestała o nim myśleć, bo nie spodziewała się zobaczyć go znowu.
*
Czekał dwadzieścia minut, nim otworzyły się drzwi i stanęła w nich Harper. Nie zapukała, po prostu skorzystała ze swego klucza i weszła jak do siebie. Nie miała marynarki, rękawy koszuli podwinęła aż po łokcie. Przedramiona miała smukłe, opalone, włosy rozpuszczone. Nie włożyła stanika. Może nadal byli w pokoju motelowym w Trenton?
– Chciałeś mnie widzieć? – spytała.
– Nadal pracujesz przy sprawie?
Harper weszła do pokoju. Zerknęła na swoje odbicie w lustrze. Stanęła obok komody, odwróciła się, stanęła z nim twarzą w twarz.
– Jasne – powiedziała. – Bycie zwykłym, pospolitym agentem ma swoje plusy. Nikt nie obciąża cię winą za zwariowane pomysły innych.
Reacher milczał. Spojrzała na niego.
– Czego ode mnie chcesz?
– Chcę ci zadać pytanie. Co by się stało, gdybyśmy wcześniej wiedzieli o farbie i zapytali o nią Alison Lamarr zamiast tego faceta z UPS? Co by nam powiedziała?
– Prawdopodobnie to samo co on. Poulton twierdzi, że facet jest rzetelny.
– Nie – odparł Reacher. – Jest rzetelny. To ona by nas okłamała.
– Okłamałaby nas? Dlaczego?
– Ponieważ one wszystkie nas okłamują, Harper. Rozmawialiśmy z siedmioma kobietami i wszystkie nas okłamały. Te ich mgliste opowieści o lokatorkach i pomyłkach… co za bzdury! Gdybyśmy wiedzieli wcześniej, Alison sprzedałaby nam podobną historyjkę.
– Skąd wiesz?
– Stąd, że Rita Scimeca łgała. Nie mam żadnych wątpliwości, że łgała. Uświadomiłem to sobie dosłownie przed chwilą. Nigdy z nikim nie mieszkała. Nigdy. To do niej po prostu nie pasuje.
– Jak to?
– Zwyczajnie. Nie pasuje. Widziałaś jej dom. Widziałaś, jak żyje. Wszystko zapięte na ostatni guzik. Wszystko takie sztywne, poukładane, czyste i wypolerowane. Obsesja. Żyjąc w ten sposób, nie zniosłaby niczyjej obecności w tym swoim domu. Nawet nas wyprosiła cholernie szybko, a przecież byłem jej przyjacielem. Przecież nie potrzebuje współlokatorki z powodu pieniędzy! Widziałaś jej samochód, nowy i całkiem spory. Widziałaś fortepian. Wiesz, ile kosztuje koncertowy fortepian? Prawdopodobnie więcej niż samochód. Widziałaś te jej narzędzia wiszące schludnie na kołkach? Wszystkie te kołki zabezpieczone były plastikowymi nakładkami!
– Opierasz swe rozumowanie na plastikowych nakładkach na kołkach?
– Na wszystkim. To wszystko na coś wskazuje.
– Co właściwie próbujesz udowodnić?
– Twierdzę, że spodziewała się dostawy, podobnie jak Alison. Jak one wszystkie. Przychodziła do niej paczka i każda mówiła: „Och! To dobrze!”. Jak Alison, każda miała przygotowane miejsce. Każda ją przyjęła.
– Niemożliwe. Dlaczego miałyby to robić?
– Bo nasz facet coś na nie ma – powiedział Reacher. – Zmusza je do współpracy. Zmusił Alison, by dała mu ich własną listę, zmusił Lorraine Stanley do kradzieży farby, zmusił ją do ukrycia jej w Utah, zmusił ją do wysłania farby we właściwym czasie, zmusił każdą z nich do przyjęcia przesyłki i przechowania jej, aż będzie gotowy. Zmuszał każdą z nich do natychmiastowego niszczenia papierów. Każda z nich gotowa była załgać się na śmierć, gdyby coś wyszło na jaw, nim do nich dotrze.
Harper patrzyła na niego z niedowierzaniem
– Ale… jak? Jak, do diabła! Jak mógł tego dokonać?
– Nie wiem – powiedział Reacher.
– Szantaż? Pogróżki? Mówił każdej z nich: rób co każę, to inne zginą, a ty nie? Jakby oszukiwał każdą z osobna?
– Po prostu nie wiem. Nic tu do niczego nie pasuje. Te kobiety nie były szczególnie strachliwe, prawda? Zwłaszcza Alison. Ja wiem, że niewiele było rzeczy zdolnych przestraszyć Ritę Scimecę.
Harper nie spuszczała z niego wzroku.
– Ale nie chodzi tylko o współpracę, prawda? – powiedziała. – Także o coś więcej. On je zmusza, żeby były z tego powodu szczęśliwe! Kiedy przyszła paczka, Alison powiedziała: „Och! To dobrze!”.
W pokoju zapadła cisza.
– Może poczuła ulgę czy coś w tym rodzaju – mówiła dalej Harper. – Czyżby obiecał jej, że jeśli dostanie przesyłkę UPS, a nie FedExem, albo wieczorem zamiast rano, albo jakiegoś szczególnego dnia tygodnia to znaczy, że wszystko będzie w porządku?
– Nie wiem – powtórzył Reacher. Cisza.
– Czego ode mnie chcesz?
Wzruszył ramionami
– Myśl – powiedział. – Chyba tylko tego, żebyś nie przestawała myśleć. Jesteś jedyną osobą, która może jeszcze coś zdziałać w tej sprawie. Inni do niczego nie dojdą, nie jeśli nadal będą szli drogą, którą szli do tej pory.
– Musisz powiedzieć Blake’owi. Reacher potrząsnął głową.
– Blake nie będzie mnie słuchał. Przestałem być dla niego wiarygodny. Teraz wszystko zależy od ciebie.
– Może dla mnie też przestałeś być wiarygodny? Usiadła obok niego na łóżku, jakby nogi się pod nią ugięły.
Przyglądał się jej, a w jego oczach było coś dziwnego.
– No co? – spytała.
– Kamera włączona? Zaprzeczyła gestem.
– Nie – powiedziała. – Pod tym względem się poddali. A co?
– Chcę cię znów pocałować.
– Dlaczego?
– Za pierwszym razem bardzo mi się to spodobało.
– Dlaczego ja miałabym chcieć cię pocałować?
– Bo za pierwszym razem bardzo ci się to spodobało. Harper nagle się zaczerwieniła.
– Jeden pocałunek? Reacher skinął głową.
Читать дальше