Przycisnęła dłonie do ściany i ruszyła w stronę sedesu. Jeden. Dwa. Trzy… sześć kroków, zanim dotknęła go kolanem. Schyliła się i przesunęła palcami po jego powierzchni. Zgodnie z jej oczekiwaniami, łańcuch zaczął się zaciskać. No dobrze, a teraz w bok.
Natychmiast chwyciło ją przerażenie. Dotyk ściany pod dłońmi dawał pewne poczucie bezpieczeństwa, pomagał zachować równowagę. Bez tego Jennifer czuła się jak w otchłani, ślepa, trzymająca się tylko na opasującym gardło łańcuchu. Zaczerpnęła tchu i zmusiła się, by odejść od swojej podpory i teraz już dobrze poznanego sedesu.
Nie próbowała przypisać żadnej wartości temu, co robi. Wiedziała tylko, że to z jakiegoś powodu ważne. Że to coś, co powinno się zrobić. A to, że skupiała się na odległościach, zapewniało jej poczucie, iż stara się sobie pomóc. Potem pewnie musi zrobić więcej. To jednak przynajmniej jakiś początek.
Piętro wyżej Michael i Linda leżeli nago na łóżku, wciąż spoceni po seksie, z ciałami rozpalonymi podnieceniem. Na narzucie przed nimi stał laptop i oboje z przejęciem wpatrywali się w ekran.
W ich pokoju było jedno podwójne łóżko zasłane poplamioną i wymiętą w miłosnym szale pościelą. Na podłodze walały się dwie solidne walizki i płócienne worki marynarskie z ubraniami. Pokój oświetlała nieosłonięta żarówka. Ogólnie pusto jak w klasztornej celi, pomijając jeden drewniany stół w kącie. Na blacie kolekcja broni – dwa magnum 357 i trzy pistolety półautomatyczne kaliber 9. Obok nich strzelba kaliber 12 i znajomy kształt AK-47. Wokół rozrzucone pudełka nabojów i zapasowe magazynki. Dość broni dla sześciu osób.
Komputer, najnowszy model Apple, był bezprzewodowo połączony z głównym studiem w przyległym pomieszczeniu.
– Puść sygnał ostrzegawczy – nakazała Linda. Nachyliła się bliżej ekranu, wbiła wzrok w obraz. Obserwowała, jak Jennifer niepewnie odsuwa się od ściany obok sedesu. – To naprawdę super – dodała z podziwem.
Teraz Michael nie patrzył na Jennifer. Podziwiał wypięte w łuk plecy Lindy. Przesunął palcem w górę jej kręgosłupa i wzdłuż ramion, odgarnął włosy, pocałował ją w kark.
– Nie zapomnij o klientach – mruknęła prawie jak kot.
– Kilka sekund mogą poczekać – odparł i powiódł językiem w stronę jej ucha.
Zachichotała i się uchyliła. Usiadła po turecku na łóżku. Wzięła komputer i teatralnie postawiła go sobie między nogami, zasłaniając łono. Lekko schyliła się nad laptopem, jej nagie piersi zwisły nad ekranem.
– No dobrze… – powiedziała z szerokim uśmiechem. – Może jeśli tak zrobię… bardziej się skupisz na pracy…
Michael skinął głową i się zaśmiał.
– A żebyś wiedziała…
Wcisnął sekwencję klawiszy – wysłał elektroniczny sygnał do wszystkich abonentów cobedziepotem.com. Ten sygnał – to mogła być dowolna piosenka albo dźwięk z udostępnionej listy – informował, że Numer 4 się obudziła. Wielu korzystało z dodatkowej usługi: powiadomienia przesłanego pod numer prywatnej komórki.
– Proszę. Już każdy wie. To co, zasłużyłem na nagrodę?
– Zaraz – odparła Linda. – Najpierw musimy zobaczyć, co zrobi.
Michael wykrzywił twarz, jakby miał się rozpłakać, i Linda znów się roześmiała.
– To nie potrwa długo – zapewniła.
Odwrócił się w stronę ekranu i przez chwilę obserwował Jennifer.
– Myślisz, że to znajdzie? – Nie wyjaśnił, o co chodziło, tylko wskazał na ekran laptopa.
– Położyłam to w takim miejscu, że może dosięgnąć, jeśli dojdzie do samego końca.
– To trochę zależy od tego, jak dobry z niej poszukiwacz – stwierdził Michael.
Linda skinęła głową.
– Nie znoszę, kiedy siedzą i nic nie robią – powiedziała. – Numer 3 ciągle mnie wkurzała…
Michael milczał. Dobrze pamiętał, jak bardzo Lindę drażniły niektóre zachowania Numeru 3, co doprowadziło do zaskakujących zmian formuły programu.
– Powinienem zrobić odjazd kamerą, żeby wszyscy mogli zobaczyć, że to tam jest.
Linda przytaknęła.
– Tylko powoli… bo nie zrozumieją. Położyłam to tak, że trzeba się dobrze przyjrzeć, żeby załapać, co to. Ale kiedy się zorientują, o co chodzi… – Nie musiała kończyć.
Michael przeciągnął się i westchnął.
– Lepiej pójdę do drugiego pokoju. Pokombinuję z kątami kamery.
Linda odłożyła laptop. Teraz to ona wyciągnęła rękę i przejechała paznokciami po piersi Michaela. Wychyliła się do przodu i pocałowała go w udo.
– Najpierw praca, potem zabawa.
– Jesteś nienasycona – odparł. – To mi się podoba.
Podniosła ręce nad głowę i prowokacyjnie wygięła się do tyłu. Nachylił się i ją pocałował.
– Kuszące – mruknął.
– Ale najpierw praca – przypomniała. Powoli złączyła nogi i się zaśmiała.
Zwlekli się z łóżka i poczłapali boso schodami na dół, jak dzieci w bożonarodzeniowy poranek. Salon, w którym Michael urządził główne studio – jak pozostałe pokoje w wynajętym domu
– był skąpo umeblowany. Najwięcej miejsca zajmował długi stół z trzema dużymi monitorami komputerowymi. Kable rozpełzały się na wszystkie strony, wiły się po drewnianej podłodze i znikały w wywierconych otworach. Michael ustawił tu też głośniki i kilka dżojstików, klawiatury i ograniczniki przepięć. Stół montażowy i stół mikserski. Krótko mówiąc, zgromadził cały nowoczesny sprzęt niezbędny do nadawania przez Internet. Zaraz za oknem tkwiła czasza przenośnej anteny. Ogólnie atmosfera jak w centrum dowodzenia albo na planie filmowym; dużo drogiego specjalistycznego sprzętu, wszystko sterowane z dwóch czarnych foteli Aeron przed głównym komputerem.
W pomieszczeniu było chłodno, więc Linda poszła do sieni po podbite sztucznym futrem parki, żeby mieli czym okryć nagość. Jedną włożyła na siebie, drugą zarzuciła pochylonemu nad monitorem Michaelowi na ramiona. Wyjrzała w ciemność za oknem. Nie widziała nic prócz czarnej pustki; między innymi dlatego wynajęli ten dom.
– Myślisz, że Numer 4 w ogóle wie, która godzina? – zagadnęła.
– Gdzie tam. – Po chwili namysłu dodał: – Pamiętaj, żeby jej nie pomagać. No wiesz, nie podawać rano śniadania, a wieczorem czegoś, co skojarzy z kolacją. Mieszaj kolejność posiłków… na przykład daj jej trzy razy z rzędu płatki, a potem hamburgery. Tak będzie zdezorientowana.
– Wiem, głuptasie.
Michael się uśmiechnął. Lubił rozmawiać z nią o sposobach manipulowania Numerem 4. To sprawiało mu największą frajdę. Linda też się tym podniecała i dzięki temu ich seks stawał się bardziej nieokiełznany, namiętny. Kiedy ten żar przygasał, to był znak, że pora kończyć.
Wziął dżojstik oznakowany kawałkiem białej taśmy z napisem „Kamera 3” i lekko nim poruszył. Ujęcie na jednym z monitorów zmieniło się – ukazywało przedmiot leżący obok łóżka, po drugiej stronie od sedesu. Michael pchnął dżojstik do przodu, żeby zrobić zbliżenie.
Linda siedziała obok, jej paznokcie szybko stukały w klawiaturę.
Na głównym monitorze – na nim widzieli to, co abonenci – pojawił się tekst pisany przez Lindę. Czerwone litery nałożyły się na obraz Jennifer, która chodziła po omacku, z wyciągniętymi rękami.
„Jest coś, co Numer 4 ma znaleźć…”
„Co to takiego?”
Kamera 3 na chwilę skierowała się na mały, bezkształtny przedmiot na cementowej podłodze. Leżał na skraju zasięgu łańcucha. Jennifer dzieliło od niego jeszcze półtora metra; żeby na to natrafić, musiała szukać na granicy dostępnego dla niej obszaru. Linda pisała dalej.
Читать дальше