– Rzuć strzelbę, Cathy!
Przekoziołkowałem jeszcze raz i schowałem się za wielkim głazem. Kimber klęczał za osiką, która nie była dość duża, by osłonić go przed wiązką śrutu z myśliwskiej strzelby. Trzymał w dłoniach pistolet wycelowany prosto w Cathy Franklin. Ona także w niego celowała.
Podniosłem z ziemi kamień wielkości cytryny. Potem jeszcze jeden.
– Dell, potrzebuję twojej pomocy! – zawołała Cathy.
Miałem lepsze schronienie niż Kimber. Rzuciłem pierwszym kamieniem w Cathy. Upadł tuż koło niej.
– Wracaj, Dell, prędko! – wrzasnęła.
Rzuciłem drugim kamieniem. Rąbnął ją mocno w ramię. Jęknęła z bólu i obróciła lufę strzelby w moim kierunku. Przypadłem do ziemi pewien, że usłyszę huk wystrzału z drugiej lufy. Zamiast niego usłyszałem trzy strzały z pistoletu Kimbera, które odbiły się od okolicznych zboczy. Nastąpiły tak prędko jeden po drugim, że echo zlało się w jeden wystrzał.
Wychyliłem głowę na czas, by zobaczyć, jak Cathy pada na ziemię. Nie przewróciła się na plecy ani do przodu. Po prostu ugięły się pod nią kolana i osunęła się tam, gdzie stała. Poruszała przy tym ustami, jakby w bezgłośnej modlitwie. Strzelba upadła na ziemię wcześniej niż ona.
– Kimber, nic panu nie jest?! – zawołałem.
– Nic. A panu?
– Chyba też nic. Co teraz zrobimy? Dell wróci lada chwila. Nim Kimber zdążył odpowiedzieć, usłyszałem głos Della.
– Może zrobimy to razem? Nie chcecie, żebym was zaprowadził do waszych przyjaciół? – Dell Franklin wyłonił się z lasu i zaczął schodzić ku nam po zboczu. Trzymał jedną rękę nad głową, w drugiej niósł dużą łańcuchową piłę do drewna. Ominął Cathy o przynajmniej trzy metry. Ani razu nie spojrzał w jej kierunku. Kimber trzymał pistolet wycelowany prosto w jego pierś, ale Dell zdawał się tego nie widzieć.
Spojrzał najpierw na mnie i uśmiechnął się smutno. Potem odwrócił się do Kimbera.
– Dziękuję panu. Dziękuję wam obu. Nie miałem serca, żeby samemu zrobić z nią porządek. Ale… ktoś musiał to zrobić.
Kimber podszedł do Cathy i przytknął palce do jej szyi. Po chwili spojrzał na Della.
– Myślała, że strzelba jest naładowana? – spytał. Dell wzruszył ramionami.
– Nie jestem pewien, co myślała – odparł. Nie oczekiwał, że mu uwierzymy. I rzeczywiście, nie wierzyliśmy mu.
– Skąd pan wiedział, że mam pistolet? – zapytał Kimber.
– Nie byłem tego pewien. Bałem się, że Cathy zdołała was zabić, kiedy spowodowała osunięcie się pni po zboczu. Ale zdołaliście wyjść z tego cało, miałem więc nadzieję, że zabraliście pistolet Phila. Pomyślałem, że pójdę po linę, aby was związać. Czyli dam wam szansę zrobić użytek z tego pistoletu.
– A Flynn i Russ? – zapytałem. – Nic im nie jest?
– Czuli się dobrze, gdy ich zostawiałem. Chodźmy sprawdzić. To może się nam przydać – dodał, unosząc piłę.
Kimber nadal klęczał koło Cathy.
– Nie chce pan wiedzieć, co z nią, Dell? Jeszcze żyje.
Dell odwrócił głowę i spojrzał na matkę dwojga swoich dzieci leżącą w kałuży krwi, która sączyła się z rany poniżej mostka.
– Dostała paskudny postrzał – stwierdził, wpatrując się w nią beznamiętnym wzrokiem. Nie pożyje długo.
– Zdaje się, że on ma rację powiedział do mnie Kimber.
Zostałem trochę z tyłu, bo nie mogłem oderwać oczu od leżącej na ziemi Cathy. Decyzja, żeby zostawić ją tu, umierającą w samotności, wydała mi się bezduszna i okrutna. Kiedy dochodziliśmy do granicy wiatrołomu, zawołałem do Kimbera i Della, że zaczekam koło Cathy, aż nadejdzie jakaś pomoc, i ruszyłem z powrotem w górę zbocza. Cathy straciła mnóstwo krwi. Ująłem ją za rękę w próżnej nadziei, że wyczuję puls. Przyłożyłem ucho do jej ust, ale nie usłyszałem najlżejszego nawet szmeru oddechu.
Ruszyłem biegiem w dół, żeby dołączyć do Kimbera i Della, którzy czekali na mnie. Żaden nie spojrzał mi w oczy. Weszliśmy w umarły las. Nigdy bym nie przypuszczał, że z własnej woli przekroczę znowu granicę wiatrołomu. W miarę zagłębiania się między splątane zwały połamanych pni i konarów ogarniała mnie coraz większa groza. Dell szedł przodem, za nim Kimber, ja zamykałem pochód. Po dziesięciu minutach Dell zatrzymał się, spojrzał na nas i powiedział:
– Chciałem, żebyście usłyszeli całą tę historię z ust Cathy. Gdybym sam musiał ją opowiedzieć, nie wiem, czy zdołałbym oddać sprawiedliwość ludziom, za których sprawą potoczyła się tak, a nie inaczej – Rozejrzał się. – Phil mówił mi, że gdzieś tutaj leżą ciała tej dziennikarki i jej męża. Trzeba by je odszukać i pochować, jak należy. – Wyciągnął rękę w kierunku stromego zbocza. – Phil wykombinował to tak, że zostały przysypane lawiną kłód z całej tej stromizny.
A więc Phil Barrett zabił również męża Dorothy. Jak on miał na imię? Zdaje się, że Doug.
Ruszyliśmy dalej. Czułem odrętwienie w całym ciele. Czego dowiedziała się Dorothy, że musiała zapłacić za to życiem?
Minęło kolejne dziesięć minut. Nie posuwaliśmy się szybko. Ścieżkę tarasowały odłamki pni i gałęzi.
Niech mi pan powie, Dell - spytał Kimber – czy to pan miał wykończyć Flynn i Russa?
– Tak. Tak zaplanował to Barrett. Ja miałem zająć się nimi, a on wami dwoma. Zwłoki zamierzaliśmy pogrzebać pod pniami. Ale kiedy Phil pojechał do Clark, żeby was tu przywieźć, a Cathy była zajęta podkładaniem ładunków na zboczu, związałem waszym przyjaciołom ręce, zaprowadziłem oboje w miejsce, w którym, jak sądziłem, powinni być bezpieczni, i wypaliłem kilka razy w powietrze. Mimo że Cathy odpaliła te ładunki, nie powinno się im stać nic złego. Niedługo się przekonamy. Jesteśmy prawie na miejscu.
Musieliśmy przez trzydzieści minut słuchać ogłuszającego wycia piły łańcuchowej, zanim Dell uwolnił Flynn i Russa ze skalnej szczeliny, która posłużyła im za schronienie przed lawiną połamanych pni i kłód. Siedzieli u stóp wysokiej, pionowej skały, uwięzieni pod przeszło dwumetrową warstwą splątanych ułomków. Gdy tylko piła cichła, opowiadałem im następny odcinek historii, z którą dopiero co zapoznali nas Cathy i Dell.
W końcu wypełzli przez wąski korytarz wycięty przez Della. Byli bardzo ubrudzeni, ale nie wydawało się, by któreś odniosło jakąś ranę. Flynn wydostała się pierwsza, Russ zaraz za nią.
Flynn podbiegła do Kimbera, żeby go uściskać. Zajęty gorączkową robotą przy uwalnianiu więźniów nie zauważyłem, że Kimber w pewnej chwili odszedł na bok.
– Alan! – zawołała Flynn – niech pan na niego popatrzy! Odwróciłem się w stronę Listera. Stał z rękami skrzyżowanymi na piersiach, a w jego oczach malowała się trwoga.
– Nie mogę oddychać – wykrztusił. – Chyba mam atak serca. – Ręce mu się trzęsły, a czoło i górna warga usiane były kropelkami potu. Łapczywie chwytał powietrze. – Muszę wydostać się stąd jak najprędzej.
– To tylko napad strachu – powiedziałem, zbliżywszy się do niego. - Zaraz przejdzie. Niedługo poczuje się pan lepiej. Te ataki nie trwają długo, prawda?
– Nie, nie. Tym razem nie przejdzie tak łatwo! Ten atak jest naprawdę ciężki. Czuję się, jakbym miał umrzeć. Muszę się stąd wydostać. I to już. Nie mogę czekać. – Jego spojrzenie prześliznęło się po pionowym zboczu, jakby w poszukiwaniu wyimaginowanych zagrożeń.
– W porządku, Kimber. Dokąd chciałby pan pójść?
– Z powrotem do samochodu – odparł bez wahania. – Czuję się w nim dobrze. Czym prędzej chcę się znaleźć w pańskim samochodzie.
Читать дальше