Przestąpiła z nogi na nogę. Patrzyła teraz prosto na swojego męża.
– Dell, nikt nie przypuszczał, że może się stać coś takiego. Chyba nie masz co do tego żadnych wątpliwości, prawda? To był po prostu tragiczny wypadek. Po prostu wypadek – powiedziała, a potem wskazała ręką mnie i Kimbera. – Dell, mam już tego powyżej uszu. Co się stało, to się nie odstanie. Czas z tym skończyć. Załatwmy to wreszcie.
– Na wszystko przyjdzie pora, skarbie. Dokończ tę opowieść. Zrób to dla mnie.
Cathy westchnęła i wbiła wzrok w ziemię.
– Jakby nie było, my myśleliśmy wtedy, że Tami nie żyje. Wzięłam ją za rękę, ale nie wyczułam pulsu. Phil też to sprawdził. Powiedział, że nie żyje.
– Więc dlaczego… – wtrącił Kimber.
– Myśli pan o tej jej koleżance? – zapytała Cathy, wypowiadając z przekąsem ostatnie słowo. Mariko wpadła do pokoju, rozglądając się za Tami. Zobaczyła ją na podłodze. I zobaczyła krew. A było jej bardzo dużo. I na kamiennym murze, o który Tami uderzyła głową, i jeszcze dużo więcej na podłodze. Mariko zobaczyła tę krew, zobaczyła Tami i zaczęła wrzeszczeć. Phil złapał ją od tyłu, obejmując ręką za szyję. Próbowała wyrwać się i uciec. Ale trzymał ją mocno. Byłam pewna, że za mocno. Powiedziałam mu, że dziewczyna się dusi. Wciąż się szamotała i pewnie myślał, że chce uciec. Ale ja widziałam, że nie może oddychać. Powiedziałam mu, aby ją puścił. Kiedy zrobił to w końcu, dziewczyna upadła na podłogę jak szmaciana lalka.
– Phil powiedział nam, że nikogo nie zabił.
Phil Barrett to parszywy łgarz. Zamordował je obie własnymi rękami. – zapewniła Cathy, zerkając na Della.
– Co masz na myśli, skarbie, mówiąc „obie”? – spytał. – Powiedziałaś dopiero co, że zdaniem Phila, Tami już nie żyła.
– Zaraz potem, gdy Mariko… upadła na podłogę… Tami jęknęła. Bardzo cicho, ale to wystarczyło, bym zrozumiała, że jeszcze żyje. Phil powiedział wtedy, że to niemożliwe i że się przesłyszałam. Byłam jednak pewna, że usłyszałam jęk, i chciałam zadzwonić po pogotowie. Ale Phil odepchnął mnie na bok i nie pozwolił, bym zrobiła cokolwiek dla ratowania mojego dziecka. Szarpałam się z nim, żeby dostać się do Tami albo do telefonu, lecz on przytrzymał mnie i kazał mi spojrzeć na Mariko. Wyciągnął wtyczkę telefonu z gniazdka. I powtarzał bez przerwy: „Popatrz na nią. Ona nie żyje. Co my teraz z tym zrobimy? Mogę zatuszować mnóstwo rzeczy. Ale nie mogę zatuszować czyjejś śmierci, Cathy”. Kazał mi dokładnie przemyśleć, co zrobiliśmy. Chciał, żebym położyła poduszkę na twarzy mojej córki, aż przestanie oddychać. Sprzeciwiłam mu się… opierałam… ale w końcu powiedział, że zabije także mnie, jeśli się nie zamknę i nie zrobię tego, czego ode mnie żąda. A kiedy odmówiłam, pchnął mnie na drugi koniec pokoju. I właśnie wtedy udusił ją poduszką z kanapy.
Widziała pani, jak to robił? – zapytałem. Cathy spojrzała gdzieś w bok i zacisnęła dłonie w pięści. Dwa razy poruszyła ustami, zanim wreszcie zdołała wykrztusić.
– Nie. Nie mogłam tego widzieć z miejsca, na którym leżałam. Ale kiedy on się podniósł i odszedł od niej, ciągle trzymał w ręku poduszkę. I bardzo ciężko oddychał.
Nie wierzyłem jej. Podejrzewałem, że sama udusiła swoją córkę. Spojrzałem na Della. W jego oczach dostrzegłem wahanie. Zrozumiałem, że nie jest pewien, czy przebaczyć żonie i uwierzyć w jej dobre intencje.
– A odcięcie członków, Cathy? Jak do tego doszło? – spytałem. Powiodła dłonią po ręce Della i zatrzymała ją powyżej łokcia.
– To był pomysł Phila. Zastanawiał się nad tym z pół godziny. Po prostu siedział i dumał. Gdy powiedział, że zamierza uciąć… rękę mojej Tami, odparłam, że nie będę brać w tym dalej udziału. Że chcę się oddać w ręce policji. Zagroził mi, że jeśli powiem komuś chociaż słowo o tym, co się stało, on już się postara, żeby Joey trafił do paki, a Dell dowiedział się o wszystkim.
– I co pani zrobiła?
– A co mogłam zrobić? Co by ze mną było, gdybym go nie posłuchała? To, co się tam wydarzyło, było straszne. Ale gdybym nie poszła za Philem, nie zostałoby mi nic… ani nikt. Naprawdę nie miałam wyboru. Moja Tami leżała już nieżywa. Gdybym powiedziała komuś o tym, co wiem, straciłabym też syna, męża, całą moją rodzinę.
– Ona była pani córką. Jak pani mogła? – odezwał się Kimber, wyrażając dokładnie to, co myślałem w tej chwili, i co musiał też myśleć Dell.
Wzięła głęboki oddech. Spodziewałem się, że usłyszę następną zwrotkę tej samej piosenki o „strasznym przypadku”, ale nie była w stanie wydobyć z siebie ani słowa. W końcu wyręczył ją Dell.
– Wiecie, panowie, dlaczego chciałem, żebyście usłyszeli to wszystko? Miałem nadzieję, że zrozumiecie, co tak naprawdę Cathy wtedy zrobiła. Starała się chronić swoje dzieci. Najpierw próbowała pomóc Tami, a później Joeyowi. Myślę, że Joey udowodnił swoimi osiągnięciami, że to poświęcenie było usprawiedliwione.
Słuchałem jego słów w osłupieniu.
– Czy mam rozumieć, Dell – odezwałem się – że pan pochwala to, co zrobiła pańska żona?
– Nie – odparł stanowczym tonem. – Nie pochwalam. I nie wybaczę Cathy tego, co zrobiła. Ale stwierdzam, że zrobiła to, by chronić rodzinę. Mogę żyć dalej z tą świadomością. Tak, mogę żyć dalej. – Spojrzał na żonę i podał jej strzelbę. – Skarbie, muszę związać teraz tych dwóch chłopców, żebyśmy zaprowadzili ich z powrotem do wiatrołomu i pomogli im dołączyć do tych, którzy już tam leżą – powiedział. – Przypilnuj ich, a ja pójdę po jakieś sznury. Wrócę za parę minut. Nie możemy sobie pozwolić na żadną fuszerkę. Zużyliśmy prawie cały zapas dynamitu.
– Jestem już zmęczona, Dell. Zastrzelmy ich tu, na miejscu.
Rzeczywiście wyglądała na zmęczoną, ale Dell nie ustąpił.
– A potem będę musiał ciągnąć ich ciała taki kawał drogi z powrotem do wiatrołomu? Nie mam mowy. To nie potrwa dłużej niż pięć minut.
W chwili, gdy odwrócił się, żeby odejść, poczułem, że ramię Kimbera drgnęło. Mój towarzysz sięgał po swój pistolet.
Dell ruszył w górę po zboczu. Szedł dość wolno, ze zwieszonymi do przodu ramionami, tak jakby każdy krok kosztował go wiele wysiłku. Ani razu nie obejrzał się w naszą stronę.
Cathy nie miała dość sił, by trzymać strzelbę wycelowaną w nas. Co chwila lufa opadała do ziemi, a ona unosiła ją znowu. Kimber odwrócił do mnie głowę i szepnął:
– Gdy trącę pana trzeci raz, niech się pan odtoczy jak najdalej. Cathy usłyszała jego głos, ale prawdopodobnie nie zrozumiała, co powiedział. Po raz kolejny uniosła strzelbę.
– Nie próbujcie żadnych sztuczek. Zabijanie nie sprawia mi już zbytniej przykrości. A zastrzelenie was teraz, zamiast trochę później, narazi nas tylko na niewygodę, nic więcej. Ta strzelba jest naładowana śrutem na kaczki. Nie muszę nawet dokładnie celować, żeby was rozwalić.
Cathy nie była już w stanie utrzymać lufy pod odpowiednim kątem. Kimber trącił mnie w łokieć, odczekał chwilę, trącił drugi raz, znowu zrobił przerwę i wreszcie trącił po raz trzeci. W tym samym momencie skoczyłem do przodu i zacząłem staczać się po zboczu. Koziołkowałem czekając na odgłos wystrzału, ale usłyszałem tylko ciche kliknięcie zwolnionego kurka. Miałem nadzieję, że Kimber także oddala się od Cathy, lecz wolałem nie tracić cennego czasu na oglądanie się za nim. Usłyszałem jego głos:
Читать дальше