Artur Baniewicz - Dobry powód, by zabijać

Здесь есть возможность читать онлайн «Artur Baniewicz - Dobry powód, by zabijać» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dobry powód, by zabijać: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dobry powód, by zabijać»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Baza wojskowa sił pokojowych w Turkmenii. Wojna ledwie się tli, ale pociąga za sobą kolejne ofiary. Morale żołnierzy upada, na porządku dziennym są pijaństwo i narkotyki. Tymczasem rząd RP wycofuje się z obiecanych podwyżek pensji dla wojska, a do bazy zgłaszają się kupcy, którzy oferują milion dolarów za ciężarówkę amunicji. Plutonowy Adam Kulanowicz decyduje się na transakcję. Sytuacja jednak się komplikuje – w bazie pojawia się dziennikarka, koleżanka szkolna Adama, a łatwy z pozoru zarobek okazuje się śmiertelną pułapką…

Dobry powód, by zabijać — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dobry powód, by zabijać», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Co się dzieje? – powtórzyłem. Była noc; gdyby nie noktowizor, byłbym ślepy.

Wystrzeliliśmy w stronę francuskich wozów łącznie kilkanaście pocisków. Jeden AMX wyleciał w powietrze. W sumie oznaczało to tysiące odłamków i niejedną szansę uszkodzenia nocnej optyki wozu, który ocalał. Może po prostu nie widział nas. Może dlatego żyłem. Nie zamierzałem wskazywać mu celu.

– Ma was w martwym polu! Opuścił lufę na maksa, niżej nie może! Przywal mu!

To miało sens. Ale nie chciałem umierać tylko dlatego, że coś brzmi sensownie.

– Sam mu przywal – warknąłem. Siedziałem, składając po omacku zdobyczny pocisk, i gorączkowo próbowałem przypomnieć sobie, jak rozładować raz załadowaną armatę. Automat zrobił swoje i kiedy wyskakiwałem z wieży, wprowadził do lufy następny nabój. Tyle że odłamkowy.

– Nie mogę. Jak wychylę nos zza tej wydmy… My nie jesteśmy w martwym polu.

Widzisz, jak stoi?

Prawda. Przód wozu wyraźnie górował nad tyłem.

– Mam odłamkowe. – Właściwie to nie kłamałem: uświadomiłem sobie, że nikt mi nigdy nie pokazał, jak wyciągnąć z lufy raz włożony nabój. To znaczy: tą stroną. Bez strzelania. – Wkurzę go tylko. Odda i po nas.

– Adam, kurwa, jakby mógł, to już by was rąbnął!

– Niekoniecznie. Boi się, że nie zdąży przeładować i wy go załatwicie. Albo nas nie widzi.

– To chociaż zajmij się piechotą! Bo nam rozwalą ciężarówkę! Rusz dupę, do cholery!

No tak. Piechota. Zbyt szumne słowo jak na dwóch czy trzech pancerniaków-rozbitków, ale wyglądało na to, że ci rozbitkowie mieli coś więcej niż pistolety, a to już stwarzało problem.

Nasz star załadowany był amunicją. Trafienie w silnik czy zbiornik paliwa też zresztą załatwiało sprawę miliona dolarów. Powinniśmy uciszyć tych paru uciekinierów, nim zrobią z nas nędzarzy.

Tyle że akurat przestali strzelać. Może odpełzali jak najdalej, może przejrzeli na oczy i zrozumieli, jak nędzną bronią jest karabin, gdy przeciwnika chroni pancerz.

A jeśli nie? Jeśli choć jeden czołgał się w tej chwili do miejsca, skąd wpakuje ostatni nabój w czułe miejsce stara? Byli twardzi, służyli w Legii.

– Wi… widzę go!

Nie od razu połączyłem głos z osobą. Nawet nie z winy zadyszki. Po prostu Młody nie kojarzył mi się ani z radiem, ani z entuzjazmem. A właśnie coś zbliżonego do entuzjazmu dominowało w jego rwanym zmęczeniem meldunku.

– Wóz? – To już Szamocki. Też radośnie podniecony, choć dużo bardziej ostrożny.

– No. Od… biór. Mam strzelać? Odbiór.

Z radiem trochę się pogubił. Może dlatego Czarek zwlekał z odpowiedzią.

Przypomniałem sobie, że chłopak pognał w lewo. Szybko, więc z minimalnym zapasem głowic.

Ale chyba nie to było ważne. Ważne, że po lewej AMX miał rozwalony rakietą zad i że to właśnie tył znajdował się bliżej ziemi. Czyli tam, na zachodzie, nie będzie martwego pola, dzięki któremu po pierwszym nieudanym odpaleniu celowniczy RPG spokojnie załaduje granatnik i spróbuje ponownie. No i już raz dostali w przedział napędowy. To kupa żelastwa, oddzielona pancerną ścianką od pomieszczenia załogi. Nawet celny strzał nie musiał załatwić Francuzów.

Młody mógł nie mieć okazji poprawiania.

– Daleko jesteś? Odbiór.

– No… z czterysta. Może… ciut mniej.

Coś się poruszyło w dole, w okolicach fotela dowódcy. Coś jasnego. Kaśka? Zdałem sobie sprawę, że nadal nie słyszę naszego silnika.

– Dużo. – W głosie Szamockiego wyczułem rozterkę. – Dasz radę podejść bliżej?

RPG-7 strzela na pięćset. Tak mówi instrukcja: skuteczność do nieruchomego celu – pięćset metrów. Co pewnie oznacza, że trochę częściej się trafia, niż chybia. Na strzelnicy. W dzień. Mając praktykę. Tu mieliśmy noc, zdyszanego żółtodzioba i realną walkę.

– Znaczy się… no nie.

Pomyślałem o przytrzymywanym udami naboju. Gdybym zapytał, powiedzieliby mi, jak przeładować działo. Mógłbym rozwalić AMX-a. Młody by przeżył.

Tylko że potem przeszukaliby bewupa i zabrali pozostałe trzy pociski. Asy w rękawie.

Najlepszą z moich polis.

Poczułem uścisk palców na kolanie. Kaśka wcisnęła się do wieży, przytuliła do mnie. Tak naprawdę po prostu zajęła jedyne wolne miejsce, ale wolałem widzieć to po swojemu.

– Nie strzelaj, Młody! – zawołała. – Dość zabijania!

Cholera. Jedną ręką opasała mi kark, ale kciukiem drugiej odnalazła przełącznik radmora.

Zwolniła kanał, gdy tylko przestała mówić, dłoni jednak nie cofnęła.

– Zamknij się, głupia kurwo!

No proszę: znalazła się Patrycja.

– Nie mieszaj się – warknął Szamocki. Nie byłem pewien, na którą warczy. – Młody, dasz radę. Spokojnie, wesprzemy cię. Jak nie trafisz, zajmiemy żabojadów. Zdążysz załadować i poprawić. Zrobisz to?

Też miał wątpliwości. Czyli moje były uzasadnione.

– Jeszcze nie popełniłeś przestępstwa! – Myślałem, że Kaśka skończyła, no i nie dopilnowałem przełącznika: znów się do niego dorwała. – Nie rób tego! Dostaniesz dożywocie, jeśli kogoś zabijesz! To już koniec, nie widzisz? Powiadomili dowództwo! Zaraz będą tu inni!

Będzie śledztwo, zbadają każdy szczegół, każdą łuskę i odcisk palca! Międzynarodowa afera się z tego zrobiła, nie ma cudów, żeby coś…

Oprzytomniałem w końcu, ścisnąłem w dłoni jej palce, odsunąłem od nadajnika. Nie próbowała się szarpać.

– Już nie żyjesz, suko!!! – Patrycja była przeszkolonym żołnierzem i najwyraźniej nauczyli ją, że kiedy jeden mówi, drugi powinien słuchać i czekać na swą kolej. Wydarła się dopiero teraz. – Nie żyjesz, słyszysz?!!

Zwolniła kanał. Brawo. Wściekłość nie zaślepiła jej. Wiedziała, że są sprawy ważniejsze.

Pomogła mi podjąć decyzję. Asy w rękawie zrobiły się dużo bardziej potrzebne.

– Zabierz jej radio, Adam, bo naprawdę… – Szamocki był raczej spięty niż zły. – Młody, posłuchaj: nie będzie żadnych innych. Jesteśmy za daleko. Mają takie same radiostacje jak my, kupiliśmy licencję właśnie u francuskiego Thomsona. Jedziemy tędy, bo to daleko od baz.

Próbowali się łączyć, ale nie wyszło. Nikt nie wie, co się tu dzieje. Jak ich sprzątniemy… – przerwał na sekundę. – Jak ich unieruchomimy, zdążymy obrócić tam i z powrotem, nim ktoś się połapie. Pomyśl, Młody: pół miliona. W życiu nie zarobisz takiej forsy. Pół miliona.

Magiczne zaklęcie. Przez chwilę było cicho. Kaśka uwolniła dłoń i ponownie sięgnęła w stronę nadajnika. Nie próbowała być szybsza. Bez trudu ponownie oplotłem palcami jej palce.

Były chłodne i mokre od potu. I posłuszne.

– Załatwią nas, nie? – usłyszałem głos Młodego. – To lepiej… jak my ich. Nie?

Rozdział 20

Załatwiliśmy ich.

Odesłałem Kaśkę, by uruchomiła silnik. Potem próbowałem wypatrzyć pieszych legionistów. Chyba dostrzegłem ludzką głowę. Chyba. Tu, w dole, między łańcuchami mocno wypiętrzonych wzgórz, było trochę więcej wilgoci i rosło co nieco. Parę posiłków dla kozy, ale żołnierz nie potrzebuje wiele, by się ukryć.

Strzelić? Nim rozważyłem za i przeciw, strzelił Młody.

AMX znów dostał w okolice przedziału silnikowego i znów nie byłem pewien, na ile skutecznie. W każdym razie armata nie zaczęła się obracać. Zamiast tego plunęła ogniem.

Wóz Szamockiego stał już poza sektorem obserwacji mego celownika. Mogłem oczywiście obrócić go razem z armatą, ale wystarczył mi widok rozbłysku na skraju pola widzenia. Strzelali do niego, więc pewnie wysunął się trochę bardziej. Więc mógł oberwać. Nie było na co czekać.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dobry powód, by zabijać»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dobry powód, by zabijać» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dobry powód, by zabijać»

Обсуждение, отзывы о книге «Dobry powód, by zabijać» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x