Artur Baniewicz - Dobry powód, by zabijać

Здесь есть возможность читать онлайн «Artur Baniewicz - Dobry powód, by zabijać» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dobry powód, by zabijać: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dobry powód, by zabijać»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Baza wojskowa sił pokojowych w Turkmenii. Wojna ledwie się tli, ale pociąga za sobą kolejne ofiary. Morale żołnierzy upada, na porządku dziennym są pijaństwo i narkotyki. Tymczasem rząd RP wycofuje się z obiecanych podwyżek pensji dla wojska, a do bazy zgłaszają się kupcy, którzy oferują milion dolarów za ciężarówkę amunicji. Plutonowy Adam Kulanowicz decyduje się na transakcję. Sytuacja jednak się komplikuje – w bazie pojawia się dziennikarka, koleżanka szkolna Adama, a łatwy z pozoru zarobek okazuje się śmiertelną pułapką…

Dobry powód, by zabijać — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dobry powód, by zabijać», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Od ciebie niewiele. Przetrzymasz ich z pięć minut. Powiesz, że chyba coś widzisz i żeby poczekali.

Wóz skręcił, Kaśka zmieniła bieg. Zaczęliśmy wspinać się po stromym, nierównym zboczu.

– Pięć wystarczy – dokończył Grześkowiak. – Dawno nie dymałem, raz-dwa pójdzie.

Zresztą to twój problem, Kasia. Jak się nie postarasz, nakryją nas i nici z ucieczki.

BWP toczył się dalej. Odporna maszyna: kierujesz, nie kierujesz – i tak robi swoje. Byłem pewien, że Kaśkę sparaliżowało. Dopiero potem przyszła ta druga, gorsza myśl: że rozważa za i przeciw, na tyle chłodno, by pamiętać jeszcze o obowiązkach kierowcy.

– Coś ty powiedział? – Nie miałem złudzeń co do niego, lecz mimo wszystko nie chciało mi się wierzyć.

– Jak mam być ślepy, to chcę laski – zaśmiał się. – Należy się ślepemu. Normalne chyba, nie?

Sam czuł, że nie; jego śmiech nawet po przefiltrowaniu przez telefon pokładowy brzmiał sztucznie. Ale wyzwanie i determinacja były autentyczne.

– Ile chcesz? – rzuciłem przez zęby. – Forsy.

– A ile byś dał? – zakpił. Kaśka milczała. Może była porządna jak bohaterka przedwojennej powieści i po prostu odebrało jej glos. Może.

Zatrzymaliśmy się. Chyba na szczycie wzgórza. Nie byłem pewien: gapiłem się w peryskop, zupełnie go nie widząc.

– Szamocki zaraz ruszy. – Mówiłem cicho, dzięki czemu jakoś panowałem nad głosem. – Ile? Dziesięć tysięcy?

– Dziesięć? Tanio ją cenisz.

– Dwadzieścia?

– A jak powiem: wszystko? Oddasz całą działkę?

Szach i mat. Nie umiałem nawet odpowiedzieć. Głównie dlatego, że nagle wyobraziłem sobie Ilonę w tym fotelu przede mną. Ilonę z jej niewyparzonym językiem i biblioteczką sprośnych dowcipów sto razy bogatszą od mojej. Na wskroś nowoczesną i na pewno nie mdlejącą z wrażenia, gdy ktoś proponuje zapłatę ciałem. Jej poprzedni szef zaproponował.

Powiedziała „nie” i wylądowała na bruku. Ale afery z tego nie robiła. Była na to za dorosła, za dobrze znała ludzi. Teraz też pewnie nie doznałaby szoku, gdybym zapytał, co powinienem zrobić.

Nie wiedziałem, jak brzmiałaby odpowiedź. Ale w gruncie rzeczy nie o to chodziło.

Problem polegał na tym, że ją mógłbym spytać, miałbym odwagę. I że gdyby powiedziała:

„zapłać”, po prostu bym zapłacił.

Dzieliły nas cztery tysiące kilometrów i jej obojętność, a nadal była mi bliższa od dziewczyny, w której nieruchome plecy się wpatrywałem. Kochałem ją. Nie mogłem dać temu gnojowi pięciuset siedemdziesięciu tysięcy złotych, bo potrzebowałem ich, by o nią walczyć.

– Pies jebał forsę. – Milczałem za długo, a on ostatecznie kupował najdroższe w życiu minuty. Wyciekały mu przez palce, więc musiał nas popędzić. No i musiał sam przed sobą wytłumaczyć się z takiego szastania forsą. – Jak przeżyjemy, własną zarobię. Ale nie musimy przeżyć. Ostatni w życiu orgazm… To jest coś, nie? Za całą działkę mógłbym ci go sprzedać.

Może. Sam nie wiem. Po cholerę trupowi forsa. Więc chyba jednak nie. Ale słucham.

Milczałem. Potrafiłbym przepchnąć przez gardło suche „Ilona?”. Kaśka nie była dla mnie warta siódmej części z miliona dolarów. Lubiłem ją, coś do niej czułem, ale…

– Mam ci obciągnąć, żebyś mnie wysadził pośrodku pustyni i zabrał szansę zarobienia czterystu tysięcy? – podsumowała tonem, w którym rzeczowość biła na łeb oburzenie i temu podobne. – Czy ja wyglądam na kretynkę?

Nie zdążył odpowiedzieć.

– Jedziemy – przemówiło radio głosem Szamockiego. – Osłaniajcie nas.

*

Osłanialiśmy ich. Na szczęście nieskutecznie.

Grześkowiak obrócił wieżę i pilnował wschodniej części drogi. Ja obserwowałem zachodnią. Szamocki dostosował się do tego układu i ruszył w naszą stronę z lufą zwróconą trochę bardziej na zachód, ale nie do końca nam ufał, więc armata wykonała swoiste „na prawo patrz”, oddzielona czterdziestopięciostopniowym kątem od obu potencjalnych celów. Pierwszym była droga, drugim my. Albo i na odwrót. Nie mieliśmy pocisków przeciwpancernych do działa, jednak sam Szamocki kazał pozostawić rakiety i dopóki znajdował się ze swym wozem daleko, wolał uważać. Właśnie daleko – nie blisko. Przeciwpancerny pocisk kierowany Malutka, mocno przestarzały, lecz wciąż w Wojsku Polskim podstawowy, potrafi upolować ofiarę z odległości trzech tysięcy metrów, ale – paradoksalnie – gdy dystans spada poniżej trzystu, nawet pięciuset, gwałtownie traci na celności. Właśnie ta cecha, wynikająca z całkowicie ręcznej metody naprowadzania, sprawiła, że czterdzieści lat wcześniej Rosjanie wyposażyli BWP-1 w działo do walki na krótki dystans, nam zaś tej nocy nie odebrano rakiet. Dopóki wozy trzymały się obok, jeden drugiemu nie mógł zrobić krzywdy Malutką. Teraz, przynajmniej na chwilę, znaleźliśmy się dostatecznie daleko, by pokusić się o celne odpalenie ppk.

Chyba uratował nas ten splot niemocy i nieufności.

Jadący przodem star zwalniał akurat u podnóża naszego pagórka, kiedy zauważyłem pierwszą wieżę. Nie było jej i nagle wyskoczyła zza wydm niczym diabeł z pudełka.

– Na zachodzie!

Obcy wóz pojawił się na tyle blisko, że Szamocki, osłaniając przeskok jak Bóg przykazał, pokusiłby się pewnie o strzał z armaty. Na szczęście obserwował głównie nas, potrzebował czasu, by obrócić ruchomą pokrywę włazu, odszukać cel, wydać komendę. Do tego dochodziły sekundy wahania, wietrzenia podstępu, no i czas na obrót wieży. W sumie dłuższa chwila.

Zdążył zapanować nad pierwszym odruchem.

Gdyby BWP zahamował ostro i strzelił, raczej udałoby mu się trafić. Odległość nie przekraczała sześciuset metrów. Średnio dobry celowniczy powinien umieścić pocisk w przysadzistej sylwetce wozu. A Student był niezły.

Szamocki też okazał się niezły.

– Zmień na alarmową – warknął do mikrofonu.

Nie od razu zrozumiałem, że mówi do mnie.

Grześkowiak chyba trochę wcześniej zaczął obracać wieżę. Tak jak przedtem, przez lewą burtę: dobrze zapamiętał ostrzeżenie Szamockiego. Gdyby doszło do wymiany ognia, kosztowałoby to nas dodatkową sekundę i może śmierć – starcia współczesnych wozów bojowych przypominają pod tym względem pojedynki rewolwerowców.

– Co się dzieje?

Kaśka. Przy zamkniętym włazie niewiele widziała.

Zmieniłem kanał. Za późno. W uszy wdarła się końcówka przypominającego szczeknięcie meldunku. Szamocki. Tyle się dowiedziałem, bo szczekał po angielsku.

Częstotliwość alarmowa była zarezerwowana na takie właśnie okazje: gdy sojusznicze oddziały wpadały znienacka na siebie.

– Adam, jesteś? – Fali nie zmienił, ale język tak. Na szczęście. W szkole miałem niemiecki. – Odbiór.

– Słyszę, odbiór.

Mieliśmy niezły sprzęt, więc zwykle podczas korespondencji zżyci ze sobą rozmówcy odpuszczali ten „odbiór”: intonacja i zmiana sygnału wystarczająco dobrze informowały, że ktoś skończył nadawać, zwolnił kanał i czeka na odpowiedź. Ale przy przerzucaniu się szybkimi informacjami, w podwyższonym hałasie, nerwach, może huku wystrzałów, regulaminowy zwrot stawał się na powrót użyteczny.

– Zasuwaj na południe, partyzanci na zachodzie, pojazd terenowy, chyba ppk. Ścigamy ich. Działo w pogotowiu. Przełącz radmora na trzeci. Koniec.

Rozmawialiśmy przez pokładową radiostację bewupa. Sięgnąłem po doręczną, zamocowaną przy kamizelce, ale przy pierwszej próbie ręka nie trafiła.

Zobaczyłem drugi wóz. I w końcu zidentyfikowałem je.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dobry powód, by zabijać»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dobry powód, by zabijać» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dobry powód, by zabijać»

Обсуждение, отзывы о книге «Dobry powód, by zabijać» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x