Artur Baniewicz - Dobry powód, by zabijać

Здесь есть возможность читать онлайн «Artur Baniewicz - Dobry powód, by zabijać» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dobry powód, by zabijać: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dobry powód, by zabijać»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Baza wojskowa sił pokojowych w Turkmenii. Wojna ledwie się tli, ale pociąga za sobą kolejne ofiary. Morale żołnierzy upada, na porządku dziennym są pijaństwo i narkotyki. Tymczasem rząd RP wycofuje się z obiecanych podwyżek pensji dla wojska, a do bazy zgłaszają się kupcy, którzy oferują milion dolarów za ciężarówkę amunicji. Plutonowy Adam Kulanowicz decyduje się na transakcję. Sytuacja jednak się komplikuje – w bazie pojawia się dziennikarka, koleżanka szkolna Adama, a łatwy z pozoru zarobek okazuje się śmiertelną pułapką…

Dobry powód, by zabijać — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dobry powód, by zabijać», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Muszę podejść bliżej. Nie słychać was tu, więc nie wyłączajcie silnika i czekajcie. Dasz radę przejechać przez most, Kasia?

– Po co? – Nie byłem pewien, czy wyczuwam podejrzliwość w głosie Patrycji. Niepokój na pewno, ale trudno się nie niepokoić przed walką. – Stąd też go widać. Jadę dwadzieścia metrów i mogę walić.

– Pytam na wszelki wypadek. Wiesz, to wóz. Może odjechać. Chciałem po prostu wiedzieć, czy w razie czego… Ale masz rację: zostańcie tam. – Uśmiechnąłem się krzywo i tak, żeby było słychać. – Wolę, żebyś wróciła pieszo.

– Bierz się do roboty – mruknęła. – Aha, Adam… I pamiętaj o wujku. Serio mówiłam.

Rozłączyła się. Pomyślałem jeszcze przez chwilę, po czym zajrzałem do ofoliowanej instrukcji, podniosłem słuchawkę telefonu i wystukałem numer.

– Dawaj doktora Chudzyńskiego – nie dopuściłem do głosu dyżurnego bazy artyleryjskiej.

– Ale już.

Mogłem trafić na jakiegoś służbistę, który zażąda kryptonimów, upoważnień itede. No i, przede wszystkim, mogło go tam nie być. Ale wierzyłem Patrycji. Idiota łatwiej uwierzy w istnienie innych idiotów.

Czekał, i to właśnie tam, przy odbiorniku. Nie wiem, jaką bajkę wymyślił na tę okoliczność. Rozumiałem, dlaczego dyżurny bez zawracania mi głowy przekazał mu słuchawkę.

Byliśmy na wojnie, a Wojsko Polskie naprawdę nade wszystko ceniło sobie życie własnych ludzi. Wojsko służy politykom, a politycy nienawidzą tracić żołnierzy na nikomu niepotrzebnych wojnach w drugim końcu świata. To psuje notowania. Służby medyczne miały więc w kontyngencie wszelkie możliwe priorytety i nikt od generała w dół nie śmiał wejść w drogę lekarzowi. Oczywiście miałem szczęście, było to jednak szczęście wygrywającego w kości, nie w totolotka.

– Co się dzieje? – Pewnie siedział tam jak na szpilkach i pewnie dlatego zapomniał się przedstawić. – Kto mówi?

– Kulanowicz. Mieliśmy problemy. Patrycja cię potrzebuje. Pośpiesz się. Trochę dostała.

Muszę kończyć.

Rozłączyłem się. Oczywiście parę sekund później telefon rozbrzęczał się nachalnie, zignorowałem go jednak. Im więcej powiem, tym więcej zasieję wątpliwości. Zakochanym kretynom też zdarza się myśleć.

Wstałem, schowałem kopertę do kieszeni, wziąłem granatnik i skierowałem się w stronę kuchni. Wolałbym pokój Bruszczaka czy Szamockiego, ale żaden z nich nie palił. Kucharz chyba też nie, szansa znalezienia zapalniczki obok pieców gazowych wydała mi się jednak większa.

Znalazłem zapałki. Też dobrze. Poświęciłem jedną, by upewnić się, że nie zamokły, po czym wyszedłem przed barak.

Dopóki kierowałem się lekko na prawo od Trójki, osłaniał mnie od strony bewupa.

Mogłem spokojnie przemaszerować te sześćdziesiąt metrów w poprzek placu plus trzydzieści wzdłuż ściany magazynu, a dopiero potem położyć się na brzuchu i wpełznąć w pole widzenia celownika. Może nawet wcale nie musiałem pełzać: jeśli wóz stał dalej niż o te przyjęte szacunkowo dwieście metrów, oba baraki zlewały się celowniczemu w jedną bryłę. Sprawdziłem to na planie.

Mimo to od początku poruszałem się na brzuchu. Nie tak ostrożnie jak poprzednio – oczy, których się obawiałem, nie mogły znajdować się wysoko, więc i martwych pól miałem więcej – ale jednak na brzuchu.

Na wysokości masztu zatrzymałem się na chwilę. Tu, z dala od baraków, było najciemniej, ale do Bruszczaka miałem raptem trzydzieści metrów, więc widziałem nie tylko siedzącą przy słupie sylwetkę, lecz nawet refleksy światła na taśmie klejącej. Owinęli mu nią pół głowy. Oczy też. Miałem nadzieję, że nie zapomnieli o pozostawieniu w spokoju przynajmniej nosa, nie zadałem sobie jednak trudu podczołgania się bliżej i sprawdzenia. Jeśli się udusił, to dawno temu. Nic nie poradzę. W kwestii egzekucji, której miał na nim dokonać Strażnik, już mogłem. Ba, miałem nawet ekstremalnie szeroki wachlarz wyborów. Bagnet w kieszeni czynił mnie panem jego życia i śmierci.

Jeszcze parę minut temu zastanawiałbym się poważnie, czy nie posłuchać Patrycji i nie wsadzić mu go między żebra. Miałem dobry powód, by zabijać: Ilonę Roman. Swoim „nigdy” ocaliła właśnie ludzkie życie. Może nie odważyłbym się ryzykować, gdyby to ona była nagrodą w tej grze. Nie była jednak, więc z ulgą dopuściłem do głosu wątpliwości i zostawiłem Bruszczaka w spokoju.

Może Patrycja mówiła prawdę, a ja wyląduję za kratami na podstawie jego zeznań. Ale tylko „może”. Bardziej niż w jej szczerość wierzyłem w inteligencję Szamockiego.

Nie spaprałby wszystkiego już na wstępie, wpadając do Szóstki z bronią w ręku i odsłoniętą twarzą. Bruszczak mógł mu teoretycznie zedrzeć kominiarkę, tyle że wtedy raczej by nie dożył przywiązywania do masztu. Ten partyzant upolowany szwedem raczej nie podciął sobie gardła scyzorykiem. Czarek poszedł do niego sam. Jeszcze bez aparatu, czyli nie po zdjęcie.

Facet mógł przeżyć, zeznawać i rozłożyć całe przedsięwzięcie – więc musiał umrzeć. Teraz Bruszczak by musiał.

Poza tym sam Szamocki może nie przeżyć. Ślad się urwie; martwi nie zeznają i nie wsypują wspólników.

Poza tym ja mogę nie przeżyć. Wtedy, nawiasem mówiąc, Strażnik pewnie załatwi Bruszczaka i odejdę z tego świata w glorii bohatera, który zginął za Polskę, wolność waszą, naszą i handlu kaspijskim gazem.

Poza tym miałem już Bruszczaka na swej liście osób do uratowania. Z tyłu, ale tam był.

Gdybym podczołgał się teraz, zaapelował do wdzięczności i rozciął mu więzy, na pierwszą pozycję awansowałby kosztem kobiet i dzieci. Lubiłem go, był w porządku – pomijając tego kurewskiego pecha – założyłem więc, że pochwaliłby mój wybór, po czym zostawiłem go własnemu losowi i poczołgałem się dalej.

Znów nikt do mnie nie strzelał. Dostałem się do Trójki przez północne wrota, te, którymi wyjechał star. Szybko znalazłem to, czego potrzebowałem. Nie miałem dużych potrzeb: kawałek lontu wolnotlącego, kawałek prochowego, trzy saperskie spłonki, dwie lekkie laski i jedna cięższa kostka trotylu. Wziąłbym więcej lasek – złączone taśmą są poręczniejsze jako namiastka granatu – ale taśmy tu nie było, a ja nie miałem czasu szukać w innych barakach.

Niebo na wschodzie robiło się coraz mniej czarne, nabierając barwy mrocznego granatu.

Wszyscy moi wrogowie mieli noktowizory, więc teoretycznie słońce powinno być moim sojusznikiem – ale Chudzyński już tu jechał i musiałem się spieszyć.

Powtórzyłem sobie raz jeszcze wszystkie argumenty i wypełzłem z baraku. Tym razem niedaleko: tylko za rozwarte wrota. W momencie, gdy osłoniły mnie od wschodu, od strony kanału, podniosłem się i przebiegłem pod ścianę Dwójki. Na bezczelnego. Przez całą prawą połówkę celownika 0311.

Argumenty argumentami, a jednak byłem mile zaskoczony brakiem nadlatujących kul.

W tym samym stylu, sprintem, pokonałem przestrzeń dzielącą Dwójkę od Jedynki. Lewa połówka obrazu w celowniku. I nic.

Wzdłuż zachodniej ściany baraku numer 1 przeszedłem już spacerkiem. Tu nikt mnie nie mógł zobaczyć, ani z bewupa, ani znad kanału. W kierunku rozpoczynającej południowy szereg Czwórki też pełzłem spokojnie. Patrycja znajdowała się dość wysoko i mogła mnie teoretycznie wypatrzyć, ale wątpiłem, by posunęła się choćby do podejrzliwych pytań. Nie była naiwna, wiedziała, że rozejrzę się za bronią, miałem więc prawo pokazać się jej w dowolnym miejscu bazy. Zresztą myśliwy podchodzący ofiarę od czoła to kiepski myśliwy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dobry powód, by zabijać»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dobry powód, by zabijać» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dobry powód, by zabijać»

Обсуждение, отзывы о книге «Dobry powód, by zabijać» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x