– Nie rozumiem.
– Nie chodzisz na ulicę Motta? Na kurczaki do General Tsao? Móżdżki w sosie sezamowym? – Ożywił się, gdy zaczął mówić o jedzeniu.
Powstrzymała się przed spojrzeniem na zamordowaną kobietę.
– Potrafię posługiwać się pałeczkami – powiedziała lodowato.
– Zajrzyj do walizki. Nie jestem pewien, ale powinnaś je tam znaleźć. Były w wyposażeniu, gdy kierowałem wydziałem.
– Nie widzę.
– W takim razie weź kilka ołówków. Włóż je do kieszeni. Będziesz poruszała się według schematu. Musisz zbadać każdy centymetr kwadratowy. Jesteś gotowa?
– Tak.
– Na początek powiedz mi, co widzisz.
– Duże pomieszczenie. Jakieś sześć na dziewięć. Pełno zardzewiałych rur. Podłoga – spękany beton. Ściany z cegły.
– Jakieś pudełka? Coś na podłodze?
– Nie, jest pusta. Tylko rury, zbiorniki na olej i bojler. Pod ścianą – kupka piasku z muszli. To skruszony tynk. Znajduje się też tutaj coś jakby szare tworzywo…
– Tworzywo? – wybuchnął. – Nie znam takiego słowa. Co to jest tworzywo?!
Zatrzęsła się ze złości.
Uspokoiła się i dopiero powiedziała:
– To azbest, ale nie zwinięty jak ten, który znaleziono dziś rano. Jest w postaci kruszących się płyt.
– Dobrze. Teraz pierwsze przejście. Będziesz szukała odcisków butów i śladów, które umyślnie zostawił przestępca.
– Jeszcze coś podrzucił?
– Och, jestem pewien, że tak – odparł Rhyme. – Nałóż okulary ochronne. Będziesz używała urządzenia PoliLight. Trzymaj je nisko. Musisz zbadać każdy centymetr kwadratowy. Wiesz, jak się poruszać?
– Tak.
– Jak?
– Nie muszę być egzaminowana – fuknęła.
– Musisz mi powiedzieć. Jak?
– Tam i z powrotem w jednym kierunku, potem w prostopadłym.
– Robisz małe kroki, nie dłuższe niż trzydzieści centymetrów.
Nie wiedziała tego.
– Wiem – odrzekła.
– Zaczynaj.
PoliLight błysnął tajemniczym, pełnym grozy światłem. Wiedziała, że istnieje takie urządzenie jak ALS, czyli lampa emitująca promieniowanie w szerokim zakresie widma. Umożliwia ono wykrycie odcisków palców, butów oraz śladów krwi i spermy. Wysyłane przez nie promieniowanie wywołuje fluorescencję.
Jaskrawe, żółtozielone światło poruszało cienie w pomieszczeniu. Sachs wydawało się, że jest otoczona przez zjawy.
– Amelio? – ostro odezwał się Rhyme.
Znów wstrząsnął nią gniew.
– Tak? Co?
– Widzisz jakieś odciski butów?
Wpatrywała się w podłogę.
– No… nie. Widzę tylko bruzdy na kurzu… Lub coś w tym rodzaju.
Przestraszyła się, że użyła nieprecyzyjnego określenia. Ale w przeciwieństwie do Perettiego dziś rano, Rhyme nie zwrócił na to uwagi.
– Zatem zamiatał podłogę – powiedział.
Zdziwiła się.
– Tak! Oczywiście! Widzę ślady po szczotce. Skąd wiedziałeś?
Rhyme się roześmiał. Jego śmiech działał na nerwy w tym grobowcu.
– Był na tyle sprytny, żeby zatrzeć ślady dziś rano, dlaczego nie miałby zrobić tego teraz. O, jest dobry. Ale my też jesteśmy dobrzy. Kontynuuj.
Sachs pochyliła się. Poczuła wzmagający się ból w stawach. Przeszukała każdy centymetr kwadratowy podłogi.
– Nic. Tutaj zupełnie nic nie ma.
Rhyme wyczuł zadowolenie w jej głosie; skończyła pracę.
– To dopiero początek, Amelio. Miejsce przestępstwa ma trzy wymiary. Zapamiętaj to. Stwierdziłaś tylko, że nic nie ma na podłodze. Teraz poszukaj na ścianach. Zacznij od najbardziej oddalonej od źródła pary.
Powoli okrążyła makabryczne zwłoki na środku pomieszczenia. Przypomniała sobie zabawy na ulicach Brooklynu wokół ukwieconego słupa w czasie święta majowego. Szła powoli. Puste pomieszczenie przed nią i tysiące miejsc do przeszukania.
To beznadziejne… niemożliwe.
Jednak coś znalazła – na występie, dwa metry nad podłogą. Ucieszyła się.
– Mam coś.
– W całości?
– Tak. Duży kawałek ciemnego drewna.
– Weź pałeczki.
– Co? – zapytała.
– Ołówki. Użyj ich, by to podnieść. To jest wilgotne?
– Tutaj wszystko jest wilgotne.
– Oczywiście, powinno być. Włóż to do papierowej torby. Plastikowe torby zatrzymują wilgoć, przy wysokiej temperaturze bakterie mogłyby zniszczyć ślady. Czy jest coś jeszcze? – zapytał skwapliwie.
– Tak. Nie wiem, co to jest. Chyba włosy. Krótkie, przystrzyżone. Niewielka kępka.
– Luzem czy ze skórą?
– Luzem.
– W walizce jest pięciocentymetrowa taśma, 3M. Użyj jej.
Sachs zebrała większość włosów i włożyła je do papierowej koperty. Zaczęła przyglądać się występowi w ścianie.
– Widzę plamy. Rdza albo krew. – Pomyślała, że naświetli je promieniami z PoliLight. – Fluoryzują.
– Potrafisz przeprowadzić wstępny test krwi?
– Nie.
– Przypuśćmy, że jest to krew. Czy może to być krew ofiary?
– Nie sądzę. Występ znajduje się daleko od ofiary i nie ma żadnych śladów na podłodze.
– Czy ślady krwi na występie dokądś prowadzą?
– Chyba tak. Do cegły w ścianie. Jest luźna. Nie ma na niej odcisków palców. Zaraz ją usunę. Ja… Jezu!
Straciła oddech. Odskoczyła od ściany. Omal nie upadła.
– Co się stało?
Powoli podeszła do ściany, patrząc z niedowierzaniem.
– Amelio, odezwij się.
– Tu jest kość. Zakrwawiona kość.
– Ludzka?
– Nie wiem – odparła. – W jaki sposób… Nie wiem.
– Niedawne zabójstwo?
– Chyba tak. Pięć centymetrów długości i pięć szerokości. Jest na niej krew i mięśnie. Została odpiłowana. Kto…
– Nie panikuj.
– A jeżeli pochodzi ona od innej ofiary?
– Więc musimy go jak najszybciej znaleźć, Amelio. Zapakuj kość do plastikowej torby.
Gdy skończyła, zapytał:
– Podrzucił jeszcze jakieś wskazówki?
Jego głos pełen był niepokoju.
– Nie.
– To wszystko? Włosy, kość i kawałek drewna. Nie ułatwia nam zadania, prawda?
– Przynieść to do twojego… biura?
Roześmiał się.
– On by chciał, żeby to był koniec poszukiwań. Ale nie. Znajdziemy więcej informacji o przestępcy 823.
– Ale tutaj nic nie ma.
– Ależ nie, Amelio. Tam jest jego adres, numer telefonu, rysopis, jego marzenia i aspiracje. Wszystko to znajduje się wokół ciebie.
Zdenerwowała się jego profesorskim tonem. Nie odezwała się.
– Masz latarkę?
– Służbową, halogenową.
– Nieodpowiednia – mruknął. – Daje zbyt wąski strumień światła. Potrzebujesz dwunastowoltowej, z furgonetki.
– Nie zabrałam jej ze sobą – warknęła. – Mam po nią pójść?
– Nie ma na to czasu. Sprawdź rury.
Szukała dziesięć minut. Dotarła pod sam sufit. Do miejsc, które nie widziały światła prawdopodobnie od pięćdziesięciu lat.
– Nic nie znalazłam…
– Wróć do drzwi. Szybko.
Zawahała się i po chwili wykonała polecenie.
– Okay. Jestem przy drzwiach.
– Teraz zamknij oczy. Jakie zapachy czujesz?
– Zapachy? Nie przesłyszałam się? – Oszalał?
– Zawsze obwąchuje się miejsce przestępstwa. Można w ten sposób uzyskać wiele informacji.
Z otwartymi szeroko oczami wciągnęła głęboko powietrze do płuc.
– Nie wiem, jakie zapachy czuję.
– To nie jest zadowalająca odpowiedź.
Znów wyprowadził ją z równowagi. Syknęła ze złości. Miała nadzieję, że usłyszał wyraźnie. Zamknęła oczy i zaczęła głęboko oddychać. Ponownie chwyciły ją dreszcze.
Читать дальше