Dean Koontz - Odwieczny Wróg

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Odwieczny Wróg» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Odwieczny Wróg: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Odwieczny Wróg»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wydaje się rzeczą niemożliwą, by wszyscy mieszkańcy spokojnego kalifornijskiego miasteczka zniknęli niemal w jednej sekundzie podczas wykonywania codziennych zajęć. A jednak kiedy pewnego wrześniowego wieczoru Jenny Paige i jej młodsza siostra przyjeżdżają do Snowfield, w tej dopiero co tętniącej życiem miejscowości nie ma nikogo. Właściwie należałoby powiedzieć: nie ma żywego człowieka, bo oprócz nielicznych ludzkich zwłok, na których trudno dopatrzyć się śladów gwałtownej śmierci, jest tu ktoś jeszcze – niewidzialny, mądry i okrutny, rozkoszujący się własną potęgą. Odwieczny wróg ludzkości, pragnący dla niej tylko śmierci i zatracenia…

Odwieczny Wróg — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Odwieczny Wróg», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zmiennokształt nadal nie dawał znaku życia.

Sara otarła pot z czoła.

– W porządku. W momencie w którym ono się pokaże, pryskajcie tym płynem. Nie marnujcie ani chwili. Pryskajcie do oporu, cofając się jednocześnie, ile się da. Starajcie się wyciągnąć jak najwięcej tego z ukrycia i pryskajcie, pryskajcie, pryskajcie.

– To jakiś rodzaj kwasu, czy co? – spytał Bryce.

– To nie kwas – powiedziała Sara. – Choć skutkuje bardzo podobnie, jeśli w ogóle poskutkuje.

– Więc jeśli to nie kwas – spytał Tal – to co?

– Wyjątkowy, bardzo wyspecjalizowany organizm.

– Zarazki? – Oczy Jenny były rozszerzone ze zdumienia.

– Tak. Są zanurzone w pożywce stymulującej błyskawiczne rozmnażanie.

– Zmiennokształt zachoruje od tego? – spytała Lisa, marszcząc brwi.

– Modlę się o to gorąco – szepnęła Sara.

Nic się nie poruszyło. Nic. Ale coś było w pobliżu i prawdopodobnie nasłuchiwało. Uszami kota. Uszami lisa. Bardzo wrażliwymi niezwykłymi uszami własnego projektu.

– Jeśli ono zachoruje, to będziemy mogli mówić o wielkim szczęściu – ciągnęła Sara. – Bo chyba tylko choroba może je zabić.

Ale teraz to ich życie znalazło się znów w niebezpieczeństwie, gdyż ono już wiedziało, że wyprowadzili je w pole.

– Ale natura odwiecznego wroga różni się tak gruntownie od natury ludzi i zwierząt… – Flyte potrząsnął głową. – Choroby niebezpieczne dla innych gatunków, na niego w ogóle nie podziałają.

– Zgadza się – powiedziała Sara. – Ale ten mikrob nie wywołuje zwykłej choroby. Tak faktycznie to on w ogóle nie wywołuje choroby.

Otoczone górami Snowfield wyglądało jak pocztówkowy rysunek.

Rozglądając się niespokojnie, czujna na byle ruch Sara opowiedziała im o Anandzie Chakrabartym i jego odkryciu.

W 1972 roku, w imieniu doktora Chakrabarty'ego, jego pracodawca – General Electric Corporation – złożył wniosek o pierwszy w świecie patent na bakterię stworzoną przez człowieka. Używając skomplikowanej techniki fuzji tkanek, Chakrabarty stworzył mikroorganizm, który żywił się nierafinowaną ropą, trawił ją i w wyniku tego zmieniał jego węglowodorowe składniki.

Bakteria Chakrabarty'ego służyła przynajmniej jednemu oczywistemu celowi: mogła oczyszczać morza z wylewów ropy. Bakteria dosłownie zjadała plamy ropy, likwidując zagrożenie dla otoczenia.

Po licznych gwałtownych sporach sądowych, wszczętych z wielu stron, General Electric wygrał prawo do opatentowania odkrycia Chakrabarty'ego. W czerwcu 1980 roku Sąd Najwyższy wydał precedensową decyzję, iż odkrycie Chakrabarty'ego “nie jest dziełem natury, lecz jego własnym; w związku z czym stanowi przedmiot prawa patentowego".

– Oczywiście – powiedziała Jenny – czytałam o tej sprawie. To była wielka sensacja – człowiek konkurujący z Bogiem, i te rzeczy.

– Na początku GE nie zamierzał wypuszczać tej bakterii na rynek – mówiła Sara. – Był to wątły organizm, niezdolny do przeżycia poza ściśle kontrolowanymi warunkami laboratoryjnymi. GE zgłosił wniosek patentowy, aby zbadać sytuację prawną, stworzyć pewien status, precedens, zanim inne eksperymenty inżynierii genetycznej przyniosą bardziej użyteczne i wartościowe odkrycia. Ale po decyzji sądu inni naukowcy spędzili kilka lat na pracy nad tym organizmem i mają teraz wytrzymalszy szczep, żyjący poza laboratorium dwanaście do osiemnastu godzin. Znalazł się na rynku pod nazwą handlową biosan-4 i został z powodzeniem użyty do oczyszczania wylewów ropy na całym świecie.

– I to właśnie jest w tych cylindrach? – spytał Bryce.

– Tak, biosan-4 w płynnym roztworze.

Miasto przypominało cmentarz. Słońce świeciło z lazurowego nieba, ale powietrze było lodowate. Mimo niesamowitej ciszy Sara miała niezachwiane przekonanie, że o n o się zbliża. Słyszało wszystko i jest bardzo, bardzo blisko.

Inni też to czuli. Rozglądali się niespokojnie.

– Pamiętacie, co odkryliśmy przy badaniu tkanki zmiennokształtu?

– Masz na myśli wysoką zawartość węglowodorów? – spytała Jenny.

– Tak. Ale nie tylko węglowodory. Wszystkie związki węgla. Wszędzie bardzo duże ilości węgla.

– Mówiła nam pani, że to coś jak petrolatum – powiedział Tal.

– Nie mówiłam, że jest takie samo. Podobne. Mamy tu do czynienia z żywą tkanką, różną od ludzkiej, ale złożoną i ożywioną… Więc, chodzi mi o to, że tkanka tego stwora przypomina organicznego, metabolicznie aktywnego kuzyna petrolatum. Mam nadzieję, że bakteria Chakrabarty'ego…

Coś się zbliża…

– Liczysz na to, że bakteria weżre się w zmiennokształt tak samo jak wżerała w plamy ropy. Coś… coś…

– Tak – nerwowo odpowiedziała Sara. – Mam nadzieję, że bakteria zaatakuje węgiel i zniszczy tkankę. Lub przynajmniej zakłóci na tyle delikatną chemiczną równowagę, żeby…

Zbliża się…zbliża się…

– …uhm, zdestabilizować cały organizm – skończyła Sara. Czuła, jak niebezpieczeństwo rośnie z każdą chwilą.

– Czy to nasza jedyna szansa? Naprawdę?

– Chyba tak.

Gdzie ono jest? Skąd nadchodzi? – zastanawiała się Sara, wodząc wzrokiem po opustoszałych budynkach, pustej ulicy, nieruchomych drzewach.

– Wydaje mi się strasznie wątła – rzekł powątpiewająco Flyte.

– Bo i jest wątła – powiedziała Sara. – To cień szansy, ale tylko to nam pozostało.

Hałas. Szarpiący nerwy, jeżący włos na głowie syk.

Zamarli. Czekali.

Ale miasto na powrót otuliło się peleryną ciszy.

Poranne słońce ostro odbijało się w niektórych oknach i lśniło na wygiętych kloszach latarni. Czarne dachówki domów wyglądały, jakby wypolerowano je przez noc. Ostatki, mgły osiadły na gładkich płaszczyznach wilgotnym połyskiem.

Nic się nie poruszyło. Nic się nie działo. Dźwięk się nie powtórzył.

Niepokój przesłonił twarz Bryce'a Hammonda.

– Ten biosan… mam nadzieję, że jest nieszkodliwy dla ludzi.

– Całkowicie nieszkodliwy – zapewniła go Sara. Znów hałas. Krótkotrwały. Cisza.

– Coś się zbliża – powiedziała cicho Lisa. Boże, dopomóż, pomyślała Sara.

– Coś się zbliża – powiedziała cicho Lisa i Bryce poczuł to również. Wrażenie nadciągającej grozy. Zgęstnienie i chłód powietrza. W spokój miasta wkradł się element drapieżności. Rzeczywistość? Wyobraźnia? Nie był pewien. Wiedział tylko, że to czuje.

Hałas rozległ się znowu. Nie na moment. Trwał. Bryce się skrzywił. Dźwięk rozdzierał uszy. Bzyczenie. Pisk. Odgłos wiertarki, ale Bryce wiedział, że to nic tak nieszkodliwego i powszedniego jak wiertarka.

Owady. Chłód, metaliczność dźwięku – to skojarzyło mu się z owadami. Pszczoły. Tak, było to zwielokrotnione bzyczenie i wizg szerszeni.

– Trójka nie uzbrojona w spryskiwacze, do środka!

– No, otoczymy was i choć trochę osłonimy – powiedział Tal.

Cholernie małe “trochę", jeśli biosan nie zadziała, pomyślał Bryce.

Dziwny hałas wzrósł.

Monstrum pojawiło się na niebie w dole ulicy, w pobliżu cukierni. Prześliznęło się nad dachami budynków, na kilka sekund zawisło nad Skyline Road. Osa. Fantom rozmiarów niemieckiego owczarka. Nic podobnego nie żyło w ciągu dziesiątków milionów lat, które przeżył zmiennokształt. To na pewno stworzyła jego zła, koszmarna wyobraźnia. Sześciostopowe skrzydła tłukły wściekle powietrze, mieniąc się kolorami tęczy. Złożone czarne oczy tkwiły ukośnie w wąskiej, spłaszczonej, wstrętnej głowie. Cztery nogi, zakończone szczypcami, dygotały. Podwinięty, segmentowy, mle-cznobiały odwłok zakończony był czterostopowym żądłem, ostrym jak igła.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Odwieczny Wróg»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Odwieczny Wróg» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Odwieczny Wróg»

Обсуждение, отзывы о книге «Odwieczny Wróg» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x