John Grisham - Wspólnik

Здесь есть возможность читать онлайн «John Grisham - Wspólnik» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wspólnik: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wspólnik»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Sfingował własną śmierć i zniknął z 90 milionami z konta swojej firmy prawniczej. Patrick Lanigan, błyskotliwy, znakomity adwokat, dokonał mistrzowskiego przekrętu, którego nie wybaczą mu jego wspólnicy. Po latach dopadną go. Będą torturowali, zanim postawią przed sądem: oni, żona i wymiar sprawiedliwości – wszyscy chcą głowy Patricka… za wszelką cenę. Ale Lanigan przewidział wszystko. Lub prawie wszystko…

Wspólnik — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wspólnik», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Mam dla pani dobre nowiny – rzekł Sandy, odliczając drobne.

– Czego pan chce? – zapytała cicho.

– Proszę o dziesięć minut rozmowy. Usiądę przy tamtym stoliku.

– Ale czego pan chce? – powtórzyła opryskliwie, zgarniając pieniądze.

– Bardzo proszę. Ręczę, że pani nie pożałuje.

Obrzuciła go uważnym spojrzeniem. Najwyraźniej lubiła męskie towarzystwo, a elegancki nieznajomy wyglądał znacznie lepiej od stałych bywalców lokalu. Zaczęła poprawiać ustawienie tac w przeszklonej ladzie, później wsypała świeżej kawy do ekspresu, wreszcie zakomunikowała kierownikowi, iż robi sobie krótką przerwę.

Sandy cierpliwie obserwował te zabiegi, siedząc przy niewielkim stoliku w rogu sali, obok dużej lodówki na piwo i automatu do lodów.

– Dziękuję – powiedział, kiedy usiadła przy nim.

Nie miała jeszcze pięćdziesiątki, malowała się niezbyt mocno, lecz stosowała najtańsze kosmetyki.

– Adwokat z Nowego Orleanu, co? – mruknęła.

– Zgadza się. Zapewne nie słyszała pani o tej głośnej sprawie ujęcia prawnika, który zwędził duże pieniądze z konta swojej kancelarii?

Energicznie pokręciła głową, jeszcze zanim dokończył zdanie.

– Nie mam czasu na lekturę gazet, kochasiu. Pracuję tu po sześćdziesiąt godzin tygodniowo i mam na głowie dwójkę wnucząt. Mój mąż się nimi opiekuje. Jest na rencie, kłopoty z kręgosłupem. A ja niczego nie czytam, niczego nie oglądam i nie mam czasu na żadne rozrywki, tylko biegiem wracam z pracy, żeby zmienić malcom pieluchy.

Sandy’emu zrobiło się przykro, że tak niezręcznie sformułował pytanie. Deena musiała mieć przygnębiające życie.

W olbrzymim skrócie przedstawił jej historię Patricka. Kobieta, początkowo zainteresowana i rozbawiona, szybko zaczęła przejawiać oznaki znudzenia.

– Powinien dostać wyrok śmierci – oznajmiła stanowczo, kiedy skończył.

– Przecież nikogo nie zabił.

– Sam pan mówił, że w spalonym wraku znajdowały się czyjeś zwłoki.

– Owszem, ale ten człowiek wcześniej zmarł śmiercią naturalną.

– I to nie on go zabił?

– Nie. Można powiedzieć, że wykradł ciało nieboszczyka.

– Ach tak. Wie pan co? Muszę wracać do pracy. Proszę się nie gniewać, ale co to wszystko może mnie obchodzić?

– Otóż były to zwłoki Clovisa Goodmana, pani zmarłego dziadka.

Deena przechyliła głowę na bok.

– Spalił zwłoki Clovisa?

Sandy przytaknął. Kobieta zmarszczyła brwi, usiłując szybko zebrać myśli.

– Po co?

– Żeby upozorować własną śmierć.

– Ale dlaczego wybrał Clovisa?

– Był jego adwokatem i przyjacielem.

– Też mi przyjaciel!

– Proszę posłuchać. Wcale mi nie zależy na tym, aby pani wszystko zrozumiała. Zdarzyło się to przed czterema laty, na długo przedtem, zanim ktokolwiek z nas mógł mieć w tej sprawie jakiś udział.

Deena zabębniła nerwowo palcami o blat stolika, obgryzając jednocześnie paznokcie drugiej dłoni. Szybko doszła do przekonania, że siedzący obok niej mężczyzna musi być wytrawnym i biegłym adwokatem, toteż nie ma większego sensu odgrywanie przed nim roli strapionej okrutnym losem zmarłego dawno dziadka. Poczuła się więc zmieszana i postanowiła oddać inicjatywę w jego ręce.

– Słucham dalej – rzuciła.

– Mojemu klientowi grozi oskarżenie o profanację zwłok.

– I słusznie.

– Z podobnym zarzutem można wystąpić również na drodze powództwa cywilnego. Innymi słowy najbliższa rodzina Clovisa Goodmana może zaskarżyć mojego klienta o zbezczeszczenie ciała zmarłego.

O to chodziło! Kobieta zaczerpnęła głęboko powietrza, uśmiechnęła się chytrze i mruknęła:

– Teraz rozumiem.

Sandy również się uśmiechnął.

– Właśnie w tym celu tu przyjechałem. Mój klient chciałby zaproponować bezpośrednim krewnym Clovisa warunki polubownego załatwienia sprawy.

– Bezpośrednim krewnym… To znaczy komu?

– Żyjącym potomkom, dzieciom oraz wnukom.

– A więc to mnie dotyczy.

– Tak. Pani i jej brata.

– Luther nie żyje od dwóch lat. Narkotyki i alkohol.

– W takim razie jest pani jedyną osobą, która może wystąpić z pozwem do sądu.

– Ile? – rzuciła pospiesznie, nie mogąc się doczekać szczegółów oferty, szybko się jednak zawstydziła.

Sandy pochylił się bliżej w jej kierunku.

– Gotów jestem zaproponować od ręki dwadzieścia pięć tysięcy dolarów. Podpisany czek mam w portfelu.

Deena również się pochyliła nad stolikiem, lecz usłyszawszy sumę, osłupiała. Rozdziawiła usta, po chwili do oczu napłynęły jej łzy, a dolna warga zaczęła wyraźnie dygotać.

– Mój Boże… – szepnęła.

McDermott rozejrzał się na boki.

– Dokładnie tak, dwadzieścia pięć tysięcy.

Błyskawicznie sięgnęła po papierową serwetkę ze stojaka, przewracając przy tym solniczkę. Osuszyła oczy i wysiąkała nos. Sandy rozejrzał się ponownie, jak gdyby nabrał obaw, że będzie świadkiem dramatycznego przedstawienia.

– I to wszystko dla mnie? – wydukała łamiącym się głosem, próbując nad sobą zapanować.

– Tak, oczywiście.

Jeszcze raz otarła oczy i rzuciła:

– Muszę się czegoś napić.

Niemal jednym tchem wypiła zawartość puszki coca-coli. Sandy drobnymi łyczkami pociągał lurowatą kawę i bez zainteresowania spoglądał na samochody przejeżdżające za oknem. Nie śpieszył się specjalnie.

– Moim zdaniem – odezwała się w końcu Deena pewnym głosem – jeśli zadał pan sobie trud, żeby tu przyjechać i zaproponować mi dwadzieścia pięć tysięcy, to znaczy, że pewnie mógłby pan zapłacić znacznie więcej.

– Nie zostałem upoważniony do pertraktacji w kwestii tej oferty.

– Gdybym wystąpiła do sądu, pański klient znalazłby się w kłopotach, prawda? Przysięgli wysłuchaliby mnie z uwagą, rozmyślając o szczątkach biednego Clovisa, które spłonęły we wraku po to, żeby pański klient mógł ukraść dziewięćdziesiąt milionów dolarów.

Sandy’ego nawet to nie zaskoczyło. Upił jeszcze łyk kawy i smętnie pokiwał głową. Zaczynał darzyć podziwem tę kobietę.

– A gdybym wzięła dobrego adwokata – ciągnęła – zapewne wywalczyłby dla mnie znacznie większe odszkodowanie.

– Możliwe, ale trwałoby to jakieś pięć lat. Poza tym musiałaby pani się liczyć z innymi kłopotami.

– Jakimi?

– Nie utrzymywała pani żadnych kontaktów z dziadkiem.

– A skąd pan to wie?

– Gdyby było inaczej, przyjechałaby pani na jego pogrzeb. Ujawnienie tych faktów z pewnością zrobiłoby złe wrażenie na przysięgłych. Proszę posłuchać, Deena. Naprawdę zależy mi na ugodowym załatwieniu sprawy. Jeśli pani sobie tego nie życzy, proszę powiedzieć wprost, a zaraz stąd wyjdę i pojadę z powrotem do Nowego Orleanu.

– Ile pan może maksymalnie zaoferować?

– Pięćdziesiąt tysięcy.

– No to zgoda.

Energicznie wyciągnęła do niego pulchną dłoń, wciąż jeszcze wilgotną od rosy okrywającej zimną puszkę coca-coli. Sandy uścisnął ją po męsku.

Wyciągnął z portfela czek i szybko wpisał na nim uzgodnioną kwotę. Oprócz tego podsunął kobiecie dwa przygotowane dokumenty: standardową umowę dotyczącą polubownego zaspokojenia roszczeń powoda oraz list napisany w imieniu Deeny do prokuratora okręgowego.

Wszystko to zajęło mniej niż dziesięć minut.

* * *

Wreszcie w domu nad kanałem Boca coś się zaczęło dziać. Zgrabna Szwedka w wyraźnym pośpiechu zapakowała walizki do bagażnika BMW należącego do Aricii i szybko odjechała. Agenci śledzili ją przez całą drogę na lotnisko międzynarodowe w Miami, gdzie kobieta odczekała dwie godziny, po czym weszła na pokład samolotu odlatującego do Frankfurtu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wspólnik»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wspólnik» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Grisham - Camino Island
John Grisham
John Grisham - The Client
John Grisham
John Grisham - The Whistler
John Grisham
John Grisham - Partners
John Grisham
John Grisham - The Last Juror
John Grisham
John Grisham - The Broker
John Grisham
John Grisham - The Activist
John Grisham
John Grisham - The Racketeer
John Grisham
libcat.ru: книга без обложки
John Grisham
libcat.ru: книга без обложки
John Grisham
John Grisham - El profesional
John Grisham
John Grisham - The Brethren
John Grisham
Отзывы о книге «Wspólnik»

Обсуждение, отзывы о книге «Wspólnik» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x