Patrzył, jak obraca młynkiem do pieprzu jakieś dziesięć razy nad potrawą. Odgarnęła niesforny kosmyk z czoła. Po raz ostatni wymieszała makaron drewnianymi sztućcami, aż wreszcie uniosła doskonale odmierzoną porcję i umieściła ją na środku białego, głębokiego talerza stojącego przed Huntem. Następnie nałożyła sobie i usiadła.
– Zawsze możesz dodać parmezan i pieprz. Tych nigdy nie za dużo – powiedziała. – I jak?
Pod wpływem zapachów unoszących się z miski oraz prostego, lecz olśniewającego baletu, jaki właśnie obejrzał, Hunt niemal mdlał z zachwytu. Nawinąwszy na widelec kilka nitek, trzymając poniżej łyżkę, włożył kęs do ust.
– To najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek jadłem – oznajmił.
Byli w połowie posiłku.
– No dobra, a więc co z tobą? – spytała Andrea.
– Niewiele – odparł. – Czego jeszcze nie wiesz?
– Cóż, wiem, że nie byłeś gliną, nim zostałeś prywatnym detektywem, a to dość niezwykłe. Pracowałeś z dziećmi, zgadza się?
– Tak. SOD. Ale najpierw byłem gliną.
– Jak to możliwe, skoro Amy o tym nie wie?
– No wiem. Niech to będzie nasza tajemnica. Chyba nie lubię o tym zbyt dużo mówić. To nie było tu.
– Chcesz, żebym zgadywała, tak?
– Nie – zaśmiał się zadowolony z siebie. – Oto i ta podniecająca historia. Byłem w Dywizji Dochodzenia Kryminalnego w czasie wojny w Zatoce. Ale, kiedy odesłali mnie z powrotem do Stanów, miałem jeszcze około roku do odsłużenia i zacząłem zajmować się domami patologicznymi w rodzinach wojskowych. Gdy skończyłem i przeprowadziłem się tutaj, miałem dość wojska i policji, obu. Ale te dzieci… Sam nie wiem. To wydawało się mieć sens – uśmiechnął się do niej. – I mamy jeszcze czas na kilka tylko pytań.
– W porządku. Gdzie dostałeś?
– Jestem z Półwyspu. San Mateo.
– Naprawdę? A ja cały czas miałam cię za chłopca z miasta. To znaczy po tym, jak się tu rozeznajesz. Jestem tu od sześciu lat, ale zabierz mnie poza centrum albo na zachód od Van Ness, a się zgubię. Po prostu myślałam, że jak ktoś zna miasto tak dobrze jak ty, to musiał się tu urodzić.
– Nie. Przeprowadziłem się tu jako dwudziestopięciolatek.
– Tak jak ja.
– Ale w moim przypadku – powiedział Hunt – to nie było sześć lat temu, tylko piętnaście.
Zmarszczyła brew.
– Jakoś mi z obliczeń nie wychodzi. Ukłonił się, przyjmując komplement.
– Jesteś nazbyt miła, ale owszem, zgadza się.
– Dobra, wierzę ci. Jeszcze jedno pytanie.
– Jedno.
– Jak zaprzyjaźniłeś się z gliniarzem z wydziału zabójstw?
– Właściwe – odparł Hunt – to jak się ponownie spotkaliśmy po latach, jest fajną historią. Dev i ja byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Graliśmy razem w baseball w ogólniaku. A potem, wiesz, college, i jeszcze wojsko w moim przypadku. Tak czy inaczej, nie widzieliśmy się przez jakieś dziesięć lat… – po czym opisał jej skróconą wersję swojego spotkania z Juhle’em – osiedle Holly Park, Keeshiana przywiązana do kuchennego krzesła.
Kiedy skończył, Andrea siedziała pochylona w jego stronę, z jedną stopą na podłodze, a drugą podwiniętą pod siebie.
– Ale niesamowita historia, Wyatt – powiedziała. – Cały czas robiłeś takie rzeczy?
– Nie. Czasami. Nie ciągle. Dzięki Bogu. Tak czy siak, po tym, Dev i ja kontynuowaliśmy z miejsca, gdzie przerwaliśmy w szkole. Wyjąwszy, oczywiście, takie szczegóły, jak to, że ma żonę i troje dzieci.
– A ty?
– Co ja?
– Byłeś żonaty?
– Nie.
– Dzieci.
– Nigdy nie żonaty, bezdzietny – nie chciał okłamywać Andrei, a to formalnie była prawda. Nigdy nie był żonaty, był bezdzietny. Zaręczony, owszem, jedyne sześć tygodni. Sophie miała dwadzieścia sześć lat, była w drugim miesiącu ciąży, w doskonałym stanie zdrowia, gdy zabił ją tętniak.
Wybrał chyba jednak odpowiednio beztroski ton, ponieważ Andrea kontynuowała.
– A chciałbyś? To znaczy, po tylu latach pracy z dziećmi… Wzruszył ramionami, udzielając odpowiedzi, którą już dawno doprowadził do perfekcji.
– Chyba zbyt często widziałem, co dzieje się z wieloma rodzinami.
– Ale nie ze wszystkimi.
– Nie, nie ze wszystkimi. To prawda. Twarz Parisi posmutniała nagle.
– Co? – spytał Hunt.
– Właśnie myślałam o tym, co tyle robiłam ze Spencerem i… innym facetem, aż on i nieustająca pogoń za karierą i… – westchnęła głęboko. – Nagle wszystko to wydaje się takie puste.
– Po napchaniu się taką ilością jedzenia, nie możesz być teraz pusta.Poczuł, że zrozumiała, co chciał osiągnąć, by odpuściła na chwilę swoim demonom. Jej ostatnia doba była wystarczająco bolesna, upokarzająca, ciężka. Nie powinna się już więcej katować. Nie dziś.
Spojrzała mu w oczy, po czym wstała i podeszła, zatrzymując się naprzeciwko niego. Kładąc mu dłonie na karku, pociągnęła go do sobie, przytulając jego głowę do swego brzucha. Puściła go po chwili, a on wstał, objął dłońmi jej twarz i pocałował ją.
Po jakimś czasie odsunęła się na tyle, by powiedzieć:
– I tak muszę zdjąć te ubrania, by ci je oddać.
Hunt zostałby w jej łóżku całe popołudnie, może cały tydzień, ale powiedziała, że naprawdę musi kilka godzin popracować. Ale chciałaby się z nim spotkać tego wieczora.
– W jakiejś miłej restauracyjce. Ty wybierasz, ja płacę.
– Co pobiłoby to, co właśnie jedliśmy?
– Nic – odparła. – Niemniej, niektórzy ludzie jadają częściej niż raz dziennie.
– Wezmę to pod uwagę – powiedział. – Ale, że zaryzykuję drażliwy temat, co ze sprawą Donolana?
Pokręciła głową.
– Dziś nie ma rozprawy. Jutro dowiem się, jaki jest stan rzeczy i pewnie będę kontynuować, aż ten cholerny proces się skończy.
– W porządku – Hunt trzymał ubrania, które od niego pożyczyła. Stał w otwartych, sporadycznie używanych drzwiach wejściowych. – Jeśli nadal będziesz miała ochotę po pracy. Ale jeśli będziesz wolała się wyspać, to zrozumiem.
– Taki dobry z ciebie facet – powiedziała. – Poważnie – ponownie dostrzegł w jej oczach wdzięczność. – Co powiesz, jeśli zostawimy kwestię otwartą? – spytała. – W każdym razie, zadzwonię do ciebie. Powiedzmy, do siódmej.
– Brzmi fair. W każdym razie. Przytaknęła.
– Zadzwonię.
Choć patrząc wstecz było to uderzająco logiczne, to policjanci nie przewidzieli tego w odpowiedniej chwili – gdy tylko Juhle i Shiu wyszli po zakończeniu przesłuchania w Salonie JV, Vanessa zadzwoniła do siostry, by poinformować ją, że, czy zdawała sobie z tego sprawę, czy nie, była podejrzaną o morderstwo męża. Inspektorzy wyrazili się dostatecznie jasno.
Zanim jeszcze zdążyli wyjść z „Adriano”, Shiu – przejawiając niemal nieprzerwanie oznaki tego, iż presja znalezienia podejrzanego wpływała na jego zdolność osądu – naprawdę próbował udowodnić, że powinni spotkać się z jednym z zastępców prokuratora okręgowego. Teraz. Powinni przedstawić, co mają na Jeannette i zacząć dyskusję na temat strategii oskarżenia jej o morderstwo – czy aresztować ją, nim będzie miała okazję uciec, albo zrobić coś podobnie nagłego jak samobójstwo, czy też powinni poczekać i przedstawić posiadane dowody wielkiej ławie przysięgłych, rozstrzygającej zasadność takich wniosków, by otrzymać oficjalny akt oskarżenia.
Juhle nie był przeciwny żadnemu z tych rozwiązań per se. Właściwie on sam niemal wierzył w to, co bredził Shiu w drodze do „Adriano” – że, ni mniej, ni więcej, rozwiązali sprawę w jeden dzień. Niemniej, abstrahując od presji, aby wnieść oskarżenie przeciw Jeannette, to najzwyczajniej nie mieli narzędzia zbrodni.
Читать дальше