Wzięła głęboki oddech, wyprostowała ramiona, złapała za klamkę i wróciła na salę restauracyjną.
* * *
Hunt sięgnął po swoje wino, podniósł kieliszek do ust i zatrzymał się, ujrzawszy obraz. Odnotowując toczącą się w tle dyskusję na temat losu Randy’ego Donolana, patrzył, jak boska Andrea Parisi idzie z gracją slalomem przez zatłoczoną restaurację z powrotem do stolika. Z uwagi na swe szczęśliwe miejsce pod ścianą, będzie znajdowała się w polu jego widzenia aż usiądzie.
Wszystko dokoła ucichło.
Deser i znowu o TV Proces.
– Spence i tak nigdzie nie pojedzie – powiedział Hunt. – Nie po sprawie z Palmerem dziś rano. Sędzia federalny zostaje zastrzelony, sprawa rozgrywa się na scenie narodowej.
– Ale nie od razu – powiedział Farrell. – Nawet jeśli kogoś znajdą i oskarżą, to jeszcze przez lata nie będzie procesu.
– Stawiam milion dolarów, że to związek strażników więziennych – powiedział Brandt. – Zamierzał ich zamknąć, no to go zlikwidowali.
– Zbyt oczywiste – Farrell pokręcił głową, aż jego loki się zatrzęsły.
– A dziewczyna akurat przypadkiem tam była? Nie wydaje mi się, Jason – zgodziła się Wu.
– Amy ma rację – Tombo wypił resztę swojego wina. – Nie musimy cherchez la femme w tym przypadku. Już w tym jest, żona. Gwarantuję, że to o nią chodzi.
– Zdecydowanie żona – powiedziała Sam. – Dowiedziała się, skonfrontowała go, adios.
– Tyle, że słyszałem, że nie było jej w domu – powiedział Tombo.
– Tylko, poczekajcie – mówiła Sam, kiwając palcem wskazującym. – Okaże się, że to ona.
– Ja też tak myślę – wtrącił Fairchild. – Albo żona to zrobiła, albo komuś zleciła.
– Coś wiadomo o drugiej ofierze? – spytała Wu.
Hunt zorientował się, że pewnie to on ma najświeższe wiadomości.
– Devin mówi, że nie. Ale nawet jakby wiedział, to by mi nie powiedział.
– Nawet tobie, bliskiemu przyjacielowi? – spytał Brandt. Skinięcie.
– Powiedziałem, że to niesprawiedliwie, potem trochę płakałem, ale nie zadziałało.
– Hunt we łzach – powiedziała Wu. – Chciałabym to zobaczyć.
– Ej, przestań! Jesteś okrutna – Hunt położył rękę na sercu. – Ja płaczę. Mam uczucia. Płaczę w czasie reklam Hallmarku, na ślubach, czasami płaczę dla przyjemności. Płacz to nowy śmiech.
– Spróbuję – powiedziała Wu. – Ile miała lat? Dziewczyna.
– To Devin wiedział – odparł Hunt. – Niewiele ponad dwadzieścia – pauza. – Palmer miał sześćdziesiąt trzy.
– OK – wtrącił Fairchild. – To rozumiem. Jak tylko zacznie się proces, wszystkie kamery Ameryki będą w San Francisco. Szczególnie, jeśli to żona jest winna.
– To była żona – powtórzyła Sam. – To zawsze żona, oprócz przypadków, w których to mąż – poklepała Farrella po dłoni.
– To właściwie główny powód, dla którego ja i Wes nie jesteśmy małżeństwem. Żeby się nie pozabijać.
Wu spojrzała na pierścionek zaręczynowy, po czym na narzeczonego:
– Ja nadal chcę się pobrać. Obiecuję cię nie zabić. Brandt pocałował ją w policzek.
– Ja też.
– Umieśćcie to sobie w przysiędze małżeńskiej – powiedział Tombo.
Wszyscy zaczęli się śmiać, ale w środku tej radości Hunt zerknął na Andreę Parisi, która wydawała się być myślami gdzie indziej, ale widząc, że na nią patrzy, uśmiechnęła się uśmiechem, który nic nie stracił na swym uroku, mimo iż był ewidentnie wymuszony.
Sam i Wes poszli po obiedzie do domu, a cała reszta towarzystwa przeniosła się do Okcydentalnego Klubu Cygarowego, tuż za rogiem, niedaleko od „U Sama”, na Pine. Klub miał na drzwiach wywieszką „To nie jest klub zdrowotny” dla tych, którzy nie zważając na chmury dymu, mogliby zawędrować tu w celu trenowania, ubrani w lycrę i potniki.
Właściciele lokalu znaleźli sposób, żeby obejść surowe rozporządzenia antynikotynowe władz miasta. Żaden dostawca alkoholu, cytując ojców miasta, nie mógł pozwolić na palenie w zamkniętej nieruchomości, ponieważ bierne palenie jest szkodliwe dla pracowników. Wyjątek stanowi przypadek, gdy właściciel małego baru jest pracownikiem. A więc w Okcydentalnym wszyscy pracownicy posiadali mały udział w interesie.
Hunt, siedzący z Jasonem i Amy przy frontowym oknie
– wszyscy musieli pracować następnego dnia – zrezygnował z alkoholu w czasie obiadu i pił teraz kawę bezkofeinową. Wu paliła małe Sancho Panza, a Hunt i Brandt – Monte Cristos.
Oczy Hunta podążyły do baru. Widział Fairchilda, Tombo i Parisi nad świeżą kolejką w szklankach. Poważne trunki.
– Będzie bolało jutro – powiedział. Wu zerknęła na nich.
– Andrea łoi cały wieczór, Wyatt, jeśli nie zauważyłaś. Będzie jutro umierała, ale tylko na nią popatrz…
– Tego nie musisz mu mówić – powiedział Brandt. – Patrzeniem się już zajął.
Hunt rzucił mu śmiertelnie poważne spojrzenie:
– Siedzę do nich przodem, Jason. Mam odwracać wzrok. Poza tym istnieje dużo gorszych rzeczy, na które można patrzeć.
– Oj, oj, jak się broni – powiedziała Wu. – Przekażę Andrei, co powiedziałeś.
Hunt napił się kawy.
– Nie sądzę, aby moja opinia miała wpływ na jej światopogląd.
– Nie oszukuj się – powiedział Brandt. – Od czasu do czasu bardzo dobrze się o tobie wyraża.
– Z pewnością – odparł Hunt. Po czym spytał, usiłując, by zabrzmiało niezobowiązująco. – Co mówi?
Brandt wypuścił trochę dymu.
– Lubi, gdy zdarzy się wam spotykać w czasie porannego joggingu. Mówi, że często jest to najlepsza chwila w ciągu dnia, wy oboje sapiący wzdłuż Embarcadero.
Hunt pracował z Parisi, reprezentującą firmę Piersall-Morton – od niemal roku. Uważał, że jest bardzo atrakcyjna, ale ich kontakty były stricte zawodowe. Kilka miesięcy temu spotkali się przypadkowo w czasie porannego joggingu. Szósta rano, gęsta mgła, Parisi powiedziała mu, że nie sądziła, iż jest takim samym idiotą jak ona. Biegł z nią aż do zatoki, gdzie zawróciła, oboje niewiele mówili.
Od tamtej pory spotkania nie były przypadkowe. Teraz Hunt wychodził z domu zawsze o tej samej porze, obierał tę samą trasę i nigdy się nie umawiając, spotkali się już kilkadziesiąt razy. Nigdy nie brał pod uwagę, że ona też może to planować.
– Co jej się w tym podoba? – spytał.
– Nie marudzisz – odparła Wu.
– Fakt. Sądzę, że nie powiedziałem do niej więcej niż sto słów.
– I to jej się podoba – odparł Brandt. Najwyraźniej on i Wu rozmawiali o tym. – Traktujesz ją jak zwyczajną osobę.
– Ona jest zwyczajną osobą – powiedział Hunt, omiatając ją ponownie wzrokiem. – W dresach i włosach spiętych w kitkę, – brodą wskazał trio medialne. – Ale tam, to nie jest zwyczajna osoba. To gwiazda.
– Cóż – powiedział Brandt – to również ona. Choć nie wydaje mi się, żeby była taka szczęśliwa albo przekonana.
– No to świetnie udaje – powiedział Hunt.
– Stara się wszystko poukładać – Wu wydmuchnęła dym.
– Znaczy, nie widzicie, jakie to kuszące? Nowy Jork. Sława i splendor. Każdego dnia w TV. Wielkie pieniądze. Wiecie, co robiła przez cały ten czas, pracując nad sprawą Donolana?
– Myślałem, że minimum – powiedział Hunt. – Wydawało mi się, że jest to głównie reklama dla jej firmy.
– Nie – Brandt pokręcił głową.
– Zaczęła od pięciu tysięcy tygodniowo – powiedziała Wu
Читать дальше