Strathmore spojrzał na Hale’a z pewnym zdziwieniem. Susan rozumiała, o co mu chodzi. Hale był spokojny – zbyt spokojny. Z pewnością doskonale wiedział, że w żadnych testach diagnostycznych nie używa się łańcuchów mutacyjnych, a tym bardziej w teście, który zająłby TRANSLATOROWI osiemnaście godzin. Mimo to nie powiedział ani słowa, zachowywał się tak, jakby to całe starcie w ogóle go nie obchodziło. Strathmore oczywiście zastanawiał się dlaczego. Susan znała odpowiedź.
– Komandorze – powiedziała z naciskiem. – Czy mogłabym porozmawiać…
– Za chwilę – przerwał jej, wciąż patrząc z zaciekawieniem na Hale’a. – Muszę odebrać ten telefon.
Obrócił się na pięcie i poszedł do swojego gabinetu.
Susan już otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale słowa ugrzęzły jej w gardle. Hale to North Dakota ! Stała, nie mogąc złapać oddechu. Poczuła na sobie wzrok Hale’a. Spojrzała na niego. Przesunął się na bok i gestem zaprosił ją do Węzła nr 3.
– Ty pierwsza, Sue.
W magazynku bielizny na trzecim piętrze hotelu Alfonso XIII leżała na podłodze nieprzytomna pokojówka. Mężczyzna w drucianych okularach włożył uniwersalny klucz hotelowy do jej kieszeni. Gdy uderzył ją w głowę, nie wyczuł, by krzyczała, ale nie miał pewności – od dwunastego roku życia był głuchy.
Z pewnym uszanowaniem wyciągnął z saszetki przy pasie elektroniczny gadżet, prezent od klienta. To urządzenie bardzo mu ułatwiło życie. Teraz mógł przyjmować zlecenia w dowolnym miejscu na świecie. Wszystkie komunikaty docierały do niego natychmiast i nikt nie mógł ich przechwycić.
Z zapałem nacisnął wyłącznik. W soczewce okularów pojawił się ekran. Mężczyzna wykrzywił palce w powietrzu i opuszkami palców zaczął wprowadzać dane. Jak zwykle zapisał sobie nazwiska ofiar – jakby zaglądał do portfela lub torebki. Na ekranie wyświetliły się litery:
PODMIOT ROCÍO EVA GRANADA – WYELIMINOWANA
PODMIOT HANS HUBER – WYELIMINOWANY
Trzy piętra niżej David Becker zapłacił rachunek i wyszedł z baru do holu, trzymając w ręce szklankę. Skierował się na taras, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Tam i z powrotem. Wydarzenia nie potoczyły się tak, jak to sobie zaplanował. Teraz musiał coś zdecydować. Czy powinien zrezygnować i pojechać na lotnisko? Sprawa bezpieczeństwa narodowego.
Zaklął pod nosem. Do cholery, dlaczego zatem posłali profesora?
Ukrył się przed wzrokiem barmana i wylał resztą drinka do doniczki z jaśminem. Od wódki kręciło mu się w głowie. Najtańszy pijak świata, żartowała często Susan. Becker napełnił kryształową szklankę wodą z fontanny i wypił duży łyk.
Przeciągnął się kilka razy, usiłując oprzytomnieć. Odstawił szklankę i wrócił do holu.
Gdy mijał windę, nagle otworzyły się drzwi. W środku stał jakiś mężczyzna. Becker zauważył tylko, że miał na nosie grube okulary w drucianej oprawie. Mężczyzna właśnie unosił chusteczkę do nosa. Becker uśmiechnął się uprzejmie i ruszył dalej… Czekała go gorąca sewilska noc.
Susan nerwowo przechadzała się po Węźle nr 3. Gorzko żałowała, że nie zdemaskowała Hale’a, gdy miała okazję.
– Stres jest groźny dla życia, Sue – odezwał się Greg, siedząc przy swoim terminalu. – Może lepiej powiedz, co cię gnębi.
Susan zmusiła się, by usiąść. Pomyślała, że Strathmore powinien już był skończyć rozmowę i przyjść tutaj, ale się nie pojawił. Usiłowała zachować spokój. Spojrzała na ekran komputera. TRACER nie przesłał wiadomości. To była już druga próba, lecz teraz nie miało to znaczenia. Znała już odpowiedź: GHALE@crypto.nsa.gov.
Zerknęła w kierunku gabinetu Strathmore’a. Nie mogła dłużej czekać. Pora przerwać mu rozmowę telefoniczną. Wstała i ruszyła do drzwi.
Hale nagle się czymś zaniepokoił, najwyraźniej zwrócił uwagę na jej dziwne zachowanie. Szybko przebiegł przez pokój i pierwszy dotarł do drzwi. Skrzyżował ramiona i zablokował przejście.
– Powiedz mi, o co chodzi – zażądał. – Coś tutaj dzisiaj dzieje się dziwnego. Co jest grane?
– Daj mi przejść – powiedziała Susan, starając się zachować spokój. Czuła, że coś jej grozi.
– Odpowiedz – naciskał. – Strathmore praktycznie wyrzucił Chartrukiana z pracy za to, że robił, co do niego należy. Nad czym pracuje TRANSLATOR? Nie mamy żadnych testów diagnostycznych, których wykonanie wymaga osiemnastu godzin pracy. To lipa, i ty dobrze o tym wiesz. Powiedz mi, co się dzieje.
– Zejdź mi z drogi, Greg – odrzekła, mrużąc oczy. Dobrze wiesz, co się dzieje ! – Muszę iść do łazienki.
Hale uśmiechnął się ironicznie. Poczekał jeszcze chwilę, po czym ustąpił.
– Przepraszam, Sue. Tylko żartowałem.
Susan wyminęła go i wyszła z Kojca. Gdy przechodziła obok szklanej ściany, czuła na sobie wzrok Hale’a.
Niechętnie skierowała się w stronę łazienki. Była zmuszona nadłożyć drogi przed pójściem do Strathmore’a. Greg Hale nie powinien niczego podejrzewać.
Chad Brinkerhoff, dziarski czterdziestopięciolatek, był dobrze ubrany, dobrze wypielęgnowany i dobrze poinformowany. Na jego letnim garniturze, podobnie jak na opalonej skórze, nie widać było nawet najmniejszej zmarszczki. Miał gęste włosy koloru piasku, a co najważniejsze – były jego własne. Natomiast błękit oczu podkreślały zabarwione soczewki kontaktowe.
Brinkerhoff rozejrzał się po swoim gabinecie ozdobionym boazerią. Wiedział, że awansował w NSA tak wysoko, jak tylko mógł. Pracował na dziewiątym piętrze, tak zwanym Mahoniowym. Gabinet 9A197. Tu urzędowali dyrektorzy NSA.
Był sobotni wieczór i na Mahoniowym Piętrze nikt nie pracował. Wszyscy oddawali się typowym rozrywkom wpływowych ludzi. Brinkerhoff zawsze marzył o awansie na stanowisko związane z „rzeczywistą” władzą w agencji, ale skończył jako „osobisty asystent” – w ślepej uliczce wyścigu szczurów. To, że pracował u boku najpotężniejszego człowieka w amerykańskim wywiadzie, nie było dla niego pocieszeniem. Brinkerhoff skończył z wyróżnieniem studia w Andovers i Williams, a mimo to, choć był już w średnim wieku, nie miał żadnej prawdziwej władzy. Zajmował się układaniem kalendarza zajęć swego szefa.
Ze stanowiskiem osobistego asystenta dyrektora łączyły się pewne przywileje – Brinkerhoff miał luksusowy gabinet na Mahoniowym Piętrze, miał dostęp do wszystkich wydziałów NSA i cieszył się pewnym szacunkiem, z uwagi na towarzystwo, w jakim przebywał. Wykonywał polecenia ludzi na najwyższym poziomie władzy. W głębi serca Brinkerhoff wiedział, że był z urodzenia osobistym asystentem – dość inteligentnym, by robić notatki, dość przystojnym, by występować na konferencjach prasowych, i dostatecznie leniwym, by tym się zadowolić. Słodki dźwięk zegara zaznaczył koniec kolejnego dnia tej żałosnej egzystencji. Gówno, zaklął w myślach Brinkerhoff. Już piąta, sobota. Do diabła, co ja tu robię?
– Chad? – w drzwiach jego gabinetu pojawiła się kobieta. Brinkerhoff uniósł głowę. To była Midge Milken, asystentka Fontaine’a do spraw bezpieczeństwa wewnętrznego. Miała sześćdziesiąt lat, nieco przy kości, ale – ku zdumieniu Brinkerhoffa – wciąż była bardzo pociągająca. Skończona flirciara i trzykrotna rozwódka, Midge krążyła po Mahoniowym Piętrze z pełną swobodą i pewnością siebie. Była inteligentna, miała intuicję, spędzała w pracy długie godziny i podobno wiedziała więcej o wewnętrznych sprawach NSA niż sam Bóg.
Читать дальше