– Przede wszystkim powinnaś mi pomóc. Czy w twoim życiu ostatnio wydarzyło się coś niezwykłego? Jacyś nowi ludzie czy dziwne zdarzenia?
– Nic niezwykłego, ale…
– Tak? – Spojrzał na nią ostro.
– To zaczęło się ponad tydzień temu – zaczęła, żałując, że nie powiedziała mu o tym wcześniej. – Dostałam przesyłkę bez adresu zwrotnego. W kopercie znalazłam kasetę wideo z wywiadem z moją matką. Później pokazano go w telewizji w programie na Kanale E!
– Jak się nazywał dziennikarz, który przeprowadził ten wywiad?
Podała nazwisko, a potem zaczęła opowiadać o ludziach, którzy dostali jej najnowszą książkę z tajemniczą notatką. Zakończyła na najbardziej niezwykłym przypadku Bena Walkera.
– Ben uważa, że książkę zostawił mu któryś z pacjentów, chociaż nie wie, który i dlaczego to zrobił. Pytałam o Petera Petersa, ale nie ma takiego na swojej liście.
Malone spojrzał na nią z zainteresowaniem.
– I nigdy wcześniej nie spotkałaś tego doktora Bena Walkera?
– Nie. Odnalazł mnie przez Stowarzyszenie Starszych Sióstr i Braci Ameryki.
– Sprawdzałaś to?
Aż otworzyła usta ze zdziwienia.
– Nie, ale po co miałabym to robić… Ben jest naprawdę sympatyczny.
– Tak jak wielu psycholi – podchwycił Malone.
Czując, że policzki znowu spłonęły jej rumieńcem, postanowiła bronić przyjaciela.
– Proszę bardzo, możesz się z nim skontaktować. Zobaczysz, że jest zupełnie normalny.
– Z całą pewnością. Masz jego telefon?
– Nie, gdzieś mi się zapodział. Ale Ben ma gabinet poza centrum. Nazywa się Walker i jest psychologiem.
Malone zanotował sobie to wszystko.
– Coś jeszcze?
– Listy – podsunął Dalton.
– Te listy od małej dziewczynki, o których mi mówiłaś? – spytał Quentin. Kiedy potwierdziła, zmarszczył brwi. – Myślisz, że w jakiś sposób wiążą się z tą sprawą?
– Sama nie wiem. – Popatrzyła na przyjaciół, oczekując poparcia, a oni pokiwali głowami. – Po ostatnim stwierdziliśmy, że ktoś robi sobie okropne żarty. Tak jak sam to sugerowałeś.
– Ten list był mocno przesadzony. Trudno było w to wszystko uwierzyć – dodał Bill.
– Masz go jeszcze?
– Tak, wszystkie. Zaraz…
– Ja go przyniosę, Anno – powiedział Dalton, wstając. – Czy są w twoim biurku?
– W prawej górnej szufladzie – odparła.
Dalton wrócił po paru minutach z listami, które wręczył Annie. Wyszukała ostatni i podała go policjantowi. Malone najpierw spojrzał na adres, a potem znowu na nią.
– Wie, gdzie pracujesz?
Zrobiło jej się jeszcze bardziej gorąco.
– Za pierwszym razem odpowiedziałam na papeterii z „Perfect Rose“. Po prostu nie pomyślałam…
Patrzył na nią przez chwilę bez słowa, a potem zaczął czytać list Minnie.
– Czy dostałaś następny? – spytał.
– Po tym już nie. – Zacisnęła palce. – Czy nie wydaje ci się, że to fałszerstwo?
– Możliwe. – Zamknął oczy, zastanawiając się przez moment nad całą sytuacją. – Ktoś się z tobą bawi w kotka i myszkę, Anno.
– Chyba jednak zrobię sobie drinka – powiedział Bill, przechodząc do kuchni. – Komuś jeszcze?
Malone nie zwrócił uwagi na jego słowa.
– Mogę zatrzymać ten list?
– Jasne. Chcesz poprzednie?
Potwierdził, a następnie włożył je do wewnętrznej kieszeni marynarki.
– Macie coś jeszcze? – spytał.
– Chyba nie. – Anna spojrzała na Daltona, który pokręcił głową.
– Nie, nic.
– Dobrze, zgłoszę to teraz u siebie – powiedział i wstał. – Przyślą ekipę techniczną, żeby sprawdziła, czy twój gość nie zostawił jakichś śladów.
– Myślisz, że mogą coś znaleźć? – spytała z nadzieją w głosie.
– Powiedzieć szczerze? Nie, niczego nie znajdą. Ale lepiej to sprawdzić.
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY DRUGI
Wtorek, 23 stycznia, godz. 22.35
Quentin zatrzymał się na chodniku przed kamienicą i spojrzał na jasno oświetlone okna. Na jego czole pojawiły się zmarszczki. Nie miał wątpliwości, że Anna padła ofiarą jakiegoś psychola. Albo z powodu swojej przeszłości, albo książek.
Wciąż jednak nie wiedział, w jakim stopniu jest on niebezpieczny. I czy zdecyduje się na zaostrzanie kampanii strachu? Ostatnie posunięcie wydawało mu się wyjątkowo śmiałe. Czy na tym koniec?
Poza tym intrygowała go postać doktora Walkera. Anna od razu stanęła po jego stronie. Było widać, że go lubi, a może nawet więcej… A przecież znała go zaledwie parę dni! Ciekawe, co ich łączy? To w zasadzie nie powinno go interesować, ale Quentin nie potrafił poskromić ciekawości. Poczuł wyraźne ukłucie zazdrości. Anna North bardzo mu się podobała, a nawet bardziej niż bardzo, i absolutnie nie chciał, żeby kręcił się wokół niej jakiś inny mężczyzna. Być może powinien złożyć niespodziewaną wizytę doktorowi Walkerowi?
Znowu uniósł głowę, ponieważ na tle okna pojawiła się Anna. Stała zwrócona w jego stronę. Patrzyli na siebie. Mijały sekundy, a oni nawet się nie poruszyli. Quentin najchętniej ruszyłby z powrotem do jej mieszkania. Stał tak w świetle z jej okna, wyobrażając sobie, jak pędzi na górę, przeskakując po parę stopni, gwałtownie porywa ją w ramiona, a potem niesie do łóżka.
Anna skinęła mu głową, na znak, że go poznaje, a potem zaciągnęła żaluzje. Stał w ciemności. Sprzed oczu zniknął mu obraz nagich ciał, splecionych w miłosnym uścisku.
Quentin pokręcił głową i podszedł do auta, wsiadł i uruchomił silnik, cały czas myśląc o wydarzeniach ostatniego tygodnia. Przypomniał też sobie koniec wizyty u Penny.
Kiedy poszła do dziecka, patrzył za nią, czując się jak ostatni śmieć. Już wcześniej wiedział, że nie powinien się z nią spotykać, i nie powinien mówić tego, co powiedział. Widział, że nie jest jej lekko, a on tylko pogorszył jej sytuację.
Penny powiedziała, że już wcześniej zupełnie nie panowała nad Terrym. I że jego kumpel dąży do samozniszczenia. Dlaczego on tego nie widział? Czyżby miał, jak twierdziła Penny, wyidealizowany obraz partnera?
Quentin zmarszczył brwi. Nie, przecież Terry nie miał problemów do chwili, aż zaczęło się psuć w jego małżeństwie. To prawda, zdarzało się, że więcej wypił, miewał też dzikie wyskoki, lecz to wiązało się z pracą. Czasami trzeba było odreagować różne stresy. Policjanci nie stykali się na co dzień z jasnymi stronami życia. Dlatego niektórzy pili, inni poświęcali się rodzinie albo nagle stawali się religijni. Byli też tacy, którzy gonili za dziewczynami, i tacy, którzy gorzknieli w samotności albo niczego nie potrzebowali, bo praca nie pozostawiała najmniejszego śladu na ich psychice. Quentin wybrał numer swojego posterunku. Odebrał oficer dyżurny.
– Cześć, Brad, tu Malone. Możesz sprawdzić mi adres niejakiego doktora Beniamina Walkera? Nie, nie medyk, ale psycholog. Chodzi mi o mieszkanie, gabinet zresztą też. Prawdopodobnie mieści się gdzieś na przedmieściach.
– Już mam – powiedział dosłownie po paru sekundach Brad. – Constance Street. Mieszkanie i gabinet.
Malone zapisał dokładny adres.
– Wszystko w porządku? – spytał jeszcze.
– Tak. Cisza jak w rodzinnym grobowcu. Cześć, Malone. Trzymaj się.
– Ty też. – Quentin rozłączył się i ruszył wolno przed siebie.
Przejechał przez Canal Street, mijając Canal Place i Saks Fifth Avenue. Terry dojdzie do siebie, kiedy sytuacja się wyklaruje. Musi oswoić się z myślą, że Penny już do niego nie wróci, a wtedy szybko dojdzie do dawnej formy. Ale tak naprawdę będą mogli się odprężyć dopiero wtedy, kiedy znajdą zabójcę Nancy Kent i Evelyn Parker.
Читать дальше