Mac położył dwudziestodolarówkę na kontuarze.
– Szukamy Doobiego. Nie widziałeś go gdzieś tutaj? Barman pochylił się w ich stronę. Miał rozcięty łuk brwiowy i złamany nos, co wskazywało, że przepracował w tym fachu znaczną część swojego pięćdziesięcioparoletniego życia.
– Nie znam żadnego Doobiego – mruknął.
Mac wyjął kolejny banknot.
– Taki mały, śmieszny facecik. Jestem pewny, że go znasz.
Stacy od razu zauważyła, kiedy barman domyślił się, że są z policji. Położył dłonie na banknotach, które po chwili zniknęły w wielkiej kieszeni jego fartucha.
– Od jakiegoś czasu go tu nie było. – Wzruszył ramionami. – Może go zamknęli.
– Powiedz mu, żeby zadzwonił do Maca, dobra? Zapamiętasz to… Dick?
– Nie ma sprawy. Możecie popróbować w paru innych miejscach. Doobie lubi Louisa. I Hideaway.
– Dzięki.
Wyszli z baru i odetchnęli świeżym, nocnym powietrzem.
– Skąd wiedziałeś, że to właściciel? Nie miał tabliczki z imieniem.
– Zgadywałem. Wyglądał na takiego, co może już mieć własny bar.
Bary U Louisa i Hideaway przypominały to, co widzieli u Dicka. Zapytali o Doobiego, a potem wyszli.
Kiedy opuścili ostatni lokal, poirytowana Stacy kopnęła kamień na parkingu i wbiła ręce w kieszenie kurtki.
– Cholera jasna! Mac spojrzał na nią.
– Nie przejmuj się. Na pewno się odezwie.
– Mam nadzieję, że szybko.
Wsiedli do wozu i w milczeniu ruszyli w stronę szpitala. Stacy zauważyła jednak, że Mac spogląda czasem w jej stronę. Jakby chciał ją o coś zapytać. Albo coś jej powiedzieć.
Cisza zaczęła jej przeszkadzać. Czuła się z nią niezręcznie.
– No dobra, Mac. Wyduś to w końcu. – Niby co?
– To, co od jakiegoś czasu chcesz mi powiedzieć. No, o co chodzi?
Zawahał się i zacisnął mocniej dłonie na kierownicy.
– Po prostu się o ciebie martwię, to wszystko. i – Z jakiego powodu?
– Jesteś zmęczona… Wzruszyła ramionami.
– Poradzę sobie. Pokręcił głową.
– To, że potrzebujesz wsparcia, wcale nie świadczy o słabości. To normalne, że boisz się i wahasz…
Stacy zignorowała te słowa.
– Wysadź mnie przy wejściu. Chcę jeszcze zajrzeć do siostry.
– Jasne, przecież jesteś szefem.
Wyczuła sarkazm w jego głosie. Kiedy to ostatnio pozwoliła sobie okazać jakąkolwiek słabość? Poprosić o pomoc?
Nawet nie pamiętała.
Mac zatrzymał się przed szpitalem. Nawet na nią nie spojrzał.
Złapała za klamkę.
– Dzięki, Mac. Dzięki za wszystko.
– Stacy?
Spojrzała mu w oczy. Ich wyraz spowodował, że serce zabiło jej mocniej.
– Tak? – spytała nieco schrypniętym głosem. Sama nie wiedziała, dlaczego zabrzmiało to jak zaproszenie.
Teraz tego żałowała. Czuła się obnażona, słaba, bezbronna…
Cisza, która nastąpiła, była brzemienna w odpowiedzi. Zostały one jednak niewypowiedziane. Stacy tylko przez chwilę miała wrażenie, że Mac ją pocałuje.
On jednak spojrzał w drugą stronę.
– Nic takiego. Będziesz jutro rano w pracy?
– Raczej nie. Ale sprawdzę, co się dzieje.
– Dobrze, więc do poniedziałku. Odezwę się wcześniej, gdybym się czegoś dowiedział o Doobiem.
Stacy mówiła sobie, że przecież pracują razem, że żaden romans nie powinien wchodzić w grę, ale mimo to czuła się rozczarowana. Starała się to jednak ukryć przed sobą.
Weszła do budynku i obejrzała się za siebie. Samochód Maca jeszcze nie odjechał. Z trudem przełknęła ślinę, uniosła rękę na pożegnanie i pospieszyła dalej.
Tym razem w poczekalni nie było już nikogo. W informacji siedziała ta sama starsza kobieta i czytała jakiś historyczny romans.
Stacy przywitała się z nią i przeszła dalej, w stronę trójki. Przed drzwiami spotkała pielęgniarkę, która mierzyła ciśnienie i temperaturę Jane. Kobieta uśmiechnęła się do niej. Co prawda godziny wizyt już się skończyły, ale Stacy była nie tylko siostrą pacjentki, ale też oficerem policji. Poczuła się jednak zobligowana do jakichś wyjaśnień.
– Chciałam tylko zajrzeć do siostry.
– Właśnie zasnęła – szepnęła pielęgniarka. – Jest przy niej doktor Nash.
– Dave tu przyjechał? – zdziwiła się. Ciekawe, skąd dowiedział się o tym, co się stało.
Stacy przeszła dalej korytarzem. Z jednego pokoju dobiegało pochrapywanie, w innym ktoś jęczał przez sen. Drzwi do pokoju Jane były lekko uchylone. Stacy pchnęła je i zajrzała do środka. Najpierw zobaczyła śpiącą Jane.
A potem Dave’a.
Siedział przy jej siostrze z twarzą ukrytą w dłoniach. Stacy już chciała go zawołać, kiedy nagłe dotarło do niej znaczenie tego wszystkiego.
Dave kochał się w Jane.
Stacy nieraz już to podejrzewała. Teraz wiedziała na pewno. Musiała jednak przyznać, że Dave nigdy nie pozwolił, by to uczucie wpłynęło jakoś na ich przyjaźń. Zawsze starał się pomagać Jane, dzięki niemu przetrwała najgorsze czasy, a poza tym chciał doprowadzić do pojednania obu sióstr. Ba, zdecydował się nawet odprowadzić Jane do ołtarza i przekazać Ianowi. Przecież nie miały ojca ani wujka, który mógłby to zrobić… Stacy dopiero teraz zrozumiała, jak to musiało być bolesne.
W jaki sposób udało mu się ukryć swoje uczucia?
Nie bardzo wiedząc, jak potraktować to, co przed chwilą pojęła, Stacy odwróciła się i ruszyła w dół korytarza.
ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY TRZECI
Piątek, 7 listopada 2003 r. 4. 00
Stacy wyszła ze szpitala, myśląc o Davie i jego uczuciu do Jane. Jak długo ją kocha? – zastanawiała się. I dlaczego nigdy tego nie powiedział? Czyżby bał się, że go odrzuci? Albo że utraci zaufanie i przyjaźń jej siostry?
Weszła na parking i spojrzała w stronę swego samotnego bronco.
Nagle nogi się pod nią ugięły. Tuż obok wozu zobaczyła Maca.
Spojrzał na nią, a ona poczuła ciarki na całym ciele.
Szła wolno w jego stronę, starając się jakoś zapanować nad podnieceniem.
– Cześć, Mac – powiedziała najswobodniejszym tonem, na jaki ją było w tej chwili stać. – Zapomniałeś czegoś?
– Tak. Tego.
Przyciągnął ją mocno do piersi i pocałował. Stacy zamarła. Zupełnie się tego nie spodziewała, chociaż bardzo pragnęła… Po początkowym zaskoczeniu poczuła wszechogarniające podniecenie. Oddała pocałunek.
Mac przyciągnął ją mocniej, a drugą ręką przesunął wzdłuż jej pleców. Stacy czuła, że serce bije jej coraz głośniej. Chwyciła konwulsyjnie palcami koszulę Maca.
Natychmiast zapomniała o strachu i niezdecydowaniu. Czuła tylko jedno pragnienie, które przenikało całe jej ciało.
Mac oderwał się od jej ust.:
– O Boże! Jak dawno chciałem to zrobić. Wzięła jego twarz w dłonie.
– Więc może zrobimy to raz jeszcze?
Znowu zaczęli się całować. Dopiero kiedy na parking wjechał jakiś samochód, przesuwając po nich światłami reflektorów, gwałtownie odskoczyli od siebie niczym para winowajców.
– Jedziemy do mnie? – spytał, dysząc.
– Gdzie?
– Niedaleko.
– Dobra. Pojadę swoim…
– Nie – przerwał jej. – Mogłabyś zmienić, zdanie.
– Nie zrobię tego. Na pewno.
– Obiecujesz?
Skinęła głową i zaczęła szukać kluczyków. Dopiero teraz zauważyła, że samochód Maca stał zaparkowany tuż za jej terenówką i dlatego go nie zauważyła. Drżącymi rękami otworzyła drzwiczki i siadła za kierownicą. Przekręciła kluczyk w stacyjce. Silnik ryknął, kiedy dodała gazu.
Читать дальше