Coraz bardziej drżąca, szukała jakiegoś logicznego wytłumaczenia. Przecież znał tę kobietę jeszcze z czasów, zanim się ożenił…
Nie, to nie miało sensu. PalmPilota kupił parę miesięcy po tym, jak się pobrali, po co więc wpisywałby jej namiary?
A może się po prostu przyjaźnili? Może Marsha skrupulatnie wpisała mu do nowego notesu wszystkie nazwiska z poprzedniego? To wydawało się bardziej prawdopodobne.
Ale to by znaczyło, że Ian kłamał. Przecież powiedział policji, że Elle Vanmeer była tylko jego pacjentką i że nie utrzymywał z nią osobistych kontaktów.
Jane objęła się ramionami. Policja musiała już o tym wiedzieć. Trafiły do niej przecież billingi jego rozmów, jak również książki przyjęć z kliniki, w których pojawiały się dwugodzinne dziury.
Nic dziwnego, że go aresztowali. Roześmiała się histerycznie. Nic dziwnego, że uznali ją za naiwną, oszukaną żonę.
Pochyliła się i chwyciła notes. Zaczęła przeglądać wszystkie nazwiska, zaczynając od początku alfabetu. Wiele z nich należało do kobiet, ale żadne nie wydało jej się dziwne. Nie znalazła tam ani Gretchen Cole, ani Lisette Gregory. Jeszcze jedno zostało jej do sprawdzenia…
Jednak ulga, jaką poczuła, trwała krótko. Pod L znalazła coś, co znowu wskazywało na winę Iana. Coś, co w ogóle nie powinno znajdować się w jego książce adresowej. Krótka nazwa:
La Plaza.
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY DRUGI
Piątek, 24 października 2003 r. 15. 20
Stacy odłożyła słuchawkę i spojrzała na Maca, który siedział rozwalony na krześle koło jej biurka.
– No, uważaj. To był Pete. Ma już wyniki badań.
– I? – spytał.
– Jak przypuszczaliśmy, miała skręcony kark. Nie ma śladów aktywności seksualnej przed śmiercią. Brakuje też ran lub siniaków powstałych w wyniku samoobrony. Paznokcie czyste.
– Była pod wpływem narkotyków?
– Nie.
– Jak długo tam leżała?
– Mniej więcej trzy dni. Mac podrapał się po głowie.
– To znaczy, że mamy niezidentyfikowaną kobietę bez dokumentów czy znaków szczególnych. Nie miała też obrączki i innych osobistych rzeczy. W każdym razie nasi ludzie nic takiego nie znaleźli w tym kontenerze.
– Sprawdziłeś, czy któraś z zaginionych do niej pasuje?
– Na razie żadna. Sprawdziłem też odciski palców, |e nie mamy jej w naszym archiwum.
Stacy nie sądziła, żeby to coś dało. Ofiara raczej nie była prostytutką. Zaczęła bębnić palcami po blacie biurka.
– Była w piżamie. Na pewno znała mordercę. Zakładam, że mógł to być jej mąż albo chłopak, od którego chciała odejść. Złamał jej kark, kiedy się od niego odwróciła… i to w sensie dosłownym. Dlatego nie ma śladów walki. Ten facet wiedział, co robi. Zgon nastąpił błyskawicznie. Pewnie umarła u siebie w domu.
Mac skinął głową.
– A potem owinął ją tą plastikową płachtą, załadował do bagażnika i wywiózł do parku. Czy przesłuchania coś dały?
– Nie, nikt w okolicy nic nie widział. Typowe.
– Stacy zaczęła przeglądać swoje notatki. – Barbecue Bubby zostało zamknięte tydzień temu, od tego czasu nikt nie wybierał śmieci.
– Co wiemy o tej folii?
– Używana do prac ogrodowych, wiesz, do oczek wodnych albo żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się chwastów. Można taką kupić w każdym centrum ogrodniczym czy sklepie żelaznym.
– Inne dowody?
Stacy przerzuciła kartkę w notesie.
– Jakieś włosy, które mogą należeć do niej albo do kogoś innego, nitki z dywanu, trawa…
– Do palenia?
– Nie, do koszenia. – Zajrzała do swoich notatek.
– Ziemia.
– Ziemia? – powtórzył.
– Mhm. Ją też badają.
– Nie zajedziemy daleko, nie znając jej nazwiska – rzekł z westchnieniem. – A co z jej komórką?
– Niczego się jeszcze nie dowiedziałam.
– Skąd to opóźnienie?
– Problemy z ochroną danych osobowych – wyjaśniła Stacy. – Wiesz, jak te wielkie firmy się z tym teraz cackają. – Mac już otworzył usta, ale wyciągnęła dłoń do góry. – Zapewnili mnie, że przekażą te informacje, ale muszą mieć zgodę centrali.
– Wiesz, że musimy ustalić, kto to taki, prawda? Mac nie oczekiwał odpowiedzi, a Stacy zamilkła urażona. W końcu zrobił skruszoną minę i przerwał milczenie.
– Miałaś jakieś wieści od siostry? Bezwiednie zacisnęła dłonie.
– Nie, czemu pytasz?
Rozejrzał się dookoła, jakby chciał sprawdzić, czy nikt ich nie może słyszeć, a potem pochylił się jeszcze w jej stronę.
– Przeszukaliśmy dzisiaj jej mieszkanie.
To znaczyło, że dostali nakaz rewizji. Pewnie szukali czapeczki bejsbolowej i kurtki.
– Znaleźliście coś?
Niemal niedostrzegalnie potrząsnął głową.
– Sprawdziłaś już te gazety z osiemdziesiątego siódmego?
– Nie wszystkie. Na razie nie znalazłam nic na temat krzyków. Jane od początku twierdziła, że to było specjalnie.
– Czy pojawiły się nowe groźby?
– Nie.
– Może powinnaś do niej zadzwonić? Kiepsko dziś wyglądała.
W tym momencie zadzwonił telefon. Spojrzeli na niego oboje, a Mac uśmiechnął się szeroko.
– Widzisz, jakie ze mnie medium. – Raczej menda – mruknęła i podniosła słuchawkę. – Porucznik Killian.
– Halo, tu Bob Thompson z Verizon Wireless. Przepraszam, że zajęło nam to tyle czasu.
– Nie szkodzi. Czy może mi pan podać to nazwisko?
– Oczywiście.
Kiedy je usłyszała, zastygła w bezruchu. Jeszcze przez chwilę myślała, co to może znaczyć. Następnie wzięła papiery zamordowanej kobiety i wręczyła je Macowi.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem.
– O co…
– Już nie prowadzę tej sprawy – przerwała mu. Mac potrząsnął głową.
– Nic nie rozumiem.
– Zaraz zrozumiesz. Ta komórka należała do Elle Vanmeer.
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY TRZECI
Poniedziałek, 21 października 2003 r. 9. 30
Nadszedł poniedziałkowy ranek. Ian miał zostać oficjalnie postawiony w stan oskarżenia o godzinie dziesiątej trzydzieści w gmachu sądu im. Franka Crowleya. Jane umówiła się tam z Eltonem kwadrans po dziesiątej.
Ubrała się starannie, by dobrze się prezentować. Chciała sprawiać wrażenie wypoczętej i pewnej siebie. Elton ostrzegał ją, że ze względu na rodzaj zarzutów jej zachowanie będzie bardzo ważne. Może mieć wpływ zarówno na członków ławy przysięgłych, jak i na opinię publiczną.
Jane wypuściła nagromadzone w płucach powietrze. Żaden problem. Będzie musiała udawać kogoś, kim tak naprawdę wcale nie jest.
Wciąż męczyły ją informacje znalezione w notesie Iana. Miała problemy z zaśnięciem, a kiedy to już jej się udawało, spała niespokojnie i płytko. Jadła tylko dla dobra dziecka.
By stłumić rozpacz, zaczęła więcej pracować. Skończyła „Anne” i chyba po raz pierwszy była zadowolona z tego, co stworzyła. Jej zdaniem ten projekt wprowadzał nową jakość w cyklu „Części lalek”.
Zawdzięczała tej pracy więcej, niż mogła się spodziewać. Przede wszystkim zdołała oderwać się od własnych problemów i przynajmniej na jakiś czas poczuć ulgę. To było prawdziwe wybawienie. Bez sztuki na pewno by sobie nie poradziła.
Bardzo chciała o tym, co znalazła w notesie, pogadać ze Stacy, Dave’em albo Eltonem. Pragnęła, by powiedzieli, że nie ma się czym przejmować…
Jednak gdyby ujawniła się z podejrzeniami, stałoby się jasne, że zdradziła męża i swój związek. Gdyby ujawniła swe wątpliwości, gdyby nadała im słowną formę, zaczęłyby żyć własnym życiem.
Читать дальше