Kiedy przyszła o szóstej trzydzieści rano, byli tam tylko trzej detektywi i wszyscy mieli wyjść o siódmej, gdy zjawi się następna zmiana. Loren spojrzała na tablicę, sprawdzając, czy nie ma nowych zabójstw. Nie było. Miała nadzieję, że z bazy NCIC przysłano już wyniki poszukiwania odcisków palców jej NN, tej niedziwki leżącej w kostnicy. Sprawdziła w komputerze. Jeszcze nic.
Policja z Newark znalazła działającą kamerę instalacji alarmowej niedaleko miejsca, gdzie znaleziono ciało NN. Jeśli zostało ono przewiezione tam samochodem – a nie było powodu przypuszczać, że ktoś je tam zataszczył – to pojazd mógł zostać zarejestrowany na taśmie. Rzecz jasna, ustalenie, który to, będzie piekielnie trudne. Zapewne będą tam setki pojazdów, a wątpiła, by jeden z nich miał napis „Zwłoki w bagażniku”.
Sprawdziła swój komputer i odkryła, że film już został przesłany. W biurze panował spokój, więc pomyślała: no cóż, czemu nie? Już miała wcisnąć klawisz odtwarzania, gdy ktoś delikatnie zapukał w jej drzwi.
– Masz chwilkę, szefowo?
Clarence Morrow stał przed drzwiami, zaglądając do środka. Czarnoskóry, prawie sześćdziesięcioletni mężczyzna miał siwe wąsy i twarz wyglądającą na opuchniętą, jakby dopiero co się z kimś bił. Był delikatny i – w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych facetów z jej biura – nigdy nie przeklinał i nie pił.
– Jasne, Clarence, co jest?
– O mało nie zadzwoniłem do ciebie do domu wieczorem.
– O?
– Myślałem, że ustaliłem nazwisko tej twojej NN. Loren się wyprostowała.
– Ale?
– Policja z Livingston zadzwoniła z wiadomością o niejakim panu Neilu Cordovie. Mieszka tam i ma kilka drogerii. Żonaty, dwoje dzieci, nienotowany. Zgłosił, że jego żona Reba zaginęła i…
no cóż, jej rysopis w przybliżeniu pasował do twojej NN.
– Ale? – powtórzyła Muse.
– Ona zaginęła wczoraj, już po tym, jak znaleźliśmy zwłoki.
– Jesteś pewny?
– Zdecydowanie. Mąż mówi, że widział ją rano, zanim pojechał do pracy.
– Może kłamie.
– Nie sądzę.
– Czy ktoś się tym zajął?
– Z początku nie. Jednak jest coś dziwnego. Cordova znał kogoś z tamtejszej policji. Wiesz, jak tam jest. Wszyscy się znają. Znaleźli jej samochód. Był zaparkowany przed hotelem Ramada w East Hanover.
– Aha – powiedziała Muse. – Przed hotelem.
– Właśnie.
– Zatem pani Cordova właściwie nie zaginęła?
– Cóż – rzekł Clarence, gładząc brodę – to właśnie jest dziwne.
– Co?
– Oczywiście gliniarz z Livingston pomyślał to samo co ty. Pani Cordova zabalowała z kochankiem i zapomniała wrócić do domu. I wtedy zadzwonił do mnie – ten policjant z Livingston. Nie chciał być tym, który powie o tym swemu przyjacielowi, panu Cordovie. Dlatego poprosił, żebym oddał mu przysługę i zadzwonił do niego.
– Mów dalej.
– Co miałem robić – zadzwoniłem. Wyjaśniłem, że znaleźliśmy samochód jego żony na parkingu przed miejscowym hotelem. Powiedział, że to niemożliwe. Ja na to, że wóz nadal tam stoi, jeśli chce go zobaczyć. – Umilkł. – Do licha.
– Co?
– Może nie powinienem był mu tego mówić? No wiesz, kiedy teraz o tym myślę. Może w ten sposób naruszyłem jej prywatność. A gdyby pojawił się tam z rewolwerem? Rany, nie zastanowiłem się. – Clarence zmarszczył brwi i poruszał gęstymi wąsami. – Powinienem siedzieć cicho i nie wspominać o samochodzie, szefowo?
– Nie przejmuj się tym.
– No cóż, stało się. W każdym razie ten Cordova nie chciał wierzyć w to, co sugerowałem.
– Jak większość mężczyzn.
– Racja, pewnie, ale potem powiedział coś ciekawego. Otóż powiedział, że zaczął się niepokoić, kiedy nie odebrała ich dziewięcioletniej córki po lekcji jazdy na łyżwach w Airmont. To niepodobne do niej. Ponoć zamierzała spędzić trochę czasu w Palisades Mall w Nyack – mówił, że lubi kupować dzieciom różne rzeczy w Target – a potem miała odebrać dziewczynkę.
– Ale nie przyjechała po nią?
– Właśnie. Instruktor łyżwiarstwa zadzwonił na komórkę ojca, kiedy nie zdołali dodzwonić się do matki. Cordova pojechał i odebrał małą. Pomyślał, że może żona utknęła w korku albo co. Wcześniej był wypadek na dwieście osiemdziesiątej siódmej, a ona często zapominała naładować komórkę, więc był zatroskany, ale jeszcze nie przestraszony, kiedy nie zdołał się do niej dodzwonić. W miarę jak robiło się coraz później, zaczął się denerwować.
Muse się zastanowiła.
– Jeśli pani Cordova spotkała się w hotelu z kochankiem, mogła po prostu zapomnieć odebrać dziecko.
– Zgodziłbym się, gdyby nie jedna rzecz. Cordova sprawdził przez Internet operacje dokonywane za pomocą jej karty kredytowej.
Po południu była w Palisades Mall. Rzeczywiście robiła zakupy w Target. Wydała czterdzieści siedem dolarów i osiemnaście centów.
– Hm. – Muse dała Clarencowi znak, żeby usiadł. – Zatem jedzie do Palisades Mall, a potem kawał drogi, żeby spotkać się z kochankiem, zapominając o dziecku, które bierze lekcje jazdy na łyżwach tuż obok centrum handlowego. – Spojrzała na niego. – To rzeczywiście dziwne.
– Gdybyś słyszała jego głos, szefowo. Mówię o mężu. Był zrozpaczony.
– Chyba mógłbyś sprawdzić w hotelu, czy ktoś ją poznaje.
– Zrobiłem to. Poprosiłem męża, żeby zeskanował jej zdjęcie i przysłał mi je pocztą elektroniczną. Nikt jej tam nie pamięta.
– To niewiele oznacza. Zapewne jest tam już nowa zmiana, a ona mogła się wślizgnąć, no, nie wiem, po tym, jak jej kochanek już się zameldował. Jednak jej samochód wciąż tam jest?
– Taak. I to też jest dziwne, no nie? Czemu ten wóz tam stoi? Masz schadzkę, wracasz do samochodu, jedziesz do domu czy gdziekolwiek. Zatem nawet jeśli miała romans, to czy nie wydaje ci się, że mógł on się źle skończyć? Może ścisnął ją za mocno, uderzył albo…
– Albo uciekła z nim.
– Pewnie, to też możliwe. Jednak to ładny samochód. Acura MDX, czteromiesięczna. Nie zabrałabyś takiego?
Muse zastanowiła się i wzruszyła ramionami.
– Chcę się temu przyjrzeć, dobrze? – poprosił Clarence.
– Bardzo proszę. – Znów się zastanowiła. – Zrób coś dla mnie. Sprawdź, czy zgłoszono zaginięcie jeszcze jakiejś kobiety w Livingston lub okolicy. Nawet jeśli to zupełnie świeża sprawa. Nawet jeśli policja nie potraktowała tego poważnie.
– Już to zrobiłem.
– I co?
– Nic. Och, tylko jedna kobieta zgłosiła zaginięcie męża i syna. – Zajrzał do notatnika. – Nazywa się Tia Baye. Jej mąż to Mike, a syn Adam.
– Miejscowi zajmują się tym?
– Chyba tak, nie wiem.
– Gdyby nie to, że dzieciak też znikł – powiedziała Muse – ten cały Baye mógł uciec z panią Cordova.
– Mam poszukać związku?
– Jeśli chcesz. Gdyby tak było, nie mielibyśmy do czynienia z przestępstwem. Dwoje dorosłych może sobie zniknąć razem na jakiś czas.
– Tak, w porządku. Jednak wiesz co, szefowo?
Muse uwielbiała, kiedy tak ją nazywał. Szefową.
– Co?
– Mam przeczucie, że tu chodzi o coś więcej.
– Zatem kieruj się przeczuciem, Clarence. I informuj mnie na bieżąco.
We śnie słyszy dzwonek i słowa: „Tak mi przykro, tatusiu…”.
W rzeczywistości Mike słyszy w ciemności czyjś głos mówiący po hiszpańsku.
Zna ten język dostatecznie dobrze – nie możesz pracować w szpitalu przy Sto Sześćdziesiątej Ósmej Ulicy i nie znać przynajmniej hiszpańskich terminów medycznych – więc wie, że jakaś kobieta żarliwie się modli.
Читать дальше