– Jack mówił nam, że Molly bardzo troszczy się o swoich – powiedziała Sherlock. – Gdyby zobaczyła, że ktokolwiek próbuje skrzywdzić kogoś z jej rodziny, wpadłaby w szał.
– To prawda – przyznał MacLean. – Zazwyczaj to ja jestem tym złym. Louise, bądź przygotowana na to, że ona przyniesie ci zapas ciastek na cały rok.
– Właściwie pani MacLean już przyniosła nam różne domowe smakołyki – powiedziała Louise. – Szydełkowała, siedząc z doktorem MacLean. Może zostać tak długo, jak zechce.
– Molly awanturuje się i zrzędzi – rzekł MacLean. – Ciągle pyta mnie, jak się czuję, co myślę, jakby to mogło powstrzymać postęp demencji. W końcu namówiłem ją, żeby poszła do domu. Zgodziła się, powiedziała, że do jutra ktoś inny będzie mnie znosił, i pocałowała na pożegnanie. – MacLean zamknął oczy i przełknął ślinę. – Gdyby tu była, ten sukinsyn nie wahałby się zabić i jej. – Spojrzał na Louise. – Dziękuję, Louise. Jeżeli któryś z tych prymitywnych lekarzy będzie ci robił wymówki, tylko mi powiedz. Ja to załatwię.
– Rano zadzwonię do Molly i powiem jej, że czujesz się dobrze – powiedziała Sherlock. – Nie ma sensu niepokoić jej w nocy.
– Ostrożnie, doktorze MacLean – wtrąciła Louise. – Prawie wyrwał pan kroplówkę.
Sherlock zauważyła, że jej ruchy były pewne, jakby była przyzwyczajona do pracy w niebezpieczeństwie. Wyprostowała się, lekko podtrzymując go za przedramię.
– Proszę spróbować się uspokoić i odpocząć.
– Tak, tak, po śmierci będę miał dość czasu, żeby odpoczywać – odparł MacLean. – A jak się miewa biedny agent Tomlin?
– Słyszałam, jak jeden z lekarzy mówił, że najprawdopodobniej dostał w szyję zastrzyk ze środkiem usypiającym, ale skoro on już zaczyna z tego wychodzić, to znaczy, że nie był silny, albo wyrwał się i nie dostał całej dawki. Jego stan jest stabilny, ale wciąż jest bardzo senny. Nic mu nie będzie. To wszystko, co w tej chwili wiemy. Sherlock zauważyła, że Dillon rozmawia z panem Haywardem. Spojrzał na nią i powiedział:
– Pan Harward kazał ochronie szpitala przeszukać budynek i teren szpitala, ale nie mógł wysłać więcej ludzi. Zadzwonię do Bena Ravena, obudzę go. Ściągnie tu więcej gliniarzy, żeby pomóc ludziom z ochrony. Nie uda im się znaleźć tego mężczyzny, pomyślała Sherlock, i nienawidziła tej pewności. To było dobrze zaplanowane, on wiedział, jak wejść i jak wyjść. Ale może…
– A co z nagraniami z kamer? – zapytała.
– Poleciłem to sprawdzić – odparł Hayward.
Sherlock pochyliła się i szepnęła do ucha MacLeana:
– Ogólnie rzecz biorąc, nikt z nas nie ma powodu do narzekań.
– Biedny agent Tomlin, ma – powiedział MacLean. Dziesięć minut później Savich i Sherlock weszli do małego pomieszczenia szpitalnej ochrony, znajdującego się obok głównego wejścia. Było tam dwanaście monitorów, dziesięć z nich pokazywało na żywo obraz z kamer umieszczonych wewnątrz szpitala.
– Mamy kamerę przed wejściem do szpitala, i po jednej kamerze na każdym piętrze – powiedział Hayward. – Poprosiłem Fritza, żeby przyniósł dwie taśmy z drogą, którą napastnik mógł iść do sali doktora MacLeana.
– Nie mogę ustalić, którędy wszedł do szpitala – rzekł Fritz. – Będę musiał przejrzeć wcześniejsze taśmy. Ta jest z piętra doktora MacLeana.
Wszyscy patrzyli na ekran. Hayward zawołał w pewnej chwili:
– Zatrzymaj. Patrzcie, to musi być on, ten facet w stroju chirurga, z maską na twarzy i czepkiem na głowie. Gdyby to było w ciągu dnia, ktoś mógłby się zastanawiać, kim on do diabła jest, przecież nikt nie nosi maski na korytarzu. Nie ma takiej potrzeby. Nałożył też chirurgiczne rękawiczki, a więc nie mamy odcisków jego palców. Niestety, film ma słabą jakość, ale powinniśmy być w stanie go rozpoznać.
Patrzyli, jak mężczyzna idzie w kierunku kamery. Skręcił na rogu obok pokoju pielęgniarek i zniknął.
– Dobra – powiedział Hayward. – Przewiń na podglądzie, Fritz.
– Zatrzymaj, tu jest – polecił Savich po chwili. Fritz zatrzymał obraz.
– Nie minęły trzy minuty i oto jest nasz bohater – powiedziała Sherlock. Szybko się uwinął, pomyślała. W ciągu trzech minut Timothy mógł zostać zabity. Chodzi naprawdę szybko i trzyma się za ramię. Po jego palcach spływa krew. Spuścił głowę. Mogę powiedzieć o nim tylko tyle, że nie jest gruby.
– Wciąż ma na sobie maskę i czepek – zauważył Fritz.
– Szlag by go trafił. Patrzyli na niego, aż zniknął.
– No dobrze, sprawdźmy, czy wyszedł od frontu – powiedział Hayward. – Włóż następną taśmę, Fritz. – Film przyspieszył, po czym Fritz zwolnił go do rzeczywistej prędkości.
– Zatrzymaj, Fritz, mamy go. Myślę, że to on, czas pasuje, minęło pięć minut. Jest tego samego wzrostu, tej samej budowy i ma luźne ubranie.
Mężczyzna na filmie miał na sobie czapkę z daszkiem mocno nasuniętą na czoło, aż do oprawek ciemnych okularów przeciwsłonecznych. Ubrany był w luźne dżinsy, szeroką jasnoniebieską koszulę, luźno opadającą na spodnie, obszerną jasną marynarkę i mokasyny. Przez chwilę patrzyli prosto w jego twarz, tyle że nie widzieli go wyraźnie.
– Nadal idzie powoli i widać, że trzyma się za ramię, na pewno boli go jak diabli – stwierdził Hayward. – Jeden z moich ludzi znalazł kilka kropli krwi na korytarzu piętra doktora MacLeana i oznaczył dla was to miejsce. To nie musi być krew tego faceta, ale to prawdopodobne.
– Jego krew go wyda, kiedy go złapiemy – powiedział Savich. – Zaryzykował, idąc prosto do agenta Tomlina i wbijając mu igłę w szyję, wiedząc, że pokój pielęgniarek był zaledwie parę metrów dalej. Moim zdaniem ma silną motywację, jest zdeterminowany, może naprawdę wściekły.
Patrzyli, jak głównym wejściem wychodzi ze szpitala.
– Nie nagraliśmy go wchodzącego do szpitala – powiedział Hayward. – Musiał wyjść poza zasięg kamer, znać rozkład szpitala, wszystkie szczegóły. Nie jest głupi. Przyszedł późno, o najlepszej porze. Niestety nie mamy kamer na zewnątrz.
– To już coś – odezwała się Sherlock. – Dziękujemy, panie Hayward. Moim zdaniem to coś więcej niż motywacja, więcej niż złość. Powiedziałabym, że to obsesja.
– Damy panu kilka zdjęć naszych podejrzanych, żeby pana ludzie mogli o nich popytać – obiecał Savich. – Może będziemy mieli szczęście. Hayward skinął głową, ale nie wyglądał, jakby miał nadzieję.
– Ten facet jest ostrożny. Ale może ktoś widział go w okolicach sali operacyjnej. Z całą pewnością mogę tylko powiedzieć, że jest przeciętnego wzrostu, średniej budowy ciała i ubiera się w bardzo luźne ubrania.
– Fritz, możesz jeszcze raz cofnąć? – poprosiła Sherlock. Kiedy to zrobił, powiedziała:
– Wystarczy, a teraz patrzcie. Uważam, że jest młody. Spójrzcie, jak chodzi, w jaki sposób porusza się.
– Zrób stopklatkę, Fritz – poleciła Hayward. – Parzcie, jakby się garbił. Oczywiście, jest ranny, musi boleć go ręka, ale nie jestem tego do końca pewien.
– Jeśli jest młody – powiedział Savich – to prawdopodobnie ktoś go wynajął. Sherlock potrząsnęła głową.
– To mi nie pasuje. Z tego, co mówił Timothy, wynika, że to było coś osobistego, nie tak bezosobowego, jak wynajęty morderca.
– Masz rację – przyznał Savich, przeczesując włosy palcami. – Mój mózg przestał już działać – Spojrzał na zegarek z Myszką Miki. Dochodziła trzecia rano.
Savich spojrzał na Sherlock i powiedział:
Читать дальше