– Tak mi powiedział doktor Larch. Mówił, że przez dzień, najwyżej dwa, będziesz się źle czuła, ale potem ból stopniowo ustąpi.
– Kiedy przyjechaliście?
– Dosłownie przed chwilą. – Widząc, że Lily zaczyna się pogrążać w swoim bólu, dodał szybko: – Na lotnisku w San Francisco Sherlock kupiła dla Seana grubą rękawicę kuchenną z widokiem Złotych Wrót.
– Później ci ją pokażę, Lily – dodała Sherlock.
Stała po drugiej stronie łóżka, uśmiechając się do niej, nie okazując, jak bardzo niepokoi się o tę śliczną młodą kobietę, która jest jej szwagierką. Najchętniej ogryzałaby paznokcie, czego się oduczyła dopiero trzy lata temu.
– Mieliśmy wybór pomiędzy rękawicą z widokiem Alcatraz i rękawicą z widokiem Złotych Wrót. Ponieważ Sean teraz wszystko gryzie, Dillon uznał, że Złote Wrota będą zdrowsze dla jego dziąseł niż więzienie federalne.
Lily roześmiała się, ale poczuła natychmiast tak silny ból, że z trudem złapała powietrze.
– Dość żartów – stwierdziła Sherlock, całując ją lekko w policzek. – Jesteśmy tu i wszystko będzie dobrze. Obiecuję ci.
– Kto was zawiadomił?
– Twój teść. Zadzwonił wczoraj, około drugiej w nocy.
– Ciekawa jestem, dlaczego to zrobił.
– Nie spodziewałaś się tego po nim?
– Już rozumiem. – Oczy Lily zwęziły się ze złości. – Bał się, że zadzwoni do was pani Scruggins i będziecie zdziwieni, dlaczego nie zrobił tego nikt z rodziny. Wiesz, Dillon, myślę, że on się ciebie boi. Pyta mnie zawsze, jak ci się powodzi i gdzie jesteś. Wydaje mi się, że nieźle go wystraszyłeś, kiedy byłeś tu ostatnim razem.
– Dlaczego miałbym go wystraszyć?
– Bo jesteś duży, bystry i jesteś agentem specjalnym FBI.
– Wielu ludzi czuje się nieswojo w towarzystwie agentów FBI – roześmiała się Sherlock. – Ale Elcott Frasier? Ledwie rzuciłam na niego okiem, od razu wiedziałam, że tego faceta niełatwo jest wystraszyć.
– Może pomyślał, że będziemy chcieli przyjechać, żeby się z tobą zobaczyć – zauważył Savich. – Może wcale nie jest taki twardy, jak się wydaje.
– Jest taki. Wcześniej był tu Tennyson. – Lily skrzywiła się z bólu. – Dzięki Bogu, że wreszcie sobie poszedł.
– Co się stało, Lily? – spytał Savich, wymieniając spojrzenie ?. Sherlock. – Powiedz nam.
– Wszyscy myślą, że znowu chciałam się zabić.
– Niech sobie myślą. To nieważne. Mów, Lily.
– Nie wiem, Dillon. Przysięgam ci. Wiem tylko, że musiałam pojechać tą krętą szosą do Ferndale, i to wszystko. Nic poza tym nie pamiętam.
– No dobrze – wtrąciła się Sherlock. – Wszyscy myślą, że chciałaś się zabić, bo wtedy, po śmierci Beth, nałykałaś się proszków nasennych.
– Chyba tak.
– Dlaczego?
– Nie byłam z wami zupełnie szczera, bo nie chciałam was martwić. Jest jednak faktem, że byłam w depresji. Chwilami czułam się lepiej, lecz potem to znowu wracało. W ostatnich tygodniach mój stan stopniowo się pogarszał. Dlaczego? Sama nie wiem. A wczoraj wieczór to się wydarzyło.
Savich przysunął sobie krzesło, usiadł przy łóżku i wziął ją za rękę.
– Wiesz co, Lily? Nawet kiedy byłaś małą dziewczynką i miałaś jakiś problem, to nigdy się nie poddawałaś. Ojciec mówił, że jeśli od razu nie odpowiedział ci na jakieś ważne pytanie, to tak długo ciągnęłaś go za nogawkę, dopóki ci tego nie wyjaśnił.
– Brakuje mi ojca.
– Mnie też. Nadal nie rozumiem tego wypadku z proszkami nasennymi. To nie była ta Lily, którą znałem. Jednak po śmierci Beth była zupełnie inna sytuacja. Teraz minęło już siedem miesięcy. Jesteś bystra, utalentowana, nie jesteś kimś, kto wycofuje się z życia. Ta twoja depresja zupełnie do ciebie nie pasuje. Co się dzieje, Lily?
– Jak ci mówiłam, przez ostatnie miesiące czasami czułam się lepiej, myślałam, że potrafię znowu podbijać świat, ale później wpadałam w depresję i nie chciało mi się wstawać z łóżka. Z jakiegoś powodu wczoraj czułam się naprawdę źle. Tennyson zadzwonił z Chicago i powiedział, żebym zażyła dwie tabletki antydepresyjne. Tak zrobiłam. Te tabletki zupełnie mi nie pomagają. Kiedy jechałam do Ferndale, może rzeczywiście coś się ze mną stało. Może skierowałam samochód na tę sekwoję. Nie pamiętam.
– Czy teraz jesteś w lepszej formie? – spytała Sherlock.
– Nie jestem już tak bardzo otępiała, pewnie dlatego, że dostaję mniej morfiny.
– Czujesz się przygnębiona?
– Nie. Jestem wściekła na tego idiotę psychola, którego do mnie przysłali. Okropny facet, który udaje, że jest dobry i miły, a tak naprawdę jest protekcjonalnym kretynem.
– Powiedziałaś mu coś do słuchu?
– Chyba tak.
– To dobrze – stwierdziła Sherlock. – Ostatnio byłaś zbyt potulna.
– Och, nie.
– Co nie?
Ale Lily już się nie odezwała. Patrzyła tylko na drzwi.
Savich i Sherlock obrócili się i zobaczyli Tennysona Frasiera, który właśnie wchodził do pokoju.
Lily nie chce widzieć swojego męża, pomyślał Savich.
O co tu chodzi? Przed siedmioma miesiącami, po pogrzebie Beth, Lily przyjechała do Maryland, żeby przez kilka tygodni pomieszkać z matką. W tym czasie Savich robił wszystko, co możliwe, żeby dowiedzieć się, czyj samochód potrącił Beth i kto uciekł z miejsca wypadku. Bez rezultatów. Później Lily chciała wrócić do Hemlock Bay, do swojego męża. Czuła się już dobrze, a on ją kochał i potrzebował jej obecności.
To był błąd, nie trzeba było jej na to pozwolić, pomyślał Savich i postanowił, że tym razem już jej tu nie zostawi.
Tennyson podszedł do niego i uścisnął mu rękę.
– Bardzo się cieszę, że was widzę. Ojciec powiedział mi, że telefonował do was w środku nocy.
– Miło cię widzieć, Tennyson – powiedziała Sherlock. Był przystojnym mężczyzną. Było widać, że bardzo martwi się stanem żony. Dlaczego Lily nie chce go widzieć?
– Dobrze się czujesz, Lily? – Tennyson podszedł do łóżka, wyciągając do niej rękę.
Lily schowała rękę pod kołdrę.
– Dość dobrze – powiedziała. – Wiesz, że ja sama chciałam zadzwonić do Dillona i Sherlock? Mój telefon przestał nagle działać. Czy teraz jest czynny?
– Tak – powiedziała Sherlock, trzymając słuchawkę przy uchu.
– Czy to nie dziwne?
Tennyson nachylił się i pocałował ją lekko w policzek.
– Byłaś pod działaniem morfiny, pewnie dlatego coś ci się pomyliło.
– Najpierw był sygnał, potem w słuchawce usłyszałam czyjś oddech, potem klik, klik, i zapadła cisza.
– Hm, sprawdzę to, ale teraz telefon działa, więc nic się nie stało. – Zwrócił się do Savicha. – Przyjechaliście bardzo szybko.
– Lily jest moją siostrą – powiedział Savich, uważnie przypatrując się szwagrowi. – Spodziewałeś się czego innego?
Lubił Tennysona, uważał go za poważnego, odpowiedzialnego człowieka, zupełnie innego niż pierwszy mąż Lily, Jack Crane. Wierzył, że Tennyson był równie jak Lily wstrząśnięty śmiercią Beth. Pomagał Savichovi w poszukiwaniu kierowcy, który zabił małą. Natomiast szeryf nie wykazywał żadnego zainteresowania. Coś tu było nie w porządku. Dlaczego Lily nie chce go widzieć?
– Nie mogę się doczekać, kiedy już wrócisz do domu. – Tennyson ponownie ucałował Lily. – Przy mnie będziesz bezpieczna.
Przecież wcale nie była bezpieczna, pomyślała Sherlock. Skierowała explorera na sekwoję, a to nie był bezpieczny manewr. Coś się tu nie zgadza.
Читать дальше