– Chciałbym z nim porozmawiać – rzekł Tommy Oko. – Przeczytałem wszystko, co o nim mamy, wszystkie raporty z jego pierwszego procesu, zapisy zeznań i tak dalej. Jest dewiantem, napastuje seksualnie dzieci. Klasyczny typ zboczeńca. Emmę nie tylko zgwałcił, ale także maltretował fizycznie, można więc śmiało powiedzieć, że w parze z dewiacją seksualną idzie sadyzm. To wszystko należy uzupełnić o jego jednostkową obsesję na punkcie Emmy. Nieczęsto spotyka się to u tego rodzaju dewiantów, czasami jednak zdarza się, że pedofil wybiera jedno dziecko i utwierdza się w przekonaniu, iż musi je zdobyć za wszelką cenę. Dickerson zatracił się w tej obsesji, która okazała się silniejsza nawet od instynktu przetrwania. Większość pedofilów wzruszyłaby ramionami i szybko przeniosła zainteresowanie na inne dziecko, ale nie Dickerson. On po prostu nie był w stanie się powstrzymać. Nie jest głupcem i na pewnym poziomie świadomości musiał zdawać sobie sprawę, że obsesja na punkcie Emmy go zniszczy, lecz nie mógł przestać i zapomnieć o niej. Dowiedziałem się, że jest również specjalistą w dziedzinie makijażu i charakteryzacji.
– Powiedział mi o tym, kiedy byliśmy w wodzie – rzekł Ramsey. – To jeden z głównych powodów, dla którego ludzie Rule’a Shakera zdecydowali się właśnie na niego. Ponieważ Emma miała zostać zwrócona matce po przedsięwzięciu odpowiednich kroków przez Loueya, porywacz nie mógł odsłonić twarzy, stąd konieczność charakteryzacji. Tommy Oko pokręcił głową.
– Kiedy dostał tę robotę, na pewno pomyślał, że umarł i poszedł do nieba.
– W jaki sposób to wszystko łączy się z jego życiem duchowym, religijnym? – zapytał Ramsey. – Kilka razy mówił Emmie, że jest mu niezbędnie potrzebna, że potrzebuje jej bardziej niż Bóg jego.
– I dlatego bardzo mi zależy, żeby coś z niego wyciągnąć. Dickerson wierzył, że Emma może uratować jego duszę, więc zadawał jej ból, aby wzięła na siebie karę za jego grzechy. Po prostu nie mogę się doczekać, kiedy zajrzę do jego umysłu. Na razie jednak wszyscy cieszymy się, że został schwytany.
– Odezwij się do nas, gdy dowiesz się czegoś więcej, Tommy – poprosiła Molly.
– Na pewno to zrobię – odparł Tommy Oko, radośnie zacierając dłonie.
Kiedy wszyscy wiedzieli już wszystko, co na tym etapie sprawy można było wiedzieć, Ramsey poczuł się wystarczająco dobrze, aby zejść na dół i zobaczyć się z Emmą. Dziewczynka siedziała wraz z Virginią Trolley w małej kawiarence i rozmawiała z nią z ożywieniem. Na widok Ramseya wydała radosny okrzyk i podbiegła do niego, oplatając ramionami jego nogę.
– Wszystko w porządku, Emmo – odezwał się, delikatnie poklepując ją po głowie. – Chodzę, widzisz? Nikt mnie nie podtrzymuje, świetnie radzę sobie sam. To była tylko jedna mała kula, po prostu nic dla takiego wielkiego faceta jak ja. Podniosę cię trochę, żebyś mogła mnie porządnie uściskać.
– Nie, ja ją podniosę – wtrącił Savich i uniósł Emmę, która natychmiast wyciągnęła ramiona i objęła Ramseya za szyję.
Pocałował ją w ucho.
– Pięknie pachniesz, Em. Co to za perfumy? Oscara de la Renty?
– Nie, to tylko mydło z hotelu. – Emma odsunęła się na długość ramienia i uważnie spojrzała Ramseyowi w oczy. – Czy to był żart, Ramsey?
Molly westchnęła cicho.
– Ramsey bardzo ją kocha – szepnęła do Sherlock, która wyglądała zdrowo i pięknie, i z nieukrywanym zachwytem wpatrywała się w swego męża. – Może pewnego dnia mnie także pokocha…
– Facet osiągnął stan nirwany i jest tego absolutnie świadomy, Molly – oświadczyła spokojnie Sherlock, nie spuszczając wzroku z Dillona. – Zawsze lubiłam Ramseya. Teraz, kiedy ma ciebie, wszystko ułoży się jak należy. Nie sądzisz, że Dillon potrafi obchodzić się z dziećmi, Molly? Trzyma Emmę tak, jakby całe życie nosił dzieci na rękach…
Poprzedniego wieczoru salowy wstawił do pokoju Ramseya dwa rozkładane łóżka, cała rodzina była więc razem. Wszyscy troje spali spokojnie, kiedy drzwi otworzyły się nagle i do środka wpadł porucznik McPherson. Ramsey w jednej chwili wyskoczył z łóżka, gotowy do walki, i o mało nie zemdlał. Opadł na materac, ciężko dysząc.
– Co się dzieje, do diabła?!
– Na szczęście nic, panie sędzio – oświadczył McPherson, również z trudem łapiąc oddech. – Przestraszyłem się tylko, że panu też mogło się coś stać. Pomogę panu się położyć, dobrze?
– O co chodzi? – zapytała Molly, podtrzymując Ramseya. Emma zmierzała już w ich stronę z wyraźnym pragnieniem chronienia Ramseya przed dalszymi niespodziankami.
– O Dickersona – wyjaśnił McPherson. – Podobno ktoś wstrzyknął mu truciznę do kroplówki, prawdopodobnie cyjanek. Dickerson nie żyje.
– Ale przecież wszędzie na oddziale intensywnej opieki kręcą się nasi ludzie! – wykrzyknęła Virginia Trolley, z niedowierzaniem potrząsając głową.
McPherson powiedział jej o śmierci Dickersona ponad dziesięć minut temu, lecz do niej nadal nie mogło to dotrzeć. Natychmiast po telefonie narzuciła na siebie ubranie i przyjechała do szpitala. Ramsey nigdy wcześniej nie widział jej bez makijażu, z potarganymi włosami i w nieco wygniecionym swetrze. Wyglądała całkiem ładnie. Oczywiście nie zamierzał jej tego mówić, bo chyba by go rozszarpała.
– Jakim cudem ktokolwiek mógłby się tu dostać, dolać coś do leku w kroplówce i wymknąć się niezauważony? – ciągnęła. – Co prawda Dickersona nikt nie pilnował, bo niby po co? Nigdzie się przecież nie wybierał i nikomu nie przyszło do głowy, że potrzebna mu osobista ochrona. Rozmawialiśmy z ludźmi z ochrony szpitalnej, którzy teraz sprawdzają taśmę z zapisem z monitorów, ale szczerze mówiąc, nie wydaje mi się, aby zauważyli coś podejrzanego…
– Porucznik McPherson mówi, że jedna z pielęgniarek widziała na korytarzu kogoś nieznajomego w białym fartuchu – odezwała się Molly. – Ale to żaden trop. Biały fartuch na terenie szpitala wywołuje mniej więcej takie samo zainteresowanie jak mundur w Pentagonie. Wystarczy upodobnić się do innych i już nikt nie zwróci na ciebie uwagi.
– Molly ma rację – powiedział Ramsey. – To jedyne rozsądne wyjaśnienie tego, co się stało. Jesteśmy przecież w szpitalu, nie w instytucji chronionej przez legion uzbrojonych po zęby strażników. I nikt nie ostrzegł tutejszego personelu, nie zalecił im specjalnej ostrożności.
Ramsey zamknął na chwilę oczy. Był wyczerpany, żebro i ramię bardzo mu dokuczały i zastanawiał się, czy nie nadszedł czas, aby poprosić pielęgniarkę o środek przeciwbólowy. Nagle poczuł w swojej dłoni małą łapkę Emmy. Odwrócił głowę i napotkał jej wzrok. Wiedziała, że cierpi i sama cierpiała także, bo nic nie mogła na to poradzić.
– Nic mi nie jest, Emmo – skłamał gładko. – Ale miło , że trzymasz mnie za rękę…
Ogarnęła go fala ogromnej ulgi. Dickerson nie żył, przestał być zagrożeniem dla Emmy i dla kogokolwiek innego. Emma była wreszcie bezpieczna.
Porucznik McPherson odchrząknął.
– Przybiegłem tutaj również dlatego, że pan, sędzio Hunt, jest osobą najbardziej podejrzaną…
– W tej chwili nie poruszam się zbyt szybko – zauważył z rozbawieniem Ramsey. – Kiedy pan tu wpadł, o mało nie zemdlałem. Myślę, że kradzież lekarskiego kitla, a także cyjanku, bo tak się składa, że nie noszę go stale przy sobie, potem zaś wizyta na oddziale intensywnej opieki przekracza moje możliwości, choć nie zaprzeczam, że są one duże.
Читать дальше