– Tak, proszę pana. Proszę za mną. – Cecylia zaprowadziła ich do gabinetu, tego samego, do którego pół godziny wcześniej wprowadziła Sally Brai-nerd. Kiedy weszli do środka, przymknęła za nimi drzwi. Pomyślała, że Harrisonowie oglądają teraz kanał telezakupów. Pan Harrison lubił śledzić ceny oferowanych tam ubrań i porównywać z cenami w swoich sklepach.
Uśmiechnęła się. Nie miała zamiaru mówić im, że teraz Sally Brainerd ma pieniądze. Nie wiedziała, ile dziewczyna dostała od tego skąpego starucha. Nie więcej, niż pani Harrison pozwoliła mu dać. Cecylia życzyła Sally powodzenia.
Sally zatrzymała się pod sklepem nocnym i kupiła kanapkę z szynką i coca-colę. Posiliła się na zewnątrz, w świetle latarń przed sklepem. Odczekała, aż odjedzie ostatni samochód, po czym przeliczyła pieniądze.
Wybuchnęła śmiechem i wydawało jej się, że będzie się śmiać bez końca. Miała dokładnie trzysta dolarów. Była tak zmęczona, że zataczała się jak pijana. Śmiech nadal nią targał. Zaczynała się zachowywać jak histeryczka.
Motel. Tak, potrzebny był jej miły, tani motel. Musiała przespać solidne osiem godzin, potem będzie mogła jechać dalej. Znalazła motel pod Filadelfią „Ostatni Przystanek". Zapłaciła gotówką, czym zasłużyła sobie na uważne spojrzenie starego mężczyzny, który naprawdę nie chciał mieć jej w hotelu, ale nie potrafił powstrzymać się przed przyjęciem pieniędzy, które ściskała w dłoni.
Pomyślała, że jutro będzie musiała kupić jakieś ubranie. Zapłaci kartą kredytową i wyda nie więcej niż czterdzieści dziewięć dolarów i dziewięćdziesiąt dziewięć centów. Pięćdziesiąt dolarów musi wystarczyć, prawda? Kiedy wreszcie położyła się na cudownie miękkim łóżku, zadała sobie pytanie, gdzie też może być James.
*
– Gdzie teraz, Quinlan?
– Daj mi ochłonąć z wściekłości. Niech ich diabli wezmą. Sally była u nich. Czemu nie chcieli nam pomóc?
– Bo ją kochają i chcieli ją osłaniać?
– Guzik prawda. Kiedy znalazłem się o dwa kroki od nich, zrobiło mi się lodowato.
– Pani Harrison powiedziała interesującą rzecz -zauważył Dillon, zapalając silnik porsche'a. – O tym, że Sally jest chora i że ma nadzieję, iż wkrótce dziewczyna wróci do tego miłego doktora Beadermeyera. Gotów jestem się założyć, że zatelefonowali do poczciwego doktorka, gdy tylko Sally przekroczyła ich próg. Czy to nie dziwne, że pani Harrison usiłowała przedstawić męża jako silnego, mocnego mężczyznę? Nie chciałbym znaleźć się oko w oko z tą walkirią. Budzi postrach w całej rodzinie. Ciekaw jestem, czy dali Sally jakieś pieniądze.
– Mam nadzieję – odparł James. – Na myśl o tym, że podróżuje tym gratem bez grosza przy duszy, robi mi się niedobrze.
– Ma twoje karty kredytowe. Gdyby nie dali jej pieniędzy, musiałaby z nich skorzystać.
– Dam głowę, że Sally jest śmiertelnie zmęczona. Znajdźmy jakiś motel, a potem możemy zacząć dzwonić po wszystkich hotelach w okolicy.
Zatrzymali się w Quality Inn, miejscu właściwym dla agentów FBI. Pół godziny później Quinlan gapił się na telefon. Ze zdumienia nie mógł się poruszyć.
– Znalazłeś ją? Tak szybko?
– Jest niespełna pięć kilometrów stąd, w motelu o nazwie „Ostatni Przystanek". Nie podała swojego prawdziwego nazwiska, ale zdaniem staruszka wyglądała dziwnie, ubrana w męską kurtkę i bardzo opięte ubranie, które nadawało jej wygląd dziwki, tyle że nie jest dziwką, i dlatego pozwolił jej się zatrzymać. Powiedział, że wyglądała na przestraszoną i zagubioną.
– Hura! – rzekł Dillon. – Wcale nie jestem już taki zmęczony, Quinlan.
– Ruszajmy.
Sally rozebrała się – prawdę powiedziawszy ściągnęła dżinsy dlatego, że były takie obcisłe – i położyła się na łóżku w bawełnianych figach, które kupił Dillon. Nie miała stanika i z tego powodu została w kurtce Jamesa. Sportowy stanik, który nabył Dillon, mogła nosić, kiedy miała jedenaście lat.
Łóżko było cudownie twarde – no, może nawet twarde jak skała – ale zawsze to lepsze niż ciągle wpadanie do dołków wygniecionych w materacu. Zamknęła oczy.
Otworzyła oczy i wbiła wzrok w sufit. Przez tanie zasłony mogła dostrzec migający przez całą noc neon z napisem: GORĄCE DZIEWCZYNY HARVEYA TOPLESS. Wybrała sobie świetną część miasta.
Znów przymknęła oczy, przekręciła się na bok i zaczęła rozmyślać, gdzie może się znajdować James. W Waszyngtonie? Ciekawa była, co powiedziała im Noelle. Czemu Noelle nie powiedziała jej prawdy o tamtej nocy? Może by powiedziała, gdyby było więcej czasu. Może. Czy Noelle mówiła prawdę, że ojciec spiskował z mężem Sally, żeby umieścić ją w ośrodku doktora Beadermeyera? Obaj razem? I Noelle w to uwierzyła?
Zaczęła się zastanawiać, czy dziadkowie zatelefonowali do doktora Beadermeyera i czy ten nazista był już w drodze do Filadelfii. Nie, on będzie czekał. Nie lubił gonić za cieniem, a właśnie tym teraz była i zamierzała pozostać. Teraz już nikt jej nie dopadnie. Za te trzysta dolarów dotrze do Maine. Pojedzie do Bar Harbor, znajdzie pracę i jakoś przeżyje. Turyści będą się przetaczać przez trzy miesiące w roku, więc przez większą część roku będzie miała lepszą kryjówkę, niż potrzebuje. Nikt jej tam nie znajdzie. Wiedziała, że patrzy na Bar Harbor oczami siedmiolatki, ale wtedy było to magiczne miejsce; na pewno teraz nie mogło za bardzo się zmienić.
Gdzie jest James? Wiedziała, że blisko. Nie czuła co prawda jego obecności w pobliżu, ale – jak to powiedziała dziadkom – ten facet jest sprytniejszy niż powinien.
Mogła tylko łudzić się nadzieją, że znajduje się w swoim domu w Waszyngtonie i śpi smacznie w swoim łóżku, co i ona powinna teraz robić. Jak blisko jest?
– A niech to! – zaklęła na głos. Przez parę minut rozważała sprawę, po czym wstała z łóżka. Po prostu wyruszy do Bar Harbor trochę wcześniej niż planowała. Chociaż wydala na ten pokój dwadzieścia siedem dolarów pięćdziesiąt dwa centy. Marnowanie takich pieniędzy było grzechem, ale nie mogła spać.
W ciągu pięciu minut opuściła pokój. Rozgrzała silnik swojego motocykla i pomknęła z powrotem na szosę, w aureoli jaskrawych świateł Gorących Dziewczyn Harveya. Dziwne, pomyślała, mijając chevroleta, mogłaby przysiąc, że James znajduje się gdzieś w pobliżu. Ale to było niemożliwe.
James był pilotem i wypatrywał motelu „Ostatni Przystanek". Kiedy przemknęła niespełna pięćdziesiąt metrów przed nimi, nie mógł w to uwierzyć. Krzyknął:
– Dobry Boże. Czekaj, Dillon, czekaj. Stop!
– Dlaczego? Co się stało?
– Mój Boże, to Sally.
– Jaka Sally? Gdzie?
– Na motocyklu. Wszędzie bym rozpoznał moją kurtkę. Nie kupiła żadnego gruchota, tylko motocykl. Jedźmy, Dillon. Jezu, a gdybyśmy przyjechali pól minuty później?
– Jesteś pewien? To na pewno Sally na tamtym motocyklu? Tak, masz rację, to twoja kurtka. Nawet z tej odległości wygląda na pogryzioną przez mole. Jak mam ją zablokować? To może być niebezpieczne, ze względu na ten cholerny motor.
– Na razie jedźmy na ogonie i zastanówmy się przez chwilę.
Dillon utrzymywał odległość ponad pięćdziesięciu metrów za Sally.
– Chytrze zrobiła, kupując motocykl – stwierdził Dillon.
– Są cholernie niebezpiecznie. Może sobie skręcić kark, jadąc na tym motorze.
– Przestań gadać, jakbyś byl jej mężem, Quinlan.
– Chcesz, żebym ci rozciął górną wargę? Hej, co się tam dzieje?
Читать дальше