– Na której pozycji była pani Voss?
– W dniu, kiedy przeszła transplantację serca, była trzecia na liście pacjentów z grupą krwi AB RH+.
– Co się stało z tymi, którzy byli przed nią?
– Sprawdziłam to w Banku Organów. Oba nazwiska w kilka dni później zostały przeniesione na tak zwaną pozycję ósmą. Stwierdzono u nich brak akcji serca, zostali więc skreśleni z listy.
– Czy to znaczy, że oni nie żyją? – cicho spytała Susan Casado. Donna przytaknęła.
– Nie doczekali do transplantacji.
– Jezu – jęknął Parr. – To znaczy, że pani Voss dostała serce, które powinien otrzymać ktoś inny.
– Na to wygląda. Nie wiemy, jak zostało to załatwione.
– W jaki sposób powiadomiono nas o dawcy? – zapytała Susan.
– Telefonicznie – odparła Donna. – Tak to się zwykle odbywa. Zajmuje się tym koordynator programu transplantacji ze szpitala dawcy. Sprawdza ostatnią listę oczekujących i dzwoni na numer kontaktowy, podany przy pierwszym pacjencie z listy.
– Tak więc zadzwonił tutaj koordynator programu transplantacji ze szpitala Wilcox Memorial?
– Tak. Już wcześniej rozmawiałam z nim telefonicznie w sprawie innych dawców. Nie przyszło mi więc do głowy, że tym razem coś może być nie w porządku.
Archer pokręcił głową.
– Nie mam pojęcia, jak Voss zdołał to zorganizować. Wszystko wyglądało na to, że jest legalnie i uczciwie przeprowadzone. Musiał zapłacić komuś w Wilcox, sądzę, że tamtejszemu koordynatorowi. Dzięki temu pani Voss dostała serce. A my zostaliśmy mimowolnie wciągnięci w handel organami. Nie mamy żadnych papierów dawcy, żeby wszystko jeszcze raz sprawdzić.
– Jeszcze nie znaleziono tych dokumentów? – zapytał Parr.
– Nie mogłam ich nigdzie odszukać – powiedziała Donna. – Papierów tamtego dawcy nie ma nigdzie w moim biurze.
Wiktor Voss – pomyślała Abby. Jakoś udało mu się załatwić wszystko, żeby dokumenty zniknęły.
– Najgorszy problem to nerki – powiedział Wettig. Parr zmarszczył brwi, patrząc na generała.
– Co takiego?
– Jego żona nie potrzebowała nerek – wyjaśnił Wettig. – Ani trzustki, ani wątroby. Co się więc stało z nimi, jeżeli w ogóle trafiły do rejestrów?
– Pewnie je po prostu wyrzucono – powiedział Archer.
– Tak? Można było dzięki nim uratować życie trzech, a nawet czterech osób, a ktoś je po prostu wyrzucił.
Wszyscy byli zgodni, że to jakiś skandal.
– Co w związku z tym zrobimy? – zapytała Abby. Po jej pytaniu na chwilę zapadła cisza.
– Nie mam pomysłu, co powinniśmy zrobić – powiedział w końcu Parr. Spojrzał na panią prawnik. – Czy jesteśmy zobowiązani do kontynuowania sprawy?
– Z punktu widzenia etyki, tak – powiedziała Susan. – Jednak, jeżeli to zgłosimy, musimy liczyć się z konsekwencjami. Po pierwsze, na pewno nie uda nam się tego utrzymać w tajemnicy przed dziennikarzami. Handel organami, w który wplątany jest Wiktor Voss, to pikantna historyjka. Po drugie, w pewnym sensie pogwałcimy prawo pacjenta mówiące o zachowaniu prywatności i tajemnicy lekarskiej. To nie spodoba się dużej grupie naszych pacjentów.
Wettig parsknął.
– Ma pani na myśli tych najbogatszych.
– Raczej tych, dzięki którym ten szpital może jeszcze funkcjonować – poprawił go Parr.
– Otóż to – podjęła Susan. – Jeżeli dojdzie do nich, że Bayside wszczęło śledztwo wobec kogoś takiego, jak Wiktor Voss, nie uwierzą, że ich rejestry pozostaną prywatne. Nasi pacjenci przestaną nam ufać. Możliwe, że stracimy cały nasz płatny system informacji o przeszczepach. No i wreszcie, co się stanie, jeżeli to w jakiś sposób obróci się przeciwko nam? Jeżeli wyjdzie na to, że my również braliśmy udział w całej tej konspiracji? Stracilibyśmy naszą wiarygodność i opinię doskonałego centrum transplantacji. Jeżeli się okaże, że Wiktor Voss rzeczywiście trzymał dawcę poza systemem rejestracji, część winy również spadnie na nas.
Abby spojrzała na Archera, który wyglądał na przerażonego tym, co właśnie usłyszał. Zniszczyłoby to cały program transplantacji w Bayside razem z zespołem.
– Ile z tego już się wydostało? – zapytał Parr i wreszcie spojrzał na Abby. – Co powiedziała pani Bankowi Organów, doktor DiMatteo?
– Kiedy rozmawiałam z Helen Lewis, nie miałam pojęcia, co się dzieje. Nikt z nas nie wiedział, o co chodzi. Starałyśmy się tylko wyjaśnić, dlaczego dawca nie znajdował się w ich systemie. Na tym etapie się skończyło. Nie udało nam się tego wyjaśnić. Od razu o tamtym telefonie powiadomiłam doktora Archera i doktora Wettiga.
– I Hodella. Musiała pani powiedzieć to także Hodellowi.
– Jeszcze nie rozmawiałam z Markiem. Przez cały dzień operował. Parr odetchnął z ulgą.
– W porządku. Tak więc poza nami nikt o tym nie ma pojęcia. Pani Lewis wie tylko tyle, że powstało jakieś nieporozumienie i doktor DiMatteo usiłowała je wyjaśnić.
– Tak.
Susan Casado podobnie jak Parr wyglądała tak, jakby te słowa przyniosły jej ulgę.
– Ciągle jeszcze jesteśmy w stanie opanować sytuację. Sądzę, że doktor Archer powinien zadzwonić do Banku Organów i zapewnić panią Lewis, że cała sprawa już została wyjaśniona. Istnieje szansa, że zostawią to tak, jak jest. Będziemy starali się czegoś dowiedzieć, ale w dyskretny sposób. Powinniśmy raz jeszcze spróbować odszukać doktora Nichollsa. Może on będzie potrafił nam coś wytłumaczyć.
– Nikt nie potrafił mi powiedzieć, kiedy Nicholls wraca z urlopu – powiedział Archer.
– A co z tym drugim chirurgiem? – zapytała Susan. – Z tym facetem z Teksasu?
– Z Mapesem? Jeszcze nie próbowałem się z nim skontaktować.
– Ktoś powinien to zrobić. Parr przerwał im:
– Nie zgadzam się. Uważam, że nie powinniśmy wciągać do tego zbyt wielu osób.
– Dlaczego?
– Dlatego, że im mniej będziemy o całej sprawie wiedzieli, tym mniej będziemy w nią wplątani. Powinniśmy się trzymać od niej jak najdalej. Proszę powiedzieć Helen Lewis, że to było bezpośrednie przekazanie organu. Dlatego właśnie dane nie trafiły do Banku Organów. Musimy po prostu przejść nad tym do porządku dziennego.
– Jednym słowem, mamy wsadzić głowę w piasek – powiedział Wettig.
– Kierujmy się zasadą „nic nie widziałem, nic nie słyszałem”. – Parr rozejrzał się po obecnych. Brak odpowiedzi z ich strony uznał za zgodę. – Nie muszę chyba wspominać o tym, że nasza dzisiejsza rozmowa nie może się wydostać poza ściany tej sali.
Abby przerwała milczenie.
– Problem w tym – zaczęła – że ta sprawa nie zniknie tak po prostu. Niezależnie od tego, jak będziemy ją ignorowali, ona po prostu nie rozpłynie się.
– Bayside tutaj nie zawiniło – powiedział Parr. – Nie powinniśmy więc ponosić odpowiedzialności. A już z pewnością nie powinniśmy narażać naszego szpitala na fałszywe osądy.
– A co z etyką? Przecież taka sytuacja może się powtórzyć.
– Szczerze wątpię w to, że pani Voss w najbliższym czasie będzie potrzebowała następnego serca. To był jednostkowy przypadek, doktor DiMatteo. Zrozpaczony mąż nagiął kilka przepisów, aby uratować życie żony. Stało się. Teraz musimy tylko przedsięwziąć odpowiednie kroki, żeby taka sytuacja nigdy więcej nie miała miejsca. – Parr spojrzał na Archera. – Czy to da się zrobić?
Archer przytaknął.
– Na pewno. Będziemy musieli dokładnie uważać.
– A co z Wiktorem Vossem? – zapytała Abby. Z ciszy, która zapadła po jej pytaniu, domyśliła się odpowiedzi: nic. Ludziom takim, jak Wiktor Voss, nic nie można było zrobić. Mogą łamać reguły, kupować serca, przekupić chirurga, a nawet cały szpital. Poza tym tacy, jak on, mogli kupować adwokatów, całe armie prawników, które wystarczały, aby karierę lekarza na stażu obrócić w pył.
Читать дальше