Kiedy o dziesiątej trzydzieści zadzwonił telefon, musiała podnieść się. Usiadła i podniosła słuchawkę.
– Doktor DiMatteo. Dzwonię z sali operacyjnej. Doktorzy Archer i Hodell potrzebują pani tutaj.
– Teraz?
– Jak najszybciej. Mamy nagły przypadek.
– Zaraz tam będę. – Abby odłożyła słuchawkę. Z westchnieniem ogarnęła palcami włosy. Gdyby to był inny dyżur, inna noc, już byłaby na nogach i przygotowywałaby się do operacji. Dzisiaj z niechęcią myślała o tym, że za chwilę będzie stała naprzeciwko Marka i Archera przy stole operacyjnym. Do cholery, DiMatteo! Jesteś chirurgiem, więc zachowuj się jak chirurg! – powiedziała sobie.
To wściekłość na samą siebie kazała jej w końcu wstać i wyjść z dyżurki.
Marka i Archera znalazła na górze w pokoju chirurgów. Stali przy mikrofalówce i rozmawiali przyciszonymi głosami. Ze sposobu, w jaki poderwali głowy, kiedy weszła, poznała, że była to prywatna rozmowa. Jednak na jej widok obaj uśmiechnęli się.
– Jesteś wreszcie – powiedział Archer – w okopach wszystko w porządku?
– Jak na razie, tak – odparła Abby – słyszałam, że coś się szykuje.
– Transplantacja – poinformował Mark – zespół już się zbiera. Kłopot w tym, że nie możemy złapać Mohandasa. Zastąpi go stażysta z piątego roku, ale twoja asysta również może okazać się potrzebna. Możesz się przebrać?
– Do przeszczepu serca? – Nagły przypływ adrenaliny wystarczył, aby Abby otrząsnęła się z przygnębienia. Złożyła ukłon w stronę Marka. – Będę zaszczycona.
– Jest tylko jeden mały problem – powiedział Archer – pacjentką jest Nina Voss.
Abby spojrzała na niego z niedowierzaniem.
– Tak szybko znalazło się dla niej serce?
– Mieliśmy szczęście. Serce przywiozą z Burlington. Wiktor Voss pewnie dostałby zawału, gdyby dowiedział się, że będziesz przy operacji. Ale wszystko stało się tak nagle. Na sali może być potrzebna dodatkowa para rąk. Wzięliśmy pod uwagę wszystkie okoliczności i wybranie ciebie wydaje się zupełnie uzasadnione.
– Czy nadal jesteś gotowa nam pomóc? – spytał Mark. Abby nawet się nie zawahała.
– Absolutnie tak – powiedziała.
– W porządku – stwierdził Archer. – No to mamy załatwioną asystę – skinął w kierunku Marka – widzimy się na sali operacyjnej za dwadzieścia minut.
O jedenastej trzydzieści zadzwonił chirurg ze szpitala Wilcox Memorial w Burlington, Vermont. Zakończono operację pobrania serca od dawcy. Było w doskonałym stanie i znajdowało się już w drodze na lotnisko. Schłodzono je do temperatury czterech stopni i czasowo zatrzymano jego akcję, stosując płukankę potasową. W takich warunkach serce mogło przebywać zaledwie cztery do pięciu godzin. Bez przepływu krwi przez tętnicę wieńcową każda minuta powodowała obumieranie kolejno kilku komórek mięśnia sercowego. Im dłużej organ był niedokrwiony, tym bardziej zmniejszała się szansa, że to serce zacznie bić w piersi Niny Voss. Specjalnie zorganizowany przelot miał trwać nie dłużej niż półtorej godziny. O północy zebrał się zespół transplantacyjny szpitala Bayside. Wszyscy byli już przebrani w zielone chirurgiczne kitle. Razem z Billem Archerem, Markiem i anestezjologiem, Frankiem Zwickiem, zebrał się niemały zespół pomocniczy: pielęgniarki, technik odpowiedzialny za perfuzję, kardiolog Aaron Levi oraz Abby.
Nina Voss została przewieziona na salę operacyjną numer 3. O pierwszej trzydzieści zatelefonowano z lotniska Logan International – samolot wylądował bezpiecznie. Dla chirurgów był to znak, że powinni zaczynać. Gdy Abby myła ręce, widziała przez szybę salę operacyjną, w której część zespołu zaczęła przygotowywać wszystko do operacji. Pielęgniarki już wykładały tace z narzędziami chirurgicznymi i otwierały sterylnie opakowane pokrowce. Perfuzjonista ustawiał przyrząd do zakładania bypassu. Stażysta stał obok, czekając, aż będzie mógł zająć się przygotowaniem pacjentki do operacji.
Na stole operacyjnym, pośrodku zwojów drutów od EKG i rurek od kroplówek leżała Nina Voss. Wydawała się nie zdawać sobie sprawy z zamieszania, jakie panowało wokół niej. Doktor Zwick stał nad pacjentką i cicho coś jej mówił, wstrzykując jednocześnie dawkę pentobarbu do kroplówki. Powieki pani Voss poruszyły się i zamknęły. Zwick nałożył jej maskę na usta i nos. W krótkich odstępach czasu specjalnym urządzeniem wpompował kilka porcji tlenu, potem zdjął maskę z twarzy pacjentki.
Następną czynność należało przeprowadzić szybko i sprawnie. Pacjentka była nieprzytomna, niezdolna do samodzielnego oddychania. Zwick odchylił jej głowę mocno do tyłu i wsunął zakrzywiony laryngoskop do krtani. Zlokalizował struny głosowe i umieścił plastikową rurkę wewnątrztchawiczną na odpowiednim miejscu. Napełniony powietrzem specjalny mankiet miał utrzymywać rurkę na miejscu, tak aby nie wysunęła się z tchawicy. Zwick podłączył rurkę do respiratora i pierś pacjentki zaczęła podnosić się i opadać. Intubacja dotchawiczna nie trwała dłużej niż trzydzieści sekund.
Lampy operacyjne zostały włączone i skierowane na stół. Spowita w to niezwykłe światło Nina wydawała się nieziemska. Jedna z pielęgniarek ściągnęła z niej prześcieradło, odsłaniając klatkę piersiową. Pod bladą skórą wyraźnie odznaczały się żebra. Piersi Niny były małe, jakby skurczone. Stażysta zdezynfekował odsłonięty fragment klatki piersiowej pacjentki, malując jodyną na skórze szerokie pasy.
Drzwi otworzyły się i na salę weszli Mark, Archer i Abby z rękami podniesionymi w górę. Z łokci kapała im woda. Wzięli sterylne ręczniki, ubrania i rękawiczki. Zanim wszyscy zakończyli ubieranie się, Nina Voss była już przygotowana do operacji. Archer podszedł do stołu operacyjnego.
– Czy przywieziono już serce? – zapytał.
– Jeszcze czekamy – odparła pielęgniarka.
– Przecież z Logan mają dwadzieścia minut jazdy.
– Może utknęli w jakimś korku ulicznym.
– O drugiej nad ranem?
– Jezu – westchnął Mark. – Tylko tego by brakowało, żeby mieli wypadek.
Archer spojrzał na monitory.
– Tak się zdarzyło w Mayo. Nerka leciała do nas aż z Teksasu. Zaraz przy wyjeździe z lotniska ambulans zderzył się z ciężarówką. Organ został zgnieciony, idealnie nadawał się do przeszczepu.
– Żartujesz – powiedział Zwick.
– Chyba nie żartowałbym w sprawie nerek? Stażysta spojrzał na ścienny zegar.
– Od pobrania mijają już trzy godziny.
– Czekać, spokojnie czekać – powiedział Archer. Zadzwonił telefon. Wszyscy zwrócili głowy w stronę aparatu i patrzyli, jak pielęgniarka podnosi słuchawkę. Po kilku sekundach powiedziała:
– Jest na dole, już do nas idzie.
– No dobra – powiedział Archer. – Tniemy.
Z miejsca, w którym stała Abby, nie można było dokładnie obserwować tego, co się dzieje. Ramię Marka co jakiś czas całkowicie zasłaniało widok. Archer i Mark pracowali szybko i w godnej podziwu harmonii. Zabrzęczał interkom.
– Doktor Mapes jest już tu z przesyłką – powiadomiła pielęgniarka dyżurująca przy wejściu.
– Zakładamy kaniulę – powiedział Mark. – Może pan doktor zechce przyłączyć się?
Abby spojrzała w kierunku drzwi sali operacyjnej. Przez szybę widać było przebieralnię. Stał tam mężczyzna z pojemnikiem podobnym do tego, w którym sama przewoziła serce Karen Terrio.
– Doktor wejdzie, jak tylko się przebierze – poinformowała pielęgniarka. Chwilę później Doktor Mapes wszedł na salę ubrany w zielony kitel. Był to niski mężczyzna z krzaczastymi brwiami i nosem, którego kształt ostro rysował się pod maską chirurgiczną, przypominając dziób jastrzębia.
Читать дальше