W końcu odezwał się Parr.
– Doktor DiMatteo, może powie nam pani, jaka była pani rola przy opiece nad Karen Terrio. – Abby zmarszczyła brwi. Tego zupełnie się nie spodziewała.
– Przeprowadziłam wstępne rozpoznanie u pani Terrio – powiedziała – potem zarządziłam przeniesienie jej na neurochirurgię. Tam przejęli opiekę nad pacjentką.
– A więc jak długo była ona pod pani opieką?
– Oficjalnie? Mniej więcej około dwóch godzin.
– Co dokładnie pani zrobiła w przeciągu tych dwóch godzin?
– Ustabilizowałam ją. Zarządziłam wszelkie konieczne badania laboratoryjne. Wszystko jest w karcie.
– Tak, mamy jej kopię – odezwała się Susan Casado. Stuknęła palcem w kartę chorobową leżącą na stole.
– Wszystko jest tam udokumentowane – powiedziała Abby – moje notatki i zalecenia również.
– Dokładnie wszystko, co pani robiła? – spytała Susan.
– Tak. Wszystko.
– Czy pamięta pani może coś, co mogło negatywnie wpłynąć na stan pacjentki?
– Nie.
– Czy teraz uważa pani, że można było zrobić coś jeszcze?
– Nie.
– Z tego, co wiem, pacjentka zmarła.
– Miała rozległy uraz czaszki, którego doznała w wypadku samochodowym. Stwierdzono u niej śmierć mózgu.
– Już po tym, kiedy została przeniesiona na inny oddział. Abby rozpaczliwie rozejrzała się wkoło.
– Czy ktoś mógłby mi powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi?
– O co chodzi? – powiedział Parr. – O to, że nasza firma ubezpieczeniowa „Vanguard Mutual” – firma ta jest również pani firmą – kilka godzin temu otrzymała pisemne zawiadomienie, że będziemy oskarżeni o błąd w sztuce lekarskiej. Dostarczono nam dokumenty podpisane przez prawnika z firmy „Hawles, Craig i Sussman”. Przykro mi o tym mówić, doktor DiMatteo, ale wygląda na to, że oskarżona będzie i pani, i Bayside.
Abby głośno westchnęła. Zaciskała dłonie na brzegu stołu, zrobiło jej się niedobrze. Wiedziała, że wszyscy czekają na odpowiedź, ale była w stanie tylko z niedowierzaniem kręcić głową.
– Rozumiem, że nie spodziewała się pani tego – powiedziała Susan Casado.
– Ja… – Abby przełknęła ślinę – oczywiście, że nie.
– To tylko wstępne kroki – stwierdziła Susan. – Sama pani oczywiście rozumie, że, zanim sprawa trafi do sądu, trzeba spełnić określone formalności. Po pierwsze, sprawa trafi do odpowiedniej komisji weryfikacyjnej, która zadecyduje, czy mamy tu, czy też nie mamy do czynienia z błędem w sztuce lekarskiej. Jeżeli komisja zadecyduje, że nic takiego nie miało miejsca, cała sprawa może się zakończyć na tym etapie. Bez względu na to, powód i tak ma prawo wnieść pozew do sądu.
– Powód? – mruknęła Abby. – Kto jest tym powodem?
– Mąż zmarłej pacjentki, Joseph Terrio.
– To jakaś pomyłka. Nieporozumienie.
– Ma pani rację, że to nieporozumienie – stwierdził Wettig. Wszyscy spojrzeli na generała, który dotąd nie brał udziału w rozmowie. – Sam sprawdzałem rejestr. Każdą jego stronę. Nie ma mowy o żadnym błędzie. Doktor DiMatteo zrobiła wszystko, co powinna była zrobić.
– Dlaczego więc tylko jej nazwisko wymieniono w pozwie? – spytał Parr.
– Wymieniono tylko mnie? – Abby zdziwiona spojrzała na panią adwokat. – A co z całym oddziałem neurochirurgii? Z salą nagłych przypadków? Nikogo innego nie wymieniono?
– Tylko panią – powiedziała Susan. – Oraz pani pracodawcę, to znaczy Bayside.
Abby była zdumiona.
– Nie mogę w to uwierzyć…
– Ja także nie – poparł ją Wettig. – Nie tak się przeprowadza tego typu sprawy i wszyscy o tym dobrze wiemy. Ci przeklęci prawnicy zwykle walą jak z automatu, wymieniają wszystkich możliwych lekarzy, którzy znajdowali się w odległości mili od pacjenta. Coś w tym wszystkim jest podejrzanego. Tu chodzi o coś innego.
– To Wiktor Voss – powiedziała cicho Abby.
– Voss? – Wettig ze zniecierpliwieniem machnął ręką. – Jaki miałby w tym cel?
– Postanowił mnie wykończyć. To właśnie jego cel. – Rozejrzała się po obecnych na sali. – Dlaczego tylko moje nazwisko zostało wymienione w pozwie? W jakiś sposób Voss dotarł do Joego Terrio, zdołał go przekonać, że ja popełniłam jakiś błąd. Gdybym tylko mogła porozmawiać z Joem…
– To absolutnie wykluczone – powiedziała Susan. – Byłaby to oznaka desperacji. Znak dla powoda, że jest pani w opałach.
– A jestem?
– Nie. Jeszcze nie. Jeżeli rzeczywiście miał miejsce jakiś błąd, wcześniej czy później i tak wyszłoby to na jaw. Możemy mieć nadzieję, że kiedy komisja rozstrzygnie spór na pani korzyść, druga strona zrezygnuje z wniesienia sprawy do sądu.
– A co będzie, jeżeli mimo to dojdzie do rozprawy sądowej?
– To nie miałoby sensu. Same koszty sądowe…
– Czy wy tego nie widzicie, Voss płaci rachunki. Jemu nie zależy na zwycięstwie czy przegranej w tej sprawie! Mógłby opłacić całą armię prawników tylko po to, żeby mnie nastraszyć. Joe Terrio – to może być dopiero pierwszy pozew. Wiktor Voss może sprawdzić wszystkich pacjentów, którzy kiedykolwiek znajdowali się pod moją opieką. Przekonać ich, żeby mnie podali do sądu.
– A my występujemy jako pani pracodawca. Co znaczy, że również Bayside zostanie pozwany – stwierdził Parr. Wyglądał fatalnie, niemal tak fatalnie, jak czuła się Abby.
– Musi być jakiś sposób, żeby to powstrzymać – powiedziała Susan. – Jakiś sposób na Wiktora Vossa i załagodzenie sytuacji. – Nikt się nie odezwał, ale Abby patrząc na Parra, niemal czytała w jego myślach. Najszybszy sposób to zwolnić mnie – pomyślała. Czekała, aż spadnie na nią jakiś cios, ale tak się nie stało. Tylko Susan i Parr wymienili spojrzenia. Susan powiedziała.
– To dopiero początek gry. Mamy miesiące na podjęcie odpowiednich kroków. Na obmyślenie odpowiedzi. Tymczasem… – Spojrzała na Abby – przydzielimy pani doradcę z „Vanguard Mutual”. Proponowałabym, żeby spotkała się pani z ich prawnikiem jak najszybciej. Może pani również zastanowić się nad wynajęciem własnego adwokata.
– Czy powinnam?
– Tak.
Abby przełknęła ślinę.
– Nie wiem, czy mnie stać na zatrudnienie adwokata…
– W sytuacji, w jakiej się pani znalazła, doktor DiMatteo, nie może pani sobie pozwolić na nie zatrudnienie go.
Dyżur tej nocy okazał się dla Abby zbawienny. Seria wezwań nie dała jej odpocząć przez cały wieczór. Wzywano ją do wszystkich, począwszy od pacjentów z odmą płuc na oddziale intensywnej terapii, aż po gorączkę pooperacyjną na chirurgii. Nie miała czasu myśleć o pozwie Joego Terrio. Bywały jednak momenty, gdy telefon milczał. Wtedy Abby czuła, że jest bliska łez. Nie spodziewała się, że właśnie Joe Terrio pozwie ją do sądu. Co takiego mogłam zrobić źle? – zastanawiała się – czy mogłabym wtedy dać z siebie więcej? Okazać mu więcej współczucia? Do cholery, Joe, czego jeszcze ode mnie oczekiwałeś? Abby wiedziała, że dała z siebie wszystko. Spełniła swoje zadanie najlepiej jak mogła. W nagrodę za czas, jaki poświęciła Karen Terrio, otrzymała taki właśnie cios. Ogarnęła ją złość. Złość na prawników, na Wiktora Vossa, nawet na Joego. Współczuła mu, ale jednocześnie czuła się zdradzona. Zdradzona przez człowieka, którego ból i cierpienie sama odczuwała.
O dziesiątej wreszcie mogła wrócić do dyżurki. Zbyt zdenerwowana, żeby czytać swoje pisma i za bardzo zła, żeby z kimkolwiek rozmawiać, nawet z Markiem, leżała na łóżku i gapiła się w sufit. Miała wrażenie, że jej nogi są sparaliżowane. Całe ciało wydawało się zdrętwiałe i bez życia. Jak ja przetrwam tę noc – zastanawiała się, nie mogąc zdobyć się nawet, żeby wstać z łóżka.
Читать дальше