– To nie ja.
– Wiem, jakiś inny detektyw z MVD. Wiedzieliście również o tych morderstwach, a nawet o tym, że przesłuchiwał mnie szeryf. Dlatego… – Teraz zrozumiałem. – Dlatego przesłuchiwaliście wszystkich zamieszanych w tę sprawę. Wiem, że posłaliście kogoś, aby odwiedził Wayne'a Steubensa. A to oznacza, że poszliście również do Perezów, prawda?
– Nie wiem, ale to ma sens.
– W ten sposób dowiedział się o tym Gil. Odwiedziliście Perezów. Ojciec Gila, jego matka lub ktoś inny powiedział mu o was. Gil dostrzegł okazję zarobku. Przyszedł do was. Nie powiedział wam, kim jest naprawdę. Mimo to miał dość informacji, żeby was zainteresować. Dlatego posłali ciebie, żebyś… Co miałaś zrobić, uwieść go?
– Zbliżyć się do niego. Nie uwieść.
– Jak zwał, tak zwał. I co, połknął haczyk?
– Jak większość mężczyzn.
Pomyślałem o tym, co powiedziała mi Cingle. Nie miałem ochoty znów o tym rozmawiać.
– I co ci powiedział?
– Prawie nic. Widzisz, powiedział nam, że tamtej nocy byłeś z dziewczyną. Jakąś Lucy. To wszystko, co wiedziałam i co ci powiedziałam. Dzień po tym, jak go poznałam, zadzwoniłam do Manola na numer jego telefonu komórkowego. Zgłosił się detektyw York. Resztę znasz.
– Zatem Gil próbował znaleźć dla was jakiś dowód? Żeby zgarnąć swoją kupę forsy?
– Tak.
Zastanowiłem się nad tym. Odwiedził Irę Silversteina. Po co? Co mógł mu powiedzieć Ira?
– Czy Gil mówił coś o mojej siostrze?
– Nie.
– Czy powiedział coś o… No, o Gilu Perezie? Czy o którejś z pozostałych ofiar?
– Nic. Jak już mówiłam, był sprytny. Jednak było jasne, że wpadł na coś dużego.
– A potem zginął.
Uśmiechnęła się.
– Możesz sobie wyobrazić, co sobie pomyśleliśmy. Podszedł do nas kelner. Przyjął zamówienie. Ja wziąłem specjalną sałatkę. Raya cheesburgera, lekko przypieczonego.
– Słucham – powiedziałem.
– Facet mówi, że ma na ciebie jakieś brudy. Chce dostarczyć nam dowód, ale żąda pieniędzy. A potem, zanim zdąży powiedzieć nam, co wie, ginie. – Raya oderwała kawałek chleba i zanurzyła go w oliwie z oliwek. – Co pomyślałbyś na naszym miejscu?
Pominąłem oczywistą odpowiedź.
– Zatem kiedy Gila znaleziono martwego, dostałaś inne zadanie.
– Tak.
– Miałaś zbliżyć się do mnie.
– Tak. Myślałam, że pomoże mi w tym opowieść o nędzy w Kalkucie. Wyglądałeś na takiego.
– Jakiego?
Wzruszyła ramionami.
– Po prostu na takiego… Nie wiem… Jednak nie zadzwoniłeś. Dlatego ja zadzwoniłam do ciebie.
– To lokatorskie mieszkanie w Ramsey, to, w którym niby mieszkał Gil…
– Wynajęliśmy je. Próbowałam cię nakłonić do wyznań.
– I rzeczywiście czegoś się dowiedziałaś.
– Tak. Jednak nie mieliśmy pewności, że mówiłeś wszystko i szczerze. Nikt nie wierzył w to, że Manolo Santiago to Gil Perez. Doszliśmy do wniosku, że to jego krewny.
– A ty?
– Ja ci uwierzyłam.
– Powiedziałem ci również, że Lucy była moją dziewczyną.
– Już o tym wiedzieliśmy. A nawet odszukaliśmy ją.
– W jaki sposób?
– Jesteśmy agencją detektywistyczną. Jednak według Santiaga ona również kłamała, zeznając na temat tego, co się wówczas zdarzyło. Dlatego uznaliśmy, że wypytywanie jej nic nie da.
– I zamiast tego podesłaliście jej tę pracę studencką.
– Tak.
– Skąd uzyskaliście informacje?
– Tego nie wiem.
– A Lonnie Berger miał ją szpiegować.
Nie fatygowała się odpowiedzią.
– Jeszcze coś? – Zapytałem.
– Nie – odpowiedziała. – Właściwie to nawet mi ulżyło, kiedy mnie rozszyfrowałeś. Przedtem to było w porządku, bo myślałam, że jesteś zabójcą. Teraz czuję się po prostu paskudnie.
Wstałem.
– Może zechcę, żebyś zeznawała.
– Nie zrobię tego.
– Taaak – powiedziałem. – Wciąż to słyszę.
Loren Muse sprawdzała rodzinę Perezów.
Od razu zauważyła coś dziwnego. Perezowie byli właścicielami baru, tego, w którym Cope rozmawiał z Jorge Perezem. Muse uznała to za interesujące. Ta rodzina biednych emigrantów teraz posiadała sieć restauracji wartą ponad cztery miliony dolarów. Oczywiście zaczynali przed dwudziestoma laty, mając prawie milion dolarów, więc ta suma nie była szokująca, gdyż wystarczyło umiarkowanie rozsądnie zainwestować te pieniądze.
Zastanawiała się, co to oznacza, jeśli w ogóle coś oznaczało, gdy zadzwonił telefon. Sięgnęła po słuchawkę, po czym przytrzymała ją brodą i ramieniem.
– Muse.
– Hej, słodka, tu Andrew.
Andrew Barrett był jej znajomym w college'u John Jay, facetem od badań laboratoryjnych. Tego ranka miał pojechać na miejsce, gdzie kiedyś znajdował się obóz PLUS i zacząć szukać ciała swoim nowym aparatem.
– Słodka?
– Pracuję z maszynami – powiedział. – Z ludźmi kiepsko mi idzie.
– Widzę. Mamy jakiś problem?
– Hmmm, niezupełnie.
W jego głosie słychać było dziwne nutki.
– Dotarliście już na miejsce? – Zapytała.
– Żartujesz? Oczywiście, że tak. Wyruszyłem zaraz po tym, jak dałaś mi zezwolenie. Jechaliśmy całą noc, przenocowaliśmy w Motelu Sześć i o świcie zaczęliśmy pracę.
– I co?
– To, że byliśmy w tym lesie, no nie? I zaczęliśmy szukać. Mój XRJ – tak się nazywa to urządzenie, XRJ – zachowywał się trochę dziwnie, ale zaraz dobrze go podstroiłem. Och i zabrałem ze sobą paru studentów. Nie masz nic przeciwko temu, prawda?
– Nie mam.
– Tak przypuszczałem. Przecież ich nie znasz. No wiesz, czemu miałabyś protestować? To dobre dzieciaki, wiesz, i strasznie podekscytowane pracą w terenie. Pamiętasz, jak to jest. Prawdziwa robota. Przez całą noc szperali w Internecie, czytając o tym obozie i tej sprawie.
– Andrew…
– Racja, przepraszam. Jak powiedziałem, dobrze sobie radzę z maszynami, a nie z ludźmi. Oczywiście nie uczę maszyn, no nie? Chcę powiedzieć, że moi studenci to ludzie z krwi i kości, ale jednak… – Odkaszlnął. – W każdym razie pamiętasz, jak powiedziałem, że to nowe urządzenie – mój XRJ – potrafi zdziałać cuda?
– Tak.
– No cóż, miałem rację.
Muse przełożyła słuchawkę do drugiej ręki.
– Chcesz powiedzieć…
– Mówię ci, żebyś natychmiast tu przyjechała. Koroner już tu jedzie, ale chcę, żebyś sama to zobaczyła.
♦ ♦ ♦
Zadzwonił telefon detektywa Yorka. Policjant podniósł słuchawkę.
– York.
– Cześć, tu Max z laboratorium.
Max Reynolds był w tej sprawie ich łącznikiem z laboratorium. W ramach nowej organizacji pracy laboratorium. Łącznik. Każde kolejne morderstwo przydzielano tam komuś innemu. York lubił tego chłopaka. Max był bystry i przekazywał tylko suche informacje. Niektórzy z nowych facetów w laboratorium naoglądali się za dużo telewizji i myśleli, że objaśniający wszystko monolog jest obowiązkowy.
– Co jest, Max?
– Mam wyniki badań tych włókien. No wiesz, tych zebranych z ciała Manola Santiaga.
– Świetnie.
Zazwyczaj łącznik po prostu przysyłał raport.
– Coś niezwykłego?
– Tak.
– Co?
– Te włókna są stare.
– Nie wiem, czy nadążam.
– Te badania zwykle dają dość ogólny wynik. Wszystkie fabryki samochodów kupują dywaniki u tych samych producentów. Dopasujesz włókna i masz około pięcioletni przedział czasu, w jakim został wyprodukowany dywanik. Czasem masz więcej szczęścia. Na przykład dany kolor był używany tylko w jednym modelu lub przez jeden rok. Tego rodzaju szczegóły. Wtedy w raporcie masz, jak sam wiesz, samochód z szarą tapicerką, wyprodukowany przez Forda w latach od tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć do dwa tysiące cztery. Coś w tym rodzaju.
Читать дальше