Izba tortur była pogrążona w ciemnościach, a grube drzwi zatrzymywały wszystkie dźwięki.
Miała uczucie, że leży już w grobie.
Teraz myślała tylko o tym, żeby stąd wyjść, opatrzyć rany, nie cierpieć.
Nie mogła nawet spojrzeć na swoje okaleczone piersi.
Nie czuła ani nienawiści, ani strachu, nic po za odrazą i zobojętnieniem, które sprawiało, że miała pustkę w głowie.
Szare BMW stało naprzeciwko Commodore.
Dziesięć minut wcześniej nieznany głos, nie przedstawiając się, zaproponował Malko spotkanie na dole, przed hotelem.
Lecz oprócz Fajsala Balaui Malko nie znał w Gazie nikogo.
Otworzył tylne drzwi i wsunął się do środka.
Kierowca, wąsaty mężczyzna, którego już kiedyś widział, odwrócił się, by przesłać mu uśmiech, po czym odjechał.
Poza wyprawą do al Muntada na spotkanie z Kyley Cam, Malko nie ruszał się nigdzie.
Po co?
Jego bezimienny kierowca zostawił go przed niedokończonym budynkiem.
Natychmiast pojawił się jeden z ludzi generała el Husseiniego, by mu towarzyszyć do drzwi apartamentu.
Malko zadzwonił, a stara służąca otworzyła mu i zaprowadziła go do salonu.
Wszystko wskazywało na to, że przyszedł pierwszy.
Próbował zabić czas, przyglądając się światłom Gazy, lecz minęła niemal godzina, zanim usłyszał, że klucz obraca się w zamku.
Był to generał el Husseini, wyraźnie zmęczony.
Po stawił swoją teczkę, uścisną dłoń agenta, nalał sobie kieliszek Defendera Very Special Reserve i usiadł.
— Leila el Mugrabi dotrzymała słowa — oznajmił.
— Przekazała mi wczoraj raport Marwana Rażuba.
— I co? — zapytał niespokojnie Malko.
— Nie bardzo to rozumiem — wyznał generał.
— Rażub wytropił tajną komórkę Hamasu, której członkowie nie byli dotąd znani służbom bezpieczeństwa; teraz mam ich listę.
— Kamikadze?
— Nie. Wygląda na to, że nie.
Raczej grupa, która na wszelki wypadek miała „przeniknąć” w szeregi Fatahu.
Nie wiem jednak, dlaczego mieliby tak bardzo zaniepokoić Izraelczyków.
Teraz, kiedy mam już ich nazwiska, każę moim ludziom śledzić każdego z nich, żeby zrozumieć w końcu, o co chodzi.
W ciągu czterdziestu ośmiu godzin spodziewam się dowiedzieć o nich czegoś więcej.
Tajemnica stała się jeszcze bardziej nieprzenikniona.
Zdobyli informacje, które mogły wszystko wyjaśnić, lecz nadal nie wiedzieli, skąd wzięła się zaciekłość Izraelczyków.
— Leila el Mugrabi nie powiedziała panu nic więcej?
— Nie, ona sama raczej nie wiedziała, na czym polega znaczenie tej listy.
Oczywiście uprzedziła członków grupy, że są śledzeni, ale to wszystko.
Malko słuchał generała z wielką uwagą.
Pochyleni nad stołem, w półmroku, pośrodku obszernego, pustego pomieszczenia, przypominali dwóch konspiratorów.
Dziwne spotkanie: dawny agent Stasi i człowiek, który zawsze walczył z komunizmem, po łączeni wspólnym zadaniem.
Historia zatacza dziwne kręgi.
— Ta grupa składa się z mniej więcej 10 ludzi — ciągnął generał.
— Znamy trzech z nich: przyłapaliśmy ich na przemycie broni na małą skalę, lecz nigdy nie byli niepokojeni.
— Nigdy nie organizowali zamachów?
— O ile wiem, nie.
Nie są powiązani z twardym jądrem Hamasu i żaden z nich nie pracował nigdy w Izraelu.
A właśnie tam jest główny teren polowań Szin Bet.
Łatwo można zaszantażować biedaka, grożąc mu odebraniem przepustki, co oznacza dla niego utratę środków do życia.
Zwłaszcza, że na początek Izraelczycy nie żądają niczego wielkiego: chcą informacji niemal oficjalnych.
Jednak kiedy „podmiot” im je dostarcza, dyskretnie go filmują.
Potem jest już łatwym celem: nie może się cofnąć.
Fatah ma specjalną sekcję, zajmującą się ściganiem tych zdrajców.
Nie stają nawet przed sądem.
Raszid Daud sam musiał zlikwidować przynajmniej ze dwudziestu z nich.
— Co robią członkowie naszej komórki?
— Sześciu z nich to bezrobotni.
Jeden pracuje od czasu do czasu jako kierowca autobusu, trzech jest rolnikami, jest też kelner i mechanik.
Malko nadal nie rozumiał, co mogłoby zainteresować Izraelczyków w tej grupie pokojowo nastawionych, żyjących spokojnie młodych ludzi.
— To nieporozumienie — stwierdził. — Nic nie rozumiem.
Generał powiedział beznamiętnym głosem:
— Chyba jest pewien trop, któremu warto się bliżej przyjrzeć.
Jeden z nich, Mehdi al Bajuk, mechanik, pracuje w garażu raisa.
Tętno Malko natychmiast podskoczyło.
— Co tam robi?
— Och, nic wielkiego.
Myje samochody, wykonuje drobne prace, konserwuje, sprawdza ciśnienie w oponach.
Na duże na prawy samochody są wysyłane dwa razy w roku do Jordanii.
Abu Amar nie jeździ dużo.
Mehdi al Bajuk pracował w garażu Mercedesa w Ammanie, ale jego rodzina została na miejscu.
Dogadał się z szefem mechaników, że wróci tutaj za łapówkę.
Nigdy nie było tu z nim żadnych kłopotów.
Nie zbliża się do Abu Amara i nie wiem, co mógłby mu zrobić.
Poza zastrzeleniem go.
Malko zamilkł. To był jakiś ślad.
— Czy pańscy ludzie spotkali się z nim?
— Nie, nie mieli jeszcze czasu.
Lecz nie ma z tym problemu.
Wystarczy pójść do niego, mieszka w dzielnicy al Zitun, w po bliżu Palestine Square, jest żonaty i ma pięcioro dzieci.
Typowy Palestyńczyk.
— Co zamierza pan teraz zrobić? — spytał Malko.
Generał wypił łyk Defendera, sięgnął do kieszeni koszuli po papierosa i zapalił go zapalniczką Zippo, którą następnie starannie schował w małym olstrze, umieszczonym na pasku, obok rewolweru.
— To jest delikatna sprawa — powiedział.
— Załóżmy, że go przesłuchamy.
Jego życie jest czyste, a my nawet nie wiemy czego szukać.
W mojej jednostce nie ma zwyczaju torturowania ludzi.
Ryzykujemy, że jeśli Mehdi al Bajuk ma rzeczywiście coś wspólnego z Izraelczykami, ostrzeżemy go i ich także.
— To prawda — przyznał Malko.
— Cóż więc pan radzi?
— Trzeba go pilnować, nie spuszczać z oka.
Zrobić wywiad wśród jego najbliższych i kolegów z pracy.
W każdym razie nie ucieknie.
Możliwe, że ten sposób trafimy na właściwą drogę.
— Miejmy nadzieję — westchnął Malko.
Brakowało jednego elementu tej układanki.
Nawet jeśli Mehdi al Bajuk został zwerbowany przez Izraelczyków, to co im mógł powiedzieć?
Czy dał im jakieś wskazówki na temat wyjazdów Arafata lub jego otoczenia?
Nie miał dostępu do ważnych informacji.
Ten człowiek nie mógł stać się przyczyną śmierci kogoś takiego, jak Marwan Rażub, ani tego wszystkiego, co się potem stało.
Wobec tego albo byli na niewłaściwym tropie, albo coś im umknęło.
— Pójdę już — oznajmił generał, sprawdzając godzinę na swoim breitlingu chronomat, który nosił na pasku z podniszczonej skóry.
Czy mam gdzieś pana podwieźć?
Malko zamierzał spędzić wieczór z Kyley Cam.
Z pewnością mógłby o tym powiedzieć generałowi, lecz wolał rozdzie lać te dwie płaszczyzny swojego życia.
— Wrócę do hotelu — powiedział. — Kiedy znowu się zobaczymy?
— Za dwa dni.
Potrzebuję czasu, żeby zdobyć jakieś nowe informacje o Mehdim el Bajuku.
Jeśli takowe istnieją.
Zeszli razem i Malko zajął miejsce na tylnym siedzeniu BMW.
obok generała, który wyglądał na znużonego.
— Chyba jest pan zmęczony? — zapytał Malko.
Читать дальше