• Пожаловаться

Fred Vargas: I wstali z martwych…

Здесь есть возможность читать онлайн «Fred Vargas: I wstali z martwych…» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Полицейский детектив / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Fred Vargas I wstali z martwych…

I wstali z martwych…: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «I wstali z martwych…»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czy buk może wyrosnąć w ciągu jednej nocy? Owszem. W ogrodzie śpiewaczki Zofii Simeonidis w Paryżu. Tyle że odtąd kobieta nie może zmrużyć oka, po nocach myśląc o tym drzewie. A potem znika, co wcale nie dziwi jej męża. Mateusz, Marek i Łukasz, trzej sąsiedzi Zofii, wspomagani przez byłego policjanta – inspektora Vandooslera, próbują rozwikłać zagadkę pojawienia się drzewa w ogrodzie i zniknięcia swojej sąsiadki. Odkrywają prawdziwe korzenie drzewa, które liczy piętnaście lat oraz ocieka nienawiścią i zazdrością.

Fred Vargas: другие книги автора


Кто написал I wstali z martwych…? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

I wstali z martwych… — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «I wstali z martwych…», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przez małe okienko w garderobie na drugim piętrze Zofia mogła obserwować także wnętrze domu. Odnawiane okna nie były zasłonięte, zresztą Zofia przypuszczała, że nigdy nie pojawią się w nich firanki. Każdy z mieszkańców zajmował jedno piętro. Najbardziej kłopotliwy był blondyn, który na swoim piętrze pracował na pół nago, czasem prawie nago albo po prostu nago, różnie to bywało. Wykazywał przy tym ogromną swobodę i zręcznie sobie radził z remontem. Trochę ją to krępowało. Blondyn był osobą miłą dla oka, to nie ulegało kwestii. Nie był to jednak powód, który w oczach Zofii dawałby jej prawo do przesiadywania w garderobie i podglądania. Poza remontem, którego sąsiedzi chwilami mieli chyba powyżej uszu, ale który konsekwentnie przeprowadzali, dużo czytali i pisali. Półki uginały się pod ciężarem książek. Zofia, która urodziła się w kamienistych Delfach, a w świat wyfrunęła za swym głosem, podziwiała ludzi, którzy przesiadywali przy biurkach i czytali w świetle małej lampki. Ostatnio, w zeszłym tygodniu, w domu zamieszkał jeszcze ktoś. Kolejny mężczyzna, ale znacznie starszy. Początkowo Zofia myślała, że to tylko gość. Jednak okazało się, że i ten stary człowiek wprowadził się do rudery. Czy na długo? Tak czy inaczej mieszkał tam, na pięterku. Dziwnie to wyglądało. Facet miał chyba – przynajmniej z tej odległości tak jej się wydawało – całkiem atrakcyjną twarz. Z pewnością był najprzystojniejszy z tej czwórki. Ale i najstarszy. Może sześćdziesięcio-, może siedemdziesięcioletni. Dałaby głowę, że z jego ust dobędzie się donośny tenor, ale okazało się, że ma miękki, jedwabisty głos, tak niski, że Zofia nie zdołała dotąd uchwycić ani słowa z tego, co mówił. Wyprostowany, wysoki niczym kapitan, którego statek zatonął, nie tykał prac remontowych. Nadzorował, gawędził. Nie udało jej się ustalić, jak ma na imię. Zofia nazywała go tymczasowo Aleksandrem Wielkim albo starym nudziarzem, zależnie od nastroju.

Najczęściej słychać było tego, który nosił krawat, Łukasza. Brzmienie jego głosu było donośne, a on sam chyba dobrze się bawił, czyniąc głośne komentarze i udzielając najrozmaitszych rad, których dwaj pozostali na ogół nie brali do serca. Próbowała rozmawiać o nich z Piotrem, ale sąsiedzi nie interesowali go bardziej niż drzewo. Dopóki nie robili hałasu w ruderze, nie obchodzili go. Cóż, Piotr był bez reszty pochłonięty pracą i sprawami socjalnymi. Bo też dzień w dzień przerzucał sterty przerażających dokumentów, które mówiły o mieszkających pod mostami dzieciach-matkach, o bezdomnych, o dwunastolatkach bez domu i rodziny, o starcach konających na zimnych strychach. Na tej podstawie opracowywał informacje dla sekretarza stanu. A Piotr był naprawdę odpowiedzialnym urzędnikiem. Ale Zofię drażnił sposób, w jaki opowiadał czasami o „swoich” biedakach, których dzielił na typy i podtypy, podobnie jak wielbicieli. Ciekawe, do jakiego gatunku zaliczyłby ją, dwunastolatkę z Delf, która sprzedawała turystom haftowane chusteczki? Czy także uznałby ją za „biedactwo”? Cóż zrobić… Potrafiła zrozumieć, że mając to wszystko na głowie, gwiżdże na drzewo albo na czterech nowych sąsiadów. Ale bez przesady. Dlaczego nie chciał o tym po prostu pogawędzić? Choćby przez chwilę?

VI

Marek nawet nie uniósł głowy, słysząc głos Łukasza, który z wyżyn swego trzeciego piętra rzucił hasło alarmu lub coś w tym stylu. Właściwie Marek zdołał już jakoś przystosować się do współistnienia z historykiem Wielkiej Wojny, który po pierwsze wykonał lwią część prac remontowych w ich ruderze, po drugie zaś zdolny był do niezwykle długiego milczenia, gdy bez reszty oddawał się swym studiom. To milczenie, a może i studia cechowała w dodatku imponująca głębia. Łukasz nie słyszał dosłownie nic, kiedy pochłaniała go ta wojenna zawierucha. On jeden potrafił uporać się z pracami hydraulicznymi i doprowadzić do porządku instalację elektryczną we wspólnym domu, toteż Marek, który absolutnie się na tym nie znał, był mu dozgonnie wdzięczny. Jemu też zawdzięczali przerobienie stryszku na dwupokojowe poddasze, gdzie nie było już ani zimno, ani ponuro i gdzie chrzestny czuł się jak u Pana Boga za piecem. I wreszcie – to on opłacał jedną trzecią komornego i przejawiał oszałamiającą hojność, za której sprawą ta nędzna chata z tygodnia na tydzień prezentowała się coraz przyzwoiciej. Lecz z równie wielką hojnością zasypywał ich słowami, czasem wzburzonym potokiem słów. Wygłaszał pełne ironii tyrady wojenne. Potrafił zagalopować się na tym polu bardzo daleko, wygłaszając ostre sądy i przez godzinę rozwodząc się nad byle szczegółem. Marek właściwie nauczył się już traktować te tyrady jak niegroźne średniowieczne smoki, które na moment pojawiały się gdzieś na średniowiecznym horyzoncie. Łukasz nie był zresztą znawcą sztuki wojennej. Z determinacją, drobiazgowo zgłębiał dzieje Wielkiej Wojny, starał się pojąć jej istotę, lecz na próżno. Może dlatego był nią tak zafascynowany. Nie, z pewnością kierował się czym innym. Tak czy inaczej właśnie tego wieczoru, koło szóstej, znowu go to napadło. Tym razem Łukasz zbiegł po schodach i bez pukania wtargnął do Marka.

– Ogłaszam alarm! – krzyknął. – Wszyscy do schronu. Sąsiadka zmierza w naszą stronę.

– Jaka sąsiadka?

– Front zachodni. Albo, jeśli wolisz, sąsiadka z prawej. Ta bogata pani w apaszce. Ani słowa więcej. I niech nikt się nie rusza, kiedy zadzwoni do drzwi. Udajemy, że dom jest pusty. Zaraz uprzedzę Mateusza.

Zanim Marek zdążył cokolwiek powiedzieć, Łukasz zbiegał już na pierwsze piętro.

– Mateusz – krzyknął Łukasz, otwierając drzwi. – Alarm! Wszyscy do…

Marek usłyszał, że Łukasz zamilkł w pół słowa. Uśmiechnął się i podążył jego śladem.

– Cholera! – Łukasz odzyskał mowę. – Nie musisz chyba rozbierać się do naga, żeby ustawiać książki w bibliotece! To ci w czymś pomaga? Do diabła, czy nie jest ci zimno?

– Przecież nie jestem nagi, mam na nogach sandały – odparł z powagą Mateusz.

– Dobrze wiesz, że nie chodzi o sandały. A jeżeli już bawi cię odgrywanie roli człowieka z czasów spowitych mrokiem dziejów, to wbij sobie do głowy, że i on nie był tak głupi ani tak prymitywny, żeby biegać na golasa.

Mateusz wzruszył ramionami.

– Wiem o tym równie dobrze jak ty – powiedział. – To nie ma nic wspólnego z człowiekiem prahistorycznym.

– A z kim?

– Ze mną. Ubrania mnie krępują. Duszę się w nich. Tak jest mi dobrze. Jak mam ci to wyjaśnić? Nie rozumiem, w czym ci to przeszkadza, skoro jestem u siebie. Po prostu pukaj przed wejściem. Co się stało? Coś pilnego?

Wydarzenia naglące wykraczały poza sferę pojęć używanych przez Mateusza. Marek wszedł do pokoju i uśmiechnął się.

– „Kiedy wąż ujrzy człowieka nagiego – odezwał się – odczuwa strach i ucieka najszybciej, jak potrafi; kiedy jednak ujrzy człowieka odzianego, atakuje go bez lęku”. Trzynasty wiek.

– Pokonaliśmy parę ładnych lat – mruknął Łukasz.

– Co się stało? – zapytał znowu Mateusz.

– Nic. Łukasz zauważył sąsiadkę z frontu zachodniego, zmierzającą w naszym kierunku. Postanowił, że nie zareagujemy na dźwięk dzwonka.

– Dzwonek jest wciąż zepsuty – powiedział Mateusz.

– Szkoda, że to nie sąsiadka z frontu wschodniego – wtrącił Łukasz. – Bo sąsiadka z frontu wschodniego jest ładna. Czuję, że z frontem wschodnim można by podjąć pertraktacje.

– Skąd wiesz?

– Przeprowadziłem kilka akcji zwiadu taktycznego. Wschód jest bardziej pociągający i przychylniejszy.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «I wstali z martwych…»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «I wstali z martwych…» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Larry Niven: Całkowe drzewa
Całkowe drzewa
Larry Niven
Charlaine Harris: U martwych w Dallas
U martwych w Dallas
Charlaine Harris
Marek Krajewski: Dżuma W Breslau
Dżuma W Breslau
Marek Krajewski
Marek Krajewski: Liczby Charona
Liczby Charona
Marek Krajewski
Fred Vargas: Debout les morts
Debout les morts
Fred Vargas
Отзывы о книге «I wstali z martwych…»

Обсуждение, отзывы о книге «I wstali z martwych…» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.