• Пожаловаться

Iris Johansen: A wtedy umrzesz…

Здесь есть возможность читать онлайн «Iris Johansen: A wtedy umrzesz…» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Остросюжетные любовные романы / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Iris Johansen A wtedy umrzesz…

A wtedy umrzesz…: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «A wtedy umrzesz…»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Słońce świeci, na rynku małego miasteczka w Meksyku panuje cisza i spokój. Mimo to widać, że wydarzyło się coś niepojętego, a Bess Grady, fotoreporterka, i jej siostra Emily mimowolnie znalazły się w samym środku katastrofy. W chaosie i zamieszaniu Emily znika, Bess zaś staje się zakładniczką. Ponieważ chodzi o życie niewinnych ofiar, musi przystać na współpracę z dziwnym nieznajomym; jego motywy są podejrzane, za nim ściele się ścieżka zasłana trupami. Do czego doprowadzi ta niebezpieczna gra?

Iris Johansen: другие книги автора


Кто написал A wtedy umrzesz…? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

A wtedy umrzesz… — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «A wtedy umrzesz…», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

2.

Tenajo nie było rajem na ziemi. Było jedynie smażącym się w upale popołudniowego słońca miasteczkiem. Ze wzgórza Bess dostrzegła malowniczą fontannę na środku dużego brukowanego placu, z trzech stron otoczonego budynkami z suszonej na słońcu cegły. W głębi stał niewielki kościół.

– Ładne, prawda? – Emily uniosła się na siedzeniu dżipa. – Gdzie jest gospoda, Rico?

Wskazał im uliczkę odchodzącą od rynku.

– Tam. Malutka, ale czysta. Emily westchnęła z rozkoszą.

– Już prawie widzę mój hamak, Bess.

– Wątpię, czy uda ci się zasnąć przy tym zawodzeniu – odparła sucho Bess. – Nic nie wspominałeś o kojotach, Rico. Nie sądzę, żeby…

Znieruchomiała. O Boże, nie. Nie kojoty. Psy.

Słyszała już takie wycie.

To psy zawodziły. Mnóstwo psów. A ich żałosny skowyt dobiegał z uliczek biegnących poniżej. Bess zaczęła się trząść.

– Co się stało? – zaniepokoiła się Emily. – Coś nie w porządku?

– Nic.

Niemożliwe. To jej wyobraźnia. Ile razy budziła się w nocy, wyrwana ze snu przez wycie nieistniejących psów.

– Nie mów mi, że nic. Źle się czujesz? – nie ustępowała Emily.

To nie wyobraźnia.

– Danzar. – Oblizała wargi. – To szaleństwo, ale… Musimy się śpieszyć. Szybciej, Rico.

Rico nacisnął pedał gazu i dżip pomknął wyboistą drogą.

Pierwsze ciało zobaczyli dopiero w miasteczku. W cieniu fontanny leżała skulona kobieta.

Emily chwyciła swoją torbę lekarską, wyskoczyła z samochodu i pochyliła się nad kobietą.

– Nie żyje.

Bess już wcześniej to odgadła.

– Dlaczego tak tu leży? – spytała Emily. – Dlaczego nikt jej nie pomógł?

Bess wysiadła z dżipa.

– Idź po swoją matkę, Rico. Natychmiast. Sprowadź ją tu.

– Co się dzieje? – szepnął Rico.

– Nie wiem. – Nie kłamała. Nie byli w Danzarze. Ale, co tam się wydarzyło, nie mogło się tutaj powtórzyć. – Po prostu znajdź matkę.

Z rykiem silnika pomknął ulicą. Bess odwróciła się do siostry.

– Jak umarła? Emily pokręciła głową.

– Nie wiem. Żadnych zewnętrznych obrażeń.

– Choroba?

Emily wzruszyła ramionami.

– Bez testów nie potrafię tego stwierdzić, co o tym wiesz?

– Nic nie wiem. – Usiłowała zapanować, nad głosem. – Ale sądzę, że będą jeszcze inni. – Pobiegła do baru za fontanną. – Weź torbę i chodź ze mną.

W barze znalazły cztery ciała. Dwóch młodych mężczyzn, skulonych nad stołem, między nimi żetony i pieniądze. Za kontuarem leżał starzec. Na schodach kobieta w fioletowej sukni.

Emily biegała od jednego do drugiego.

– Wszyscy nie żyją? – spytała Bess.

Siostra przytaknęła.

– Chodź tu. – Otworzyła torbę, wyjęła maseczkę na twarz i gumowe rękawiczki. Podała je Bess. – Włóż to.

Bess nałożyła maseczkę i rękawiczki.

– Sądzisz, że to zaraźliwe?

– Ostrożność nie zawadzi. – Emily skierowała się do drzwi. – Skąd wiedziałaś?

– Psy. W Danzarze. Słyszałam ich skowyt na wiele kilometrów przed miastem. Całą wioskę wyrżnęli partyzanci.

Całą wioskę – powtórzyła jak echo Emily. Wyprostowała się. – Cóż, tutaj nikt nie zginął od ran, a nie wierzę, żeby ludzie umierali tylko dlatego, że durnym psom zachciało się jazgotać. Chodźmy, poszukajmy kogoś, kto nam powie, co się stało.

W pierwszym domu, do którego zajrzały, nie zobaczyły nikogo. W sklepie obok natknęły się na dwa ciała. Kobietę za ladą i chłopczyka zwiniętego w kłębek na podłodze. Wokół leżały rozrzucone pastylki czekoladowe. W dłoni dziecko też ściskało lepkie pastylki.

Ręce ma wysmarowane czekoladą, automatycznie odnotowała Bess. Dzieci przepadają za słodyczami. Kiedy Julie, jej siostrzenica, była młodsza, namiętnie pochłaniała drażetki M &M, a Bess zawsze je jej przynosiła…

– Co ty, do cholery, wyprawiasz? – spytała Emily.

Bess popatrzyła na aparat, którym właśnie zrobiła zdjęcie Emily i chłopczyka.

Ostrość.

Migawka.

Znowu Danzar.

Ale tu nie musiała fotografować. Tu nie będzie tajemnic ani ukrytych zbiorowych mogił.

– Nie wiem.

Wepchnęła aparat do futerału.

– Przestań płakać.

Nie wiedziała, że płacze. Grzbietem ręki otarła łzy.

– Trudno powiedzieć, co się tu stało. Jedno nie ulega wątpliwości – stało się szybko. Na ogół ludzie wracają do domów, gdy się źle poczują…

Emily się wyprostowała.

– Może niektórzy tak zrobili. Muszę sprawdzić. Istne szaleństwo. Nigdy nie słyszałam o tak błyskawicznej epidemii, może z wyjątkiem eboli…

Bess zmartwiała.

– Ebola? W Meksyku?

Nie powiedziałam, że to właśnie ona. Mnożą się najróżniejsze wirusy, a równie dobrze może się okazać, że woda była skażona. Może przecinkowcem cholery. Tu, w Meksyku, przypadki cholery są ciągle dość częste. – Pokręciła głową. – Choć nigdy nie słyszałam, by atakowała tak nagle, w takim tempie. Zresztą nie widać śladów wymiotów ani biegunki. Nie mam pojęcia, co się tu stało. – Przeszła za kontuar i zdjęła słuchawkę z telefonu na ścianie. – W każdym razie potrzebujemy pomocy. Nie mam dość doświadczenia, by zdiagnozować… – Odwiesiła słuchawkę. – Brak sygnału. Musimy spróbować z innego domu. W następnym domu nie znalazły ciał, ale telefon też tam nie działał.

– Masz opuścić Tenajo – rozkazała Emily siostrze.

– Wypchaj się.

– Domyślałam się, że tak powiesz, ale musiałam spróbować. – Wzruszyła ramionami. – Zresztą pewnie i tak już jesteśmy zarażone. Chodź, sprawdzimy, czy ktoś nie przeżył.

W ciągu następnych trzech godzin znalazły czterdzieści trzy ciała. Większość we własnych domach. W łóżkach, kuchniach, łazienkach.

Znalazły matkę Rica.

Leżała na kanapie, syn klęczał przy niej na podłodze, ściskając jej rękę.

– Cholera – szepnęła Bess.

– Nie mogłem jej do was przyprowadzić – odezwał się Rico bezdźwięcznie. – Nie żyje. Moja matka nie żyje.

– Nie powinieneś jej dotykać – delikatnie upomniała go Emily. – Nie wiemy, co ją zabiło.

– Ojciec Juan ją zabił. Przez niego tu została. Emily otworzyła torbę, wyjęła maseczkę i rękawiczki.

– Nałóż to. Nie zareagował.

Rico, musisz…

– Zabił ją. Gdyby się przeniosła do miasta, mógłbym ją zawieźć do szpitala. – Wstał i ruszył do drzwi. – Wszystko przez klechę.

Bess zastąpiła mu drogę.

– Rico, to nie przez…

Odepchnął ją i wypadł z domu.

– Ty szukaj dalej! – zawołała Bess przez ramię, biegnąc za Rickiem. – Ja pędzę za nim.

Po co w ogóle zawracam sobie tym głowę? – myślała. Ksiądz pewnie też nie żyje. Jak wszyscy w Tenajo. Boże, żeby tylko te psy przestały wyć.

Kiedy wpadła do kościoła, Rico stał nad duchownym.

– Odsuń się od niego, Rico.

Chłopak nawet nie drgnął.

Odepchnęła go i uklękła przy księdzu. Z ulgą zobaczyła, że jeszcze żyje, choć z trudem chwyta powietrze.

– Uderzyłeś go? Rico pokręcił głową.

– Przynieś wody.

Rico nawet się nie ruszył.

– Jazda – rozkazała surowo.

Odwrócił się niechętnie i ruszył do kropielnicy przy drzwiach. Bess wątpiła, czy woda cokolwiek tu pomoże, ale przynajmniej na razie Rico oddalił się od duchownego.

– Ojcze Juanie, może ksiądz mówić? Musimy się dowiedzieć, co tu się stało. Nie wie ksiądz, czy jeszcze ktoś ocalał?

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «A wtedy umrzesz…»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «A wtedy umrzesz…» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Orson Card: Szkatułka
Szkatułka
Orson Card
Iris Johansen: Pandora's Daughter
Pandora's Daughter
Iris Johansen
Iris Johansen: Deadlock
Deadlock
Iris Johansen
Fern Michaels: Kochana Emily
Kochana Emily
Fern Michaels
Алексей Белинский: Brown Bess и её семья
Brown Bess и её семья
Алексей Белинский
Отзывы о книге «A wtedy umrzesz…»

Обсуждение, отзывы о книге «A wtedy umrzesz…» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.