Joanna Chmielewska - Złota mucha

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - Złota mucha» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Иронический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Złota mucha: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Złota mucha»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Akcja powieści toczy się, pomijając ważne retrospekcje, współcześnie, w środowisku znawców, producentów i kolekcjonerów bursztynu. Joanna wpada na trop afery kryminalnej związanej z pięknym okazem jantaru, w którym tkwi tytułowa złota mucha. Z klejnotem łączy się mroczna sprawa zabójstwa sprzed lat. Bohaterka postanawha wyjaśnić, co się kiedyś stało na wybrzeżu Morza Bałtyckiego, tuż obok rosyjskiej granicy. W rezultacie wędruje przez rybackie wioski, Gdańsk i Warszawę tropiąc po swojemu złoczyńców.

Złota mucha — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Złota mucha», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie musiałam tak całkiem do rana, słodki piesek wrócił kwadrans po drugiej.

– Niech ci się nie zdaje – powiedział, chociaż nie zadałam żadnego pytania i nie odezwałam się w ogóle ani jednym słowem, patrząc tylko na niego wzrokiem bazyliszka. – Chciałem się zorientować, co oni z tym teraz zrobią i czy kupiec już jest. Mówiłem ci, węszę aferę. Otóż tak. Już czatują.

Wygłaszając ten dość mętny komunikat, obliczony niewątpliwie na ogłupienie przeciwnika, grzebał zarazem w walizce. Znalazł w niej piersiówkę koniaku, jeszcze nie napoczętą, odkręcił co należało i chlapnął sobie porządnie. Dopiero potem uczynił ku mnie butelką pytający gest.

Najpierw zdumiałam się zwyczajnie i niewinnie, a zaraz potem nabrałam podejrzeń. Nie był pijakiem w żadnym stopniu, alkoholu używał tylko w przypadkach uzasadnionych, w celach leczniczych albo rozrywkowych. Gdyby sobie rąbnął kielicha natychmiast po powrocie znad morza, byłoby to zrozumiałe, upał tam nie panował, ręce i nogi kostniały, przed wieczorem wiatr zaczął się wzmagać i przewiewał szpik w kościach, rozgrzewka by się przydała. Później, po kolacji, ostatecznie można było wznieść toast dla uczczenia zdobyczy, ale teraz…? W dodatku jakoś to użycie piersiówki nie miało charakteru radosnego, podobnie chwyta flachę człowiek potwornie zdenerwowany i zszokowany. Gest ku mnie miał rozładować atmosferę.

Coś się zatem musiało stać. Podrywanie mu nie wyszło…? Mąż-niemrawiec zareagował? Czy może znienacka objawił się narzeczony ekspedientki, młodzieniec zapewne bykowatej postury…?

Przyjrzałam mu się z uwagą, szukając na nim śladów silniejszych argumentów, ale nie dostrzegłam nic, poza, może, odrobiną nietypowej dla niego bladości. Kiwnęłam głową, przyjęłam zaproszenie i dostałam koniaczku w zakrętce.

– I co? – spytałam zimno. – Rozumiem, że udało ci się prysnąć?

Zdziwił się zupełnie szczerze.

– Dlaczego prysnąć? Skąd?

– Stamtąd gdzie byłeś. Którą piękność obstawiałeś? Tę z morza czy tę ze sklepu?

– Nie zawracaj głowy, jaką tam piękność, całkiem kogo innego. Faceta. Tego, co łowił koło nas, nie zwróciłaś na niego uwagi? Czterdziestkę miał jak obszył, co ja mówię, najmarniej czterdzieści pięć, a chciałbym w jego wieku tak się trzymać. Silny jak byk, tą siatką machał, jakby motyle łapał. Nic nie mówił, ale podglądałem go trochę, dwa bursztyny miał niesamowite, cichutko je wygrzebał i od razu schował, nikt nawet nie zauważył. Tak mi się wydaje, że spał na nich nie będzie. Przehandluje. I nie za grosze, na głupiego nie wyglądał.

– Taki gówniarz dla niego z kupy wybierał…? – upewniłam się.

– Syn. Najmłodszy. Starsi obok łowili, kawałek od nas.

Rozwodzenie się nad pięknym, acz nie pierwszej młodości facetem wprawiło mnie w osłupienie i wzmogło ilość i jakość podejrzeń. Bo był on piękny rzetelnie, dlatego właśnie go zauważyłam, samo poczucie estetyki kazało zachwycić się świetną, strzelistą sylwetką, idealnie harmonijną budową, której nie zdołał ukryć nawet gumowy kombinezon, surową, męską twarzą o regularnych rysach… Słodki piesek chyba zwariował, jeśli mi coś takiego zachwala, z reguły był patologicznie zazdrosny! Cóż on zrobił tak okropnego, że usiłuje mnie teraz zagadać…?

– No dobrze, obstawiałeś faceta. Po pysku nie dostałeś, więc może jest w tym odrobina prawdy. I co z nim?

– Nic właśnie. Mówiłem, że na głupiego nie wyglądał. Dwóch obcych gości u niego było, ale chyba z niczym odeszli, bo żaden nie przejawiał zadowolenia. Możliwe, że czeka na trzeciego, możliwe, że znalazł jakąś niezwykłość…

– Podglądałeś go przecież na plaży…?

– Podglądałem, ale tylko mi w oczach błysnęło, takie wielkie buły. A czy ja wiem, może miały jakieś wyjątkowe cechy? Z czegoś przecież robili te różne rzeczy, wiesz, kielichy z jednej bryły albo kubki, albo co. Może i teraz jeszcze robią? Na rozmiar to by wystarczyło, a że nie na naszą kieszeń, to pewne. Skoro Amerykanie kupują i Niemcy… Ten jakiś plastyk, który dla nich produkuje, na takie właśnie rzeczy powinien czatować, możliwe, że lepiej płaci. Wypiłaś? To daj…

Nalał sobie następną zakrętkę koniaczku, wypił od razu i nalał dla mnie.

– I co? – spytałam niecierpliwie.

– I do nocy już się nikt więcej nie pokazał, światło zgasło… To moje czy twoje?

– Moje – odparłam, ogarniając ramionami wielki arkusz papieru pakowego, udekorowany górą bursztynu. – Twoich nawet palcem nie tknęłam, jak wysypałeś, tak leżą. I co ci w końcu z tego czatowania przyszło?

– Nic na razie. Ale zamierzam jeszcze popatrzeć.

– Dlaczego wyjechałeś, nic nie mówiąc?

– Bo jak cię znam, uparłabyś się też jechać. A wolałem sam. Nie idziemy spać? Nie wstajemy jutro o wschodzie słońca?

– Wschód słońca nastąpi także dzisiaj – poprawiłam sucho.

Brzmiało to wszystko tak gładko i prawdopodobnie, że do reszty przestałam mu wierzyć. Uwielbiał łgać i kręcić, prawda mu wychodziła topornie. Co, u diabła, takiego mógł robić tego wieczoru…?

Resztę nocy przeżyłam jakąś rozpaczliwą. Każda kobieta zna swojego mężczyznę, szczególnie w łóżku, i wie, czego się po nim spodziewać. Tym razem jakaś nowość na mnie spadła, rozumiałabym ją w pierwszych chwilach płomiennego romansu, ale nie po trzech latach i wyraźnym przygaśnięciu uczuć. Szału dostał wściekłego, jakby mu jutro mieli łeb uciąć.

Jasne chyba, że nie protestowałam…

* * *

Sensacja wybuchła koło południa, jakaś cicha, przytłumiona i ponura. Niby wszyscy gadali, ale każdy półgębkiem i nikt właściwie nic nie wiedział.

Wróciliśmy już z plaży, bo w ciągu nocy nad morzem nastąpiła gwałtowna zmiana. Wiatr przeistoczył się w huragan, powiał z północy, podniosła się sztormowa fala, całe śmieci zmiotło i nie było czego szukać. Zalewany wodą brzeg, wyglądał tak, jakby w życiu nie słyszał o bursztynie i w ogóle nie wiedział, co to takiego jest. Nikt inny się nie wygłupiał z wychodzeniem o świcie, tylko my.

Po powrocie, o wpół do dziewiątej, postanowiliśmy się zdrzemnąć, a o pierwszej dotarły do nas grozę budzące informacje.

Facetka z morza i jej mąż nie pochodzili stąd. Ściśle biorąc, nie z odcinka Mierzei pomiędzy Piaskami a Stegną. Mieszkali gdzieś w Gdańsku, a może w Stogach, tam w Piaskach zatrzymali się w pustej szopie, należącej do jakiegoś ich znajomego, na jego działce, po przodkach może przez niego odziedziczonej, chociaż skąd mu do przodków na tym terenie… Mieli klucze. Ledwo trzy dni tu byli, nikt ich nie znał. No i w nocy tajemniczo i dramatycznie zniknęli.

Nikt by o tym nie wiedział, gdyby nie kupcy bursztynowi. Od rana plątali się w Piaskach między ludźmi, bo sporadyczny, nagły, imponujący wyrzut bursztynu dotarł do nich błyskawicznie, i przystąpili do zakupów. O babie, co wlazła goła, też wiedzieli i zaczęli się do niej dobijać, bez rezultatu. Zajrzeli przez okna, zobaczyli puste wnętrze…

Musiało to wnętrze robić nie najlepsze wrażenie, ponieważ przyjechał tam najpierw WOP, a potem milicja. Ruszyły plotki, krew w żyłach mrożące.

Wyłowiony bursztyn również znikł do ostatniego okrucha.

– Na litość boską, byłeś tam przecież! – syczałam dziko do słodkiego pieska. – Obstawiałeś tych zbieraczy! Nic nie widziałeś, nic nie słyszałeś? Zatkałeś sobie oczy i uszy?!

– Gdybym został do rana, pewnie bym coś widział i słyszał. Musieli się wynieść później. Niech cię ręka boska broni w ogóle cokolwiek o mnie powiedzieć!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Złota mucha»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Złota mucha» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Wyścigi
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Zbieg Okoliczności
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Babski Motyw
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Kocie Worki
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Jak wytrzymać z mężczyzną
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Krowa Niebiańska
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Trudny Trup
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Rzeź bezkręgowców
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Bułgarski bloczek
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Romans Wszechczasów
Joanna Chmielewska
Отзывы о книге «Złota mucha»

Обсуждение, отзывы о книге «Złota mucha» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x