Alfred Hitchcock - Dolina Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Alfred Hitchcock - Dolina Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детские остросюжетные, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dolina Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dolina Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

"Przygody Trzech Detektywów to amerykańska seria książek kryminalnych dla młodzieży, które mają kilku różnych autorów (Robert Arthur – twórca postaci Trzech Detektywów, William Arden, Mary V. Carey, Nick West oraz Marc Brandel), jednak sygnowane są nazwiskiem Alfreda Hitchcocka. Opowiadają one o śledztwach trzech młodych detektywów: Jupitera Jonesa, Pete'a Crenshawa oraz Boba Andrewsa. Są oni wspomagani przez swojego mistrza, samego Hitchcocka. Akcja zazwyczaj rozgrywa się w okolicach ich rodzinnego miasta, Rocky Beach, w pobliżu Hollywood."

Dolina Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dolina Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Bob i Pete rozdzielili się.

– Tato!

– Panie Andrews! – rozlegały się wołania.

Powiał zimny wiatr. Bob zadrżał. Co się stało z ojcem? Przecież uprzedziłby ich, gdyby zamierzał udać się gdzieś dalej.

W pewnym momencie chłopiec dostrzegł jakiś przedmiot. Była to, dobrze mu znana, niebieska baseballowa czapeczka.

– Tato! – krzyknął. Podbiegł, by podnieść czapeczkę, która leżała obok uschniętych krzaków manzanita. – Tato! – Ojciec musiał znajdować się w pobliżu. – Gdzie jesteś?

– Co znalazłeś? – spytał Pete, podbiegając do przyjaciela.

Bob wyciągnął rękę.

– Tata jest bardzo przywiązany do tej głupiej czapeczki. Zawsze pilnował, by jej nie zgubić. Musiało się wydarzyć coś złego, jestem tego pewien. Poczuł się źle. Dostał zawrotów głowy i stracił orientację.

– Daj mi ją obejrzeć. – Pete obracał w dłoniach baseballową czapeczkę. – Nie jest podarta, brudna ani zakrwawiona.

– Tato! – zawołał znowu Pete.

– Słuchaj, może po prostu upuścił ją przypadkiem.

Bob z uporem pokręcił głową.

– To jest jego talizman.

Pete podniósł kilka sporych kamieni.

– Zbuduję piramidkę, byśmy zapamiętali, gdzie znalazłeś tę czapkę. Ty się rozglądaj.

Bob odszedł.

Pete popatrzył na rozżarzoną pomarańczowym blaskiem kulę zachodzącego słońca. Szybko dokończył budowy kopczyka w kształcie piramidy, który był powszechnym znakiem rozpoznawczym leśników i odkrywców, a potem kontynuował poszukiwania. Nie chciał, by Bob zauważył, jak bardzo się niepokoi.

Obaj chłopcy złożyli dłonie w trąbki i zaczęli krzyczeć. Wiatr przenosił w dal ich wołania. Zaglądali za ogromne głazy oraz w ciemne szczeliny powstałe podczas ruchów tektonicznych ziemi.

– Musimy wracać – zdecydował w końcu Pete.

– Jeszcze nie – zaprotestował Bob. Zbliżał się do lasu, który otaczał płaskowyż od północnej strony, by również i tam poszukać ojca.

– Chodź! – wrzasnął Pete. – Twój tata chciałby, żebyśmy wrócili do obozowiska.

– Nie – upierał się Bob. Miał przeczucie, że ojciec jest gdzieś w pobliżu.

– Wpadłby w złość, gdybyśmy także się pogubili.

Bob zatrzymał się i zwiesił ramiona.

– Słońce już zachodzi – naciskał Pete. – Nic nie zobaczymy.

Bob zawrócił, pokonany przez logiczny argument. Jednakże wiedział, że nie zaniecha poszukiwań. “Jutro tu wrócę” – obiecał sobie.

Maszerowali skrajem urwiska, nim znaleźli miejsce, w którym przedtem się wspinali. Zaczęli schodzić w ostatnich promieniach słońca. Niebo ciemniało, pojawił się księżyc. Mimo iż zbliżała się pełnia, nie było dość jasno, by kontynuować poszukiwania.

Biegiem dotarli do trawiastej łąki, na której Jupe urządził prowizoryczny obóz. Było już ciemno. Palące się ognisko tworzyło miły, przytulny krąg.

– Bez powodzenia? – spytał Jupe.

– Znaleźliśmy tylko tę czapeczkę – odparł Pete.

Opowiedział przyjacielowi, co widzieli. Bob usiadł na kamieniu i przygnębiony wpatrywał się w ogień.

Jupe popatrzył znacząco na Pete’a, który pokiwał głową. Należało rozweselić Boba.

– Wiesz – powiedział nagle Pete – słyszałem, że Pistonsi są naprawdę odlotowi. – Miał na myśli zespół rockowy odkryty przez agencję poszukującą talentów muzycznych, dla której pracował Bob.

– Rzeczywiście są w porządku – przyznał wyrwany z zamyślenia chłopiec.

– Jak się nazywa ich nowa płyta? – ciągnął temat Jupe.

– “Blisko Ziemi” – odparł Pete. – jak to idzie, Bob?

– Słuchajcie…

– Daj spokój. Bob, jest ciemno i te szelesty działają mi na nerwy – skłamał Pete.

– No dobrze… “Pruję moim chevy Autostradą Słońca” – zaczął Bob.

Pozostali dwaj detektywi zawtórowali mu i wkrótce nocną ciszę wypełniły ochrypłe głosy, śpiewające o starych wyścigówkach i rozgrzanych do białości oponach. Pete podniósł jakąś gałąź i udawał, że gra na niej jak na elektrycznej gitarze. Jupe chciał jeszcze bardziej rozbawić przyjaciół i zaczął tańczyć w takt muzyki, kręcąc szerokimi biodrami. Szybko jednak policzki nabiegły mu krwią, więc zamiast tańczyć, zaczął grać na kawałku drewna. Błazeńskie wygłupy podniosły Boba na duchu i na jakiś czas ponure myśli o zaginionym ojcu wyleciały mu z głowy.

Po odśpiewaniu jeszcze kilku szlagierów chłopcy zaczęli się szykować do snu.

– Zdejmijcie przepocone koszule i nałóżcie na siebie wszystkie pozostałe, jakie macie – polecił Pete. – Wilgoć pozbawia skórę ciepła.

Jupe marudził coś, że mu zimno, ale wiedział, że Pete ma rację – nocą temperatura może jeszcze opaść, a ognisko wygasnąć. Powinni się więc odpowiednio przygotować.

Kiedy chłopcy przebrali się już w suche koszule i pozapinali suwaki kurtek, Pete powiedział im, żeby pościągali również skarpetki, które nosili przez cały dzień.

Żartując na temat niebiańskich zapachów, jakie wydzielają ich stopy, Jupe i Bob zrobili wszystko, co poradził Pete. Powpychali także poły koszul do dżinsów, a nogawki w skarpety, by ich nocą nie przewiało.

Jupe przyniósł z samolotu wieczorne porcje prażonej kukurydzy oraz batoników i wręczył je kolegom. Kiedy zjedli, ułożyli z sosnowych gałęzi grube, sprężyste materace.

Pete zaniósł do kabiny puste torebki po kukurydzy.

– Leżące dokoła śmiecie mogłyby zwabić nieproszonych gości – wyjaśnił. – Dzikie zwierzęta poczułyby zapach jedzenia i zjawiłyby się na ucztę. Dodam, że właśnie nas uznałyby za smaczne kąski.

Chłopcy poowijani “kosmicznymi” kocami z mylaru, cienkiego, cienkiego a jednocześnie nie przepuszczającego zimna materiału, wyciągnęli się wokół ogniska. Pomarańczowe i błękitne płomienie strzelały wysoko w czarne, gwiaździste niebo.

Trzej Detektywi zamknęli oczy. Rano powinni być wypoczęci i gotowi do działania. Zamierzali przecież odnaleźć pana Andrewsa. Nie wiadomo skąd przyszła Jupe’owi do głowy pewna myśl.

– Co z twoimi szkłami kontaktowymi, Bob? – spytał sennym głosem.

– Nie przejmuj się, Jupe – odparł chłopiec. – To są specjalne szkła, których nie muszę wyjmować aż do następnego tygodnia.

– A zanim wypadną ci z oczu, my spadniemy z tej łąki – zażartował Pete.

Wszyscy wybuchnęli śmiechem.

Pete i Jupe pogrążyli się w niespokojnym śnie, ale Bob nie mógł zmrużyć oka. Wpatrywał się w Wielką Niedźwiedzicę i mruczał:

– Nie martw się, tato. Gdziekolwiek jesteś, odnajdziemy cię.

Zacisnął powieki. Gdzieś w lesie zahuczała sowa. W oddali wyły kojoty. Dzikie zwierzęta przemykały między drzewami. Chłopiec miał wrażenie, że słyszy jadące górską drogą ciężarówki. Nocą dźwięki stają się bardziej intensywne, a ludzie mają rozmaite przywidzenia…

Westchnął głęboko. Jeśli będzie tak leżał przez całą noc, nie pomoże tym ani tacie, ani sobie. Pomału się rozluźnił. Opanowało go znużenie i zapadł w ciężki, męczący sen.

ROZDZIAŁ 6. NIEUCHWYTNY BIEGACZ

Nad położonymi po wschodniej stronie stokami wstało blade i zimne słońce. Chłopcy szybko podnieśli się z posłań. Przytupując nogami, rozcierali dłonie. Z ogniska pozostał jedynie popiół. Żaden z Trzech Detektywów nie podsycał go nocą, gdyż koce i dodatkowe ubrania zapewniały im wystarczającą ilość ciepła.

– Nie zmarzliśmy – powiedział Bob. – To dobrze rokuje tacie.

Chłopcy zjedli na śniadanie ostatnią porcję gotowanej kukurydzy. Batoniki schowali na wieczór. Rozwiesili na krzakach koce, żeby wyschły, i pozdejmowali dodatkowe skarpety i koszule.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dolina Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dolina Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dolina Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Dolina Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x