Alfred Hitchcock - Dolina Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Alfred Hitchcock - Dolina Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детские остросюжетные, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dolina Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dolina Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

"Przygody Trzech Detektywów to amerykańska seria książek kryminalnych dla młodzieży, które mają kilku różnych autorów (Robert Arthur – twórca postaci Trzech Detektywów, William Arden, Mary V. Carey, Nick West oraz Marc Brandel), jednak sygnowane są nazwiskiem Alfreda Hitchcocka. Opowiadają one o śledztwach trzech młodych detektywów: Jupitera Jonesa, Pete'a Crenshawa oraz Boba Andrewsa. Są oni wspomagani przez swojego mistrza, samego Hitchcocka. Akcja zazwyczaj rozgrywa się w okolicach ich rodzinnego miasta, Rocky Beach, w pobliżu Hollywood."

Dolina Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dolina Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Mam nadzieję, że nie rozmawiałeś z nimi.

– W lesie nie odezwałem się ani słowem.

– To dobrze. – Krępy mężczyzna uśmiechnął się do Daniela, jednakże na obcych przybyszów popatrzył surowym wzrokiem.

Pete, Jupe i Bob przedstawili się po kolei, a Daniel poinformował ich, że mają przed sobą wodza wioski i głównego myśliwego, Amosa Turnera.

– Mój ojciec zaginął. – Bob zrozpaczonym głosem wyjaśnił, co się stało.

– Jak możemy im pomóc, wujku? – spytał Daniel.

Bob z napięciem patrzył na wodza.

– Trudna sprawa. – Starszy człowiek zasępił się. – Za moich czasów nigdy nic podobnego się nie zdarzyło. Muszę się z kimś naradzić.

Odwrócił się i odszedł tak cicho i niespodziewanie, jak się pojawił. Bob poczuł rozczarowanie.

– Na razie nic nie możemy zrobić – zapewnił Boba Daniel. – Jeśli szczęście nam dopisze, wuj przyniesie dobre wieści.

Zmartwiony Bob pokiwał głową.

– Co to znaczy, że poszukiwałeś objawienia? – zapytał Jupe, żeby czymś wypełnić czas i odciągnąć myśli Boba od zaginionego ojca.

Zanim Daniel zdążył odpowiedzieć, Jupe’owi zaburczało w żołądku, bowiem z oddali doleciał go zapach jakiejś smakowitej potrawy.

– Opowiem o tym, ale może najpierw was nakarmię? – zaproponował Daniel.

– Świetny pomysł – odparł natychmiast Jupe.

– Co z twoją kukurydzą? – zażartował Pete. Jego żołądek również głośno domagał się strawy.

– Chcesz ją uprażyć? – Jupiter roześmiał się. – Nie zamierzam tak długo czekać.

– Zaraz wracam – zapewnił Daniel i pospieszył na polanę, skąd dochodziło nieprzerwanie rytmiczne walenie w bębny.

– Ten się umie poruszać. – Pete nie mógł ochłonąć z podziwu.

Boba dręczyła tylko jedna myśl.

– Muszą nas stąd jakoś podrzucić do strażnicy.

– Podrzucą – powiedział pewnym tonem Jupe, choć wcale nie był o tym do końca przekonany. Rozejrzał się dookoła, rozważając, co też może oznaczać to bicie w bębny.

Daniel rzeczywiście wrócił bardzo szybko.

– Chodźcie ze mną. Jedzenie jest już na stołach. Najpierw będą tańce, potem uczta, a na końcu obrzędy, jesteście naszymi specjalnymi gośćmi, więc wy zabierzecie się do ucztowania już teraz.

– Czy to znaczy, że ty musisz poczekać? – upewnił się stropiony Bob. – To nie w porządku.

– My też poczekamy – upierał się Pete.

Jupe przełknął ślinę.

– Z radością. – Postarał się, by jego słowa zabrzmiały szczerze.

Daniel roześmiał się.

– Nie wygłupiajcie się. Jedzenie jest gotowe, a wy umieracie z głodu. To dla nas zaszczyt, że zjecie pierwsi.

Niepewnie popatrzyli jeden na drugiego.

– Nie możemy obrażać gospodarzy – stwierdził Jupe.

– Jasne – zgodził się z nim Pete.

– Dziękujemy, Danielu. – Bob miał nadzieję, że gdziekolwiek jest jego ojciec, ktoś również go nakarmił.

Chłopcy ruszyli za Danielem przez wioskę. Starsi i młodsi mieszkańcy przyglądali im się ze zdziwieniem. Na centralny plac, na którym zebrały się już kobiety i dzieci, powoli nadciągali mężczyźni. Mieli nagie klatki piersiowe, naszyjniki z piór i kolorowych kamieni, a na głowach pióropusze. Kobiety ubrane były w suknie z paciorków. Ich szyje również ozdabiały naszyjniki. Niektórzy mężczyźni tańczyli w rytm uderzeń bębna i potrząsali czymś, co wyglądało jak dwa związane kijki.

– Rozgrzewają się – wyjaśnił Daniel. – Podejdźcie tutaj, weźcie talerze i nałóżcie sobie jedzenie. Możecie jeść i przyglądać się, a ja postaram się wam objaśnić, o co chodzi.

Kobiety zdjęły wiklinowe pokrywy z ogromnych półmisków z potrawami. Trzej przyjaciele nałożyli sobie porcje parującego mięsiwa, ziemniaków, grochu, wzięli też po dużym kawałku chleba. Widok prawdziwego jedzenia tak uradował Jupe’a, że nie żałował sobie podwójnych porcji. “Do diabła z dietą!” – pomyślał.

– Czy to dziczyzna? – spytał Daniela Pete, wskazując na jeden z półmisków.

– Tak, tu masz królika, a tam wiewiórkę. Dalej leżą ryby. Złowiliśmy je w Truoc, co w naszym języku oznacza rzekę.

Chłopcy usiedli na ławkach pod olbrzymimi sekwojami. Jako stoły służyły szerokie skrzynie, oblepione etykietami, na których ujrzeli napisy: Części do silników. Kompania przewozowa Nancarrowa.

W pobliżu stała wsparta na belkach stara półciężarówka marki Chevrolet. Części jej silnika leżały porozkładane na innej skrzyni z etykietką kompanii przewozowej. Po drugiej stronie wioski płynęła czysta i głęboka Truoc, bardziej przypominająca duży potok niż rzekę.

– Czy jest to ta sama rzeka, która wypływa z doliny leżącej na północ stąd? – spytał Bob.

– Znasz tę dolinę? – Daniel nagle stał się podejrzliwy.

– O tyle, o ile – odparł ostrożnie Bob. Ugryzł kawałek dziczyzny. – Widziałem ją z daleka.

– Nikomu nie wolno tam wchodzić – powiedział Daniel. – To święte miejsce. Nazywamy je Doliną Przodków. Stanowi część naszego rezerwatu. Tam chowamy zmarłych. Czasami odprawiamy również obrzędy.

– Nie wchodziłem do doliny – zapewnił Bob. – Twoje plemię musi od bardzo dawna żyć w tych stronach.

– Skąd wiesz?

– Przekonały mnie o tym stopnie i skalne uchwyty. Gdyby nie to, że omal nie porwała mnie lawina, w ogóle bym ich nie zauważył. Chyba wykuto je bardzo dawno temu.

– Są tam od początku, kiedy Stwórca powołał do życia nasze plemię – wyjaśnił Daniel. – On także stworzył lawiny, żeby trzymać z daleka tych, co nie mają wiedzy. Zrobił również wierzby, z których witek pleciemy kosze, by ponieść w nich naszych zmarłych do doliny. Wszystko jest dziełem Stwórcy. – Chłopiec uśmiechnął się. – Wiem, że szukałeś swojego ojca. Przodkowie przyjęliby to ze zrozumieniem.

– Ale nie wykazaliby zrozumienia dla turystów.

– Nigdy – przyznał Daniel.

Jupiter zdążył zjeść połowę swojej porcji i od razu poczuł się lepiej.

– Pewnie dzieje się coś niezwykle ważnego, skoro nie wolno wam opuszczać wioski.

– Zachorowaliśmy – wyjaśnił Daniel. – Mamy zaczerwienione oczy, niektórzy kaszlą, kłuje nas w piersiach. Są też tacy, których piecze w żołądkach, jakby jakieś diabły w nich harcowały. Starszyzna uradziła, by odprawić śpiewane obrzędy, które pozwolą pozbyć się tej okropnej choroby. Do jutra do południa nikomu nie wolno opuścić wioski.

– Czy nie powinniście raczej wezwać prawdziwego lekarza? – spytał Pete.

Jupe dał mu kopniaka pod stołem.

– Każdy ma inne metody – odparł Daniel. – Wy macie swoich doktorów, my swoich. Naszym jest szaman, śpiewający doktor. Odkąd pamiętam, troszczy się o nasze zdrowie. Jest bardzo mądry. Czasami wysyła nas do kliniki w Bakersfieid, ale na ogół tego nie robi. Dotąd zawsze byliśmy zdrowi, a jeśli coś nam dolegało, szybko wracaliśmy do zdrowia. Od kilku miesięcy wszystko się zmieniło.

– Czy wasz zakaz opuszczania do jutra wioski dotyczy również i nas – dopytywał się Bob. – Może jednak ktoś mógłby nas stąd zabrać? Sprawa jest pilna.

– Tego właśnie wujek dowiaduje się od szamana.

Nagle bębny zadudniły głośniej. Zagrzechotały pałeczki. Rozległ się przeraźliwy, nieludzki jęk. Trzej Detektywi i towarzyszący im Daniel zafascynowani obserwowali, co dzieje się na placu.

Tancerze poruszali się w ogromnym kole, uderzając o ziemię stopami obutymi w mokasyny.

– Zauważcie, że podskakują i opadają nierównocześnie – powiedział Daniel. – Robią tak dlatego, że świat przypomina wielką łódź. Gdyby wszyscy oparli się o jedną burtę w tym samym czasie, łódź zakołysałaby się i przewróciła.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dolina Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dolina Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dolina Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Dolina Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x