Margery Allingham - Jak najwięcej grobów
Здесь есть возможность читать онлайн «Margery Allingham - Jak najwięcej grobów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Jak najwięcej grobów
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Jak najwięcej grobów: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Jak najwięcej grobów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Jak najwięcej grobów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Jak najwięcej grobów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Nie bardzo. – Campion powiedział to z pewnością, jakiej się po nim spodziewano. – Mam wrażenie, że jest to środek rzadko obecnie stosowany. Jakieś czterdzieści lat temu był modny w medycynie jako lekarstwo używane w przypadkach manii prześladowczej. Ma ten sam charakter co atropina, ale Jest znacznie mocniejszy. Jako trucizna zdobył sobie rozgłos, kiedy Crippen wypróbował go na Belli Elmore.
Luke'owi to nie wystarczyło. W zamyśleniu przymrużył oczy.
– Pan musi zobaczyć ten skład apteczny – oświadczył.
– Pewno, że zobaczę. Ale nie powinno się go niepokoić, dopóki nie zajdzie konieczność. Lepiej zacząć od doktora.
– Zgoda. – Zanotował coś na kartce ogryzkiem ołówka. – Hydrobromid hioscyjaminy. Co to takiego? A może pan wie przypadkiem coś na ten temat?
– Mam wrażenie, że to pochodna lulka czarnego.
– Ach tak. To zielsko?
– Chyba tak i to bardzo często spotykane.
– Ma pan rację, jeśli to jest ta właśnie roślina, o której myślę. Kiedyś w szkole nauczycielka od botaniki niesłusznie mi zarzuciła, że zrobiłem zły rysunek. Tak, lulek czarny, małe żółte kwiatki. Okropnie brzydko pachnie. – Inspektor mówił szybko, był uosobieniem energii.
– Tak, zgadza się.
– Rośnie wszędzie. – Inspektor wprost nie posiadał się ze zdumienia. – Do licha, przecież można go zerwać nawet w parku.
Campion przez kilka sekund milczał.
– Tak – powiedział wreszcie. – Przypuszczam, że tak.
– Ale W takim razie trzeba by go wygotować. – Inspektor ^potrząsnął głową z ciemnymi, sztywnymi jak u jagnięcia lokami. – Zacznę najpierw od doktora, ale powinien pan zobaczyć się ze starym Wilde'em, jeśli to miałoby panu pomóc w myśleniu. Potem muszę zająć się dyrektorem banku. Czy już wspominałem o nim?
– Owszem. To taki miły, schludny człowieczek. Przez chwilę widziałem go, kiedy wychodził z pokoju panny Evadne. Nie była jednak łaskawa przedstawić nas.
– Gdyby to zrobiła, obdarzyłaby go jakimś wymyślonym nazwiskiem i to też nic by panu nie dało. Należy mu Się nasza wizyta. „Bank nie może udzielać żadnych informacji. chyba że na polecenie sądu" – tak mi powiedział.
– Zły był przy tym?
– Nie. Oczywiście teoretycznie ma rację. Dobrze jest mieć pewność, że o dwóch półkoronówkach wpłacanych w urzędzie pocztowym wiemy tylko ja i dziewczyna w okienku. Inna sprawa, że nie widzę przeszkód, żeby nam powiedział coś od siebie prywatnie.
– Jako przyjaciel rodziny? Tak, w każdym razie porozmawiamy z nim. Panna Ruth wydalała zbyt wiele pieniędzy, zanim została zabita. Tyle się dowiedziałem. Może to być motywem, a może i nie. Yeo powiada, że jedynym rozsądnym motywem morderstwa są pieniądze.
Charlie Luke nie uczynił żadnego komentarza na ten temat. Znowu zajął się swymi karteczkami.
– O, mam to zapisane – zawołał wreszcie. – Po długich namowach udało mi się to wreszcie wydobyć od Renee. Pan Edward płacił jej trzy funty tygodniowo, z praniem. Panna Evadne płaci jej teraz tyle samo. To znaczy za pełne utrzymanie. Pan Lawrence płaci dwa funty za częściowe utrzymanie. To znaczy też za pełne, bo ona nie potrafi patrzeć spokojnie, jak ktoś chodzi głodny. Panna Klytia płaci dwadzieścia szylingów, gdyż tyle tylko to biedne dziecko zarabia. I nie dostaje lunchu. Panna Jessica płaci pięć szylingów.
– ~ Ile?
– Pięć szylingów. Fakt. Powiedziałem Renee: „Nie bądź głupia, kochanie, jak wyjdziesz na swoje?", a ona na to, że niby czego się spodziewam? Stara dama je tylko to paskudztwo, które sama ugotuje, a jej pokój znajduje się pod samym dachem, i tak dalej, i tak dalej.,,Wariatka jesteś", powiadam, jej. „Dzisiaj nawet psa nie utrzymasz za pięć szylingów tygodniowo". A ona mówi, że panna Jessica, nie jest psem, raczej kotem. „Wydaje ci się chyba, że znowu grasz w pantomimie", powiadam, „królową wróżek". I wtedy wylazło szydło z worka. „Słuchaj, Charlie", mówi do mnie.,,Załóżmy, 'że jej wymówię i co wtedy? Będzie musiała zadbać o nią reszta rodziny, prawda? A wtedy oni wszyscy będą musieli oszczędzać, a kto na tym traci, ty głupi małpiszonie? Stracę tylko ja". I ma świętą rację. Mogłaby oczywiście wszystkich wyrzucić, ale wydaje mi się, że ich lubi. Wie, że reprezentują sobą jakąś klasę i że są nieprzeciętni… zapełnię jakby hodowała kangury.
– Jakie znowu kangury"
– No, to powiedzmy mrówkojady. Interesujące i niezwykłe. Coś takiego, o czym można opowiadać sąsiadom.
W dzisiejszych czasach trudno o rozrywki. Trzeba z nich korzystać, kiedy się zdarzają.
Jak zwykle mówił rękami, twarzą, ciałem, rysował Renee robiąc dziwne gesty dużym palcem i wskazującym. Jakim cudem potrafił oddać ostry mały nos podstarzałej aktorki i jej hałaśliwy sposób bycia, Campion nie pojmował, ale mimo to widział ją jak żywą. Poczuł nagły przypływ energii, jak gdyby zbudził się zamarły od dawna zakątek jego mózgu.
– A panna Ruth?- spytał ze śmiechem. – Płaciła funta i dziewięć pensów i na tym pewno poprzestała?
– Nie. – Inspektor chował największą niespodziankę na sam koniec, – Nie. Przez ostatni rok przed śmiercią panna Ruth płaciła bardzo nieregularnie. Czasem dawała siedem funtów, a czasem dosłownie tylko -pensy. Renee prowadzi chyba dokładne rachunki. Powiada, że była jej winna jeszcze piątaka.
– To ciekawe. A ile Ruth miała płacić?
– Trzy funty jak reszta. Powiem panu jeszcze jedno, Renee jest zamożna.
– Rotschild w spódnicy.
– Dostała pieniądze, dużą sumę pieniędzy. – W głosie Luke'a zabrzmiał smutek. – Mam nadzieję, że nie ma żadnych konszachtów z Jasem Bowelsem. Wie pan, to by zachwiało moją wiarę w kobiety.
– Myślę, że nie ma. Czy gdyby miała z nim jakieś konszachty, ciągnęłaby mnie na dół w środku nocy, żebym go przyłapał?
– To prawda. – inspektor rozjaśnił się. – A teraz wychodzę i biorę się do pracy. Czy razem pójdziemy odwiedzić tego jegomościa z banku? Nazywa się Henry James, doprawdy nie wiem, dlaczego to nazwisko wydaje mi się dziwnie znajome. Chciałbym do niego wpaść gdzieś koło godziny dziesiątej.
– A która teraz? – Campion poczuł wyrzuty sumienia, że jeszcze leży w łóżku. Jego własny zegarek najwidoczniej stanął, bo wskazywał za kwadrans szóstą.
Luke spojrzał na swoją srebrną cebulę, którą wyciągnął z kieszeni marynarki. Machnął nią gwałtownie.
– Ma pan rację, słowo daję,?a dziesięć szósta. Przyszedłem tu kilka minut po piątej, ale nie chciałem pana od razu budzić, bo mógł pan mieć ciężką noc.
– My, starzy ludzie, lubimy spać – zażartował Campion. – Czeka pana teraz kilka godzin pracy, o ile dobrze zrozumiałem?
– O, tak, trzeba się śpieszyć. My też cierpimy na brak ludzi. Przy okazji, jeszcze to przyszło. – Zaczął uważnie wpatrywać się w jakąś kartkę. nieco czystszą od reszty. Dyrektor więzienia Jego Królewskiej Mości w Charlafield donosi, że ma u siebie w szpitalu niejakiego Looky Jeffereysa, który odsiaduje dwuletni.wyrok za włamanie. Jest umierający, jakieś dolegliwości wewnętrzne. – Urwał. – Biedaczysko – dodał poważnie. – W każdym razie często traci przytomność, a wtedy przez cały czas szepce: „Apron Street, unikaj Apron Street". Stale to powtarza. A. Kiedy odzyskuje przytomność i pytają go, co to ma znaczyć, oczywiście nie chce albo nie potrafi wytłumaczyć. Powiada, że w ogóle nie słyszał o takiej ulicy. W Londynie są trzy Apron Street, wobec tego dyrekcja więzienia zawiadomiła policję we wszystkich trzech dzielnicach. Być może to nie dotyczy naszej ulicy. Jednak daje do myślenia.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Jak najwięcej grobów»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Jak najwięcej grobów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Jak najwięcej grobów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.