Margery Allingham - Jak najwięcej grobów

Здесь есть возможность читать онлайн «Margery Allingham - Jak najwięcej grobów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Jak najwięcej grobów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Jak najwięcej grobów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszyscy miłośnicy Herkulesa Piorota z pewnością pokochają także Alberta Campiona. Ten niezwykłe inteligentny i błyskotliwy detektyw amator, bohater siedemnastu powieści Margery Allingham, z pomocą służącego, Lugga – zresztą byłego włamywacza – rozwiązuje równie skomplikowane zagadki jak te, z którymi przyszło się zmierzyć słynnemu Belgowi…

Jak najwięcej grobów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Jak najwięcej grobów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Campion wyprostował się gwałtownie.

– Przecież pan Edward umarł na atak serca.

– Tak powiedział lekarz – w słowach panny Roper brzmiało powątpiewanie, a zarazem ostrzeżenie, głowę przekrzywiła na bok jak gil. – Ale nadal nie wiemy, jak było naprawdę. Tego dnia, przed śmiercią, panna Ruth wcześnie rano wyszła z siatką po zakupy. Poprzedniego wieczoru była u nich jakaś awantura, ponieważ słyszałam, jak krzyczeli na nią w pokoju pana Lawrence'a. Nikt jej nie widział aż do jej powrotu około wpół do pierwszej. Ja byłam w kuchni, wszyscy wyszli, a kapitan spotkał ją we frontowym hallu. A teraz ty opowiadaj, mój kochany.

Kapitan słysząc te czułe słowa przymrużył oko i wykrzywił wąskie usta.

– Od razu się zorientowałem, że coś jej dolega – zaczął powoli. – Trudno było tego nie zauważyć. Wyobraźcie sobie, ona krzyczała.

– Krzyczała?

– No, bardzo głośno mówiła. – Sam ściszył głos wypowiadając te słowa. – Była czerwona na twarzy, wymachiwała rękami i chwiała się na nogach. Ponieważ akurat byłem na miejscu, oczywiście zrobiłem, co tylko w mojej mocy. – Z namysłem zaczął sączyć whisky. – Zaprowadziłem ją do tego konowała obok. Musieliśmy oboje kapitalnie wyglądać. Wydawało mi się, że przyglądają nam się ze wszystkich okien w mieście. – Roześmiał się sam do siebie, ale w jego oczach nadal malowała się uraza.

– Miał pan wielki kłopot, ale postąpił pan szlachetnie – powiedział Campion.

– Właśnie to chciałam powiedzieć – przytwierdziła z zapałem Renee. – To było bardzo szlachetne z jego strony. Nawet mnie nie wezwał. Po prostu zrobił, co trzeba. To zupełnie do niego podobne. Doktor był w swoim gabinecie, ale nic jej nie pomógł.

– Nie, nie, moja "droga, niezupełnie tak było – rzuciwszy przepraszające spojrzenie w stronę łóżka, kapitan wrócił do poprzedniej relacji. – Muszę być dokładny. Rzecz przedstawiała się następująco: kiedy tak szliśmy ulicą – wyglądałem jak policjant prowadzący pijaną kobietę, ponieważ ona głośno krzyczała -zobaczyliśmy naszego doktora, który akurat zamykał drzwi swego gabinetu. Koło niego stało jakieś wielkie chłopisko, na dobitek wszystkiego zalane łzami. Właśnie obaj śpieszyli się, o ile zdołałem zrozumieć, do porodu… – urwał zażenowany. Widać było, że scena ta stanęła mu znów przed oczami z całą wyrazistością i że wspomina ją z pewnym rozbawieniem.

– Tak więc wszyscy staliśmy u wejścia do gabinetu doktora. Byłem zupełnie bezradny; ściskałem w ręku swój zielony kapelusz, który kolorem pasował do mojej twarzy. Doktor był wyraźnie zaniepokojony informacjami, jakich udzielił mu ten drągal. Moja towarzyszka była w wiosennym kostiumie – czymś w rodzaju sari z worka po cukrze i flanelowej spódnicy, prawda Renee?

– To z pewnością były dwie suknie, mój drogi, a nie spódnica. Oni wszyscy dziwacznie się ubierają. Są wyżsi ponad stroje.

– Panna Ruth była poniżej – zauważył kwaśno kapitan. – Kiedy zaczęła rozpinać całe mnóstwo agrafek, sytuacja stała się alarmująca. A przy tym wykrzykiwała jakieś liczby…

– Jakie znowuż liczby? – spytał zaniepokojony Campion.

– No, liczby. Ona była rodzinną znakomitością matematyczną. Czyż Renee panu o tym nie mówiła? Policja mnie ciągle wypytywała: „Co mówiła"?, a to co słyszałem, brzmiało jak wzory matematyczne. Widzi pan, ona wtedy nie była w stanie dokładnie wymawiać słów. Z tego zorientowałem się, że jest poważnie chora, a nie że zwariowała.

– Lekarz powinien był ją wpuścić do gabinetu – stwierdziła Renee. – Wiemy, że jest człowiekiem bardzo zajętym, jednak…

– Doskonale go rozumiem – kapitan Seton z uporem starał się być bezstronny. – Przyznaję, że wtedy uważałem jego zachowanie za niezwykłe, ale sam był cholernie zdenerwowany. Nie, on po prostu wiedział, że chora jest bardzo blisko swego domu: właściwie wszystko jedno, gdzie nastąpi atak, który przepowiadał. Spojrzał na nią uważnie i powiedział do mnie:,,0, Boże. Tak, no tak. Niech pan ją zaprowadzi do jej pokoju i przykryje kocem. Zaraz przyjdę, jak tytko będę mógł". Niech pan pamięta o tym – dodał kapitan z tym swoim kpiącym uśmiechem zwracając się do Campiona – że to zapłakane chłopisko, o dobrą stopę wyższe niż my obaj i o trzydzieści lat co najmniej młodsze, dało nam wyraźnie do zrozumienia, że lekarz pójdzie z nim, a nie ze mną. O ile dobrze pamiętam, oświadczył to całkiem stanowczo. Wobec tego zrezygnowałem i odprowadziłem do domu moją chwiejącą się ślicznotkę, której pojawiła się piana na ustach, torując sobie drogę przez gęstniejący tłum. W jej pokoju usadowiłem ją na jedynym fotelu, gdzie nie leżały książki, narzuciłem na nią stos starych ubrań i pobiegłem na dół do kuchni, po Renee.

– Gdzie przewrócił garnek, który postawiłam akurat na blasze, a ja poszłam do niej – powiedziała panna Roper uśmiechając się do 'kapitana z wielką czułością. – To taki dobry chłopak.

– Cokolwiek by o "mnie ludzie mówili – dokończył za nią kapitan i spojrzał na nią prowokacyjnie, śmiejąc się przy tym.

– Wypij lepiej i nie bądź taki łasy na komplementy – skarciła go. – Kiedy ją zobaczyłam, wydawało mi się, że drzemie. Nie bardzo podobał mi się jej oddech, ale wiedziałam, że wkrótce przyjdzie doktor, i pomyślałam, że najlepiej będzie, jak sobie wypocznie. Przykryłam ją więc jeszcze jednym kocem i wyszłam.

Kapitan z westchnieniem wysączył do końca swoją szklaneczkę.

– Kiedy ponownie ktoś do niej zajrzał, była jedną nogą na tamtym świecie – stwierdził. – Żaden kłopot. Dla wszystkich, z wyjątkiem mnie oczywiście.

– Och, nie mów tak, to brzmi okropnie! – Różowe kokardy na czepku panny Roper zadrżały. – Spotkałam pannę Evadne, która akurat wchodziła do domu, i obie poszłyśmy na górę. Była chyba druga po południu. Panna Ruth nadal spała, ale strasznie jęczała przez sen.

– Czy panna Evadne pani pomogła? – spytał Campion;

Renee spojrzała mu w oczy.

– No nie. To znaczy tyle, ile możną się było po niej spodziewać. Powiedziała coś do siostry, ale kiedy ta się nie odezwała, rozejrzała się po pokoju, wzięła jakąś książkę z półki, czytała ją przez chwilę i wreszcie powiedziała mi, żebym posłała kogoś po lekarza, jakbym sama o tym nie pomyślała.

– Kiedy lekarz przyszedł?

– Gdzieś koło trzeciej. Po odebraniu dziecka musiał najpierw wpaść do domu. Mnie powiedział, że po to, żeby się umyć, ale}a myślę, że musiał wytłumaczyć się żonie ze spóźnienia na lunch. Panna Ruth nie żyła już wtedy.

Przez chwilę panowała cisza, wreszcie odezwał się kapitan:

– Stwierdził skrzep. Ostatecznie czegoś takiego właśnie się spodziewał. Trudno go w tym przypadku winić.

– A jednak ktoś to zrobił – tę uwagę uczynił Campion i był zdumiony, że oboje przyjęli natychmiast postawę obronną.

– Ludzie zawsze lubią gadać -stwierdziła Renee, jak gdyby to ją oskarżał. – Taka jest ludzka natura. Każda nagła śmierć powoduje komentarze. „Ale szybko się zawinęła, co?", powiadają i dodają: „Czy cię to nie zdziwiło? Masz chyba nerwy ze stali?" Albo: „Może to i dla ciebie ulga". Mdło mi od tej gadaniny. – Krew napłynęła jej do twarzy, oczy błyszczały gniewnie.

Kapitan wstał i odstawił na miejsce szklaneczkę. Podbródek miał zaczerwieniony.

– W każdym razie to nie ja zabiłem tę ordynarną flądrę – powiedział z hamowaną zjadliwością. – Owszem, sprzeczałem się z nią, przyznaję, i nadal uważam, że miałem do tego prawo, ale to nie ja ją zabiłem!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Jak najwięcej grobów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Jak najwięcej grobów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Jak najwięcej grobów»

Обсуждение, отзывы о книге «Jak najwięcej grobów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x