– Tak myśli Valerie Plato. Roger ostro temu zaprzecza.
– Przy jego reputacji?
– Właściwie ja mu wierzę – stwierdził Wigfull. – Przesłuchiwałem go oddzielnie. Powiedział, że to nie było nic poważnego, tworzyli parę tylko dlatego, że ich współmałżonkowie z reguły nie chodzili na przyjęcia. Uważa, że Gerry Jackman nie szukała sobie kochanka.
– Może Valerie Plato widziała to inaczej.
– Możemy spędzić resztę poranka, powtarzając „może”. – Diamond był zirytowany – Wróćmy do tego telefonu.
– Właściwie to wszystko. Pani Plato powiedziała Gerry Jackman, że byłby to dla niej kłopot, gdyby zamieszkała u niej w domu. Potem odłożyła słuchawkę.
– Była w złym nastroju?
– Najwyraźniej nie. Musiała się domyślić, że nic z tego, skoro Valerie podniosła słuchawkę.
– A o kłótni z Jackmanem powiedziała tylko tyle, że ma z nim problem i chciałaby opuścić dom, żeby oczyścić atmosferę?
– Tak. Nie wydawała się zbyt zdenerwowana według tego, co mówili Platowie.
– Czy potem dzwoniła jeszcze do kogoś? Czego dowiedzieliśmy się z innych przesłuchań z wczorajszego wieczoru? – zapytał z zachodnim, irlandzkim akcentem Croxley. – Czy telefon do Platów jest ostatnim jej śladem za życia?
– Ostatnim, jaki mamy. – Diamond rozłożył ręce, zachęcając do wypowiedzi.
Krępująca cisza. Jeśli to była burza mózgów, błyskawica jakoś nie chciała zaświecić.
– W takim razie, panowie, w braku czegoś bardziej błyskotliwego, musimy wrócić do mojej metody prowadzenia śledztwa. Dobrego, staromodnego chodzenia od drzwi do drzwi. Halliwell, wyślij chłopaków do Widcombe. Chcę informacji o wszystkim i wszystkich widzianych w pobliżu John Brydon House w poniedziałek, jedenastego września. Przepytajcie sąsiadów, mleczarza, gazeciarza, listonosza. Rozumiesz?
– Tak, komisarzu.
– To na co czekasz?
Halliwell szybko opuścił naradę, bez wątpienia z uczuciem ulgi.
– I co teraz? – Diamond zwrócił się do reszty swojego zespołu.
– Może nie mam racji – Dalton wolał być ostrożny – ale sądzę, że warto sprawdzić, jak Valerie Plato spędziła resztę tamtego dnia. Słusznie czy niesłusznie, chyba miała jakieś podejrzenia co do intencji Gerry Snoo, słynnej gwiazdy telewizyjnej, która dobierała się do jej męża. Ten telefon mógł ją wytrącić z równowagi, skoro usłyszała, że Gerry bez ogródek pyta, czy może się do nich wprowadzić.
Diamond zwrócił się do Wigfulla.
– On uważa, że pani Plato jest podejrzana. Co o tym sądzisz? Teoria została potwierdzona niechętnym skinieniem głowy.
– Niewykluczone. To spokojna kobieta, dość ładna, ale nie olśniewająca piękność. Może w przypływie zazdrości wpadła w popłoch. Tak mogło być.
– Czy ma jakieś alibi? – zapytał Dalton.
– Czy ma samochód? – zapytał Diamond.
– Owszem, ma. Volvo. Siedzą w obrocie nieruchomościami i materialnie mają się całkiem dobrze. On jeździ land-roverem. Co do alibi, oboje byli w domu około pierwszej, a potem Roger wyjechał, żeby dokonać wyceny. Po południu Valerie poszła na zakupy.
– Czyli nie ma alibi – powiedział Dalton.
– Poczekaj – rzekł Wigfull. – Skoro poszła na zakupy, mogli ją widzieć ludzie w sklepach.
– A jeśli była w supermarkecie?
– Może zachowała rachunki kasowe.
Dalton wzruszył ramionami i wycofał się z dyskusji.
– Jaka była, kiedy z tobą rozmawiała? – zapytał Diamond Wigfulla. – Wyglądała na zdenerwowaną?
– Nieszczególnie. Była powściągliwa.
– A mąż?
– Był bardziej nerwowy, ale to nic dziwnego, skoro żona myślała, że ją okłamuje.
– Czy odniosłeś wrażenie, że pokłócili się o to?
– Postawiłbym na to wszystkie pieniądze.
– A jednak odrzucasz ich jako ewentualnych podejrzanych.
– Tak, ale może sam pan zechce z nimi porozmawiać.
– Dziękuję za radę – powiedział z sarkazmem Diamond. Rozparł się w krześle i położył ręce na brzuchu, jakby chciał zmierzyć jego obwód. – Panowie, nie muszę wam mówić, że nie jestem szczególnie zachwycony waszym wkładem.
Wigfull zawzięcie bronił swojego stanowiska.
– Uważam, że Platowie powiedzieli mi prawdę. Warto przypomnieć, że ich zeznanie zgadza się z zeznaniami profesora Jackmana.
– Mów dalej.
– Potwierdza to zeznanie Jackmana w sprawie zaginięcia listów Jane Austen. Jeśli zabrała je Géraldine, jak sądził, nie chciałaby się z nim spotkać, kiedy wróci z Paryża. Nic dziwnego, że zaczęła wydzwaniać tu i tam, żeby móc się gdzieś na jakiś czas przyczaić.
– Kryjówka.
– Tak.
– To Jackman tak to nazwał, nie ja – wyjaśnił Diamond. – Poprzedniego wieczoru powiedział mi, że kryjówek jej nie brakowało. To dlatego, jak twierdził, tak długo nie zgłaszał jej zaginięcia. Zakładał, że żyje, dopóki nie usłyszał o zwłokach z jeziora.
– Pytanie za milion. Co się stało, kiedy Platowie odmówili schronienia pani Jackman? Inni jej przyjaciele chyba nie odebrali od niej telefonu.
– Albo któreś z nich kłamie – podsunął Croxley.
Diamond zrobił grymas, w którym gniewne spojrzenie złagodzone zostało zaciekawioną miną.
– A co to ma znaczyć?
– Może kłamie kolejna osoba, do której zadzwoniła, morderca. Ktoś, kto zaproponował jej schronienie, a potem ją zabił.
– Dlaczego?
Wyglądało na to, że Croxley nie jest w stanie przedstawić prawdopodobnego motywu, wtrącił się więc pełen energii Halliwell.
– Z powodu listów Jane Austen. Musiała je ze sobą zabrać.
– Zabić kogoś za parę listów?
– Trochę były warte.
– Według szacunków Jackmana ponad dziesięć tysięcy – przyznał Diamond. – Ale ludzie, z którymi zadawała się Geraldine, nie są kompletnymi idiotami. Wiedzieli, jakie niebezpieczeństwo wiązałoby się z próbą sprzedaży tak rzadkich listów. Nie, nie kupuję tego.
– Mimo wszystko – powiedział cicho Wigfull – warto by uczulić na to antykwariuszy handlujących starymi listami. Nie może ich być wielu.
Nagrodą było lodowate spojrzenie Diamonda i zwięzłe polecenie.
– To się tym zajmij.
– Gdybym był na jej miejscu, zabrałbym je do Ameryki – zauważył Dalton. – Osiągnęłyby lepszą cenę.
Diamond pokręcił głową.
– Nie jestem przekonany, żeby to listy były wiarygodnym motywem. Nie jestem nawet całkowicie przekonany o ich istnieniu.
– Myśli pan, że profesor kłamał?
– Był dziwnie skryty.
– W kwestii, skąd je ma?
– Tak.
Dalton wzruszył ramionami.
– Dobierzmy się więc do niego. Diamond machnął lekceważąco ręką.
– Za późno.
– Jest inny sposób, żeby sprawdzić, czy listy w ogóle istniały – ośmielił się wtrącić Croxley. – Trzeba wyciągnąć zeznanie z tego Amerykanina, doktora Junkera. Podobno je badał?
– Junker. – Diamond strzelił palcami. – Tak… wykreśliłem go, bo myślałem, że nadal podróżuje po Europie. Teraz powinien już być w Ameryce. Spróbujemy go przepytać. Na jakim uniwersytecie wykłada?
– W Pittsburghu – odparł Wigfull.
– Natychmiast do niego zadzwonimy.
– Nie robiłbym tego teraz – zauważył Wigfull.
– A to dlaczego?
Inspektor wyciągnął z kieszeni kalkulator.
– Dlatego że tam jest teraz dziesięć po piątej rano.
Diamonda połączono z doktorem Louisem Junkerem krótko po trzeciej po południu. Detektyw korzystał z głośno mówiącego telefonu, żeby Wigfull i Dalton, którzy byli z nim w gabinecie, mogli słyszeć odpowiedzi.
Читать дальше